Afrykańscy artyści od dłuższego czasu dobijają się do wrót mainstreamu i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższych miesiącach miało to ulec zmianie. Niedawno pisaliśmy o świetnie prosperującej nigeryjskiej afrobeatsowej scenie, teraz czas na wizytę w UK z obowiązkową przesiadką w Gambii.
Wiedzieliście, że Gambia jest jednym z najmniejszych krajów na świecie? Jego powierzchnię zamieszkuje w sumie 2 miliony ludzi, czyli trochę mniej niż przewija się w tygodniu przez Warszawę. Wyjątkowe jest też terytorium tego państwa, które zajmuje teren wzdłuż rzeki o tej samej nazwie, a jego szerokość wynosi niecałe 50 km. Stamtąd pochodzi Pa Salieu, nowy bohater brytyjskiej sceny rapowej.
22-letni raper urodził się w Slough, skąd został wysłany przez rodziców do ojczystej Gambii, gdzie mieszkał z dziadkami aż do 10. roku życia. Po tym okresie wrócił do UK, do Coventry, średniej wielkości miasta zlokalizowanego pomiędzy Manchesterem a Londynem. Nastoletni okres spędził w Hillfields - dzielnicy o szemranej reputacji - gdzie chodził do szkoły i smakował trudów osiedlowej egzystencji. Życie czarnoskórego chłopaka na brytyjskim blokowisku nie było usłane różami. W ostatnich latach mocno zgrubiała mu skóra, a przełomowym momentem dla dorastającego młodziaka była śmierć jego przyjaciela, który zginął od kuli. Co gorsza, w październiku 2019, Pa Salieu został postrzelony w głowę (!) przed wejściem do baru w centrum Coventry. Brzmi jak egzekucja, ale na szczęście wylizał się z tej hardkorowej sytuacji i wrócił do nagrywania z motywacją, która po tych wydarzeniach sięgnęła zenitu.
They don't know about the block life rapuje w napisanym w 20 minut singlu Frontline, od którego zaczął się wyraźny skok rozpoznawalności Pa Salieu i dzięki któremu zyskał sporo propsów z muzycznego środowiska, w tym m.in. od swojego rodaka - J Husa czy gwiazdy eksperymentalnego r'n'b FKA Twigs. Artysta stał się pożądanym nazwiskiem, a międzynarodowa kariera stanęła przed nim otworem.
Afrykański UK sound
Zestawienie z J Husem nie jest przypadkowe, bo podobnie jak jego starszy kumpel po fachu, Pa Salieu ma gambijskie korzenie, a w jego twórczości wyczuwalne są wpływy Afroswingu czy dancehallu zestawione z chłodnym wajbem brytyjskich ulic. Muzyka autora Send Them to Coventry jest jednak znacznie bardziej surowa, pełna gniewu i UK soundowych naleciałości. Masywny bass, charakterystyczne drumy, 2-step i grime'owe bity. Esencja brytyjskiego stylu, który w połączeniu z afrykańskimi elementami daje w ostatecznym rozrachunku całkowicie oryginalne, miejscami totalnie eksperymentalne brzmienie. Block boy świetnie czuje się w tanecznych, klubowo zorientowanych rytmach, gdzie pierwsze skrzypce grają m.in. dancehall, jungle, Afrobeats i reggae. Jak mówił w wywiadzie dla NME - I don’t do genres. I do everything. 22-latek nie chce być szufladkowany - na słuchawkach 2Pac i Vybz Kartel, a w rodzinnym domu inna wielka inspiracja - Chuche Njie, ciotka śpiewająca gambijskie folkowe piosenki.
Block Boy czy Frontline to naładowane adrenaliną i agresją numery, w których pozornie ascetyczne, ale wypełnione istotnymi detalami bitowe konstrukcje wskakują na zupełnie inny poziom. Z kolei Informa do złudzenia przypomina twórczość Headiego One'a, a w Active, More Paper czy doskonałym No Warnin’ UK sound spotyka się z przebojowością godną złotych czasów Timbalanda. Dzieje się, a wymieniliśmy może 1/3 zawartości płyty.
Produkcje Kwesa Darko, AoD czy Josepha Felixa, które znalazły się na debiutanckim mikstejpie gambijskiego Brytyjczyka zasługują na miano absolutnego tegorocznego topu. Jest tu hołd dla tamtejszej sceny klubowej, wspomniany 2-step przybiera momentami formę burialowej melancholii, kiedy indziej perkusyjna ofensywa przywodzi na myśl dokonania Kenny’ego Beatsa, a motywem przewijającym się przez wiele numerów jest popularny obecnie drill. Mało?
Salieu perfekcyjnie operuje swoim afrykańsko-brytyjsko-frankofońskim akcentem, a jego umiejętność modulowania głosem powinna wprawić w kompleksy większość sceny. Do głowy przychodzą porównania z takimi artystami jak GAIKA, Flowdan, slowthai czy Onoe Caponoe. Żeby nie było - raper nie wzoruje się bezpośrednio na tych nazwiskach, u niego flow i wyluzka wychodzą zupełnie naturalnie. Słuchając Send Them to Coventry byliśmy w szoku, że 22-letni naturszczyk posiada w swoim arsenale aż tyle wokalnych armat.
Osiedlowy reprazent
Witajcie w Coventry. In the Midlands streets with my family/(Bri-ki-ti Bri-ki-ti) my family rapuje w ulicznym hołdzie dla ekipy, dla przyjaciół, dla rodziny. W upliftingowym, agresywnym i nasyconym pewnością siebie tracku ujawnia się osiedlowy wajb Send Them to Coventry. Po przyjeździe z rodzinnej Gambii nastoletni wówczas raper trafił na niepewne podwórkowe podłoże, które potrafi wciągnąć nieuważnych niczym bagienne mokradła. Z ulicy czerpał nie tylko życiowe wzorce, ale i zamiłowanie do muzyki, która po śmierci przyjaciela okazała się być dla niego jedyną słuszną drogą. Może zabrzmi to nazbyt patetycznie, ale w przypadku narybku z nieciekawych rejonów tak wygląda opcja na wyrwanie się. C-O-V, hashtag city of violence.
Na całej długości debiutanckiego mikstejpu Salieu nawija o poszanowaniu mniejszości, o afrykańskiej diasporze, o solidarności, nie zapomina o swoich korzeniach, bo przecież imigranci muszą trzymać się razem. Artysta należy do generacji, która nie będzie bezczynnie patrzeć na złe decyzje rządzących, na katastrofę klimatyczną i na zachodzące przemiany społeczne. Urodzony w 1998 roku raper jest tego w pełni świadomy i - z zaszczepionym genem rewolucji - dąży do nich mając za narzędzie muzykę.
W wywiadzie dla magazynu DJ Booth mówił, że jego twórczość jest odzwierciedleniem tego, czego doświadcza na ulicy i jaką energię dostaje od swoich ludzi. Osiedla stają się inkubatorami talentów, a ci, którym udaje się przetrwać, dostają realną szansę na sukces. Rozpoczynająca się właśnie kariera Pa Salieu jest najlepszym tego dowodem. Będący głosem deprecjonowanych, dobry chłopak z wielkim sercem, przeprowadza otwarty atak na mainstream i listy przebojów, ale z poszanowaniem zasad i zachowaniem ulicznego sznytu. Bądź sławny, ale pamiętaj skąd pochodzisz - o ziomkach z osiedlowych murków i rodzinie, która cię wychowała. Nie doświadczycie tu żadnej nadmuchanej przewózki.
Ikona stylu i wizualny odlot
Brytyjski sound i osiedlowe akcje wybijają się na pierwszy front, natomiast jest jeszcze jeden nieodłączny element twórczości Pa Salieu powodujący niemały zachwyt - wizualność. Teledyski do poszczególnych singli łączą się w spójną całość, a reżyserską pieczę sprawują nad nimi m.in. Femi Ladi i NOS, których stylówy przywołują na myśl czołowe dokonania Romaina Gavrasa.
Weźmy np. abstrakcyjny i surrealistyczny klip do Betty, afrocentryczny B***K i czarno-białe ujęcia portretujące My Family. W każdym z nich wielka rolę odgrywają kolory i światło, filmowe wąskie kadry, dynamiczny montaż i, co też nie powinno umknąć niczyjej uwadze, stylówki Pa Salieu utrzymane w wajbie łobuzerskiego high-fashion. Zamiłowanie do streetwearu, militarnej odzieży i sportowych kombinezonów. Po prostu styl. Współpraca z Burberry odhaczona, poczekajcie jeszcze chwilę, a 22-latek zacznie chodzić na wybiegach.
Uwaga, materiał na gwiazdę
Ostatni numer na mikstejpie, Energy, to feel good ballada ku pokrzepieniu serc. Utwór, który swoim łagodnym usposobieniem wyraźnie odstaje od reszty surowych i bezpośrednich strzałów, to idealna klamra spinająca debiut Pa Salieu. Niektórym może zakręcić się łezka w oku i dobrze, bo taki, lekko ckliwy komunikat, wysyła młodociany raper z Coventry. Never let them draw out the energy/Yeah, protect your energy. Ktoś powie: to banał, ale w ustach typa, który jak na swój wiek niesie całkiem spory bagaż doświadczeń, nie jest to wyświechtany frazes.
Za chwilę nadejdzie moment końcoworocznych rankingów i nie wyobrażamy sobie ich bez Send Them to Coventry. To jeden z najmocniejszych debiutów ostatnich lat i kolejny dowód na potęgę brytyjskiej sceny wspieranej afrykańskim dziedzictwem. Love studio, like money, hate liars jak Pa(n) Salieu powiedział i tego się trzymajmy.