Raz bigos, raz obiad z wokalistą Rammstein. Przepis na sukces Malika Montany

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
313030378_136636159130003_3799725645543486090_n.jpg
fot. @donmalikmontana

To, że Malik Montana podbija nagłówki prasowe, mimo że od 3 lat nie nagrał płyty, nie znaczy wyłącznie, że jest kontrowersyjny. Jak udaje mu się to osiągnąć?

Od kilku lat miałem okazję dość dokładnie i symultanicznie śledzić rozwój popularności dwóch postaci z przeciwległych biegunów. Jedna z nich zasłynęła z działalności feministycznej. Choć zaczynała od bardzo niszowej dziedziny – krytyki literackiej – po czasie zaczęła regularnie postować na Facebooku teksty o doświadczeniach kobiet. Kilka kluczowych akcji, sieciowych inb i ogromna determinacja – mimo hektolitrów hejtu, jaki wylał się na tę osobę do tej pory – przyniosły jej ogromną rozpoznawalność. Druga z tych osób pochodzi z zupełnie odmiennego świata. To jeden z pionierów gangsterskiego rapu z prawdziwego zdarzenia w Polsce. Legitymuje się jako przedstawiciel samców alfa, lubi luksusowe marki, słynie z prowokacji, a w ciągu 6 lat z ok. 20 tys. followersów na Instagramie doszedł do 1,3 miliona. Dziś nagrywa hity, które biją rekordy odtworzeń i słynie z międzynarodowych współprac. A jego świąteczne zdjęcie z bigosem to aktualnie najchętniej lajkowane foto polskiego rapu na Instagramie.

Nigdy nie przypuszczałbym, że te dwie postaci spotkają się kiedyś w jednym miejscu. A ich konfrontacja światopoglądowa stanie się częścią popularnego show dla nastolatków. Jak do tego doszło? Zarówno Maja Staśko, jak i Malik Montana – bo o nich mowa – to, abstrahując od ich działalności, osobowości-zjawiska życia publicznego czasów komunikacji obrazkowej. Obie te osobowości wydają się przeciwnościami, ale w postinternetowej rzeczywistości okazały się na swój sposób uzupełniającymi się elementami popkulturowej układanki. Ich obecnością karmi się spektakl, tylko to Montana – odkładając na bok rozważania o intencjach – z oczywistych względów bez ogródek uczynił z tego faktu biznes i dobrą zabawę.

Kontakty i wizerunek

Malik, czyli Mosa Ghawsi, od samego początku działalności na scenie budził duże emocje. Debiut po polsku zaliczył już jako doświadczona osoba – 26-latek z kontaktami zdobywanymi za sprawą działań zakulisowych, jak m.in. organizacja koncertów. I te kontakty będą czynnikiem przyświecającym jego karierze aż po dziś dzień. Przypomnijmy – jeszcze przed singlem nagranym w polskim języku nawijał w 2014 roku po angielsku na tracku Fat Trela. Na koncie miał też współprace z Jadakissem czy z Capone z Capone-N-Noreaga. Za sprawą tych spektakularnych featów już na starcie zainteresował rodzime media hip-hopowe. W otwierającym polski etap jego kariery NaNaNa dał się poznać jako raper melodyjny – autotune’owy gość od hooków i refrenów oraz zapamiętywalnych, często memicznych linijek. Dziś wiemy, że rzeczona memiczność będzie dla całej jego kariery kluczowa. I to nie tylko w odniesieniu do liryki. Choć Montana w tekstach i social media lubi być buńczuczny i delikatnie mówiąc – nie przebiera w słowach odpowiadając hejterom – często udostępnia memy na swój temat i potrafi pokazywać dystans do wizerunku. Także w odniesieniu do swoich afgańskich korzeni – neutralizując rasistowski język, kiedy sam określa się kanakiem (to w Niemczech rasistowskie określenie używane głównie w stosunku do tureckich gastarbeiterów, ale i ogólnie do migrantów z Bliskiego Wschodu czy krajów południowych). To generalnie raper, który przede wszystkim daleko wykracza poza tworzenie muzyki, a składowymi jego popularności są szeroko pojęte ruchy.

Warto przede wszystkim podkreślić, że na poziomie muzycznym Malik dobrze się broni, a jego inspiracje i strategie od zawsze wykraczają poza lokalne konteksty. Jest na bieżąco z najświeższymi trendami – kiedy publikował tracki w minionej dekadzie absolutnie wyróżniał się nie tylko na poziomie brzmienia, ale i podejścia do rapu. Owszem – jego szturmowi towarzyszyła duża brutalność w tekstach. Sam zainteresowany, m.in. w dawnej rozmowie z Winim, zwracał uwagę, że zwrotki lepi z sytuacji, które go otaczają. Ale ciężko postrzegać gangsta rap przez pryzmat moralizatorski – taka optyka wydaje się śmieszna na tle jakiegokolwiek dorobku trapowej, a zwłaszcza już drillowej sceny.

Rap wg Malika

No właśnie – wiertara. Można powiedzieć, że Malik ten drill do Polski importował w pełnej krasie – za sprawą nawijających w polskim języku, w większości będących Polakami, ale zróżnicowanych pod względem korzeni swoich podopiecznych z GM2L. Najbardziej spektakularnym przełożeniem tej estetyki na lokalne warunki był chyba Dwutakt Alberto. Jasne – lokalna scena przecinała się z tą estetyką wcześniej za sprawą Multiego, Żabsona czy przede wszystkim Szamza, współpracującego z Pop Smoke’iem czy Fivio Foreignem. Ale to ekipa skupiona wokół Malika – w poczet której można włączyć także Sentino z czasów przed ich konfliktem – uzupełniała drillowy sound groźną przewózką w tekstach.

Zachodni sznyt? Sam zainteresowany – kiedy rozmawiałem z nim w 2017 roku w ramach wywiadu do papierowego wydania magazynu F5 – przedstawił mi swoją bardzo konkretną wizję hip-hopu. W opozycji do rodzimego rapu, który Malik postrzegał jako zbyt egzystencjalny i pod względem korzeni zakotwiczony częściowo w muzyce gitarowej, Montana chciał robić hip-hop światowy. Taki, w którym pewność siebie i luksusowe rekwizyty to elementy wpisane w jego podstawy. Jest w tym wymiar klasowy – rap jest kluczem do wyrwania się z biedy, a nie jej promowania – mówił raper w dawnym wywiadzie z Popkillerem.

Polska nie była gotowa? Sądząc po wielu komentarzach – do dziś niektórzy nie są gotowi, ale rosnąca popularność twórcy urodzonego w Hamburgu, jego wyniki na Spotify i zaufanie zdobyte wśród głośnych nazwisk europejskiej sceny świadczą, że działania Malika przynoszą efekty. Wracając jednak do pozamuzycznych składowych sukcesu – wiele udało się, dlatego, że u Mosy wszystko musi być bold. Taki jest już nawet jego pseudonim. Ale i bold są zaskakujące lajwy na IG @donmalikmontana. Te często wkraczają w wymiar dyskusji światopoglądowych otwartych dla innych uczestników, ale bywają też relacją z przypadkowego wejścia na zabawę weselną w hotelu. Do tego wwiercające się w głowę i łatwo zapamiętywane są także ad-liby Malika, które częściej niż na trackach można spotkać właśnie na jego InstaStories. Charakterystyczne niegdyś pik-pik haha! czy stanowiące obecne pozdrowienie weyo weyoo to mogące się wydawać błahe, a tak naprawdę dość istotne składowe wizerunku.

Wyliczanka współprac

Prawda jest również taka, że Malik Montana nie potrzebuje przepastnej dyskografii, by podbijać rynek. W końcu na przestrzeni 6 lat obecności na scenie wydał 3 solowe długogrające albumy (nie licząc Naaajaka nagranego z Dihem). Od 3 lat w kwestii większych projektów milczy, choć w powietrzu wisi jego roboczo nazwany Pablo Escort. Ale skupienie się na hitowych, skrojonych długością pod TikToka singlach dowodzi, że celował w ostatnim czasie przede wszystkim w TOP listy. I w podkręcanie atmosfery. Swoją pozycję skapitalizował, zostając twarzą freak fightowego High League, a ostatnio dorzucając także m.in. merch w postaci liquidów do e-papierosów. Za to pozycję branżową podtrzymuje featami – z brytyjskim M Huncho, Niemcami – m.in. Gzuzem, Bonez MC czy Maxwellem ze 187Strassenbande – Brazylijką DaChoyce, z którą nagrany Jetlag podbił youtube’owe karty Na czasie w kilku europejskich krajach. Nagłówki zdominował także, występując na scenie z Fivio Foreignem na Clout Festivalu albo fotografując się w studio z Headie One’em czy w restauracji z Tillem Lindemannem z Rammstein. Jednocześnie pozwala sobie na uszczypliwości w kierunku rodzimej sceny i mediów, dowodząc, że wciąż – mimo pozycji – dystansuje się od wszelkich układów. Zarazem okazuje szacunek dla weteranów – takich jak Peja, Eldo czy Mes – nawet jeśli wydaje się, że ich twórczość rozmija się z rapem, w jaki wierzy on sam.

Z tego wszystkiego wyłania nam się zatem osoba wszechstronna i zaskakująca. Ktoś krzyżujący umiejętności interpersonalne i biznesowe z zamiłowaniem do muzyki. Twórca bardzo impulsywny – czasami nawet trollujący – a jednocześnie rozważnie planujący kolejne ruchy. Raper, choć wpisany w pewien stereotyp, wciąż nieprzewidywalny. Czy tego chcecie, czy nie – o Maliku Montanie pewnie będzie głośno jeszcze nie raz. I mimo że jego zakusy na realne podbicie Europy ogranicza skupienie się na polskim języku – zdaje się, że i na to może znaleźć sposób, co udowodnił w przypadku Jetlagu. Cóż – premiera jego kolejnego LP na pewno nie przejdzie bez echa. Na razie można sprawdzać jego dopiero co wydaną EP-kę Chandelier.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisze o memach, trendach internetowych i popkulturze. Współpracuje głównie z serwisami lajfstajlowymi oraz muzycznymi. Wydał książkę poetycką „Pamiętnik z powstania” (2013). Pracuje jako copywriter.
Komentarze 0