To jest nasza lista najlepszych raperów w Polsce, rok po roku. Część 3: 2005-2009

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
maxresdefault.jpg

O kim w krajowym rapie mówiło się najczęściej, kto rozbił bank sprzedanych płyt czy obejrzeń klipu i – co najważniejsze – czyje zwrotki możemy cytować z pamięci po dziś dzień? Oto zestawienie raperów, którzy najmocniej dominowali w każdym roku istnienia polskiej sceny hip-hopowej, czyli polskie Best Rapper Alive. Dziś dość trudna dla krajowej sceny II połowa minionej dekady.

A swoją drogą być może nie czytaliście poprzednich zestawień, które obejmowały lata 1995-1999 i 2000-2004. Kto naszym zdaniem rządził i dzielił w złotych czasach pierwszej fali krajowego rapu? Sprawdźcie w linkach powyżej.

1
2005: Smarki Smark

Z Glutem jest trochę podobna sprawa, jak z Eisem - w momencie premiery Najebawszy EP jego talent dostrzegli głównie trueschoolowi headsi, jednak kolejne lata pokazały dobitnie jego wpływ na scenę i status jednego z najbardziej uzdolnionych MC’s w historii krajowej rap gry. I choć połowa pierwszej dekady XXI wieku była bardzo kreatywnym okresem w dziejach rodzimego podziemia - czego nie można powiedzieć o ówczesnym głównym nurcie - to naprawdę nieliczni jego reprezentanci zapisali się w annałach tegoż środowiska równie mocno, jak Smarki Smark. Swego rodzaju bajerę, która zawsze była dla nas esencją dobrego rapu, reprezentant Gorzowa posiadł w stopniu bardziej obrazowym i wciągającym niż większość jego kolegów po fachu. A mieszanka luzu, spostrzegawczości i niewychodzącego nigdy na pierwszy plan skilla po dziś dzień pozostaje zupełnie niepowtarzalna. Podobnie zresztą jak jego debiutancka - i wciąż niestety - jedyna EP-ka, nagrana do spółki z Kixnare’em i DJ’em Pyskiem.

Konkurenci do tytułu: donGURALesko, który wypuścił w tym roku do dziś jeden z najlepszych albumów w swojej karierze, czyli Drewnianej małpy rock, Ten Typ Mes, który wydał swój pierwszy solowy krążek i zaliczył to, co sam nazywał wejściem z buta i Małolat, który do spółki z Ajronem rzucił zupełnie nowe światło na polską ciemną stronę.

2
2006: Eldo

Druga połowa lat 2000 to nie był najlepszy czas dla krajowej sceny rapowej. Dlatego też każdy dobry krążek pochodzący z tych lat błyszczy jeszcze bardziej, niż mógłby w czasach którejś hip-hopowej hossy. I choć Eldo pojawiał się już pośród konkurentów do tytułu najlepszego MC danego roku w poprzednich latach, to 2006 należał do niego za sprawą Człowieka, który chciał ukraść alfabet. Do dziś bodaj najlepszego albumu w jego dyskografii, na którym poetyckie inklinacje Leszka pozostawały w idealnej równowadze z jego warsztatem MC, a produkcja duetu Bitnix - w skład którego wchodził do dziś działający na scenie elektronicznej Tomasz Twardowski i szara eminencja polskiej sceny klubowo-rapowej, współzałożyciel Flirtini i zakulisowy współpracownik Taco Hemingwaya, Otso czy Schaftera Jan Porębski - stanowiła zupełnie osobny, progresywny wyimek z historii polskiego bitu. Szaleństwo na kartkach, skoki po trackach / Potem nocą po dachach, po tym, jak mrok zapadł / Kolejny krok w ciszę nocy Metropolis / Zamykam oczy i skaczę w mrok, czas nagle stoi.

Konkurenci do tytułu: Eros, który błyszczał swoim podwórkowym bragga gdziekolwiek tylko się pojawił - od debiutanckiego albumu Bez Cenzury, po wszystkie, liczne featuringi, Janek i Kasina, którzy twierdząc, że z roku na rok jest Coraz gorzej nagrali wspólnie z Metrem klasyczną, stonesthrowsowską w swoim sznycie płytę, a także Szad, Nullo i Pork z Trzeciego Wymiaru, którzy pokazali na swoim drugim longplayu, że nie mają nic wspólnego z hip-hopolo i w kwestii technicznych skilli są nieco Inni niż wszyscy.

3
2007: Sokół

Na powrót - a właściwie debiutancki materiał - Trzeciego Pokolenia Warszawskiej Colendy (pisanej przez C, bo każdy robi błędy) czekali wszyscy, którym Powszedni chleb smakował najlepiej, kiedy za jego wypiek brali się najbardziej utalentowani reprezentanci ekipy - Sokół i Pono. I choć album Teraz pieniądz w cenie dla ortodoksyjnych fanów Zip Składu był nie lada zaskoczeniem, to co bardziej progresywnie myślący ziomkowie i przyjaciele prędko docenili odświeżoną formułę, jaką wypracowali w duecie ci stołeczni kolędnicy. Może i Wojtek nie zapisał na tym krążku zbyt wielu ze swoich charakterystycznych, obrazowych narracji i częściej ciążył ku zwięzłości wypowiedzi. Ale nieważne, czy akurat rozliczał się ze swoimi nałogami, podlewał życiowe tragikomedie uderzeniem w puchara czy zasypywał rów dzielący polski hip-hop od proto-rapowych dokonań Franka Kimono, za każdym razem dowodził, że nie da się tak łatwo zamknąć w szufladce kronikarza ulicznej rzeczywistości. Choć i to oczywiście na pierwszym albumie TPWC robił w tak pamiętnych wersach, jak Stop, masz tu pięć dych / Zajebiście! - I zawijaj się, niech cię nie widzę więcej / Za te pięć dych kupiłem sobie spokój / Od upierdliwych wkrętek i teatrzyku z bloków.

Konkurenci do tytułu: W.E.N.A., który zaprezentował się szerszym gremiom wypuszczonym własnym sumptem albumem Wyższe dobro i skłonił nim wielu, by przystali na jego zawołanie: S-A-L-U-T-U-J. I Łona, który na nowych, odświeżonych bitach Webbera kontynuował swoją eudtainmentową misję walki z Absurdem i nonsensem.

4
2008: donGURALesko

Choć Drewnianej małpy rock był początkiem nowej drogi, na którą ten poznański szejk wkroczył ze swoją twórczością w drugiej połowie lat 2000., dopiero płyta El Polako rozwinęła przed DGE czerwony dywan, którym kroczy od lat w kierunku samodoskonalenia i luźnej, acz świadomej realizacji swoich założeń. Zakorzeniony w Ameryce, czujnym uchem śledzący, co dzieje się w nie tak dalekiej od Poznania zachodniej Europie i do cna przesiąknięty lokalnym, wielkopolskim sznytem, chropowaty styl Gurala nie miał wówczas - i właściwie niema do dziś - sobie podobnych ani równych. A bity zebrane przez niego na ten krążek mogły rozbujać głowami nawet największych ortodoksów. Nadszarpnięty już mocno jego wcześniejszymi szesnastkami z debiutu Killaz Group i poprzednich solowych wydawnictw, osiedlowy paradygmat mówiący o tym, że przechwałki nie przystoją rodzimym ulicznikom, a polscy MC’s nie powinni powielać wzorców podpatrzonych w Stanach, musiał wówczas runąć w gruzach, a przynajmniej kilkaset tysięcy z 40 milionów serc bijących tutaj zrozumiało, kto jest jednym z najlepszych przemytników w grze. Człowiekiem, który nie skupiając się na tradycyjnie rozumianym przekazie, potrafił w swoich przewożonych wersach zawrzeć więcej treści, niż niejeden wyznawca idei conscious rap.

Konkurenci do tytułu: Pih, który wypuścił swój do dziś najlepszy album Kwiaty zła, otwierając tym samym nowy etap dla turpistycznych wątków w polskim rapie. Zeus, który wygrał konkurs na demówkę ogłoszony przez audycję WuDoo i wydał debiutancki krążek Co nie ma sobie równych, a także Jimson, który zamknął podziemną grę nielegalem Gorączka w parku igieł.

5
2009: Małpa

Kolejny podziemny MC, który swoją wydaną w drugim obiegu płytą przyćmił dokonania hip-hopowego głównego nurtu i skłonił nas do przyznania mu miana najlepszego rapera tych konkretnych 12 miesięcy w historii polskiego rymu z bitem. Debiutancki album Małpy - Kilka numerów o czymś - do dziś zresztą pozostaje swoistym fenomenem lokalizującym się na rubieżach undergroundu i legalnego obiegu, gdyż po tym, jak Łukasz Małkiewicz sprzedał 1000 wytłoczonych własnym sumptem demówek, podpisał kontrakt na dystrybucję tego materiału z Asfalt Records i w przeciągu kilku lat zgarnął za ten krążek… złotą płytę. Krążek ten natomiast nie dość, że stanowił świetny probierz szczerości, wrażliwości i stylowości tego reprezentanta Torunia, to jeszcze był swego rodzaju zwieńczeniem złotych lat rodzimego rapowego niezalu i stanowił jeden z przyczynków do wyczekiwanej już od lat zmiany warty na scenie. A ty wciąż Ruszaj głową słuchając tego na czym ja łamałem grafit / Aby zrozumieć każdy spisany akapit / Zanim zmarnujesz czas za który mi płacisz / I muzykę którą do niego dodaje gratis / Podobno mam mniej słuchaczy niż inni, trudno / Piszę dla tych, którzy więcej myślą niż mówią.

Konkurenci do tytułu: Sobota, który swoim debiutanckim krążkiem (z buta) otworzył drzwi na scenę przed swoją kolorową, macierzystą załogą szczecinian ze Stopro, Te-Tris, który podsumował lata swojej hegemonii na WBW dwoma mixtejpami nagranymi z DJ-em Tortem i albumem Dwuznacznie, a także VNM, który wypuścił Niuskul Mixtape i zaliczył transfer do rapowego overgroundu, pojawiając się gościnnie na mixtejpie Prosto.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.