Szukanie dobrych wiadomości w erze koronawirusa jest odrobinę na wyrost. Ale na mieszkańców Florydy zawsze możemy liczyć.
Za czas ukonstytuowania się Florida Mana jako popularnego mema przyjmuje się okolice 2013 roku. Jeszcze wcześniej miała jednak miejsce legendarna libacja na skwerku we Wrocławiu. Jest całkiem możliwe, że to właśnie wtedy rozpoczęło się pozycjonowanie Dolnego Śląska jako memogennego miejsca w czasie i przestrzeni, które niezmiennie reżyseruje sam Wojciech Smarzowski – pisaliśmy jakiś czas temu, gdy przyrównywaliśmy graniczące z Niemcami województwo do wakacyjnego cypla Amerykanów. Gdybyśmy jednak stworzyli statystykę, w której zestawione byłyby dziwactwa z Florydy i Wrocławia, to ilościowo bezapelacyjnie wygrają okolice Miami.
Tydzień bez choćby jednego absurdalnego newsa z Florydy to tydzień stracony. Na szczęście słoneczny stan tym razem nas nie zawiódł. Policjanci z miejscowości Port St. Lucie zostali wezwani do jednego z mieszkańców, który miał wcześniej grozić bronią pewnej kobiecie. Po przeszukaniu jego Porsche funkcjonariusze znaleźli broń i kamizelkę kuloodporną. Chyba najbardziej sztampową wymówką w takim momencie byłoby powiedzenie czegoś w stylu: panie policjancie, ale to nie moje, więc podejrzany postanowił nieco udziwnić swoje tłumaczenie. Stwierdził, że samochód z zawartością nie należy do niego, bo sprzedał je swojemu kuzynowi… Johnowi Wickowi. Nie wiemy, co na to Keanu Reeves, ale domniemany kuzyn Johna Wicka swój czas spędza aktualnie za kratkami.
Brak wiary w tak dziwne deklaracje jest naturalną reakcją, która w 90% przypadków jest trafiona. Pozostałe 10% przydarzyło się gubernatorowi Kentucky, który zaliczył niemałą wtopę.
Koronawirus wywołał w Stanach Zjednoczonych spustoszenie: kolejne formularze informujące o stracie pracy spływają do urzędów w zastraszającym tempie. To zrozumiałe, że urzędnicy są aktualnie wyczuleni na próby oszustwa, jednak pewne fakty warto zweryfikować, zanim się coś obwieści. Gubernator Kentucky, Andy Beshear, narzekał na próbę sfałszowania wniosku o bezrobociu przez mieszkańca podającego się za… Tupaca Shakura. We had somebody apply for unemployment for Tupac Shakur here in Kentucky – mówił polityk – That person probably thought they were being funny, they probably did — except for the fact that because of them, we've got to go through so many other claims, and one person thinking that they were funny, using somebody else's identity, is going to make tens of thousands … of other people wait.
Argumentacja gubernatora jest jak najbardziej słuszna, gdyby nie jeden mały szczegół – w Kentucky naprawdę istnieje ktoś, kto nazywa się Tupac Shakur, a wniosek nie był próbą wyłudzenia zapomogi. Andy Beshear w ramach pokuty zadzwonił do pana Shakura z osobistymi przeprosinami. Okazuje się, że niektórzy ludzie ze stwierdzeniem Tupac is still alive na ustach wcale nie muszą się mylić…
