Sześć klasyków Studia Ghibli (w tym: Spirited Away, Księżniczka Mononoke i Ruchomy zamek Hauru) trafi do polskich kin. Jak się w tym odnaleźć?
Artykuł pierwotnie ukazał się w styczniu 2024 roku
Podobno zasiada do pracy bez scenariusza. Nie wiem, w jaką stronę pójdzie historia, ale to wynika z oszczędności. Gdyby animatorzy czekali, aż wymyślę wszystkie szczegóły, promocja trwałaby latami. A tak zaczynają rysować, kiedy nie ma jeszcze storyboardu, a ja na bieżąco wprowadzam korekty – opowiadał Hayao Miyazaki w rozmowie z tygodnikiem Polityka. Uważa, że w tworzeniu animacji bardziej pomaga wiara w intuicję niż kurczowe trzymanie się logiki. Gdyby było inaczej, nie mógłby umieścić w swoim najnowszym filmie gadającej czapli. Tymczasem ptaszysko jest motorem napędowym scenariusza Chłopca i czapli, rzekomo ostatniego obrazu Miyazakiego, który w styczniu trafił na ekrany polskich kin. Rzekomo, bo z nim to jak kiedyś z Michaelem Jordanem – kiedy tylko reżyser zapowiada, że idzie na emeryturę, to znaczy, że pewnie za moment wróci do pracy. Z kinem żegnał się już dwa razy. Zawsze na moment.
Nawet, gdyby jednak mistrz miał zamknąć – nagrodzonym Oscarem – Chłopcem i czaplą swoją filmografię, zostawi po sobie piękny dorobek. Dorobek, który można będzie wkrótce odkryć lub odkryć na nowo w najlepszych warunkach z możliwych, czyli na sali kinowej...
Dla Japończyków Miyazaki, współtwórca Studia Ghibli, jest rodzimym Waltem Disneyem, narodowym dobrem na eksport. Tak jak Amerykanie mają Disneylandy, tak na japońskiej wyspie Honsiu niewiele ponad rok temu otwarto Ghibli Park, park rozrywki podzielony na kilka obszarów tematycznych, nawiązujących do uniwersów z filmów Studia Ghibli. O tym, jak potężną postacią w tamtejszej popkulturze jest 82-letni reżyser, świadczy, że Chłopiec i czapla wszedł w lipcu do japońskich kin bez... żadnej kampanii promocyjnej. Do mediów nie przedostały się ani kadry z filmu, ani jakiekolwiek informacje na temat fabuły. Magia nazwiska Hayao Miyazakiego wystarczyła, żeby Chłopiec i czapla najpierw pobił rekord otwarcia dla wszystkich filmów ze Studia Ghibli, a po kilku miesiącach dostał się do pierwszej dziesiątki najbardziej kasowych filmów w historii japońskiej kinematografii. Do dziś z globalnej dystrybucji zarobił ponad 100 milionów dolarów. Cały czas mówimy o tradycyjnej animacji z mocno skomplikowaną, bazującą na dziecięcych wspomnieniach Miyazakiego fabułą.
Choć reżyser nigdy nie krył niechęci zarówno do amerykańskiej kultury, jak i komputerowych animacji, to dla największych twórców hollywoodzkich filmów animowanych jest drugim po Bogu. John Lasseter, autor Toy Story, tak kocha jego produkcje, że puszczał je przyszłej żonie na pierwszych randkach, regularnie nawiązywał do produkcji Ghibli w swoich filmach (w Toy Story 3 pośród zabawek znajdziecie pluszowego Totoro) i wywierał wpływ na Amerykańską Akademię Filmową, żeby przyznawała Oscara dla pełnometrażowych animacji – kategorię wprowadzono w 2002 roku, a już w 2003 zwyciężyło w niej Spirited Away. Do fascynacji kinem japońskiego mistrza przyznaje się też Nick Park, naczelna postać Aardman Animations (firmy, która wypuściła m.in. Uciekające kurczaki, Wpuszczonego w kanał czy historyjki Wallace'a i Gromita), a hołd Miyazakiemu złożyli także Simpsonowie. W jednym z odcinków Homer upił się winem, a miasteczko Springfield nagle zmieniło się w miejsce jak z filmów Japończyka.
Hayao Miyazaki: dziecko wojny
Z dzieciństwa pamięta przede wszystkim wojnę. Jako kilkulatek, w związku z bombardowaniem Japonii podczas II wojny światowej, musiał zmieniać miejsca zamieszkania; w późniejszych wywiadach wspominał łuny ognia na niebie, których się nie bał, bo były jasne i dawały światło. Paradoksalnie dobrobyt jego rodziny miał swoje korzenie właśnie w wojnie; ojciec Hayao Miyazakiego był dyrektorem fabryki produkującej stery do myśliwców. Ale odpryski wojennych wspomnień czuć w wielu z jego filmów; od starć i ucieczki małego chłopca zaczyna się w końcu Chłopiec i czapla. Wojna w pewnym stopniu determinuje bohaterów Ruchomego Zamku Hauru. Jiro Horikoshi, legenda japońskiego lotnictwa i główna postać filmu Zrywa się wiatr, tworzył myśliwce Mitsubishi Zero, biorące udział w walkach nad Pearl Harbor. I tak dalej, i tak dalej.
To nie jest tak, że Hayao Miyazaki od dziecka wiedział, że zostanie animatorem. Kiedy był dzieckiem, nie miał dostępu do najważniejszych filmowych animacji zza Oceanu, a te japońskie były dopiero w powijakach. Ale kiedy zobaczył pierwszy krajowy film animowany w kolorze, Pandę i magicznego węża (rok 1958), nie mógł po nim spać. Studiował ekonomię polityczną, którą ukończył w wieku 22 lat, a jednocześnie był członkiem klubu badań nad literaturą dziecięcą, bo tylko tam miał dostęp do komiksów. Które zresztą sam rysował – po godzinach, często razem z gimnazjalnym nauczycielem plastyki. Po ukończeniu szkoły szybko znalazł zatrudnienie w firmie produkcyjnej Toel Animation, w której rysował i reżyserował animacje; do momentu otwarcia Studia Ghibli (rok 1985) pracował też w kilku innych podobnych kompaniach filmowych.
Ta biografia nie ma zaskakujących zwrotów akcji, nie obfituje w skandale. Hayao Miyazaki jest od blisko 60 lat w związku małżeńskim z inną animatorką, Akemi Otą. Ich synowie też są artystami: Gojo tworzy i reżyseruje animacje (jego najbardziej znana produkcja to Opowieści z Ziemiomorza), Keisuke zajmuje się... drzeworytami. Jedyną skazą na życiorysie reżysera może być przekładanie pracy ponad rodzinę, o czym wiele lat temu opowiadał w wywiadach Gojo Miyazaki. Za bycie ojcem nie dałbym mu za wysokiej oceny. Ale za bycie animatorem już tak – mówił.
Elementy i życiorysu, i przekonań Miyazakiego można znaleźć w jego filmach. Dorastał w latach 50., gdy japońska przyroda była niszczona w imię postępu gospodarczego, dlatego tak wiele u niego proekologicznych wątków. O nawiązaniach do wojny już wspominaliśmy, o antywojennym przekazie kina Miyazakiego – jeszcze nie, a przecież pod tym kątem można odczytywać zarówno Porco Rosso (skrajny antymilitaryzm głównego bohatera), jak i Księżniczkę Mononoke, w której Ashitaka nie staje po stronie zemsty, ale wybiera pokój. No i kwestia rodziny, która co prawda jest u Miyazakiego bardziej wspólnotą niż połączeniem więzów krwi. W skrócie – reżyser wierzy w człowieka i jego stadny charakter, natomiast rodzinę tak samo można mieć, jak i sobie ją wybrać (jak Sophie w Ruchomym Zamku Hauru).
Złota piątka Ghibli
Ghibli to nie tylko Hayao Miyazaki, choć, faktycznie, prawie wszystkie najsłynniejsze produkcje spod ich szyldu to właśnie jego dzieła. Twórca Chłopca i czapli przez kilkadziesiąt lat współpracował z Iseo Takahatą, reżyserem, współzałożycielem Studia. To on jest autorem filmu, o którym tysiące widzów myślą, że zrobił go Miyazaki, choć wcale tak nie było – przejmującego Grobowca świetlików, ukazującego rysy, jakie wojny zostawiają na dziecięcej psychice pod każdą szerokością geograficzną. Takahata był dla młodego Miyazakiego przewodnikiem po świecie animacji i to on miał być jednym z bohaterów Chłopca i czapli, choć pod postacią pradziadka głównego bohatera. Ale zmarł w trakcie prac nad filmem, dlatego finalnie reżyser zdecydował, że jego postać zastąpi czapla, a sam film wjedzie w bardziej metafizyczne rejony. O tej historii opowiedział w rozmowie z serwisem Deadline Toshio Suzuki, inny z współzałożycieli Studia, producent wszystkich pełnometrażowych produkcji Ghibli.
To oni byli odpowiedzialni za kształt szeregu produkcji, które rozkochały miliony widzów i w sobie, i w japońskiej animacji. Jeśli dopiero zaczynacie przygodę ze Studiem Ghibli – najlepiej wybierzcie któryś z tych filmów.
Komentarze 0