Producent wyklęty: Michał Graczyk o swoich początkach, "Gustawie", "Kryptowalutach" i usunięciu się w cień

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Michał Graczyk.jpg
@framereverse

Miał niewiele ponad dwadzieścia lat, kiedy wjechał na scenę z subtelnością Djordje Crnomarkovicia kasującego Piotra Pyrdoła. W 2017 i 2018 roku hurtowo realizował beaty do numerów, które uchodzą obecnie za kultowe. Ale coraz częściej atmosfera wokół niego robiła się gęsta - jak wtedy, gdy cały kraj spierał się o Kryptowaluty. Zdążył napędzić jeszcze karierę Tymka, a potem słuch o nim zaginął, chociaż kilka miesięcy temu otrzymał Diamentową Płytę za Nowy Kolor.

Graczyk: Jak zaczynałem robić muzykę, towarzyszyła mi taka wizja, że chciałbym nagrać kawałek z każdym artystą, którego słucham. Nagle zorientowałem się, że to już za mną. Nie miałem planu, co dalej, więc stanęło na tym, że przygotuję z kimś cały materiał. Powstało FIT, a mi zaczęło brakować kolejnego celu. Postanowiłem zrobić sobie przerwę. Nadal siedzę nad beatami, ale one zostają na dysku. Chyba, że poprosi mnie ktoś z bliższych znajomych; ktoś z kim nie tylko łączą mnie biznesy, ale też prywatna relacja. Jest kilka numerów w drodze, ale na ten moment przestało mi zależeć. Nie mówię, że zupełnie porzuciłem produkcję, ale wolałbym odpowiadać za albumy od A do Z; znaleźć młodego artystę i pracować w ten sposób.

Poza tym - na etapie tej fali najpopularniejszych numerów spędzałem przy komputerze po kilkanaście godzin dziennie. Sporo imprezowałem. Miałem poczucie, że omijają mnie ważne etapy w życiu. Wtedy poznałem dziewczynę i zaangażowałem się w ten związek. Zrobiłem się też bardziej rodzinny, mocno poprawił mi się kontakt z mamą, zacząłem więcej czasu spędzać z młodszym bratem...

Zapytaj o mnie

Ziemia obiecana. Michał chodzi do zwyczajnej podstawówki, ojciec wysyła go równolegle do szkoły muzycznej. Kończy pierwszy stopień, na egzaminach wypada najlepiej, chociaż tego nienawidzi. Często ucieka z zajęć. Jest chłopakiem zajaranym drillem z Chicago; Young Chopem, Chief Keefem. W sumie wszystko się zgadza. Łódź to przecież Chiraq na skalę naszych możliwości. Tata zawsze marzył o tym, żeby zbudować swoje studio, rok po roku kupował sprzęt, ale nigdy nie miał czasu, żeby się za to zabrać. Po jego śmierci ogarnąłem ten zagracony pokój ze sprzętem, zacząłem układać keyboardy, monitory studyjne. Wtedy pojawiła się pierwsza myśl o tym, żeby zacząć tworzyć muzykę. Po Walentynkach w 2015 roku odpala FL Studio. Na jednej z imprez spotyka Kamila Kasprowiaka - 2K, z którym znał się wcześniej. Puszcza mu beat, który zrobił. Powiedział, że nawet niezły.

Sam przyznaje, że szybko poszło. Spodobały mu się prace Olka, a producent związany z GM2L wyczuł jego potencjał. Zakumplowali się przez net. Michał wysyłał mu swoją muzykę, aż doczekał się zaproszenia do Warszawy na sesję. Przyjechał do studia w stolicy, gdzie miał okazję puścić coś Malikowi Montanie. Siadło, ale nie było zajawki na zrobienie z tego utworu. Przynajmniej do czasu, kiedy na miejscu zjawił się Sentino. Jemu w chuj spodobał się beat, który można usłyszeć w Zapytaj o mnie. Wtedy Malik zdecydował się napisać swoją zwrotkę. Graczyk wrócił do Łodzi i kilka dni później zobaczył na Instagramie, że do piosenki powstaje teledysk.

Gustaw

Po tygodniu klip ujrzał światło dzienne, co zainicjowało efekt kuli śnieżnej. Wkrótce napisali do mnie Bedoes i Multi. Okazało się, że w paczce, którą ulepiłem na samym początku, było w chuj dobrych beatów. Każdy znalazł coś dla siebie. W tamtym czasie miałem z tego największą frajdę. Raz za razem rozbijał bank w tamtym okresie, dorzucając m.in. Nowy kolor (Otsochodzi z Taco), Spodenki do ćpania (Kaz Bałagane) czy Buzi (Young Igi).

Diament.jpg

Ale pojawiły się także pierwsze kontrowersje. Pod koniec lutego 2018 roku Fast Life Sharky zarzucił mu, że przypisał sobie wszystkie zasługi za Gustawa, chociaż on też miał udział w powstaniu utworu.

Graczyk: Kumplowaliśmy się z Sharkym. Wspólnie tworzyliśmy beaty. Pokazywał mi podstawy, bo wtedy byłem zupełnie zielony w tym temacie. Gdy Gustaw był praktycznie gotowy, poprosiłem go o pomoc. Dograł brassy, a ja pozmieniałem jego melodię. Bedoesowi to się spodobało, więc dogadałem się z Sharkym. Powiedział: spoko, niech tak będzie, ale nigdy mnie o nic nie proś. Długo była cisza, a jak zrobił się szum wokół mnie, wyjechał z tą sytuacją. Jego wkład był niewspółmierny do mojego. Chciałem to załatwić inaczej. Zaproponowałem mu chyba nawet jakieś pieniądze.

Nie tylko na tym froncie było gorąco. Młody producent pojawił się u Yurkoskiego, gdzie zarzucił Lankowi wybujałe ego. Publicznie stwierdził, że każdy podkład od nadwornego kompozytora SB Maffiji brzmi tak samo i zapowiadał, że zostanie zmieciony. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Nie ma pojęcia o produkcji muzyki. Jak skończą się presety do wtyczek i patternpacki to dzieciak się powiesi, razem ze swoimi trzydziestoma siedmioma kolegami, z którymi robi jeden beat. W grudniu dodawał: każdy beat tego typa jest z loopa albo zajebany. Miało to miejsce niedługo po tym, jak Bedoes opowiedział o kulisach współpracy z Michałem. Ten miał się z nim umówić na trzysta złotych, po czym zażądać tysiąc pięćset, gdy track zyskał popularność. Wynagrodzenie otrzymał, ale jego drogi z Borkiem rozeszły się na zawsze.

Graczyk: Bedoes? Stary, było w sumie tak, jak powiedział, ale to złożona sytuacja. Poczułem się źle potraktowany. W dużym skrócie: mieliśmy zrobić cały materiał i stąd wzięła się kwota rozliczenia jednego numeru. To były moje początki. Nie orientowałem się, jakie są stawki. W planach była więc płyta, ale on obraził się za jakąś głupotę i wyjebał na ten pomysł. Temat pieniędzy ucichł. Odezwałem się po jakimś czasie, wyświetlił wiadomość i nie odpowiedział, więc zgłosiłem się do jego menadżera. Zapytał, ile chcę i podałem stawkę. Bedoes przedstawił to tak, a nie inaczej, tymczasem - jakby spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy - w jakiś sposób zostałem oszukany. A u Yurkosky’ego byłem totalnie nietrzeźwy. Kurwa, może nawet żałowałem potem tego, co tam padło, ale nie na zasadzie: co się teraz stanie?! To była głupota. W tamtej chwili nie panowałem nad sobą.

Jak widzi to zajście po latach? Wcale nie uważałem, że beaty Lanka są chujowe. Uważałem, że to dobry producent, który przestał zaskakiwać. Śmieszne, że odniósł się do moich słów dopiero, gdy spadła na mnie fala krytyki po "Kryptowalutach"... Z czasem zacząłem dostrzegać w jego postawie hipokryzję - kiedy słyszałem presety w numerach, które produkował; jak widziałem, że w relacjach na Instagramie prosi, żeby podsyłać mu loopy albo słyszałem tam numery, do których zrobiłem muzykę. Ale trzeba mu oddać, że zrobił ogromny progres, otworzył się na nowe brzmienia i jest w ścisłej topce.

Kryptowaluty

Mimo wszystko Michał wkroczył w kolejny rok rozpędzony jak japoński Maglev. Znalazł się wśród producentów m.in. na BORuto Szpaka, To tu Kękę, Tijarze Malika, Chlebie i miodzie Kaza, Czerwonym dywanie Palucha. Ale szczególne miejsce w jego portfolio zajmuje Soma 0,5 mg. - To był pierwszy hip-hopowy album u nas, który został zrealizowany niemalże po amerykańsku, czyli z wielką pompą. Widać było, że nikt tam nie oszczędzał pieniędzy. Ten teledysk, który zrobił Krzysiek Grajper (Tamagotchi - przyp. red.) to wielka rzecz! Była świetna muzyka i świetni producenci, którzy chcieli pokazać się z jak najlepszej strony i pewnie zostawili na tę płytę swoje najlepsze beaty. No i dobór tych beatów… - wspominał Duit w wywiadzie dla Onetu. Graczyk współodpowiadał za trzy tracki: Visa, Sectumsempra i Kryptowaluty.

Mogło się wydawać, że złotymi zgłoskami pisze sobie biogram do Antologii Polskiego Rapu, ale ten sukces nie był jednoznaczny. Łodzianin przyciągał afery jak magnes. Równie szybko, jak dotarł na szczyt - stał się wrogiem publicznym numer jeden. Nie jest żadną tajemnicą, że największa awantura wyniknęła z podobieństwa Kryptowalut do Litty. O rzekomym plagiacie donosił nawet serwis TVP.

Graczyk: Wychodzą setki numerów dziennie i nie da się sprawdzić wszystkich. Słucham nowej muzyki, mam ulubionych artystów, ale Meek Mill nigdy do nich nie należał. Takie rzeczy się po prostu zdarzają. Ostatnio leciał pośmiertny numer Pop Smoke’a i sam miałem - w związku z melodią - takie wrażenie, że kurwa, zajebali mi beat, a wątpię, żeby ktoś z zagranicy zżynał od Polaka. Na etapie powstawania Taconafide od nikogo nie usłyszałem słowa o podobieństwie. Po premierze dostałem informację od kogoś, kto współpracował przy tym projekcie, że podsyłał Kubie Litty, ale on najprawdopodobniej tego nie przeczytał.

Zapytałem multiplatynowego producenta ze ścisłej, krajowej czołówki o opinię na temat metody twórczej Graczyka i kontrowersji, jakie są związane z jego warsztatem. Używanie loopów nie jest tematem tabu na innych rynkach. Często można usłyszeć takie produkcje na największych projektach ze Stanów. Niemniej warto brać pod uwagę nastawienie polskiego środowiska hip-hopowego. Niektórzy raperzy aktualnie pytają nawet, czy wysyłane beaty zawierają loopy. Każdy wykonawca chce mieć coś ekskluzywnego na album. Chyba, że sam zleca robienie plagiatu. Wiadomo, komu dostaje się za to najbardziej. Po tych wszystkich aferach polski słuchacz dopatruje się plagiatów dosłownie wszędzie. To jest męczące dla ludzi, którzy robią stuprocentowo autorskie rzeczy.

A Kryptowaluty? Podobieństwo między tymi singlami jest bardzo duże. Producenci przesiąkają utworami, których lubią słuchać i czasem nieświadomie przemycą coś do własnej twórczości, ale trudno mówić o braku świadomości w tym konkretnym przypadku. Dodaje, że nie zazdrości młodemu producentowi psychicznego ciężaru tych wszystkich akcji.

Rainman

Atmosfera wokół Graczyka zrobiła się kwaśna jak w Dhace; stolicy Bangladeszu, przemysłowym Mordorze. Dla jednego z dotychczasowych liderów nowej fali polskich producentów nastąpił moment przesilenia, ale pomimo kryzysu wizerunkowego - dokonał jeszcze bestsellerowej kooperacji z Tymkiem przy FIT. Rainman oraz Anioły i Demony przekroczyły niedawno sto baniek.

To był przełom roku 2019 i 2020 roku. Potem Graczyk przestał udzielać się w mediach społecznościowych. Jeśli chodzi o aktywność publiczną - właściwie zniknął jak ten gość z Manic Street Preachers. Próżno też szukać kolejnych przebojów, które wyszłyby spod jego ręki. Na YouTube wciąż echem odbija się Stargard Kubańczyka.

Graczyk: Nigdy nie robiłem tego zawodowo. Prowadzę działalność. Szczerze mówiąc - muzyka nigdy nie przynosiła takich pieniędzy, z których byłbym usatysfakcjonowany. Chodziło o pasję. Hejt? Uznaję go za cenne doświadczenie życiowe. Na początku mocno zamknąłem się w sobie, ale wyciągnąłem zajebistą lekcję z całej sytuacji. Przestały mnie ruszać opinie innych. Nie mam sobie nic do zarzucenia.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.