Futbol zawsze był pełen uprzedzeń i stereotypów, ale badania Sama Gregory’ego z Interu Miami oraz Devina Pleulera z Toronto FC pokazują jak bardzo. Kiedy wracamy do porażki 1:2 z Senegalem na mundialu 2018, mamy przed oczami obraz klęski na otwarcie mistrzostw. Powtarzała się narracja, że zdominowali nas silni, fizyczni Senegalczycy, a sami nie jesteśmy przyzwyczajeni do grania z afrykańskimi drużynami. 70 procent ankietowanych oceniło, że w tym meczu czarnoskórzy Senegalczycy byli „szybsi i bardziej wysportowani”. Kiedy jednak odtworzono nieświadomym badanym animację tego samego spotkania bez kolorów skóry, 62 procent wskazało Polskę jako drużynę bardziej atletyczną i silniejszą. Gdy zniknęły uprzedzenia, Senegalczycy przestali być tymi potężnymi fizycznie, a Polacy tymi inteligentniejszymi w grze. Warto wrócić do tych fascynujących badań w trakcie trwającego Pucharu Narodów Afryki.
Zaczęło się od oburzenia nigeryjskiego blogera Zito Madu opublikowanego na SB Nation. Po naszym pierwszym, opłakiwanym meczu poprzednich mistrzostw świata napisał tekst pod hasłem „Senegal to coś więcej niż siła i szybkość. Pokonał Polskę nie przez fizyczność, tylko przez bycie lepszym zespołem”. Madu obruszał się, że w studiu meczowym Slaven Bilić nie opowiadał o piłkarskich walorach Senegalczyków, tylko powielał komunały, które można przypiąć każdej afrykańskiej drużynie. Wybiegani, silni, szybcy, umięśnieni. „Muszą na tym bazować, jeśli chcą mieć szansę z Polakami” – mówił wtedy chorwacki trener. Jak było, wiemy. Samobój Thiago Cionka oraz trafienie M’Baye Nianga sprawiły, że już na początku rosyjskiego turnieju musieliśmy mówić o meczu ostatniej szansy.
Nieprzypadkowo każdemu przypisujemy jakieś łatki. W quizie Weszło koledzy z branży wymyślili taką wspaniałą kategorię jak „eksperckość”, w której zadaniem jest opowiadanie o danej drużynie przez minutę bez jakiejkolwiek merytorycznej wstawki. Czyli sypanie banałami bez żadnego konkretu. Jak Hiszpanie, to tiki-taka, jak Włosi, to catenaccio, jak Szkoci, to wyspiarski futbol i kick and run, jak kadra z Bałkanów, to charakterni, mieszanka osobowości i pewnie jeszcze nieobliczalni. A, wiadomo, jak afrykańska reprezentacja, to silni i wybiegani, ale bez europejskiej taktyki. Częściowo zakorzenione ma to każdy z nas, co wykluwało się przez lata słuchania o piłce. Gdyby trzeba było pod przymusem opowiedzieć o kadrze Gabonu czy Peru, też przypisalibyśmy im jakieś uniwersalne cechy, nie widząc ich występów na oczy.
BINGO KOMENTATORÓW
Zito Madu tłumaczył to tak: „Senegal wygrał, grając bezpośrednią, opanowaną piłkę, polegającą na prostopadłych podaniach i technicznym dryblingu, jednocześnie nie pozwalając przeciwnikom na wiele po drugiej stronie boiska. Był zorganizowany. W rzeczywistości to Polska uciekała się do długich piłek oraz fizycznej gry w drugiej połowie, aby wrócić do rywalizacji”. Zakodowany w głowach język i schematy wpajane od dzieciństwa sprawiają, że z automatu komentatorom zdarza się przypisywać uniwersalne cechy niektórym kadrom. Jeśli idzie o afrykańskie reprezentacje, od zawsze zamykają się w skojarzeniach takich jak „taktyczna naiwność”, „nieokrzesany talent”, „fizyczne granie” czy „brak drużyny”. Akurat Nigeryjczyk uważa, że to nic innego jak przedłużenie w sporcie krzywdzącej koncepcji czarnego człowieka, nawet jeśli sprawozdawcy robią to zupełnie podświadomie i bez intencji.
Rose Eveleth, pisarka z New Jersey badająca ludzkie sploty z nauką i technologią, przysłuchując się mundialowi w Rosji, stworzyła nawet komentatorskie bingo określeń dla afrykańskich piłkarzy. Po prostu wsłuchiwała się w kolejne spotkania. Tam znajdziemy takie hasła jak: „prawdopodobnie są bardzo podekscytowani byciem tutaj”, „bardzo chciał w tej sytuacji”, „mają serce do walki”, „to surowy talent”, „niezdyscyplinowana drużyna”, „brakuje im finezji”, „indywidualne umiejętności przekładają ponad zespół” etc. I wiele innych wątków jak wspomnienie o wojnie oraz biedzie, o doświadczeniu na nierównych, egzotycznych murawach, położeniu państwa czy żartach z podobnych nazwisk w kadrze.
I pewnie zapytacie – ale jakie to przekłamania, czy oni nie są szybcy i silni? Są, lecz stereotypowe wyobrażenie afrykańskiej reprezentacji, schowanie za banałem i zaszufladkowanie przykrywa jakąkolwiek inną, wartościową dyskusję o tych krajach. W tamtym meczu pierwszej kolejki mundialu to kadra Adama Nawałki przybrała wszystkie cechy, jakie z urzędu przypisuje się Senegalczykom. I później też Nigeryjczykom, Kameruńczykom czy Iworyjczykom, jakby gigantyczna Afryka Subsaharyjska (swoją drogą zamieszkana przez większą liczbę ludności niż Europa, około 13 procent populacji świata) niczym się nie różniła. Polska próbowała odrabiać straty długimi zagraniami na Roberta Lewandowskiego, który korzystał ze swojej siły, fizyczności i mięśni, aby walczyć z kilkoma przeciwnikami. „On nigdy w całościowej ocenie nie zostanie zredukowany wyłącznie do tych naturalnych atrybutów. A afrykańscy piłkarzy już tak. Silny i waleczny” – tłumaczył Zito Madu.
LUKAKU I NIESPRAWIEDLIWE SPOJRZENIE
To pułapka, gdy zobaczymy czarnoskórego pomocnika w środku pola. Pewnie częściej przyjdzie nam na myśl, że to człowiek od destrukcji, defensywny pomocnik, bazujący na swoim wybieganiu i atletyczności, niż założymy, że może być sprawnym rozgrywającym. Ten temat często był podnoszony w Hiszpanii, bo gdy pojawiał się wątek poszukiwania stricte defensywnego pomocnika, zalew komentarzy był jednoznaczny. Gdy Franck Kessié był łączony w plotkach transferowych z Barceloną, zawrzało kiedy w dyskusji mieszały się uwagi o bieganiu po całym boisku z wykonywaniem najgorszych, najprostszych zadań. Rozmowa o konkretnych walorach i profilu urywa się, bo czarnoskóry defensywny pomocnik to jednoznaczne skojarzenie. Wystarczy wrócić do komentarza Salvadora Sostresa, dziennikarza ABC, który Ansu Fatiego po bramce w Lidze Mistrzów porównał do czarnoskórego sprzedawcy ulicznego. „Ansu ma coś z gazeli, kiedy biegnie. Wygląda jak młody, czarny handlarz uliczny, jakich oglądamy na alejkach Barcelony, kiedy gonią ich policjanci” – napisał w relacji pomeczowej, chcąc pochwalić nastolatka.
Nigeryjski bloger eksperymentował po mundialowym meczu, szukając relacji, gdzie znajdą się hasła „siła i szybkość” w kontekście wygranej Senegalczyków. Mało kto pisał o mądrych ruchach na wolne pole, wysokim zaawansowaniu technicznym, skuteczności dryblingu czy kreatywności w drugiej linii. W zdecydowanej większości dominowała jednak „przewaga fizyczna”. I to wraca w bardzo wielu dyskusjach. Czy Kalidou Koulibaly poradziłby sobie w Premier League albo jakie są największe atuty Romelu Lukaku. Rzeczywiście cechy przypisywane czarnoskórym piłkarzom bywają mocno monotonne i nie dają pola do popisu czy szerszego wachlarza możliwości. „Nigdy nie chodzi o moje umiejętności, kiedy porównuje się mnie z innymi topowymi napastnikami. Zawsze będę tylko silny” – oburzał się swego czasu Romelu Lukaku. Wtedy usłyszał, że skaut Manchesteru United opiniował go negatywnie, bo „nie będzie inteligentny”, co akurat snajper Chelsea uważał za swój największy atut. Ma na myśli inteligencję boiskową, ale poza wszystkim mówi przynajmniej w siedmiu językach.
Wracając do nieszczęsnego meczu z Senegalczykami, to polska defensywa była popisem dezorganizacji, naiwności, braków koncentracji, defektów taktycznych i złego przygotowania mentalnego. Przejęliśmy w tym spotkaniu mnóstwo stereotypowych afrykańskich cech. I rzeczywiście mniej mówiło się o inteligentnych podaniach Senegalczyków, sekwencjach 15 podań, zorganizowanej obronie, kreatywności czy błyskotliwości. „Senegal był lepszym zespołem z wielu różnych powodów, nie tylko dlatego, że jest stereotypową ideą czarnoskórnych piłkarzy” – podsumował Madu w swojej publikacji.
KIEDY ZNIKAJĄ KOLORY
Nigeryjczyk zwrócił uwagę, że język komentatorów jest mocno nacechowany uprzedzeniami. Że prawie nigdy nie chwali się czarnoskórych za inteligencję, za etykę pracy, za spryt i dojrzałość. I ciekawe światło rzuca na to badanie przeprowadzone przez Sama Gregory’ego pracującego w kanadyjskim dostawcy danych Sportlogiq (dzisiaj również Interze Miami) oraz Devina Pleulera, czyli dyrektora analityki Toronto FC. Panowie zaczęli odtwarzać mecze za pomocą dwuwymiarowego renderowania – to jak poruszają się piłkarze, co robią z piłką, jak machają kończynami. Przenieśli piłkę na animacje i tak powstało ich głośne badanie pt. „Szybkość i siła: usuwanie nieświadomych uprzedzeń z piłkarskich transmisji”.
Panowie puszczali niezależnym kilkudziesięciu respondentom dwuminutowe klipy – normalnych meczów oraz animowanych. Obiektem badań był właśnie mundialowy mecz między Polską a Senegalem. Z tych oglądających urywek właściwego meczu aż 70 procent oceniło, że „bardziej atletycznym, silnym i szybkim zespołem” byli Afrykańczycy. Kiedy jednak pokazano animację bez kolorów skóry, nazw drużyny czy wskazania konkretnych piłkarzy, 62 procent oceniło, że to Polska ma wszelkie cechy częściej przypisywane Senegalowi. To oni przejęli wszelkie atletyczne zalety, które zniknęły wraz z kolorem skóry i kamerą telewizyjną. Nagle to piłkarze Nawałki wydawali się lepiej zbudowali i silniejsi.
W obu przypadkach badano też inne aspekty. Podobnie ankietowani oceniali cechy fizyczne obu drużyn, zgodnie wskazali Polskę jako bardziej zorganizowaną taktycznie (ale na wideo w 87 procentach, a na animacji w 72 procentach), podobnie z umiejętnościami technicznymi, które nieznacznie zyskały na obrazie właściwego meczu (64 procent do 60 procent). Największą różnicę wykazał aspekt atletyczności – tam rezultaty zupełnie się rozjechały, skoro na wideo Polacy mieli 30 procent, a na renderze 62 procent. Za rezultatami tych badań mogą iść dziesięciolecia utwierdzania w opowieściach o gibkości i silnych mięśniach Afrykańczyków, tak samo jak nazywanie ich gepardami, nosorożcami czy panterami. Antropologia też sugeruje, że we większości przypadków nie wzięło się to znikąd, natomiast zbyt często jest to przyjmowane za pewnik. Nagle na animacji przy tych samych akcjach, tych samych rozwiązaniach i tych samych ruchach dla oglądających Senegalczycy przestali być atletyczni, a Polacy jakby stali się mniej zorganizowani.
KOBIECA PIŁKA ATRAKCYJNIEJSZA?
Gregory oraz Pleuler w tym samym badaniu chcieli zbadać znacznie więcej czynników. Po aspekcie rasowym kolejną postawioną hipotezą była „stronniczość płciowa w ocenie jakość gry”. Panowie wzięli dwa mecze z 2019 roku i pokazali dwuminutowe klipy: pierwszy to North Carolina Courage 4:0 Chicago Red Stars z NWSL, czyli amerykańskiej kobiecej ekstraklasy, drugi natomiast Crawley Town 4:0 Swindon Town z EFL League 2, czyli męskiego czwartego poziomu rozgrywkowego w Anglii.
Skąd taki dobór spotkań? Uznali, że kobieca piłka w Stanach Zjednoczonych na tym poziomie przyciąga większą publikę, a jednak zawodniczki zarabiają 1/4 tego, co porównywani piłkarze z League Two. Analitycy zastanawiali się, czy rzeczywiście samą jakością piłkarską i widowiskowością gry można wytłumaczyć tak znaczące różnice między pierwszą ligą amerykańską kobiet a czwartą ligą angielską mężczyzn. Niezależnym ankietowanym odtworzyli dla porównania dwa mecze – jednym klasyczną transmisję spotkań, drugim wyrenderowany obraz.
Badani mieli odpowiedzieć tylko, gdzie dostrzegli wyższą jakość piłkarską. Wśród oglądających prawdziwy obraz 57 procent stanęło po stronie męskiego meczu, a 43 procent opowiedziało się za kobiecym. Co jednak kiedy nie dało się rozróżnić płci, drużyn, zawodników? Kiedy ankietowani oglądali animację tych samych ruchów? 59 procent zagłosowało za tym, że to kobiecy mecz był atrakcyjniejszy, a 41 procent postawiło na męski. Role się odwróciły. Nie ma co wyciągać daleko idących wniosków na takiej próbce, bo przecież istotny jest również dobór meczów, skala porównania, jak i sama grupa badawcza, ale eksperyment pokazuje, że warto się zastanowić nad tym tematem. Próba oceniających w tym wypadku wyniosła 105 osób, w zdecydowanej większości mężczyzn. Daje to jednak do myślenia, że przeciętny fan futbolu nie był w stanie odnaleźć takiej różnicy między zupełnie inaczej wynagradzanymi poziomami, bo przecież to aspekt finansowy sprowokował do tych badań.
Dlaczego Gregory i Pleuler jako analitycy zajęli się takimi tematami? Między innymi dlatego, że podejrzewali podobne uprzedzenia u profesjonalnych, zatrudnionych skautów. Wcześniej dowiedli, że kolor skóry wpływa tendencyjnie na oceny umiejętności w Football Managerze, a skoro za nie odpowiadają ludzie żywo zainteresowani futbolem, to dlaczego nie miałoby to znaleźć przełożenia w zawodowej piłce? Tak jak z raportem skauta Manchesteru United o Lukaku. Mógł mieć prawo do oceny, że brakuje mu inteligencji taktycznej, a jego sufit rozwoju wisi nisko. To ludzka rzecz. Ale mógł też podejść do tematu tendecyjnie, widząc w nim po prostu stos mięśni i napakowanego sprintera.
KAŻDY JEST UPRZEDZONY
Amerykańskim analitykom chodziło o to, aby wyeliminować margines takich uprzedzeń z pracy skautów ich zespołów. I nie chodzi tylko o kolor skóry, ale każdą szufladkę, jaką zakładamy w danym kontekście kulturowym. Tak jak Amerykanie mają swoje do Argentyńczyków, Brazylijczyków czy Meksykanów. „Nikt nas nie jest bezstronny w tym, co robi, więc myślę, że sporą częścią sukcesu będzie po prostu uświadomienie sobie i uznanie tego. Nasz pomysł polega na tym, aby z biegiem czasu ludzie zrozumieli, co jest źródłem ich uprzedzeń i byli w stanie to w sobie zmienić” – podsumowuje Sam Gregory.
Na pewno sprawdziło się ich założenie, że piłka nożna wygląda zupełnie inaczej, kiedy nie widzisz, kto dokładnie gra. I nawet jeżeli to działa głównie w podświadomości, trudno wypierać się zaszufladkowania pewnych schematów. Jak z Senegalczykami. To o tyle ciekawe, że raczej nie dotyczycy bezpośrednio samego koloru skóry, co może bardziej kontekstu kulturowego. Przecież najwspanialsi gracze w dziejach Brazylii, synonimu futbolowego artyzmu, również byli czarnoskórzy. A jednak nikt nie przypinał im podobnych łatek, tylko opisywał bezpośrednio jako utalentowanych magików i zjawiskowych dryblerów. Może jedynie ten brak dyscypliny taktycznej mógł się zgadzać jako punkt wspólny.
Niektórzy podpinają te badania pod zjawisko „rasizmu strukturalnego”, czyli takiego, w którym biali nie muszą w ogóle brać swojego koloru skóry jako czynnika warunkującego status społeczny czy ekonomiczny. Często jest to po prostu zbiór zupełnie nieświadomych i nieintencjonalnych praktyk akceptowanych przez społeczeństwo. To trochę tak jak z włoskim dziennikarzem Luciano Passiranim, który na antenie chciał skomplementować grę Romelu Lukaku w Interze. „Nie można go pokonać jeden na jeden. On jest tak silny, że jedynym sposobem na powstrzymanie Lukaku jest danie mu do zjedzenia 10 bananów” – rzucił 80-letni Passirani. Nie trzeba dodawać, że ta wypowiedź kosztowała go miejsce w programie i odsunięcie od obowiązków w Telelombardii. Ale musicie uwierzyć, że on i wszyscy jego bliscy zarzekają się, że chciał pochwalić belgijskiego napastnika i docenić jego kunszt.
Wyniki tych badań, chociaż przeprowadzone na grupie kilkudziesięciu osób, dają do myślenia na temat uprzedzeń społecznych. Podobne eksperymenty wykazały, że wyżsi piłkarze są znacznie bardziej narażeni na reakcje sędziów, niż niscy, filigranowi gracze. W oczach arbitrów zawsze ten pierwszy włoży więcej siły, będzie bardziej agresywny i nastawiony na zrobienie rywalowi krzywdy, niż jego 15 cm niższy przeciwnik. Warto o tym pamiętać, kiedy kolejny raz rzucimy bez namysłu i bez większej refleksji, że wygrali po prostu ci silniejsi i bardziej wybiegani.
