Czasy, w których większość polskich gier kojarzyło się z niedopracowanymi, niegrywalnymi i fatalnie zrealizowanymi produkcjami wydają się mglistym wspomnieniem z galaktyki odległej o całe lata świetlne.
Pamiętacie początek lat 2000., kiedy świat zachwycał się Painkillerem, a pierwszy Wiedźmin znajdował się dopiero w początkowej fazie planowania? Poza kilkoma wyjątkami na rodzimym rynku ukazywało się niewiele wartych uwagi gier, za to pojawiały się takie gnioty, jak np. Wilczy Szaniec, Rezerwowe Psy czy… Detektyw Rutkowski - Is Back!.
To było bardzo, bardzo dawno temu. Niespełna dwie dekady później polska branża gier komputerowych to już nie tylko światowy sukces pojedynczych realizacji Techlandu, People Can Fly i CD Projekt Red, ale też mniejszych - niekoniecznie tak szeroko komentowanych w mediach - marek odpowiedzialnych za dzieła, którymi mogą dumnie chwalić się przed całą branżą. No dobra, to przy czym warto zarywać noce poza Cyberpunkiem 2077 i przygodami Geralta z Rivii?
Outriders
Na start gra, która jeszcze się nie ukazała, ale wczesne recenzje zwiastują spory sukces zarówno artystyczny, jak i komercyjny. Najnowsza pozycja w katalogu People Can Fly to współpraca z uznaną marką Square Enix. Outriders to gierka z półki triple A i miks RPG-a z looter shooterem, w którym duży nacisk położono na kooperację. Do wyboru żądnych przygód graczy będą cztery klasy - Trickster, Pyromancer, Technomancer i Devastator - a każda z nich ma się specjalizować w innych kategoriach.
Póki co wiemy też, że fabuła skupi się wokół próby skolonizowania planety Enoch, podczas której dochodzi do wybuchu energetycznej burzy nazwanej The Anomaly. Jej pokłosiem jest otrzymanie supermocy - zarówno przez obcych, jak i ludzi. W lutym ukazało się demo, na podstawie którego Outriders zostało pochwalone przez większość krytyków. Jak będzie z pełną wersją? Przekonamy się już 1 kwietnia.
Frostpunk
O tej grze pisaliśmy już przy okazji postapokaliptycznego motywu: Mamy tu ukazany alternatywny przebieg historycznych zdarzeń, kiedy to w roku 1886 - pokłosiem wybuchów Krakatau i Tambora oraz zaciemnienia Słońca - nastąpiła zima wulkaniczna, a w jej konsekwencji śmierć milionów ludzi. Zadaniem gracza jest rozbudowywanie steampunkowych osad, rozwijanie źródeł energii i zapewnienie bytu ocalałym z katastrofy. Frostpunk nie tylko wygląda znakomicie, ale też oferuje naprawdę wymagający - i wymuszający skomplikowane decyzje - gameplay. Nie tylko dla tych, którzy tęsknią za starymi, dobrymi strategiami czasu rzeczywistego. Warto wspomnieć, że Frostpunk sprzedał się w liczbie prawie 1,5 mln egzemplarzy w rok od premiery.
Dodamy jeszcze, że 11 bit studios mają na swoim koncie równie udane Anomaly: Warzone Earth oraz This War of Mine, o którym piszemy w dalszej części tego tekstu. Czarny koń wśród polskich studiów gamingowych? Na to wygląda.
Dying Light
Obok produkcji CDPR to właśnie Dying Light wydaje się najbardziej rozpoznawalną polską grą ostatnich lat. Flagowa produkcja Techlandu to dostarczający masę bodźców i podnoszący adrenalinę do niebezpiecznych poziomów survival horror. Po międzynarodowym sukcesie westernowej serii Call of Juarez, a później dwóch części Dead Island, polscy deweloperzy skupili się na rozwoju nowej franczyzy, która do tej pory doczekała się pierwszej odsłony i dodatku The Following.
Horror, którego akcja dzieje się w fikcyjnym mieście Harran, zlokalizowanym na Bliskim Wschodzie, słynął z wpakowania w rozgrywkę elementów parkouru, a do tego oczywiście wybitnie soczystych, krwawych potyczek z hordami nieumarłych. W ciągu dnia zombie byli ospali i powolni, natomiast w nocy przeistaczali się w żądne mordu bestie. I weź tu sobie radź.
Sequel Dying Light został zapowiedziany w 2018 roku i obstawiano, że ukaże się dwa lata później, ale o potwierdzonej dacie premiery wciąż niewiele słychać, a włodarze studia zapewniają, że produkcja wymaga jeszcze dopracowania. Ufamy.
The Vanishing of Ethan Carter
Tu mamy ciekawy przypadek polskiej przygodówki. Odpowiedzialne za nią studio The Astronauts powstało w momencie, w którym People Can Fly zostało wykupione przez światowego giganta Epic Games, z czym niespecjalnie było po drodze części ekipy. Adrian Chmielarz i spółka postanowili, że zaczną robić gry na własną, niezależną od hegemona rękę.
Efektem powstanie The Vanishing of Ethan Carter, czyli sugestywnego horroru z otwartym światem, w którym protagonista próbuje rozwikłać zagadkę paranormalnych zjawisk, tajemniczych zaginięć i zabójstw. W grze wykorzystano faktyczne zdjęcia polskich Karkonoszy, aby jak najlepiej móc odwzorować tereny służące za bezpośrednią inspirację dla wioski Red Creek Valley. Czekamy na więcej, bo obecnie The Astronauts pracują nad FPS-em Witchfire w klimacie mrocznego fantasy, który ma skupić się na dynamicznej akcji - i, co ciekawe - nie zawierać żadnych cutscen. Odważnie!
Superhot
Od Kickstartera do międzynarodowej rozpoznawalności. Matrix, Max Payne i Quentin Tarantino to tylko kilka z referencji, jakich doczekała się gra łódzkiego studia. Pozornie klasyczny FPS, ale Superhot przyciąga uwagę nie tylko odważną stroną wizualną, ale również zabawą z czasem. Poza tym, że postawiono tu na designerski minimal - wrogowie są czerwoni, broń czarna, a otoczenie w odcieniach bieli - to rozgrywka płynie normalnie tylko w momencie, w którym gracz się porusza.
Podczas postoju odpalony zostaje tryb slow-motion i trzeba powiedzieć, że ten motyw robi w Superhot wrażenie, a już w szczególności potyczki z wrogami. Dodajmy do tego wcale nie tak oczywisty wątek fabularny, a otrzymamy naprawdę ciekawą i wyróżniającą się na tle innych strzelanek rozrywkę. Dodatkowy atut? Opcja pełnej immersji w opcji VR-owej.
Ghostrunner
Zanim internet został zalany przez jednoczesne zachwyty i hejt względem Cyberpunka 2077, na rynku ukazała się inna polska gra w futurystycznym anturażu. Ghostrunner wygląda jak połączenie Mirror’s Edge i Dishonored - co ciekawe, często porównywano go też do Superhot, innego polskiego powodu do dumy z tego zestawienia.
W skrócie: dużo szybkiego biegania, dużo akrobacji i przeskakiwania, a do tego hektolitry krwi i wysokie stężenie brutalności. Poza tym atmosfera rodem z dystopijnego science-fiction à la Blade Runner czy Brazil i mamy kompletny fan service dla miłośników cyberpunkowej estetyki. Trochę na uboczu popularności, ale warto dać szansę.
This War of Mine
Wiedzieliście, że This War of Mine zostało wpisane do kanonu lektur nieobowiązkowych? I że jest to bezprecedensowa sytuacja w skali światowej? Tak, nas też ta informacja mocno zaskoczyła, ale zaskoczenie o tyle mniejsze, że to kolejna znakomita propozycja od 11 bit studios, twórców Frostpunka. Ta przygodowa platformówka osadzona jest w realiach wojny na Bałkanach z lat 90., a konkretniej - inspirowana oblężeniem Sarajewa.
Co istotne, nie kierujemy tu żołnierzem, policjantem, czy innym reprezentantem służb mundurowych, a cywilami, którzy próbują uniknąć koszmaru wojny i przetrwać w skrajnie niesprzyjających warunkach. Z pewnością nie jest to propozycja dla każdego, ale jeśli ktoś interesuje się tematyką wojenną i lubi nietypowe rozwiązania graficzne - będzie zadowolony.
The Medium
O rodzimych specjalistach od gatunkowych horrorów wspominaliśmy już przy okazji tekstu, w którym wybieraliśmy najstraszniejsze gamingowe historie. Bloober Team zaczynali od gatunkowego misz-maszu, żeby w ubiegłej dekadzie wyspecjalizować się w psychologicznych, przerażających wirtualnych produkcjach. Zbierająca pochlebne opinie seria Layers of Fear, cyberpunkowy Observer, gra na licencji Blair Witch oraz najnowszy, current-genowy horror The Medium.
Trochę Silent Hill, trochę koszmary Zdzisława Beksińskiego, a trochę szara polska rzeczywistość. Protagonistką jest tu Marianne, tytułowe medium posiadające umiejętność podróżowania pomiędzy wymiarami. Rzecz dzieje się we wczesnych latach 90., w tle kryminalne intrygi i spowite tajemnicą zabójstwa, których natura - jak się okazuje - wykracza daleko poza naszą ziemską rzeczywistość. Prawda, że kusi?
Carrion
O tej pokręconej rozrywce rodem z hekatombicznych wyobrażeń Clive’a Barkera pisaliśmy w kontekście najbardziej zwariowanych gier niezależnych: Opisywana jako odwrócony horror gra Phobia Game Studio to najzwyczajniej metroidvania/platformówka z elementami gore. Tym razem nie wcielamy się w ludzi, którzy muszą zmierzyć się z nieznaną i siejącą grozę siłą, a wręcz przeciwnie - sami nią jesteśmy. Sterujemy dziwacznym monstrum o nieokreślonej formie, które uciekło z laboratoryjnej placówki i zabija po drodze naukowców, strażników oraz wszystkich innych, którzy próbują zapobiec wielkiej eskapadzie. Prawda, że unikat, jakich mało?
I kto by pomyślał, że gra o kawałku żywego mięsa, autorstwa niewielkiego, warszawskiego studia, narobi w branży tyle szumu.