W poniedziałek agenci federalni wkroczyli do posiadłości Puff Daddy'ego, któremu postawiono zarzut handlu ludźmi.
Agenci Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego wkroczyli do dwóch posiadłości Puff Daddy'ego w Los Angeles i Miami, szukając nie tylko samego rapera, ale też dowodów potwierdzających liczne zarzuty, które przed nim postawiono. Z doniesień Fox News, Sean Combs miał należeć do grupy przestępczej odpowiedzialnej za handel ludźmi.
Gdy funkcjonariusze weszli do jego domu w bogatej dzielnicy Holmby Hills, raper próbował uciekać prywatnym odrzutowcem.
To nie pierwszy konflikt z prawem
Konflikty z prawem to dla niego nic nowego. Raper w przeszłości wielokrotnie oskarżany był o gwałty czy przemoc seksualną. Na początku tego roku producent muzyczny, Lil Rod, ujawnił, że Puff Daddy go obmacywał i nakłaniał do czynności seksualnych z prostytutkami. Kiedy ta informacja wyszła na jaw, otoczenie rapera zaczęło zastraszać żonę i córkę Lil Roda.
Wcześniej sąd badał już sprawę byłej dziewczyny Combsa, którą rzekomo gwałcił i bił. Po latach w ciszy i ciemności jestem wreszcie gotowa opowiedzieć swoją historię i zabrać głos w imieniu swoim oraz innych kobiet, które doświadczają przemocy i molestowania – mówiła w rozmowie z Fox News. Z jej zeznań wynikało, że raper zmuszał ją do uprawiania seksu z prostytutem, podczas gdy sam wszystko nagrywał. Sprawa jednak upadła już po jednym dniu, kiedy obie strony doszły do porozumienia.
Hollywood Reporter przypomniał za to, że w 2017 roku Diddy został pozwany przez swoją kucharkę, którą miał molestować, gnębić i nie wypłacać pieniędzy. Skończyło się ugodą na nieujawnioną kwotę.
Zobacz także: