W maju tego roku minie 5 lat od ostatniego albumu Brodki - gitarowego, folkowego i nagrywanego w Los Angeles Clashes, który raczej podzielił aniżeli skonsolidował muzycznych odbiorców.
Od tamtego czasu, poza kilkoma pojedynczymi gościnnymi występami i wydawnictwem koncertowym, w formie długogrającej Brodka zamilkła na dobre. Mamy 2021 rok, i patrząc na odstępy czasowe pomiędzy każdą z płyt artystki, możemy spodziewać się niebawem zapowiedzi czegoś nowego.
O Brodce postanowiliśmy napisać w związku z premierą utworu Żar, nagranego przez wokalistkę do spółki z duetem PRO8L3M. To zresztą nie pierwszy skok w rapowe okoliczności, bo przecież była już grana gościnka na The best of moje getto Piernikowskiego i zwrotka wypuszczona przy okazji Hot16Challenge2, która doczekała się bitu od jednego z naszych ulubionych producentów - 1988. Artystce ewidentnie po drodze z synoskim primeshitem. Moje szesnastki są pełnoletnie i strach pomyśleć, ale debiutancki Album Brodki w przyszłym roku również skończy 18 lat. Feel old yet?
Polska publiczność dowiedziała się o istnieniu Moniki Brodki za sprawą telewizyjnego programu Idol, dla rodzimego odbiorcy pierwszego tak poważnego zderzenia z formułą amerykańskiego talent show. O historii polsatowskiego hitu może kiedy indziej, dla nas istotny jest fakt, że Brodka wygrała trzecią edycję Idola, co poskutkowało błyskawicznym kontraktem z Sony i wydaniem w tej majorsowej wytwórni dwóch solowych longplayów. Były zadatki na kolejną Anitę Lipnicką czy Kasię Kowalską, a wyszło zupełnie inaczej. Wszystko dlatego, że w 2010 roku nadeszła...
Rewolucyjna Granda
Po obecności na singlowej rotacji największych radiowych rozgłośni, klipach pojawiających się w MTV czy na Vivie, Brodka dokonała szokującej wolty. Porzuciła wątek raczej nijakiego popu i postanowiła, że pożeni ze sobą rodzimy folklor, indie-popowe inspiracje zza oceanu oraz teatrzyk Czesława Mozila i nagra album, jakiego jeszcze w Polsce nie słyszano. Ogromny w tym udział producenta Bartosza Dziedzica - który, swoją drogą, niedawno gościł u Chloe Martini w newonce.radio - oraz otwartej głowy wokalistki z Żywca. Skoczne, fikuśne, ciężkie do jednoznacznego zaszufladkowania i balansujące na granicy (kontrolowanego?) żartu kompozycje zachwyciły słuchaczy. Granda to do tej pory nie tylko najlepiej sprzedająca się płyta Brodki (podwójna platyna), ale również jej szczytowe dokonanie artystyczne.
W 2010 roku, zamierzchłej erze, kiedy na tym zabawnym terytorium pomiędzy Odrą a Bugiem nie dominował jeszcze rap, to właśnie Brodka uważana była za supergwiazdę, która podjęła ryzykowny manewr odrzucenia majorsowego narratywu i postawienia na autorską wizję. Ponad dekadę temu artystka nie uniknęła licznych porównań do Nosowskiej. Czujne ucho z pewnością wyłapało wpływy takich zespołów, jak Animal Collective czy Beirut. Jakby nie patrzeć - było to spore wydarzenie w muzycznym środowisku, album zebrał głównie pozytywne recenzje, a nawet jeśli komuś niespecjalnie się spodobał, to odcisnął piętno na kiełkującej wtedy alternatywnej scenie. Nie byłoby Darii Zawiałow, Kwiatu Jabłoni, Ralpha Kaminskiego, może nawet przemiany innego zwycięzcy Idola - Krzysztofa Zalewskiego - gdyby nie Granda. Popkulturowy wpływ odhaczony, można było ponownie zapaść w długi, zimowy sen.
Wycieczka do USA, kolejny zwrot akcji i premiera Clashes
Nie będzie dziś walczyka. Jeśli ktoś spodziewał się kontynuacji brzmienia znanego z Grandy, musiał się solidnie zawieść, bo Clashes stanowiło zupełnie nowy rozdział w dyskografii Brodki. Czy lepszy? Ciężko powiedzieć. Na pewno diametralnie inny, bo po pozytywnych, skocznych i zwariowanych melodiach dostaliśmy smutne piosenki utrzymane w molowym tonie. Przy okazji promocji tej płyty więcej mówiło się o współpracy z Noahem Georgesonem - i przez to oczywistej inspiracji Devendrą Banhartem czy Joanną Newsom - aniżeli o samej zawartości.
Clashes to płyta anglojęzyczna, podniosła, chóralna - na zupełnie przeciwnym biegunie niż jej poprzedniczka. Psychodela Animal Collective ustąpiła miejsca sekcji dętej, Bat for Lashes i indie-folkowym bandom z repertuaru wytwórni 4AD. Dla niektórych siódma woda po kisielu i ewidentnie spóźniony zapłon, ale to nie tak, że poważniejsza Brodka nie osiągnęła sukcesu. Album sprzedał się w nakładzie ponad 30 tys. egzemplarzy, pokrył platyną, a jego pokłosiem było koncertowe wydawnictwo MTV Unplugged. I po raz kolejny nastąpiła kilkuletnia przerwa w nagrywaniu, która trwa zresztą po dziś dzień.
Rapować każdy może
Radiowy pop z wielkiej wytwórni, cyrkowo-kabaretowe podskoki z Grandy czy teatralną powagę z Clashes możemy już na dobre traktować w kategorii zamkniętych na cztery spusty tematów. Brodce przeszła zajawa na pop, na alternatywę i gitarowe akordy. Z biegiem czasu coraz bardziej zaczęła interesować się - kto by pomyślał - rapem. Ale nie brzmieniem Quebonafide, Palucha czy Taco Hemingwaya. Najmocniej uwagę wokalistki przykuł klaustrofobiczny, zadymiony, celowo koślawy stylistycznie i oparty na bitowej ścianie dźwięku styl duetu Syny, czy w prostej linii od Piernikowskiego i 1988 melodeklamacja Wojciecha Bąkowskiego. Na przykładzie udziału w Hot16Challenge2, wersów w Horyzoncie i featuringu z PRO8L3M-em ewidentnie słychać, że Brodka zapragnęła rapować: dobierać słowa z odpowiednią rozwagą, sypać porównaniami wpisującymi się na stałe do języka potocznego i muzycznie zawierzyć duszę elektronice opartej na japońskich automatach perkusyjnych. Tak to się teraz robi?
Tekst sponsorowany