Słuszna koncepcja: TOP 10 concept albumów w historii polskiego rapu

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
concept

Tradycja płyt konceptualnych liczy sobie już ponad pięćdziesiąt lat. I choć najintensywniej kultywowano ją w obrębie rocka progresywnego, raperzy też często się do niej odwoływali. Weźmy Dr. Octagonecologyst, A Prince Of Thieves czy Deltron 303. A jak z tym jest u nas?

Artykuł pierwotnie ukazał się w październiku 2023 roku

Jesienią pojawił się pretekst – na przestrzeni zaledwie kilku tygodni światło ujrzały dwa tego rodzaju wydawnictwa. 1-800-OŚWIECENIE (recenzja) Taco Hemingwaya oraz TAXI Łony, Koniecznego i Krupy (recenzja). Wybieramy więc najlepszą dychę spośród analogicznych sytuacji fonograficznych z naszej rodzimej hip-hopowej.

10
Sokół / Hades / Sampler Orchestra – „Różewicz – Interpretacje” (2015)

Gdy wykonawcy muzyczni zabierają się za poetów z kanonu, zwykle jest to akt artystycznego wywieszenia białej flagi, z którym równać się może najwyżej nagrywanie z orkiestrą. Tyle w tym przecież dobrego smaku, co w sprzedawaniu kabanosów na trasie koncertowej… Prawdopodobnie jedyną taka akademią, gdzie wybrzmiały rzeczywiste ambicje i udało się wykreować koncept intrygujący i zamknięty, była płyta Różewicz – Interpretacje. Niespodziewanie logicznie wynikająca z Czystej brudnej prawdy i Czarnej białej magii Sokoła oraz krążka Nowe dobro to zło. Prowadzona niskimi głosami raperów; niepokojąca i złowroga za sprawą skręcającej w kierunku elektroniki z Bristolu czy katalogu Ninja Tune oprawy Sampler Orchestry, podbijającej poezję nagich faktów Tadeusza Różewicza. Marek Fall

9
Gang Albanii – „Królowie życia” (2015)

Nawet tavë może zacząć wychodzić nosem, gdyby je sobie serwować całymi miesiącami. I tak się właśnie stało z przeciągniętym żartem Gangu Albanii. Ale u samych początków było w tym projekcie coś autentycznie romantycznego, wywrotowego i przekomicznego. Na przełomie 2014 i 2015 roku mocno siadł sylwestrowy remix La Da Da, więc Alibaba zaproponował Popkowi, żeby pociągnąć to dalej właśnie pod szyldem Gangu, a ten najebany na wygnaniu wykreował w dwa dni zwariowane albańskie uniwersum. I jeszcze ściągnął do niego Borixona, żeby mieć bratnią duszę w garażu. To miał być internetowy prank, a tymczasem skala sukcesu albumu Królowie życia wysadziła w powietrze OLiS (150 tysięcy sprzedanych egzemplarzy) i YouTube (dziesiątki milionów wyświetleń teledysków). Na kontynuację albańskiej sagi lepiej już jednak faktycznie spuścić zasłonę milczenia. Marek Fall

8
Roszja – „Ucieczka z Kolonii” (2016)

We Wrocławiu na przełomie wieków rap, rave'y i brud przenikały się. Środowisko spotykało się na imprezach, na squatach. Takie osoby jak Igor Pudło czy Marcin Cichy (Skalpel - przyp. red.) były podekscytowane wszystkim, co działo się dookoła. Oni mieli punkowe wychowanie, ale zajarali się Warpem, Ninja Tune i Mo' Wax. Raperzy nawijali niestandardowo i wyszedł z tego dziwny wrocławski rap – opowiadał Filip Kalinowski o pochodzeniu niezwykłego genotypu tamtejszej sceny. Ucieczka z Kolonii to też dziwny wrocławski rap – fabularny album osadzony w stylistyce sci-fi od Roszji, który na koncie miał już Wbrew Wskazówkom w podobnym duchu i od Magiery, który wcześniej zrobił z Tymonem Oddycham smogiem, mogące również na upartego uchodzić za projekt konceptualny. Nie ma drugiego wydawnictwa z naszej sceny, które w takim stopniu korespondowałoby z Philipem K. Dickiem (pierwowzór Blade Runnera – Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?). Choć to Philip K. Dick nawciągany tego smogu z 71, co Tymon. Marek Fall

7
Młody Dzban – „Życie na parkingu” (2019)

Sklejacie akcję? Była końcówka poprzedniej dekady, kiedy człowiek znikąd – Młody Dzban wjechał z tym minialbumem jak Bubbles na gokarcie. Autor Życia na parkingu przyznawał z rozbrajającą szczerością, że pracował nad materiałem dwa tygodnie; że robi sobie muzyczkę, bo lubi, a jeśli chodzi o rap, zatrzymał się gdzieś w 2005 roku i wciąż najczęściej sięga po Madvillain czy Vetomanię. Znajduje to wszystko odbicie na jego undergroundowym klasyku, który nie jest fabularnym concept albumem, zostaje natomiast spięty klamrą fascynacji Trailer Park Boys. Stąd rozliczne follow-upy i wstawki z Rafała Walentowicza. W przyszłym roku pięciolecie premiery, a więc dobra okazja, żeby skoczyć po czipsy dżalapino i wrócić z Tomkiem do Sunnyvale. Marek Fall

6
Quebonafide – „Egzotyka” (2017)

Swego czasu najpopularniejszy rapowy album w Polsce. Quebonafide wyruszył w podróż dookoła świata, a Egzotyka to jego muzyczno-filmowy dziennik z tej wyprawy. Czternaście kawałków z czternastu krajów; z symbolicznym zakończeniem wędrówki w rodzinnym Ciechanowie. W całym projekcie kluczowe jest to, że Quebo nie zmienia tylko kontynentów, ale też style. Czasami jest smutno jak w Indiach (Bollywood), czasami refleksyjnie jak na Islandii (Zorza), a czasami energicznie jak na Madagaskarze. Dodatkowo egzotykę tego krążka podkreślają międzynarodowe featy – Young Lungs, iFani czy KRS-One. Za takim Quebonafide trudno nie tęsknić… Jj Święcicki

5
Łona / Konieczny / Krupa – „TAXI” (2023)

Jednemu z taryfiarzy udokumentowanych w ramach tego projektu, Łona pisze taką kwestię, że żadnego dotąd filmu czy serialu nie zrealizowano według faktów o fachu cierpa. W ramach badań terenowych raper sam więc usiadł za kierownicą taksówki, choć wydaje się, że raczej z intencją poszukania prawdy o tym, co w człowieku i co za szybą, a nie jakichś tajników zawodowych taksówkarzy. Przy akompaniamencie muzyków zespołu Siema Ziemia dokręcił w ten sposób szóste (środkowoeuropejskie) miasto po zmroku do wcześniejszych pięciu z Nocy na Ziemi Jima Jarmuscha. I nie ma znaczenia, że TAXI przyjechało przed zaledwie chwilą. Marek Fall

4
Taco Hemingway – „Marmur” (2016)

Dla wielu najlepsza i – co w tym kontekście kluczowe – najbardziej wciągająca płyta Taco. Spośród innych konceptualnych projektów wyróżnia się wręcz książkową fabułą. Warszawski raper zabiera słuchaczy do fikcyjnego hotelu Marmur, gdzie wyjechał, żeby odpocząć i znaleźć wenę. Z każdym utworem oraz skitem Taco coraz intensywniej wprowadza nas w opowieść – poznajemy bohaterów i ich losy; odkrywamy ich życiowe refleksje i mierzymy się wątpliwościami podmiotu lirycznego. Na Marmurze właściwie wszystko zagrało: mamy zasięgowe hity (Deszcz na betonie, Życie Jest WF-em), społeczno-polityczne przekminki (Świecące prostokąty, Krwawa Jesień) i niebanalne lovesongi (Grubo-chude psy). A to wszystko połączone zgrabnie rozpisaną akcją. Nie będzie chyba kontrowersją stwierdzenie, że pod względem pomysłu Marmur to absolutny peak Taco. Jj Święcicki

3
O.S.T.R. – „Tylko dla dorosłych” (2010)

Najlepszy album w karierze Ostrego? Na pewno najlepiej przekminiony. Pokazał tu, że od zawsze najlepiej czuł się w kreowaniu osobnej, trochę dusznej rzeczywistości; słucha się tego jak soundtracku do zaginionego kryminału z silnie krajowym rysem, klimatycznym, ale i przerażającym. Trochę porucznik Borewicz, trochę pościg za Leszkiem Pękalskim. Plus przepiękna oprawa wizualna. Fun fact: to dopiero trzecia (!) polska rapowa płyta, jaka kiedykolwiek dotarła na pierwsze miejsce OLiS. Jacek Sobczyński

2
Taco Hemingway – „Trójkąt warszawski” (2014)

Charyzma autora, pełnokrwiści bohaterowie i dobrze przekminiony storytelling; jedność czasu, miejsca i akcji. To decyduje zwyle o powodzeniu concept albumu. I to zadecydowało o powodzeniu Trójkąta. Taka Warszawa widziana oczyma klasy średniej, jaką prawie dekadę temu opisywał Taco, nie występowała raczej wcześniej w krajowym rapie. Wszyscy, którzy tyrali w korpo albo rosnących dookoła start-upach, potrzebowali swojego kronikarza. Co zmieniło się od tamtego czasu? Wiele i niewiele. Ale j**anie PZPN-u trochę jak baggy jeansy – nagle wróciło do łask. Jacek Sobczyński

1
PRO8L3M – „PRO8L3M” (2016)

Futurystyczny film sensacyjny stworzony w oparciu o rymy i beaty. Hardkorowe słuchowisko. Zaskakujący przykład popkulturowego recyklingu (czy upcyklingu) w polskim-hip-hopie. Oficjalny debiut PRO8L3MU to bezkompromisowy, miejski rap robiony z rozmachem produkcji Ridley’a Scotta. Historia gatunku tworzy się tu na naszych oczach – pisałem na łamach Onetu w okolicach premiery, wystawiając ocenę dziesięć na dziesięć. I nic się w tej materii nie zmieniło. Oskar i Steez zrobili znacznie więcej niż album muzyczny – nakręcili retrofuturystyczną superprodukcję science fiction na podstawie oryginalnego scenariusza, który oddycha wprost tradycją stołecznej uliczy. Wyznaczyli przy tym kierunek na przyszłość nie tylko dla siebie, ale i całej sceny. Chcieliście – to macie! Marek Fall

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Komentarze 0