Jak doszliśmy do punktu, w którym rozpuszczalniki, substancje przeżerające plastik zaczęto chętnie zażywać rekreacyjnie?!
Tekst pierwotnie ukazał się w lipcu 2022 roku
C4H6O2 i C4H8O3. To kolejno wzory chemiczne GBL i GHB – substancji, które mają wykorzystanie przemysłowe, ale stały się także popularnymi używkami. Pierwsza z nich zasłynęła jako płyn do czyszczenia felg, który spożyty w małej ilości daje efekty podobne do średniej dawki alkoholu. Druga, z racji swojej bezwonnej natury, użyta w większej dawce bywa z kolei stosowana przez predatorów jako pigułka gwałtu – odpowiednia liczba kropel dodana do drinka sprawia, że ofiara traci przytomność oraz pamięć.
Jak doszliśmy do punktu, w którym rozpuszczalniki, substancje przeżerające plastik i wymagające użycia specjalnego oprzyrządowania, stały się chętnie zażywanymi narkotykami? Na te pytanie pomógł nam odpowiedzieć Paweł Mechliński ze Społecznej Inicjatywy Narkopolityki, czyli SIN. Zacznijmy więc od podstaw. Czym w zasadzie są te substancje?
„Niewielka różnica pomiędzy dawką rekreacyjną i zagrażającą życiu”
GHB i GBL to dwa związki chemiczne o podobnej budowie i działaniu – oba są depresantami podobnie jak alkohol, a różnica w ich działaniu jest niewielka. Przede wszystkim – GBL działa z reguły subiektywnie nieco mocniej i szybciej; GHB generalnie około godziny dłużej. Z punktu widzenia użytkownika istotną różnicę stanowi zapach – GBL zazwyczaj ma wyraźny, chemiczny zapach, a GHB jest bezwonny lub niemal bezwonny. Czasem, choć nie zawsze, GHB jest także dostępny w formie proszku (soli), podczas gdy GBL z reguły jest spotykane w formie płynnej. W przypadku roztworów GHB oczywiście dobrze jest wiedzieć, jakie jest w nim stężenie substancji, bo obie cechuje niewielka różnica pomiędzy dawką rekreacyjną i zagrażającą życiu – mówi Mechliński.
Ekspert, przy samej ogólnej charakteryzacji obu związków, zwraca uwagę na kluczową kwestię dawkowania. Mówimy o porcjach, w których dwa mililitry są już bardzo ryzykowną ilością. GBL, jako rozpuszczalnik używany do celów przemysłowych, był z kolei z reguły dystrybuowany w opakowaniach pojemności kilku litrów. Łatwo więc w ten sposób dostrzec potencjalne niebezpieczeństwo związane z samym posiadaniem kilku tysięcy porcji narkotycznej substancji, którą łatwo przedawkować. Skąd więc sama chęć podjęcia ryzyka? A konkretnie: jakie są pożądane efekty zażywania popularnego giebla?
Działanie obu substancji jest bardzo podobne do alkoholu, więc i sytuacje w jakich się je zażywa są raczej podobne: spotkania towarzyskie, wyjście na miasto albo po prostu chęć zrelaksowania się. Użytkownicy często wspominają, że w porównaniu z alkoholem działanie tych związków jest bardziej euforyczne, ale też bardziej empatogenne i poprawiające libido. Ze względu na niskie dawkowanie łatwiej niż w przypadku alkoholu jest przyjąć dawkę, która może doprowadzić do depresji oddechowej – stanu zagrażającego życiu, w którym osłabienie funkcji pnia mózgu powoduje spowolnienie, aż do zatrzymania oddechu. Ich pozytywną cechą, która zarazem zwiększa potencjał uzależniający tych związków jest także to, że w porównaniu z alkoholem podobny poziom – silnego – odurzenia jest możliwy do uzyskania bez lub z dużo mniejszymi efektami dnia następnego, czyli z mniejszym kacem.
Paradoksalnie to, że są mniejszym obciążeniem organizmu dla ludzi podatnych na uzależnienia staje się pułapką. Takie osoby bowiem mogą zacząć uważać, że samo zażywanie jest niegroźne, nawet jeśli jest bardzo częste, np. codzienne, wiele razy w tygodniu itp. Tymczasem, w takiej sytuacji – podobnie jak w przypadku uzależnienia od alkoholu – może dojść do upośledzenia funkcji poznawczych oraz rozwoju bardzo nieprzyjemnego i trudnego w leczeniu zespołu odstawiennego.
„Dostępne są testy na obecność substancji stosowanych jako pigułka gwałtu”
Płyn do czyszczenia felg, rozpuszczalnik do farb – GBL z łatwością był dostępny w sprzedaży hurtowej i detalicznej właśnie z takim przeznaczeniem. Ale dobrych kilka lat temu coraz więcej osób zaczęło odkrywać ten life hack niczym ze strony spryciarze.pl. Spowodowało to także wzrost popularności GHB – zarówno jako rekreacyjnej używki, stymulanta wpływającego na percepcję doznań seksualnych, jak i potężnej broni dającej chwilową władzę nad drugą osobą.
Jeśli chodzi o ich popularność to GHB zyskał ją swego czasu jako używka klubowa i to nie jako „pigułka gwałtu”, z którą jest kojarzone, ale również, czy może raczej przede wszystkim brana konsensualnie dla efektów wspomnianych powyżej – rekonstruuje wspomniane akapit wcześniej czasy Mechliński i dodaje: poza działaniem substancji sprzyjała temu stosunkowo duża dostępność – swego czasu GBL w formie przemysłowej – ta substancja jest także dobrym rozpuszczalnikiem do np. farb akrylowych – lub podszywającej się pod taką, był dostępny praktycznie bez ograniczeń. Obecnie sytuacja jest zgoła inna i przynajmniej w Polsce ze względu na ściślejszą kontrolę zakupu nie jest już możliwe nabycie bez odpowiednich zezwoleń przez co jej dostępność w naszym kraju znacznie zmalała.
Ważna różnica pomiędzy obiema substancjami to zapach. Chemiczna woń GBL pozwala dość łatwo zidentyfikować ten związek. Ale z GHB sytuacja ma się inaczej, co doprowadziło do wykorzystywania narkotyku jako pigułki gwałtu, ponieważ jego dolanie do drinka może pozostać niezauważone przez ofiarę. Czy są jakiekolwiek sposoby, by się przed tym uchronić?
GBL, tak jak wspomniałem, posiada zauważalny zapach, który jednak może zniknąć szczególnie w kolorowym napoju. GHB może być całkowicie niezauważalny. Obok promowanych od dawna zasad typu „pilnuj swojego napoju”, o których rzecz jasna warto cały czas przypominać, dostępne są testy na obecność substancji stosowanych jako „pigułka gwałtu”. W skrócie można powiedzieć, że jest to papierek nasączony substancją wskaźnikową, który można zamoczyć w napoju i w dość krótkim czasie na podstawie występowania lub nie zmiany koloru wskaźnika stwierdzić, czy nic nam nie dosypano do drinka – objaśnia przedstawiciel SIN.
„Zażywanie tych substancji zawsze będzie się wiązać z ryzykiem”
Efekty pożądane, efekty niepożądane, uciecha, potencjalne niebezpieczeństwo. Obcowanie z oboma związkami to ryzykowna gra, w której co do kropli należy odmierzyć daną dawkę. Spożywanie GBL i GHB może być opcją zwyczajnie atrakcyjną dla poszukujących ciekawych wrażeń osób, ale wymaga dokładności. Paweł Mechliński, jako osoba wyspecjalizowana nie w przestrzeganiu przed korzystaniem z narkotyków, a zachęcająca do rozwagi, nakreśla jak powinni się obchodzić wszyscy chcący spróbować jednej z tych substancji i na co powinni uważać.
Kluczowa jest oczywiście, wspomniana wcześniej, mała różnica między dawką rekreacyjną a zagrażającą życiu. W wysokiej dawce obie substancje mogą powodować bardzo silny sen, podobny do tego po nadmiernym spożyciu etanolu, co może powodować ryzyko zakrztuszenia się wymiocinami. Z tego powodu ważne jest mieć przy sobie trzeźwą osobę, która jest w stanie na to zareagować i np. położyć w pozycji bezpiecznej osobę, która zasnęła po zażyciu. W jeszcze wyższych dawkach to depresja oddechowa może być bezpośrednim zagrożeniem dla życia użytkownika.
GHB i GBL nie przestają działać w momencie, w którym mija szczyt odczuwalnego działania substancji, dlatego zażycie drugiej takiej samej dawki po pewnym czasie tego samego dnia spowoduje mocniejsze działanie niż pierwszej. Z tego powodu ważne jest, żeby pamiętać o zmniejszaniu dawek o np. 50% jeśli zdecydujemy się na „dorzutkę”. Ponadto, GBL ma działanie drażniące błony śluzowe, więc może powodować podrażnienia żołądka – nie należy nigdy brać go w kapsułkach, bo może to doprowdzić do rozwoju wrzodów żołądka! Najlepiej substancję jest rozpuścić w dużej ilości innego, bezalkoholowego (to ważne!) płynu.
GHB/GBL nie należy mieszać ani ze stymulantami (efekty mogą się znosić, ale działanie GHB może utrzymywać się dłużej, co będzie prowadzić do ryzyka przedawkowania), ani z depresantami (działanie depresyjne na układ oddechowy może wzmocnić się bardzo szybko, mocno i nieprzewidywalnie). Długoterminowym zagrożeniem jest – podobnie jak w przypadku alkoholu – ryzyko uzależnienia, szczególnie u osób podatnych na nałogi i pogorszenie funkcji poznawczych przy regularnym stosowaniu. Wreszcie – last but not least – substancje z tej grupy powodują często odhamowanie i wzrost libido, co może prowadzić do ryzykownych zachowań seksualnych. Tutaj znowu, świetnym pomysłem byłoby zadbać o trzeźwego opiekuna, który nie tylko przypomni o stosowaniu prezerwatyw i lubrykantów, ale także o zachowanie konsensualności wszystkich zainteresowanych stron. Na koniec warto przypomnieć, że zażywanie tych substancji zawsze będzie się wiązać z ryzykiem, a jedynym w pełni skutecznym sposobem na zapobiegnięcie mu jest po prostu ich nie brać.
„Jak to jest możliwe, że ludzie piją zepsuty sok winogronowy albo palą rakotwórcze liście?”
Wszystkie wspomniane niebezpieczeństwa oraz fama związana z przemysłowym wykorzystaniem oraz żrącymi właściwości, mogą prowadzić do wykluczających się intuicji. Wiele charakterystyk zażywania GBL i GHB koreluje z odbiorem, jaki mają praktyki osób pogrążonych w głębokim kryzysie alkoholowym. Picie płynu do czyszczenia felg może być ustawione w jednym szeregu z kosztowaniem specyfiku do chłodnic (np. popularnego niegdyś Borygo). Ale Paweł Mechliński w przewrotny, ale i celny, sposób odnosi się do tej percepcji:
Odpowiem na to może trochę kontrowersyjnie, ale postaram się też żeby niosło to za sobą pewną treść dydaktyczną. Myślę, że równie dobrze można zapytać, jak to jest możliwe, że ludzie piją zepsuty sok winogronowy albo palą rakotwórcze liście, z których ekstrakt stosuje się jako pestycyd? Albo jak to jest, że niektórzy ludzie są w stanie wydać ciężkie pieniądze na nasiona rośliny przetrawione i wydalone przez nadrzewnego ssaka? Można zadawać takie pytania, jednak okazuje się, że wszystkie te zachowania są akceptowalne społecznie nawet pomimo ich wątpliwych konotacji, jeśliby przedstawić je w ten sposób. Moim zdaniem nie jest to więc kwestia faktów na temat biochemii czy pozyskiwania pewnych związków, tylko kulturowych i społecznych ram, jakie nakładamy na odurzanie się nimi.
„Każda używka tworzy wokół siebie subkulturę”
Jeśli mowa o faktach – według chociażby słynnych już badań doktora Nutta, GHB jest mniej szkodliwe od alkoholu, tytoniu czy marihuany. Każda używka tworzy wokół siebie, chcąc nie chcąc, pewną subkulturę i ramę społeczną związaną z jej pozyskiwaniem i zażywaniem. Różnica polega, moim zdaniem, w pierwszej kolejności na tym, że pewne grupy społeczne są penalizowane i wsadzane do więzień, a inne mogą kupić swoją używkę w spożywczym. Jeśli chodzi o GHB/GBL to pomimo ich przemysłowych zastosowań nie możemy moim zdaniem stawiać znaku równości pomiędzy tymi substancjami a np. rozpuszczalnikami wziewnymi, które mogą się w powszechnej świadomości kojarzyć z nimi, a są o rzędy wielkości bardziej toksyczne.
Myślę, że w społeczeństwie, które byłoby w stanie zaakceptować prosty fakt, że wszyscy ludzie mają potrzebę zmiany swojego stanu świadomości i robią to niezależnie od prawodawstwa, możliwe byłoby stworzenie ramy społecznej, która nie umożliwiałaby ludziom łatwiejszego kupowania GBL o przemysłowej czystości i hurtowych (z punktu widzenia zastosowania rekreacyjnego) ilościach niż tej samej substancji o jakości farmaceutycznej i dopasowanej, bezpiecznej dawce. Być może mogłoby to funkcjonować tak, jak obecnie w Szwecji ścisła kontrola nad sprzedażą alkoholu, a być może też ludzie, gdyby mieli dostęp do szerszej gamy legalnych, dobrej jakości używek w ogóle zrezygnowaliby z „picia płynu do felg”? Trudno wyrokować.
Na koniec tylko w ramach ciekawostki i pod refleksję dodam, że ta idea nie jest wcale aż tak bardzo surrealistyczna, jak może się wydawać, ponieważ obecnie na rynku dostępny jest preparat o tajemniczej nazwie Xyrem/Sodium Oxybate, który jest, niczym innym jak, solą sodową GHB. Podaje się go pacjentom cierpiącym na narkolepsję (do końca niezrozumiane zaburzenie neurologiczne polegające m.in. na napadach senności w ciągu dnia). GHB, która jest wyjątkowo tanią substancją w produkcji, o czym wie każdy „amator płynu do felg”, jest sprzedawana przez Jazz Pharmaceuticals od 540 do 1080 GBP za jeden miesiąc terapii. Zarabianie krocia na pacjentach stosujących orphan drugs wydaje mi się jednak dużo bardziej wątpliwym etycznie zachowaniem niż spożywanie produktów do tego nieprzeznaczonych.
Zobacz także:
Aluminium szeleści, czyli jak i co ćpano w Polsce lat 90.?
Czy narkotyki mają „termin przydatności do spożycia”? Kompletny przewodnik
Fioletowy syrop zalewa polskie osiedla i zatruwa rap. Zacznijmy o tym mówić otwarcie
Komentarze 0