Reżyser „Ex Machina” surfuje na nowej fali horroru! Jego „Men” to więcej niż kino grozy

Zobacz również:„Jackass” powraca! Pierwszy trailer nowego filmu to czyste szaleństwo
MEN
M2 FILMS

W światowym kinie utrzymuje się tendencja, żeby poprzez opowieści z dreszczykiem odprawiać gusła nad traumami jednostki czy całego społeczeństwa. Bo o tym przecież są filmy Ari Astera czy Jordana Peela, które zdefiniowały new wave of horror. Naszą selekcję obowiązkowych pozycji z tego nurtu znajdziecie tutaj. Trzeba dopisać do niej najnowsze dzieło Alexa Garlanda, który najpierw w Ex Machina wykorzystywał sci-fi, stawiając pytania o istotę człowieczeństwa, żeby teraz – po Annihilation – straszyć patriarchatem.

Wiwisekcja męskości to dla Garlanda nie pierwszyzna, ale – jak mówił w rozmowie z Entertainment Weekly – tym razem chciał zrobić to bez owijania w bawełnę. Screw it, I'm just gonna go straight into this. Świadczy o tym zresztą sam tytuł. Od razu ruszyła więc lawina pytań: czy Men jest komentarzem reżysera w sprawie #MeToo?; czy należy definiować ten film jako horror feministyczny?

Harper (fantastyczna Jessie Buckley; nominacja do Oscara za Córkę) zaszywa się na brytyjskim prowincji, gdzie zamierza przepracować żałobę po samobójczej (?) śmierci męża (Paapa Essiedu), której była świadkiem. Pięciusetletnią posiadłość wynajmuje od Geoffreya, który sprawia wrażenie, jakby urwał się z wiktoriańskiej powieści – w czym zasługa najlepszego na ekranie Rory Kinneara, grającego z teatralną emfazą. Symboliczna scena: gdy – niby żartobliwie – gani kobietę za zerwanie jabłka w ogrodzie. To zakazany owoc!

Wkrótce okazuje się, że bohaterce nie uda się zaznać spokoju. Z każdą chwilą atmosfera zagęszcza się, a kolejne zdarzenia coraz trudniej jest tłumaczyć na chłopski rozum. Zaczyna się od nagiego, poranionego prześladowcy w środku lasu, a kończy na krwawej łaźni. Antagonistami są mężczyźni; psychopatyczny wikary, dziwny chłopiec. Co gorsza – zwykle mają twarz... Rory Kinneara. Fabuła przeplatana jest przy tym flashbackami z krańcowej fazy małżeństwa Harper; toksycznego, pełnego przemocy psychicznej i fizycznej.

Garland nie pier*oli się w tańcu w rozliczeniach z opresyjną męskością. Sięga głęboko – do ludowości i pogańskich wierzeń; do chrześcijaństwa. W warstwie ideologicznej zdarza mu się szyć grubymi nićmi, ale nie przekracza pewnej granicy nachalności. Pomaga mu w tym umiejętne operowanie humorem. Jeśli natomiast chodzi o budowanie napięcia, doskonały jest, kiedy posługuje się subtelnymi środkami i niedopowiedzeniami, ale gdy zapomina, że najstraszniejsze jest to, czego nie widać – zaczyna się trochę równia pochyła. Stąd hardkorowy, dosłowny w metaforze – finał to najsłabszy element. Mimo, że właściwie jest otwarty i pozostawia spore pole interpretacji.

Zjawiskowa z kolei jest warstwa wizualna. Początkowo zdominowana przez anturaż jak z Downton Abbey i teatralny minimalizm, ale z czasem przełamywana grą świateł i cieni czy wykręconymi kolorami. A w końcu też baśniowym folklorem i patentami charakterystycznymi dla body horroru. Nieocenioną rolę w generowaniu niepokoju odgrywa ścieżka dźwiękowa przygotowana przez Bena Salisbury i Geoffa Barrowa (Portishead); pełna upiornych tematów i nawiedzonych chórów.

Nie ma tutaj raczej odkrywania Ameryki w dziedzinie horroru. Wątpliwości, czy zmory Harper są rzeczywiste, czy stanowią projekcję, wynikającą z przeżywanej traumy – prowadzą do Dziecka Rosemary. Gdy koszmar dzieje się w świetle dnia – można uśmiechnąć się, że to efekt Midsommar. Sytuację bohaterki da się porównać do tego, co działo się z Chrisem Washingtonem (Daniel Kaluuya) w Get Out, chociaż – wiadomo – tam źródło opresji było inne.

W Ex Machina Garland niby też prowadził dialog z Blade Runnerem, ale wówczas wyszedł mu z tego instant klasyk. Tym razem nie jest aż tak wysoko. Reżyser wspominał kiedyś, że – po pięćdziesiątce – walka z nudą stała się tym, co go napędza w kinie. Może na ostatniej prostej Men nabrał aż za dużej prędkości? Bo tutaj naprawdę mniej znaczy więcej.

Film trafia do kin 3 czerwca.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.
Komentarze 0