Na YouTube - CatchUp, na TikToku - Tom Schklaneck, a prywatnie Grzegorz Szczerek. Chwilę przed premierą debiutanckiego albumu i pierwszymi dużymi koncertami porozmawialiśmy z nim o artystycznych kreacjach, wymarzonych współpracach i dystansie rapowej sceny (lub jego braku).
Prawie rok temu nie chciałeś z nami gadać, twierdząc, że chcesz najpierw mieć coś do powiedzenia. Dużo zmieniło się przez ten czas?
Niewiele - uważam, że dalej nie mam nic do powiedzenia (śmiech). Trochę się obyłem z tym, że ktoś może chcieć posłuchać, co mam do powiedzenia. I z tym, że ktokolwiek mnie zna. Wtedy było to dla mnie nowe, próbowałem sobie radzić z tym, że ludzie mnie kojarzą i zaczepiają na ulicy. Trochę mnie to przytłaczało. Nie chciałem narażać się na jeszcze więcej bodźców, dlatego sceptycznie podchodziłem do jakichkolwiek wywiadów.
Pandemiczna rzeczywistość okazała się dla ciebie aktywnym, twórczym czasem, podczas którego twoja kariera poszybowała w górę. Nie miałeś problemu z kreatywnością w tym dziwnym okresie?
Miałem, dlatego robiłem głupie filmiki, które nie były bogate w treści. Jedyne, co robiłem, to siedziałem przed komputerem, grałem w gry i piłem piwo. To mogło wyglądać jak bardzo twórczy okres, ale takim nie był. Prokrastynacja była moją codziennością, ale przy okazji rodziły się pomysły i content. Dla mnie to był najgorszy czas. Czułem się okropnie z zaistniałą sytuacją na świecie i z tym, że muszę siedzieć w domu.
I wtedy - podczas pierwszego lockdownu - założyłeś konto na TikToku?
Założyłem już jakiś czas wcześniej - tak po prostu, dla żartów. Wrzucałem tam głupie rzeczy typu jak mój kolega łapie precle w locie albo jak inny śpi w autobusie i leci piosenka Stary niedźwiedź mocno śpi. Ale za namową znajomych stwierdziłem, że w sumie mógłbym robić filmiki muzyczne. Zacząłem i zażarło, więc postanowiłem dalej to robić, bo jest śmiesznie.
A jak u ciebie wygląda for you page, co tam się najczęściej wyświetla?
Jest dużo producenckich rzeczy, wszystkie virale i czasem przypadkowe rzeczy typu dzieci, które bawią się na trzepaku. To jest dziwne, jak bardzo TikTok potrafi być randomowy i jak rzecz, która jest absurdalnie głupia, może nagle być sławna. A ja jestem tym idealnym odbiorcą, który wchłania wszystko, co platforma mu podaje.
Jakbyś miał porównać wrzucanie swojej muzyki i tworzenie śmiesznych filmików - lepiej odnajdujesz się na TikToku czy streamingach?
Zależy, w jakim momencie życia jestem. Przez ostatnie miesiące tego nie czułem, dlatego trochę przystopowałem z tymi filmikami, bo nie czułem się śmieszny. Ale ostatnio pomyślałem, żeby do tego wrócić, bo mnie to znowu zaczęło śmieszyć. Więc to jest bardzo falowe.
Nie masz wrażenia, że ten format może szybko się wyczerpać, znudzić?
Też tak uważam, dlatego też przystopowałem. Bo jeżeli mi się to znudziło, to na pewno ludziom też się trochę znudziło, ale póki co nie szukam jakiegoś innego formatu na siłę. Może kiedyś coś mi wpadnie do głowy i wtedy będę to robił.
Masz jakiś dźwięk, z którym nigdy nie zrobiłbyś piosenki na TikToka?
Na pewno ktoś podrzucał mi coś, co było albo zbyt makabryczne albo rasistowskie. Z takich rzeczy nie zrobię, bo szanujmy się. Ale jeżeli coś nie jest obraźliwe, to prawdopodobnie da się z tego zrobić muzykę.
Wrócę jeszcze do młodego Grzesia. Zawsze byłeś taki muzykalny?
Zawsze lubiłem muzykę. Tak naprawdę przez rodzinę miałem z nią kontakt od urodzenia. I choć jako jedyny nie uczyłem się gry na instrumencie, teraz... jako jedyny żyję z muzyki. Jestem samoukiem - na YouTube uczyłem się łapać akordy, wbijać klawisze i grać jakieś solówki.
Mam wrażenie, że na YouTube dystans pomiędzy artystą a słuchaczem jest jeszcze stosunkowo duży, a TikTok maksymalnie go skraca. Dzięki aktywności na TikToku masz lepszy kontakt ze swoimi słuchaczami?
Myślę, że przez to, że się śmieję i robię głupie rzeczy na TikToku, ludzie mają większą swobodę w spoufalaniu się ze mną. Czasem jest to trochę zgubne, bo kończy się na tym, że jak tańczę gdzieś na imprezie, to jakiś facet albo kobieta potrafi mnie od tyłu przytulić i powiedzieć: O Boże, to ty, a ja nie mam pojęcia, kto to jest. To miłe, że ktoś ma ochotę nawiązać ze mną kontakt, ale nie chcę być dotykanym przez jakiegoś obcego człowieka. Ale to chyba jedyna słaba strona udzielania się na socialach. Poza tym uważam, że łatwo mnie polubić. Ludzie do mnie piszą, a ja staram się odpowiadać, ale po lockdownie ograniczyłem siedzenie na socialach. Odciągały mnie od normalnego życia. Cały czas sprawdzałem wiadomości i odpisywałem na DM-y. Pomyślałem, że tak nie powinno być.
Chyba w twoim przypadku w ogóle jest tak, że rzadko spotykasz się z hejtem?
Faktycznie, wydaje mi się, że rzadko trafia się ktoś, kto mnie za coś nienawidzi, ale bywały wrzutki na mnie, że jestem łysy, mam głupią brodę i jestem brzydki czy coś takiego. Chyba każdy, kto jest trochę na świeczniku, dostaje coś takiego na mordę. Nie chcę udawać, że to na mnie nie oddziałuje, bo myślę sobie: dlaczego ktoś tak na mnie mówi, ja tego nie robię, więc po co robi to ktoś inny. Częściej jednak są to komentarze dotyczące mojej muzyki i ja to rozumiem - komuś się ona najzwyczajniej w świecie może nie podobać. Ale prawda, większość opinii, która do mnie dociera, jest pozytywna.
Mało jest na tej scenie artystów, którzy tworzą zabawne treści. Mam wrażenie, że rapowa scena jest wyjątkowo spięta. Skąd twoim zdaniem bierze się ten brak dystansu, dlaczego raperzy nie potrafią sami się z siebie śmiać?
Wydaje mi się, że na socialach ci ludzie bywają śmieszni i skracają dystans z fanami, ale poważniej traktują swoją twórczość. Nie wiem, z czego to wynika - może z chęci bycia autentycznym w swojej sztuce? Ale pomimo tego, że słucham niewielu polskich artystów, czasami wyczuwam tam żart, tylko nie wiem, czy on jest zamierzony, czy po prostu mnie to śmieszy.
Od jakiegoś czasu jest więcej humorystycznego contentu w rapie, ale tworzonego oddolnie: są przeróbki Młodego Klaksona, blendy Northboiia, memy z Young Leosią. Więc chyba jest potrzeba robienia czegoś śmiesznego - puszczania oczka w stronę raperów i raperek, bo oni sami tego nie robią.
Wydaje mi się, że jakby raper robił sam ze sobą memy, to byłoby trochę nie na miejscu.
Jasne, bardziej chodzi mi o ten dystans.
Mają i często na przykład wrzucają u siebie na story memy i się z tego śmieją, jak chociażby Leosia. Malik chyba też jest śmieszny na swój sposób - czasami bawi mnie to, co mówi. Z tego co widzę, to nie są aż tak spięci, widocznie nie mają potrzeby tworzenia humorystycznego contentu i zostawiają to swoim fanom.
Nie uważasz się trochę za połączenie tych dwóch sfer: z jednej strony obśmiewasz ten przestarzały etos rapera, tworząc w kilkanaście sekund kawałki z niczego, a z drugiej - szykujesz album, do którego podchodzisz poważnie.
Mogę być takim połączeniem. Trochę to wynika z tego, że nie umiem zawrzeć się w jednej postaci. Czasem mam ochotę być zabawny, prosty, a wręcz głupi, a czasem mam ochotę na poważne piosenki, na których będę płakał i mówił poważne rzeczy. Trudno mi te dwie rzeczy połączyć, ale jakoś się to udaje. Po to mam też swój alias Tom Schklaneck, żeby rozgraniczyć, co jest dla mnie beką, a co życiem. W piosenkach raczej chcę być autentyczny i mówić tak, jak jest naprawdę, a w tych głupich kawałkach niekoniecznie jest to prawda - typu jakieś flexiarskie rzeczy, że pięć kobiet robi mi kanapkę. Tak może było, jak przyjechała moja rodzina i były wszystkie ciocie.
Właśnie - oprócz CatchUpa jest też twoje alter ego, Tom Schklaneck - inspirujesz się jakimiś kreacjami, wcieleniami na polskiej czy zagranicznej scenie?
Nie wiem czy w Polsce jest ktoś taki. Wiem, że Deys miał moment, w którym zrobił switch-up, ale nie wiem, na czym on dokładnie polegał. Z zagranicznej to na pewno Mac Miller. Był ktoś jeszcze?
Ty tu odpowiadasz na pytania.
Nie wiem, ale nie, to nie zrodziło się z tego, że u kogoś to podpatrzyłem - byłem po prostu rozdarty.
Jak wyglądała praca nad albumem? Chcesz powiedzieć, że to nie jest tak, że wchodzisz do studia i nagrywasz całą płytę w kilka minut?
Niestety tak nie jest. Często mam overthinka, jak robię muzykę, chociaż z 2-3 piosenki powstały tak, że z buta wszedłem do studia i coś nagrałem. Na przykład pierwsza wersja Paru Dni powstała, kiedy siedziałem w studiu, słuchałem bitów i przez przypadek się upiłem, więc postanowiłem pośpiewać i tak to wyszło.
Na jakim etapie są Perypetie? Już na finiszu?
Mam tak naprawdę wszystko, wystarczy to po prostu dokończyć, ale ten proces jeszcze chwilę potrwa. Na ten moment nie mogę zdradzić gości, bo nie wszystko jest pewne i jeszcze nie wszyscy się dograli.
Czujesz presję ze strony słuchaczy, że musisz to szybko dokończyć? Premiera już niedługo.
Czuję swoją presję. Jeżeli mam coś ustalone, to lubię się z tego wywiązać i to mi trochę ciąży na łbie. Presja słuchaczy, jeżeli chodzi o czas raczej mnie nie dotyczy. Czuję, że ktoś się domaga muzyki, ale nie oddziałuje to na mnie w zły sposób - to nadal miłe i motywujące.
Współpracowałeś między innymi z Taco Hemingwayem, Pezetem i PRO8L3M-em. Jest jeszcze ktoś z krajowej sceny, z kim chciałbyś coś nagrać? Zakładając, że mógłby być to absolutnie każdy - nawet Klocuch.
To totalnie Klocuch. Z Łoną chciałbym coś zrobić, bo wychowałem się na jego muzyce. Moim pierwszym fizykiem była płyta Absurd i nonsens, a miałem chyba z dziesięć lat.
W zeszłym roku zostałeś okrzyknięty odkryciem polskiej sceny…
Tak było?
Tak niektórzy mówili.
Nie zauważyłem, ale dobra.
Masz jakieś swoje tegoroczne odkrycia? Kogoś, kogo zacząłeś słuchać, a nie jest jeszcze rozpoznawalny.
Producent i raper - William Crooks. Zajebisty, ale bardzo mało znany - ma chyba z 5000 słuchaczy na Spotify. Robi bardzo agresywne, oryginalne rzeczy, na które trzeba mieć odpowiedni mood.
To jeszcze pytanie z generatora: co dalej? Co po wydaniu płyty?
Pewnie druga płyta - na pewno dalej będę robić muzę. Jak wydam ten album, będę musiał zmienić coś w swoim życiu, żeby mieć inne spojrzenie na świat, a przez to inne brzmienie na kolejnym wydawnictwie. Jeżeli pozwoli mi na to czas i finanse, może będę podróżował, robił niekonwencjonalne rzeczy albo szukał rozwiązań w tych prostych. Na razie o tym nie myślę - żyję tu i teraz.
Masz już pomysły na kolejne kierunki muzyczne?
Zawsze żartowałem, że któraś z moich płyt będzie indie-rockowa, bo lubię tę muzę i lubię żartować na takich podkładach. Ale wątpię, że taki będzie mój drugi album. Na pewno od premiery tej płyty do rozpoczęcia pracy nad kolejną zrobię sobie miesięczną przerwę, podczas której będę chciał nazbierać jak najwięcej bodźców i chłonąć wszystko, co da mi los.
I podróżować po świecie?
Albo nawet po Polsce - będę jeździł po wsiach, kąpał się w rzekach i składał origami. (tu rozpoczyna się historia o origami i bierkach - przyp. red.)
A koncerty?
Będą...
I to twoje pierwsze duże występy na żywo.
Tak i trochę się tego obawiam, bo miałem styczność z jakąś publiką, ale nigdy nie było to wiele osób - tylko na DJ setach, a to zupełnie co innego, kiedy grasz czyjąś muzyczkę. Już czuję lekki niepokój i stres, ale jestem podekscytowany.
Premiera debiutanckiego albumu CatchUpa już 20 sierpnia.