Skoczek-przegryw jest gwiazdą, fiński mistrz skoków był piosenkarzem. A wyczyny jednego zawodnika z Wisły śledziło niemal 3/4 jego rodaków. Jakim cudem niszowa dyscyplina sportowa zrodziła tak wiele popkulturowych fenomenów?
We wtorek 10 maja 2022 r. na YouTube pojawiło się wideo pokazujące rekordowy skok w Deluxe Ski Jump 2. Adam Bałdyga na australijskiej (!) skoczni K240 pofrunął na odległość 301 metrów i 80 centrymetrów. Roztrzaskał w ten sposób rekord, którego nie udało się nikomu pobić przez blisko 20 lat. W środowisku fanów gry zawrzało. Film ma już ponad 60 tysięcy odtworzeń i można pod nim znaleźć setki komentarzy gratulujących nadludzkiego wysiłku. Rejestrację tego wyczynu obejrzycie poniżej. Z tej okazji przypominamy tekst Rafała Krausego o fenomenie skoków narciarskich, małyszomanii oraz, właśnie, Deluxe Ski Jump. Artykuł oryginalnie ukazał się w grudniu 2021 r.
Siadaliśmy jak do telenoweli. Ten cytat może pobrzmiewać w głowie jak klasyk literatury. Ale to fragment komentarza telewizyjnego. 5 marca 2011 roku podczas transmisji z Oslo wypowiedział te słowa Włodzimierz Szaranowicz. Dziś wiemy, że jego przemowa przeszła do historii. Sam komentator w trakcie jej wypowiadania szybko się wzruszył. Posłaniec wielkich wiadomości. Fenomen socjologiczny. Idol kryzysowy. Ambasador wielkiego skoku cywilizacyjnego – zachwalał swój obiekt westchnień. O kim te słowa? Każdy, kto dorastał w Polsce, wie, że sentencje tej wagi mogły dotyczyć góra dwóch znanych Polaków. W tym wypadku nie był to Jan Paweł II.
Ów komentarz ze skoczni w Holmenkollen, wieńczący karierę Adama Małysza, działa dziś jak proustowska Magdalenka. Uczucie nostalgii mogą wywoływać także towarzyszące mu dźwięki. Przygłuszony głos spikera, gwizdy wuwuzel czy świst nart sunących w dół po zeskoku. Dla wielu te brzmienia na zawsze będą sprzężone z zapachem niedzielnego obiadu. Nic w tym dziwnego – frazes o tym, że skoki narciarskie zagościły w polskich domach, to niepodważalny fakt. Sport ten przez lata okupował szczyty tabeli rekordów oglądalności polskiej telewizji. Palmę pierwszeństwa długo dzierżyły konkursy olimpijskie z Salt Lake City z 2002 roku, podczas których Małysz zdobył srebrny i brązowy medal. Wydarzenia oglądało łącznie ponad 20 mln osób. A ściślej – średnio po 11 i 13 mln podczas dwóch dni zawodów. Oznacza to, że rywalizacja skoczka z Wisły była wówczas wspólnym doświadczeniem niemal 1/3 wszystkich Polaków. Liczby te przebił dopiero występ polskiej reprezentacji piłkarskiej na Euro 2012 w meczu z Grecją na Stadionie Narodowym.
Do dzisiaj poczynania gości latających na nartach śledzi się najchętniej w dwóch krajach – w Niemczech i właśnie nad Wisłą. I mimo że zainteresowanie skokami narciarskimi znacznie spadło po zakończeniu kariery Adama Małysza – z 70 do 40%, sport ciągle budzi spore emocje. Zwłaszcza że sukces samotnego niegdyś lidera reprezentacji Polski zaowocował – dziś mamy silną całą drużynę. Skoczkiem wszech czasów określa się obecnie Kamila Stocha, a liczne zwycięstwa i medale na koncie mają także m.in. Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Tym samym niszowy sport, którego w żadnym kraju nie uprawia więcej niż 300 osób, okazał się bardzo wdzięcznym tematem dla popkultury. To zjawisko ma związek nie tylko z naszym narodem, na co jest wiele ciekawych przykładów. Dlatego warto przyjrzeć się, jak skoki narciarskie przenikały do rozrywki? I czy Polska w pełni wykorzystała ich kulturotwórczy potencjał?
Matti, skandalista
Jedną z najbardziej wpływowych dla popkultury, ale jednocześnie toksycznych postaci wśród skoczków narciarskich, był Matti Nykänen. Fin zmarł w lutym 2019 roku w wieku 56 lat, ale w swoim niezbyt długim życiu zdążył pokazać światu wiele twarzy, choć niektóre z nich nie powinny nigdy ujrzeć światła dziennego. Dodajmy dla porządku, że Nykänen jest uznawany za najlepszego skoczka w dziejach. Ale jednocześnie zasłynął z tego, że ma na koncie… 3 płyty solowe. Artystyczna działalność nie była zresztą jego poboczną ścieżką zawodową. Karierę muzyczną fińskiego mistrza wymyśliła grupa przedsiębiorców – okazało się, że to strzał w dziesiątkę. Jego debiutancki album z 1992 roku Yllätysten yö (Noc niespodzianek) uzyskał w Finlandii status złotej płyty (25 tys. sprzedanych egzemplarzy). Nykänen na tym nie poprzestał i na przestrzeni kolejnych 14 lat ukazały się jeszcze dwa krążki. Ponadto sportowiec regularnie koncertował z profesjonalnymi muzykami. Kawałki utrzymane były w ejtisowej, poprockowej stylistyce, a teksty wyśpiewywane przez skoczka po jakimś czasie weszły w Finlandii do języka potocznego.
Niestety jego karierę przyćmiły wybryki i przemocowe zachowania – nadużywanie alkoholu, agresja wobec żony, a nawet usiłowanie zabójstwa. Podczas jednej ze sprzeczek pod wpływem alkoholu zranił nożem 59-letniego mężczyznę, za co trafił do więzienia. Po wyjściu incydent się powtórzył i Nykänen znowu wylądował za kratkami za zranienie klienta pizzerii. Sportowiec kilkakrotnie otrzymywał w Finlandii tytuł Bezużytecznej gwiazdy, wiązał się z wieloma modelkami, pracował jako stripitizer. Był bohaterem filmu biograficznego i reality show na temat swojego życia. Wydał książkę kucharską i zarazem sam był literaturą podmiotu dla biografów. A polskim fanom śmiesznych filmików sprzed ery YouTube’a dał się dodatkowo poznać za sprawą pewnego wywiadu. Ten w naszej szerokości geograficznej kolportowany był pod niezbyt chlubną nazwą… ZESRAŁ SIĘ. Kto nie wie lub nie pamięta, o co chodzi – może sprawdzić poniżej.
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że wyczyny i wybryki Nykänena silnie splotły popkulturę ze skokami narciarskimi. Czy był wyjątkiem? Polacy doskonale zdają sobie sprawę, że nie. Ale i świat zna inne ciekawe przypadki skoków z progu prosto na estradę.
Orzeł Eddie
Choć w krajach z tradycjami narciarskim znajdziemy skoczków z różnymi talentami – Marius Lindvik z Norwegii znany jest jako DJ, a Słoweniec Ziga Jelar coveruje indierockowe kawałki – to zawodnikiem, który póki co odcisnął równie wielki ślad w światowej kulturze, co Nykänen, okazał się reprezentant… Wielkiej Brytanii. Oczywiście niespodziewanie. Kraj, który nie ma żadnych osiągnięć w skokach narciarskich, doczekał się w tej dyscyplinie postaci iście komiksowej. Michael Edwards, znany jako Eddie The Eagle, był pierwszym Brytyjczykiem skaczącym na nartach na olimpiadzie. W 1988 roku w Calgary dwukrotnie zajął ostatnie miejsce (zwycięzcą obu konkursów był wtedy Matti Nykänen). Mimo wszystko, jeden ze skoków na 71 metrów pozwolił mu ustanowić ówczesny rekord Wysp Brytyjskich. Marnym to było pocieszeniem, bo beznadziejny występ przyczynił się do powstania specjalnej zasady Eddie The Eagle. Wprowadziła ona do zawodów większe restrykcje, jeśli chodzi o dopuszczanie startujących do występów olimpijskich. Dzięki Edwardsowi zawodnik musiał być później sklasyfikowany w pierwszej pięćdziesiątce konkursów Pucharu Świata (albo znaleźć się wśród 30% najlepszych, jeśli klasyfikowanych było mniej). Występ Anglika szybko jednak stał się ciekawostką, która pozwoliła mu zdobyć status celebryty znanego jako najgorszy skoczek na świecie.
W 1991 roku, niesiony falą tej sławy, wydał popowy singiel Mun nimeni on Eetu (Nazywam się Etu). Kawałek zaśpiewał po fińsku, choć w ogóle nie znał tego języka. Nie przeszkodziło mu to jednak w dotarciu na 2. miejsce listy przebojów w Finlandii. Nagrał też: Eddien siivellä (Na skrzydle Eddiego). Po jakimś czasie inne kraje doceniły jego rozpoznawalność. W 2008 roku powrócił do Calgary, gdzie podczas imprezy towarzyszącej dwudziestej rocznicy igrzysk występował obok, co nie powinno być zaskoczeniem, słynnej drużyny bobslejowej z Jamajki. Z kolei dwa lata później pojawił się na właściwych igrzyskach w Vancouver jako jedna z osób, która biegła z ogniem olimpijskim. Na przestrzeni lat swojej działalności napisał też książkę, brał udział w wielu programach telewizyjnych. I doczekał się przede wszystkim filmu biograficznego Eddie the Eagle. Ten zresztą można uznać za największy sukces – obraz zdobył nie tylko uznanie krytyki, ale i okazał się hitem box office w UK. Tylko tam zarobił prawie 13 mln dolarów, plasując się na szczycie w 2016 roku. Warto dodać, że taką karierę Edwardsowi umożliwiły nie tylko fatalne występy na skoczni. Był osobą charyzmatyczną, ale i wyróżniał się wizerunkiem. Na skoczni odstawał od innych wagą, a także zwracał uwagę charakterystycznymi okularami, w których musiał skakać ze względu na problemy ze wzrokiem. Można by się zatem spodziewać, że w Polsce – kraju, który 20 lat temu z racji braku innych bohaterów sportowych, uczynił skoki narciarskie sportem narodowym – znajdziemy równie ciekawe przykłady przenikania tej dyscypliny do świata rozrywki. A jak jest naprawdę?
Małyszomania i YouTube
Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że polska popkultura nie odczuła piętna małyszomanii. Trzeba jednak przyznać, że wynikające z niej inspiracje rozrzucone zostały w różnych miejscach kulturowego krajobrazu. Adam Małysz niedawno doczekał się swojego programu w TVN MałySHOWMania prowadzonego przez Michała Kempę. Warto jednak zaznaczyć, że sama formuła była mało wciągającym benefisem fenomenu skoczka. Miała raczej na celu przypieczętowanie głośnego transferu transmisji skoków narciarskich do tej stacji, na co wcześniej monopol miała tylko Telewizja Polska. Sam spór wokół tego wydarzenia świadczy o kulturowej sile tego sportu. Ale warto zwrócić uwagę, że wiele ciekawych zjawisk, które zainspirował, miało miejsce poza czasem antenowym. Możemy je znaleźć w szeroko pojętym undergroundzie.
Film Pijany Adam Małysz to niewątpliwie jeden z wczesnych polskich video-memów. Zapisał się w historii tzw. klasyków internetu, obok Lecha Rocha Pawlaka czy Testovirona. Jakkolwiek jednak nie traktowalibyśmy go nostalgicznie, nosi on ewidentne znamiona patotreści. Po dyskusjach zapoczątkowanych przez aferę wokół filmu Kamerzysty, który znęcał się nad osobą z niepełnosprawnością intelektualną, tym bardziej warto zrewidować tę pozycję. Choć trzeba przyznać, że jest bardzo rozpoznawalnym dziełem.
Mniej problematycznym przykładem tego, jak skoki inspirują twórców jest radosna działalność chłopaków z kanału youtube’owego Ski Jumping Podwilk. Kreatywni chłopcy tworzą chałupniczą wersję konkursu skoków narciarskich w swojej wsi, z niezwykłą starannością naśladując profesjonalne zawody. Na filmach odtwarzają nawet detale znane z transmisji telewizyjnych (jak prezentacja zawodników). Ich produkcje mają już setki tysięcy wyświetleń i spotykają się z bardzo pozytywnym odzewem komentujących. To zresztą nie dziwi – w końcu sam YouTube jest skarbnicą treści związanych ze skokami. I mowa nie tylko o powtórkach sukcesów, kompilacjach upadków czy amatorskich dokumentach. To przecież także setki przeróbek. W tym ta z Robertem Mateją, który – co trochę krzywdzące dla tego zawodnika – przez pewien czas miał niemal status polskiego Eddie’ego The Eagle. Dowodem na to jest właśnie wideo, w którym pod kompletnie nieudany skok Matei ktoś podłożył… komentarz Szaranowicza ze zwycięskiego skoku Małysza.
Przykłady z memosfery można by wymieniać w nieskończoność. Wszak wspomniane filmy to tylko wierzchołek, nomen omen, góry lodowej. Świetnym symbolem tej sytuacji może być grafika świadcząca rzekomo o wyższości polskiego skoczka nad Piłsudskim. Swojego czasu cieszyła się dużą popularnością na stronach z memami. Niemniej odniesienia do mistrza z Wisły znajdziemy także poza światem cyfrowej działalności amatorów. Skoki narciarskie za sprawą słynnego wiślanina zaistniały w polskiej muzyce i kinematografii. I najbardziej charakterystyczny utwór niby-hiphopowego Resortu K-ce Skacz jak Adam Małysz to nie wyjątek. Mieliśmy także Zwycięstwo od ulubionego zespołu Małysza – Golec uOrkiestra. Mieliśmy kawałki alternatywne, choćby Adama M. Tymona & The Transistors. Mieliśmy też odniesienia do skoków narciarskich w odcinkach wielu popularnych seriali (Świat według Kiepskich, Miodowe lata, Święta Wojna). Ale na osobne wyróżnienie zasługują polskie związki tego zimowego sportu z gamingiem.
Gaming dla wszystkich
Sam Adam Małysz firmował swoim nazwiskiem przede wszystkim grę Skoki narciarskie 2002: Polskie złoto. Ale najlepiej udało mu się wypromować – zupełnie przypadkowo – inny tytuł. Czyli niszowe dzieło fińskiego programisty Jussiego Koskela. To właśnie on w 1999 roku stworzył Deluxe Ski Jump. Wraz z eksplodująca dwa lata później małyszomanią wzrosło zainteresowanie tą pozycją, która miała bardzo niskie wymaganie sprzętowe. Mimo ubogiej grafiki, tytuł zaskakiwał grywalnością, która w dużej mierze opierała się na ciekawej dynamice lotu. Wkrótce gra została dołączona m.in. do czasopisma Komputer Świat, a do 2011 roku pojawiały się jej kolejne edycje. Warto nadmienić, że na fali polskiego zainteresowania skokami narciarskimi niespodziewanie zyskała także inna, równie niszowa seria Ski Jump International. Mimo że grafika w tej grze jest jeszcze bardziej prymitywna niż w DSJ, do dzisiaj rozgrywane są w nią turnieje online.
Nie da się ukryć, że osobowość Adama Małysza, której pokłosiem jest stateczne życie bez kontrowersji, nie daje wielu pretekstów do twórczego czerpania z jego biografii. Sportowiec jest raczej przeciwieństwem słynnego-niesłynnego Nykänena. Lepiej w popkulturowej roli odnajduje się dziś za to memogenny Piotr Żyła. Poprzez charakterystyczne wypowiedzi, filmy, na których gra na gitarze, czy nawet skandale rodzinne, cieszy się sławą w social media. Nie dziwi więc, że to tego skoczka zapamiętamy z reklamy Frugo, w której próbuje rapować. Choć trzeba dodać, że kronikarze starej telewizji dziś fascynują się i dawnymi spotami z Małyszem. Choćby tym nieco psychodelicznym dla marki komórkowej IDEA. Wiekopomność osiągnięć mistrza z Wisły jest jednak tak gigantyczna, że ich skala wykroczyła poza biografię sportowca. A ostatecznym dowodem na to jest Wikipedia. Ta jako efekt małyszomanii odnotowuje fakt, że od nazwiska sportowca powstało określenie na… jeden ze sposobów defekowania (na Małysza).
Choć skoki narciarskie nigdy nie będą tak wziętym tematem dla artystów jak biografie piłkarzy czy koszykarzy, okazały się ciekawym odniesieniem dla szeroko rozumianej twórczości. Z jednej strony za sprawą ekscentrycznych zawodników, z drugiej – przez sukcesy skoczków z krajów głodnych sportowych sukcesów jak Polska. Pomóc mógł w tym sam charakter tej dyscypliny, która jest na swój sposób wyjątkowa. To rywalizacja szczupłych gości będących przeciwieństwem stereotypowych herosów. Tych, którzy w diecie zamiast mięsa mają bułkę z bananem. A i same loty są widowiskowe, często obfitujące w mrożące krew w żyłach sytuacje. Zatem inspiracji czyhających w tym sporcie jest wiele. I pewnie sam biopic Adama Małysza to kwestia czasu. Czy zdąży zagrać go Dawid Ogrodnik? Pewnie wielu nie może już się doczekać. Póki co na osłodę mamy pomnik z białej czekolady w Wiśle. Niemniej wydaje się, że popkultura może wyciągnąć ze skoków jeszcze więcej. Ludzie-ptaki, aerodynamika, ewolucja stylu V? To wszystko aż prosi się o czerpanie pełnymi garściami.
Komentarze 0