Artystyczna kreacja czy może jakaś głębsza filozofia kryją się za alternatywnymi wizerunkami raperów? Motywacje są różne.
Przykłady można mnożyć. Tyler, the Creator jako Sir Baudelaire, wzorowany na francuskim poecie wyklętym, z tegorocznego Call Me If You Get Lost. Albo na naszym podwórku – Pan Śmierć, pod którym na debiutanckiej płycie CatchUpa, Perypetiach, w kawałku Patrol ukrył się Taco Hemingway. To, dlaczego to zrobił, nie jest jasne. Nie dziwi zatem, że pojawiły się najróżniejsze teorie i domysły.
My name is
Prawdopodobnie gdyby nie Slim Shady, Eminem nie stałby się tak popularny. Zanim nagrał The Slim Shady LP (1999), wydał przecież poprzedzającą longplay EP-kę o tym samym tytule oraz wcześniej debiutancki album Infinite (1996). Pierwszy materiał, który ukazał się nakładem Web Entertainment, niedużej niezależnej wytwórni z siedzibą w Detroit, przeszedł bez echa. Przełom nastąpił, gdy w 1997 Eminem postanowił pojechać do Los Angeles na Rap Olympics – coroczną ogólnokrajową bitwę freestylową. Zajął drugie miejsce, a reprezentant Interscope Records poprosił go o kopię jego ostatniego wydawnictwa, The Slim Shady EP. Materiał trafił w ręce Dr. Dre – założyciela Aftermath, oficyny podlegającej pod wspomnianego majorsa. Członek N.W.A podpisał rapera w swojej wytwórni.
Do stworzenia siebie na nowo Eminema skłoniła nie tylko krytyka, z jaką spotkał się po wydaniu Infinite, ale także koledzy z zespołu D12. Jak kilka lat temu wspominał Bizarre: Zasadniczo każdy w D12 posiada alter ego, więc trzeba postarać się być złoczyńcą, osobą zupełnie inną, niż jesteś. Jako Slim Shady Eminem zupełnie odciął się od poprzedniego stylu, który inspirowany był tym, jak nawijali chociażby Nas i AZ. Ale poza tym, że zmienił delivery i zaczął bawić się głosem, rapował o przemocy, aktach seksualnych czy narkotykach. I to właśnie w dużym stopniu dzięki kontrowersyjnym tekstom zyskał rozgłos. W pierwszym singlu promującym The Slim Shady LP, My Name Is, dzięki któremu stał się też szerzej rozpoznawalny, przedstawia się: Hi, kids, do you like violence?/Wanna see me stick nine-inch nails through each one of my eyelids?
Albumy Eminema sprzedawały się świetnie. The Slim Shady LP zdobył nagrodę Grammy w kategorii Best Rap Album, a po kilku latach zajął 273. miejsce na liście 500 albumów wszech czasów według Rolling Stone. Jego następca, The Marshall Mathers LP (2000) – został nominowany czterokrotnie i ponownie nagrodzony statuetką za najlepszy rapowy album. Co więcej, MM znalazł się wśród pretendentów do płyty roku. Stał się przecież najszybciej sprzedającym się albumem w historii. Nie obyło się jednak bez protestów. Bo jak można zareagować na kawałek, w którym raper nawija o zamordowaniu własnej eks i wywiezieniu jej ciała samochodem? Dwa lata później, na również nagradzanym The Eminem Show (2002), w singlu Without Me Em rapował: I've created a monster/'Cause nobody wants to see Marshall no more/They want Shady/I'm chopped live. I podkreślał, że bez niego na scenie brakowałoby postaci takiej jak on.
Podobnie na początku swojej kariery zrobił nastoletni Tyler, the Creator. Jego przemiana artystyczna jest jedną z ciekawszych na scenie hip-hopowej. Zaczynał jako brutalny Bastard i Goblin. Podobnie jak Eminem potrafił nawijać o gwałtach i zabójstwach, a jego teksty zawierały mizoginistyczne i homofobiczne linijki. Choć od tych Tyler się odcinał – i po latach, i w samym tytułowym kawałku z debiutanckiego albumu w rozmowie z Dr. TC. To wtedy też, na samym początku kariery, narodził się Wolf Haley. Wolf Haley jest typem, którym bardzo chciałbym być. Jest szalony. On jest naprawdę pojechany – wyjaśnił w wywiadzie w 2011 roku. Zresztą drugi studyjny album założyciela Odd Future zatytułowany jest właśnie Wolf. Tematyka albumu, czyli rozpamiętywanie swoich związków uczuciowych, radzenie sobie ze złą prasą i popularnością czy duchami dzieciństwa, jest tylko przykrywką dla pokazania artystycznego temperamentu i niecodziennej błyskotliwości – stwierdziliśmy w rankingu albumów Tylera, the Creatora. To do Haleya należą najbardziej szalone wizje rapera. Ale nie tylko jego postać jest kluczowa dla projektów Okonmy. W 2017 roku T przedstawił się jako Flower Boy, aby wyznać, że nie jest osobą heteroseksualną. A po tym, jak na swoim czwartym albumie skonfrontował się z własną seksualnością, wcielił się w Igora i opowiedział o trójkącie miłosnym, w którym znalazł się z innym mężczyzną.
Rewanż
Alter ego często pozwala artyście na to, aby stać się kimś innym; aby przejawiać cechy, których na co dzień nie przejawia, albo z którymi się nie utożsamia. Sasha Fierce reprezentowała na przykład sceniczną osobowość Beyoncé, T.I.P. ciemniejszą stronę T.I.-a, który pod tym pseudo opowiada bardziej osobiste historie, a Quasimoto mówił rzeczy, których Madlib nigdy by powiedział. Z kolei Lil’ Kim, którą przywoływałam przy okazji dyskusji o wulgarności i seksie w rapie, chcąc dać upust złości i frustracji spowodowanymi brakiem szacunku ze strony męskiego środowiska, stawała się Queen Bitch. Inaczej było w przypadku Nicki Minaj, która alternatywnych osobowości miała właściwie tyle, ile stylówek. Wśród nich najważniejszy i najciekawszy wydaje się jednak karykaturalny Roman Zolanski, który przez kilka lat miał stanowić część jej osoby. Homoseksualny mężczyzna pochodzący z Londynu pełnił rolę komediową. Nieco przypominał zresztą Slima Shady’ego – był równie wygadany i agresywny. Nicki stworzyła nawet jego matkę i siostrę – Marthę Zolanski oraz inspirowaną Lolitą Loriee Zolanski. Roman wielokrotnie pojawiał się w kawałkach raperki, a najważniejszym z nich jest ten, na którym mierzy się on z Eminemem aka Slim Shadym – Roman’s Revenge na debiutanckim Pink Friday (2010).
Jednak najsłynniejszą wykreowaną postacią w hip-hopie był Humpty Hump. To zmarły w 2021 roku Shock G z Digital Underground, grupy z Oakland, do której dołączył i dzięki której wybił się młody Tupac Shakur. Shock G posiadał całą sceniczną osobowość. Występował w przebraniach. Nosił kolorowe, ekscentryczne stroje i – co było dla niego charakterystyczne – okulary ze sztucznym nosem. Digital Underground byli pionierami psychodelicznego, funkowego rapu z Zachodu, a dzięki zabawnej maskotce, jaką był Humpty Hump, trafiali również do młodszych odbiorców. To z nim też najbardziej kojarzona jest grupa. Numer The Humpty Dance, w którym Hump się prezentuje, jest najpopularniejszym kawałkiem zespołu i wielkim hitem lat 90. All right! Stop whatcha doin', 'cause I'm about to ruin/The image and the style that ya used to/I look funny—but yo I'm making money, see – rozpoczyna singiel.
W kontekście alter ego kluczowa wydaje się więc swoista separacja od kreowanej postaci. Czasem, tak jak w przypadku Eminema, aby niejako usprawiedliwić nawijanie o rzeczach kontrowersyjnych, czasem, aby wprowadzić nową postać i perspektywę. Zabieg ten wiąże się też z próbą zachowania anonimowości – czemu szerzej przyglądał się Lech Podhalicz. W tym kontekście sztandarowym przykładem jest MF Doom. Legenda undergroundu, która przywdziewała charakterystyczne maski, wzorując się na komiksowych superbohaterach czy innych postaciach z amerykańskiej popkultury takich jak Godzilla (King Geedorah). Niesamowite skille writerskie, awangardowe podejście do kompozycji i zabawa alternatywnymi osobowościami. Niezależnie od konfiguracji, najbardziej charakterystycznym elementem twórczości było zakrywanie twarzy. Wystarczy spojrzeć na okładki albumów superzłoczyńcy. Madvillainy, Operation: Doomsday, MM..FOOD, Born Like This czy liczne collaby z triem Czarface. Mało jest bardziej emblematycznych symboli w rapowym ekosystemie. Logo Wu-Tang Clanu? Fotografia Biggiego w koronie? Naklejka parental advisory? Mówisz MF Doom – myślisz ikoniczna maska – pisaliśmy we wspomnianym artykule.
Daniel Dumile był pracowity. Pozostawił po sobie wiele projektów, które nagrywał pod różnymi pseudonimami. Jak tłumaczył w wywiadach, Doom jest bardziej oldschoolowy, jak Robin Hood; jest typowym złoczyńcą, nierozumianym, ale posiadającym złote serce. Viktor Vaughn jest za to młodszy. Ma 18-19 lat i jest włóczęgą, który myśli, że wie, co się dzieje.
Dziś wymyślanie postaci nie jest już nowatorskie. Liczy się więc pomysł i jego realizacja, oraz to, w jak dużym stopniu alter ego w ogóle danemu artyście jest potrzebne; czy nie jest kreowane na siłę. Mniej udanym zabiegiem był chociażby J. Cole wcielający się w KiLL Edwarda inspirowanego jego ojczymem na wydanym w 2018 roku albumie KOD. Bardziej udanym – Megan Thee Stallion jako gangsterka Tina Snow, nawiązująca do Tony’ego Snowa Pimp C. A wspomnieć można jeszcze przecież przynajmniej o Future Hendriksie czy Lil Uzi Vercie aka Baby Pluto.
Komentarze 0