Taryfę więc złapałem na lotnisku - z napisem "luz" z tyłu i na pysku, choć sprzed potopu pewnie pochodziła bryka, mówię: "do Bel-Air, brachu, pchaj tego nieboszczyka" - każdy, kto dorastał w latach 90., pamięta tę czołówkę z polskiej wersji językowej serialu. Teraz Will i ekipa pojawiają się na Netflixie!
Co za zajebisty news! Może nie do końca cieszy nas to w kontekście wakacyjnych planów, ale zarwiemy parę nocek, bo sentymenty wygrywają. Will, Carlton, wujek Phil i nasza małoletnia miłość, kuzynka Hilary, od dziś są na Netflixie. Co więcej - nie żadne tam parę odcinków, ale regularne sześć pełnych sezonów. I znowu czeka nas słynne przywitanie Willa i Jazzy Jeffa...
...motyw wyrzucania tego drugiego z domu, który przewijał się praktycznie co odcinek...
...i creme de la creme - taniec Carltona.
Bajer z Bel-Air był cudownie śmieszny, bo oparty na kontrastach: oto sprawiający kłopoty wychowawcze Will, nastolatek z Filadelfii, zostaje wysłany przez matkę do swojego bogatego, zamieszkałego w prestiżowej dzielnicy Los Angeles wujostwa. Ma tam nabrać ogłady, a zamiast tego wprowadza w życie statecznej rodziny ogromny zamęt. Dowcipy lecą praktycznie co linijkę dialogu, całość ma wspaniale najtisowy posmak (Bajera z Bel-Air kręcono w latacj 1990-1995), jest sporo rapu i niepowtarzalnego, oldschoolowego luzu, zupełnie jak z kawałków duetu Fresh Prince i Jazzy Jeff. Zresztą to produkcja, która rozkręciła aktorską karierę Willa Smitha.
Nie jesteśmy pewni tego, że komedia sprzed 30 lat podbije serca współczesnych userów Netflixa tak samo mocno, jak zrobiła to te lata temu. Ale starsi już przebierają nogami w oczekiwaniu na to, jak odpalą sobie pierwszy odcinek. Obejrzyjcie najpierw rip z jednej z polskich stacji telewizyjnych, w których w latach 90. puszczano ten serial.
