(nie) „Cały ten rap” – oceniamy nowy serial Netfliksa o polskim rapie

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
cały ten rap.jpg

Przedziwnie odbiera się Cały ten rap, głośny dokumentalny serial o polskiej scenie rapowej kiedyś i dziś, który właśnie trafił na Netfliksa. Przedziwnie, bo mniej interesuje to, co w nim jest, a bardziej to, czego nie ma. I dlaczego tego nie ma.

Na dobrą sprawę twórcy mogą zasłonić się konceptem – oral history o przemianach, jakie przez trzy ostatnie dekady zachodziły w krajowym rapie. Polska scena widziana oczami jej twórców, oczami blisko siedemdziesięciu osób – raperów, raperek, producentów, wydawców, dziennikarzy. Trudno jednak uwierzyć w to, że ich optyka nie sięga Maty, Taco Hemingwaya, Quebonafide czy PRO8L3M-u, a to tylko wierzchołek góry lodowej wielkich nieobecnych. Tak – niebywałe, ale prawdziwe; Cały ten rap opowiada o polskim rapie, całkowicie (lub niemal całkowicie) pomijając i tak istotnych wykonawców, i szereg kluczowych dla zrozumienia lokalnej ewolucji gatunku zjawisk.

Słodziakowy raj, chcesz pokażę ci mój świat

To nie dokument ściśle trzymający się chronologii zdarzeń. Co prawda pierwszy odcinek jest historycznym intrem, niemal godzinnym portretem krajowej sceny lat 90., ale już pięć kolejnych epizodów skupia się na konkretnych zagadnieniach, płynnie skacząc pomiędzy poszczególnymi falami popularności polskiego rapu. Media, Kobiety, Pokolenia, Jak zostać raperem, Producenci – każdy bazujący na zestawieniu tego, co było kiedyś i tego, co jest dziś. Trzeba przyznać, że reżyser i scenarzysta Piotr Szubstarski oraz producent wykonawczy Piotr Jasiński wykonali tu tytaniczną robotę. Dokumentacja jest imponująca – od wideo z wczesnonajtisowych walk policji z kontrkulturowcami, po efektowne ujęcia koncertów współczesnych gwiazd rapu, grających dla kilkudziesięciotysięcznych publik. Tu młodziutki, zwyczajowo wymądrzający się Robert Leszczyński, a za moment Bambi nagrywana smartfonem gdzieś na schodach. A między tym szereg gadających głów, przedstawicieli wszystkich epok polskiego rapu. Wśród nich tacy, którzy na rozmowy przed kamerą zgadzają się rzadko lub wcale. W Cały ten rap włożono ogrom pracy i ogrom pieniędzy, wykonano setki telefonów, wysłano tysiące maili. I rzeczywiście to czuć. Case kręconych po taniości Blokersów czy Mówią bloki zostawiamy za sobą, to jest realizacja na miarę oczekiwań, jakie stawia się w 2024 roku.

A propos oczekiwań. Może być i tak, że część z was oczekuje całego tego rapu, a nie całego tego rapu naszych kolegów i koleżanek. Jeśli tak – to może być rozczarowanie.

Rap z drugiej dekady XXI wieku – ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

Dlaczego ten obraz krajowej sceny jest tak rażąco niekompletny? Przyczyną jest najpewniej brak odpowiedniego backgroundu twórców serialu przy próbie opisania tego, co sprawiło, że polski rap dokonał tranzycji ze środka wyrazu wychowanków najtisowych osiedli w regularny mainstream. Autorzy serii bardzo dobrze wiedzą, skąd wziął się w Polsce rap, dlaczego wypełnił pustkę po punk rocku lat 80. – o czym zresztą udanie opowiada pierwszy odcinek – czują lęki i wkurwienie wszystkich dzieciaków, które wylewały traumy dorastania w latach 90. najpierw na kartki papieru, a później – na proste beaty. Ale nie rozumieją tego, co potem stało się z ich muzyką. Gdyby oglądać serial bez podstawowej wiedzy na temat polskiego rapu, można byłoby odnieść wrażenie, że pomiędzy pierwszą falą, trwającą plus minus w latach 1995-2005, a erą Okiego, Bambi i Leosi nie wydarzyło się nic. Fajnie, że dokumentujemy proces przechodzenia czołowych raperów na swoje, że przypominamy o tym, jak dymali ich majorsi. Ale czemu nie mówimy ani słowa o tym, jak chudy był dla krajowego rapu przełom dwóch pierwszych dekad XXI wieku? Nie tłumaczymy, co było tego przyczyną? Dlaczego widz nie usłyszy pół zdania o polskim podziemiu, wypuszczającym do głównego nurtu Rasmentalism, Bisza czy Quebo? Pewnym wyjaśnieniem jest to, że generalnie ksywa Quebonafide nie padła ani razu w żadnym z sześciu odcinków, więc nie liczmy, że ktokolwiek zająknie się choćby o takim Smarku czy Małpie. Tymczasem twórcy są zafascynowani rozmachem, z jakim polski rap zajął w ostatnich latach miejsce popu, nie starając się wyjaśnić tego fenomenu popularności, opowiedzieć czegokolwiek o tym, co działo się w okolicach lat 2014-2016, czasach Umowy o dzieło, Art Brut, Ostrym na szczycie rocznego OLiS. Jakoś tak wyszło. To, że się pojawiają pieniądze dla artystów, przyczynia się do rozwoju rapu. Albo: wszyscy chcą dziś robić hip-hop. Cytaty oryginalne. Na podobnych, padających z ekranu komunałach, ufundowano sporą część scenariusza, zabierając miejsce brakującej faktografii.

1228096.1.jpg

To o tyle słabe, że decydując się na dystrybucję serialu przez Netfliksa, każdy, kto przyłożył rękę do Całego tego rapu musi mieć świadomość, że produkcja trafi przede wszystkim do słuchacza niedzielnego, być może nie wiedzącego o krajowych rapsach absolutnie nic. I jest to zmontowane tak, aby całość odpowiadała na dzisiejszy zeitgeist, cięcia są szybkie, montaż efektowny, tiktokowy. Do tego akurat nie można się przyczepić, choć trafiają się merytoryczne kwiatki – trudno zrozumieć, dlaczego w opowieść o scenie graffiti lat 90. ktoś nagle wplótł wypowiedź Miłego ATZ, który był wówczas bobasem. Ale skoro nagrało się, jak gada o graffiti – to dlaczego by nie wrzucić? Zresztą sam dobór rozmówców to ewidentne pójście w ilość, byle tylko pokazać, że ma się w napisach końcowych praktycznie wszystkie ważne twarze polskiego rapu. Ch*j z tym, że wiele z tych twarzy ma po montażu do powiedzenia jedynie parę zdań. Szkoda potencjału i wiedzy rozmówców – najciekawiej wypadają albo gawędziarze (jak cudownie ironiczny Białas czy mocno zdystansowany do rapu donGuralesko), albo pyskate Ryfa Ri i Rena, albo ludzie, którzy po prostu potrafią zamknąć temat jednym ciekawym zdaniem – tu przed szereg wysuwa się dziennikarz Marcin Flint. To już lepiej byłoby dać im więcej czasu kosztem sztywnej, sztucznie doklejonej do reszty narracji Adriana Sumy z kanału rapriver. Trudno zrozumieć użycie tego zabiegu – Suma brzmi jak nauczyciel czytający przypisy do szkolnej lektury.

Od ogółu do szczegółu

Może po prostu autorów Całego tego rapu zgubiły ambicje? Może przygniótł ich potężny research? Ciekawy odcinek o zmianie postrzegania kobiet w polskim rapie niespodziewanie zjeżdża w kierunku dokumentacji przygód Bambi i Young Leosi. A później – o zgrozo – analizy momentalnej sławy Modelek, choć przecież w poprzednim epizodzie wyraźnie szydzi się z podobnych im jednosezonowych gwiazdek. I piętnuje artystów nurtu hip-hopolo… kompletnie pomijając ich wypowiedzi, nie dając im po latach możliwości obrony swojej ówczesnej twórczości. W poświęconemu latom 90. odcinku numer jeden twórcy rysują ówczesną mapę krajowej sceny, nie wspominając przy tym ani słowa o stylistycznych różnicach pomiędzy rapem z poszczególnych miast. Szkoda – dla lepszej prezentacji ogółu obrazka zwyczajnie brakuje tych insightów. I chciałoby się jeszcze napisać o kompletnym zignorowaniu multikulturowej muzyki Malika Montany i Sentino, dziwacznych, ale kluczowych dla zrozumienia estetyki rapu poprzedniej dekady uniwersach Hewry i Mobbyn, o przemilczeniu impaktu Maty oraz Taco Hemingwaya (Taconafide poświęca się w Cały ten rap dosłownie paręnaście sekund), o całkowitym braku Kaza Bałagane, bodaj najoryginalniejszego tekściarza ostatniej dekady… Dobra – dość.

A gdyby tak przestać brać się za bary z opisywaniem całej historycznej złożoności polskiego rapu, skupiając się tylko na konkretnych wycinkach? Może warto pójść drogą Filipa Kalinowskiego, który w książce Niechciani, nielubiani opisał wyłącznie świat warszawskiego rapu lat 90., albo Jacka Balińskiego, proponującego w sześciotomowym cyklu To nie jest hip-hop. Rozmowy portret zmian w polskim hip-hopie, opowiadany wyłącznie przez pryzmat prywatnych, pogłębionych historii? Najwyraźniej tytułowy cały ten rap jest na tyle wielowymiarowy, że nie da się go zmieścić w jednej produkcji – filmie, serialu, książce – bez pominięcia żadnego z ważnych elementów. To może jednak faktycznie nie ma co.

Zobacz także:

Dlaczego polski rap stał się tak bardzo latino?

„S***wysyńsko stylowe”: 8 utworów od czołówki naszej sceny, których nigdy nie słyszałeś

6 płyt, które nigdy nie zostały wydane, a mogły zmienić polski rap

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.