W oczach wielu kibiców Manchesteru United najlepszym hiszpańskim bramkarzem jest David de Gea, lecz Luis Enrique nie znalazł dla niego miejsca wśród powołanych na najbliższe zgrupowanie. Docenił za to golkiperów Brentford, Brighton czy Athletiku, których z wielu powodów ceni wyżej. Nie chodzi tylko o grę nogami, ale styl bronienia i podejście do nowoczesnej roli bramkarza, który powinien dzisiaj czuć się jednym zawodnikiem z pola więcej. Warto zastanowić się nad tym, dlaczego stracił miejsce w drużynie narodowej, a za niego wskoczył znacznie mniej znany David Raya.
Luis Enrique miał ogromny ból głowy z obsadą bramki na ostatnie mistrzostwa Europy. Do samego końca się wahał, zmieniał koncepcje, wymieniał plusy i minusy przed podjęciem ostatecznej decyzji. Później wyjawił, że chociaż miał wątpliwości do ostatnich chwil, postawili wraz z trenerem bramkarzy na tego, który najodważniej gra nogami, czyli Unaia Simona. Nawet nie powiedział „najlepiej”, tylko właśnie „najodważniej”. Potrzebował ryzyka i budowania przewagi poprzez jedenastego gracza z piłką przy nodze, dlatego numerem jeden został Simon. Później w jednym spotkaniu z Chorwacją przechodził podróż z piekła do nieba – popełnił błąd na wagę gola, ale później ratował drużynę.
I to dość wymownie określa podejście selekcjonera Hiszpanów. Nie miał przekonania, czy baskijski golkiper będzie najlepiej grał nogami, ale oprócz walorów czysto bramkarskich, widział w nim największego ryzykanta. Kogoś, kto wyjdzie poza swoją strefę komfortu i podejmie odważniejsze decyzje, aby potencjalnie drużyna na tym zyskała. Ile może znaczyć postawa bramkarza z piłką przy nodze, niech powie ostatni mecz Villarrealu z Juventusem w Lidze Mistrzów (3:0). Lepiej wyglądali Włosi, lecz Unai Emery skutecznie ich zaszachował. Między innymi poprzez omijanie ich pressingu i momenty zwolnienia, gdy futbolówka trafiała do Geronimo Rulliego. Argentyńczyk zagrał w Turynie jak stoper i wziął na siebie rozgrywanie na największym ryzyku. To się opłaciło, chociaż musiał też do tego dołożyć interwencje ratunkowe na linii.
I pewnie głównie w tym znajdziemy odpowiedź, dlaczego Luis Enrique nie widzi Davida de Gei w trójce najlepszych hiszpańskich bramkarzy, mimo że ze względów sentymentalnych dla wielu sympatyków Manchesteru United to topowy golkiper. W porównaniu ze światowymi standardami on bardzo źle gra na przedpolu. Nie wychodzi do bezpańskich piłek, jest przywiązany do linii bramkowej, źle kalkuluje, co zrobić poza polem bramkowym. Czym bliżej linii, tym czuje się bezpieczniej. A dzisiaj trenerzy oczekują ryzyka. Nie potrafi też rozgrywać nogami, obawia się tego, wybija piłkę bez większego przemyślenia, czym oddaje ją rywalom i naraża na szybki powrót piłki. W takim szerszym spojrzeniu drużyna wiele z nim traci w kwestii kontroli gry i zarządzania meczem. David de Gea kapitalnie wygląda na linii, jednak jest bramkarzem w starym stylu i nie nadążył za rewolucją ostatnich lat.
Przesadą byłoby powiedzenie, że Lucho całkowicie go skreślił. Być może jeszcze wróci do jego łask, lecz myśląc o budowie przyszłościowej, silnej, rozowojowej drużyny z myślą o mistrzostwie świata, chce stawiać na chłopaków, którzy będą coraz lepsi i jeszcze nie dotknęli sufitu. Jego jedynką jest Unai Simon z baskijskiego Athletiku, lecz teraz powołał również Roberto Sancheza z Brighton oraz nowicjusza Davida Rayę z Brentford. Nie mają w Premier League takiej renomy jak David de Gea, ale w oczach selekcjonera Hiszpanów są bardziej przyszłościowymi bramkarzami. Pamiętajmy też o ich wieku – mają kolejno 26, 24 i 26 lat, co oznacza, że można z nimi planować kolejną dekadę. David de Gea to 31-latek. Nadal może pójść śladami Gigiego Buffona, ale tu nie o samą metrykę chodzi, a o otwartość głowy na rozwój, zmiany i coraz bardziej nowoczesne granie.
Jedni widzą w De Gei najlepszego hiszpańskiego bramkarza za jego refleks i najlepsze elementy sztuki bramkarskiej, drudzy przekreślają jego kandydaturę przez pozostałe ograniczenia i defekty. Pytanie, jak chcesz grać i z czego rozliczasz golkiperów. Z pewnością nie miałby miejsca u Pepa Guardioli czy Jurgena Kloppa, nie widzi dla niego przyszłości również Luis Enrique, bo mowa o trenerach chcących dawać przewagę zespołowi poprzez zarządzanie piłką bramkarza. Luis Enrique uwielbia również big datę i w statystykach wyszło mu jasno, że David Raya znacznie bardziej pasuje do stylu gry Hiszpanów. Można oceniać go za topowego bramkarza, ale z upływem lat coraz mniej trenerów będzie tak to widziało. Dzisiaj prawie wszyscy chcą, aby golkiper czuł się zawodnikiem z pola. I chociażby stąd Lucho wyżej ceni bramkarzy Brentfordu oraz Brighton, niż wieloletniego specjalistę Manchesteru United.