Let’s talk about sex. Właśnie jesteśmy świadkami narodzin nowej gwiazdy na polskiej scenie hip-hopowej. Oliwka Brazil wkroczyła na nią bez pytania. Po tym, jak rzuciła ostrą zwrotkę w Oh Daddy ze Smolastym, można było spodziewać się, że namiesza.
I tak się stało, gdy tylko na streamingi trafił singiel Big Mommy. Młoda raperka imponuje i oburza wulgarnością oraz linijkami wymierzonymi w inne kobiety. Opinie na temat tego numeru są podzielone, również u nas w redakcji. Oliwka Brazil przegięła czy powiedziała, co trzeba? Na to niech każdy odpowie już sam.
Podobna dyskusja wywiązała się rok temu, gdy Cardi B i Megan Thee Stallion nagrały WAP (Wet-Ass Pussy). Singiel stał się viralem na TikToku i zdominował końcoworoczne podsumowania. Wielu się to nie spodobało. Dyskutowano nawet o tym, czy kawałek… właściwie nie podchodzi pod pornografię. Put this pussy right in your face/Swipe your nose like a credit card – tego typu wersy dopełnił super seksualny, barwny teledysk, w którym artystki ruszają się albo pozują w sugestywny sposób. Jak trafnie stwierdził Dream McClinton w artykule dla The Guardian, nagranie bez skrupułów celebruje zmysłowość i seksualność kobiet. One się nie boją ani nie są nieśmiałe. Chodzi o głośne wyrażanie pragnienia seksu, tak jak chcą tego dziewczyny, chodzi o ukazanie ich podmiotowości.
Wydawałoby się, że dziś, kiedy widzieliśmy (i słyszeliśmy) w zasadzie wszystko, takie kawałki nie powinny szokować. Ale szokują i jednocześnie wykręcają niewiarygodne liczby. Wniosek jest prosty: seks się sprzedaje. Tak jak oglądane są filmy dla dorosłych, tak słuchana jest wulgarna muzyka. Czy tego typu rap jest empoweringowy? Tak. Jeśli to dziewczyny przejmują kontrolę – co objawia się chociażby w wersach WAP I let him taste it, now he diabetic – a tekst nie romantyzuje przemocy seksualnej, wszystko jest w porządku.
Ludzie mogą nie zrozumieć tego, co chcemy powiedzieć
Kobiety były obecne w hip-hopie niemalże od jego początków. Przedstawiały się jako liderki; były dumne z siebie i ze swojego ciała, które – zwłaszcza jeśli należy do Afroamerykanek – podlega fetyszyzacji, a jednocześnie bywa lekceważone i zawstydzane. Przypomnijmy, że archetypy pimps (ang. alfonsi) i players (ang. gracze) w hip-hopie zaczęły rozwijać się dopiero pod koniec lat 80. za sprawą m.in. Too $horta. Raper opisywał to, co widział na ulicach Oakland, by sprzedawać swoje kasety miejscowym hustlerom. To on również, jako jeden z pierwszych w rapie, zaczął wykorzystywać określenie bitch (ang. dziwka). Ale mizoginia była także obecna chociażby w twórczości krzewiących nacjonalizm Public Enemy czy wschodzących na Zachodzie N.W.A.
Dla tych pierwszych przeciwwagę stanowiła Sister Souljah, która również należała do grupy. Była znana nie tylko jako raperka, ale także jako autorka i aktywistka. Słynęła z kontrowersyjnych statementów takich jak ten, który wygłosiła podczas zamieszek w Los Angeles z 1992 po zabójstwie Rodneya Kinga. Jeśli czarni ludzie zabijają czarnych codziennie, dlaczego nie zrobić tygodnia, w którym zabijaliby ludzi białych? – zapytała w wywiadzie dla The Washington Post. Słowa te były tak ikoniczne, że do dziś mianem Sister Souljah moment określa się wykalkulowane publiczne odrzucenie osoby pochodzącej na przykład z tej samej partii politycznej. Na swoim jedynym albumie, 360 Degrees of Power (1992), skupia się jednak wyłącznie na tematach politycznych i społecznych.
Ale Sister Souljah nie była jedyną, która jasno wyraża swoje zdanie i buntuje się przeciwko systemowi, ignorując konwenanse. Własny rapowy album wydała jako pierwsza MC Lyte. Lyte as a Rock (1988) to z kolei obraz ówczesnej rzeczywistości – epidemii cracku i nowojorskiej biedy. Oczywiście malowany przez kobietę i feministyczny. Lyte nie daje się traktować przedmiotowo – I do not touch until the third or fourth date/Then maybe we'll kiss on the fifth or sixth (Paper Thin). A na swoim debiutanckim singlu opowiada o toksycznej relacji z uzależnionym od narkotyków mężczyzną (I Cram to Understand U). Była też Queen Latifah oraz Yo-Yo, protegowana Ice Cube’a i partnerka Tupaca, czy później chociażby The Lady of Rage. Wszystkie wyróżniały się feministyczną postawą i empoweringiem. Ta ostatnia należała do obozu Death Row, trzymała z Dr. Dre, Snoop Doggiem czy Tupakiem Shakurem, ale poza tym, że chwalona była za skille wydała tylko jeden album, Necessary Roughness (1997).
I w końcu grupa Salt-N-Pepa, która ma w dorobku przełomowy numer Let’s Talk About Sex (1990). Trio przełamało tabu i poświęciło kawałek pozytywnym i negatywnym aspektom seksu. Również temu, jak bezpiecznie go uprawiać. Ze wszystkich numerów, które znalazły się na trzecim albumie grupy, Black’s Magic, to właśnie Let’s Talk About Sex osiągnął największy sukces. Przebił nawet wynik pierwszego przeboju grupy, Push It. Those who think it's dirty have a choice/Pick up the needle, press pause, or turn the radio off – kwitują dziewczyny w pierwszej zwrotce. Seks jest potrzebny, więc rozmowy o nim jeszcze bardziej. Ten kawałek może pełnić rolę edukacyjną. Ukazał się zresztą w idealnym momencie, a dwa tygodnie po tym, jak koszykarz Magic Johnson powiedział publicznie, że ma HIV, numer zajął 13. miejsce na liście przebojów w Stanach Zjednoczonych. Później, w 1992 roku, powstała nawet jego alternatywna wersja zatytułowana Let’s Talk About AIDS. Pierwotny tekst singla został zmieniony na prośbę prezentera ABC Petera Jenningsa, aby móc wykorzystać go w programie specjalnym Living in the Age of AIDS.
Hardkor
Feministyczny rap miał się dobrze. Wymienione wyżej raperki są też dowodem na to, że kobiecy hip-hop wcale nie musi iść w parze z erotyką. Jednak komercyjne sukcesy Foxy Brown, członkini The Firm, oraz Lil’ Kim, dowodzą, że ten przepełniony seksem radzi sobie lepiej. Ta druga była najgorętsza. Bez skrępowania potrafiła nawinąć o liczbie orgazmów, które chce osiągnąć. Jak w nominowanym do Grammy Big Momma Thang (That’s how many times I wanna cum, twenty-one/And another one, and another one/And another one). Albo w obrazowy sposób opowiadać o tym, co z którym kolegą z branży chciałaby robić w łóżku… (Dreams). I to właśnie Lil’ Kim jest jedną z tych raperek, które najbardziej zapisały się w popkulturze.
Kimberly Jones miała dobry start. Już jako nastolatka została członkinią Junior M.A.F.I.A., zespołu, nad którym pieczę sprawował The Notorious B.I.G. Poznali się na Brooklynie, z którego pochodzili. Biggie miał zwrócić uwagę na Kim, gdy ta stała na rogu Fulton Street. Szybko się zaprzyjaźnili i pomimo tego, że raper był w związku małżeńskim z Faith Evans, romansowali. Wiedział, że będę największą raperką. Myślę, że inspirowałam go do robienia różnych rzeczy i do bycia innym. Byliśmy parą idealną, jak Sonny i Cher czy Ashford i Simpson – powiedziała pięć lat temu w rozmowie z Entertainment Weekly z okazji 19. rocznicy śmierci Notoriousa. Biggie pisał grupie większość tekstów – i choć album Conspiracy nie otrzymał bardzo dobrych recenzji – pokrył się złotem.
Rok po występie na albumie Junior M.A.F.I.A. Jones zaczęła działać solo i wkrótce wydała własny album, na którego okładce w wyzywający sposób pozuje na niedźwiedzim futrze. Przy kominku i w otoczeniu czerwonych róż. Hard Core rozpoczyna Intro in A-Minor. Jest to scena, w której mężczyzna idzie do kina na film pornograficzny z udziałem Kim. W tle wybrzmiewa muzyka z filmu i słychać również… masturbację. Mamy postaci takie jak Too $hort, Luke Skyywalker, Biggie, Elvis Presley, Prince, którzy są bardzo, bardzo, bardzo seksualni i nie są potępiani za to, że to lubią. A nagle mamy kobietę, która tak się składa, że jest raperką jak ja, i jej twórczość jest niewłaściwa (…) od lat walczyłyśmy, aby robić to samo, co mężczyźni – powiedziała Lil’ Kim w rozmowie z Bell Hooks w 1997 dla magazynu PAPER. W 2018 roku z okazji urodzin raperki ten archiwalny okładkowy wywiad został ponownie opublikowany tu.
Hard Core zajął 3. miejsce na liście Billboard Top R&B/Hip-Hop Albums i 11. na Billboard Hot 200 w USA. W pierwszym tygodniu sprzedało się 78 tysięcy kopii, a po pięciu latach od wydania pokrył się podwójną platyną. Tydzień po jego premierze nakładem Def Jam ukazał się natomiast debiut Foxy Brown. Flirtujący z r’n’b Ill Na Na odniósł jeszcze większy sukces. Dziś oba krążki posiadają status klasyka i spokojnie można wymieniać je obok takich pozycji jak Illmatic Nasa, Reasonable Doubt Jaya-Z czy Ready to Die Notoriousa. Zwłaszcza Hard Core, który nazywany jest biblią kobiecego hip-hopu. Poza tym, ten album jest zwyczajnie dobry. Przywrócił stare, dobre brzmienie Wschodniego Wybrzeża; funkowe sample z lat 70. czy 80. Puśćmy sobie Spend a Little Doe z samplowanym Fifty Ways to Leave Your Lover The Frank Chacksfield Orchestra – jest piękne! A co najważniejsze, przetarł szlaki kolejnym odważnym artystkom. Lil’ Kim stała się autorytetem dla późniejszych raperek. Udowodniła, że dziewczyny mogą grać na własnych zasadach. I robić to świetnie.
Jeszcze inną, tak ważną artystką, jest Missy Elliot, ale jej case jest odmienny. Tak, twórczość współpracowniczki Timbalanda również przepełniona jest erotyzmem. Jednak ten przez połączenie z jej ekscentrycznym, zwariowanym stylem sprawia, że seks podawany jest w mniej oczywisty sposób niż w przypadku twórczości Lil’ Kim. Nie oznacza to, że Missy jest mniej bezpośrednia. Can we get kinky tonight? – pyta w pierwszej zwrotce The Rain (Supa Dupa Fly). Albo w hitowym Sock It 2 Me, również pochodzącym z jej debiutanckiego Supa Dupa Fly (1997) nawija: I was looking for affection, so I decided to go/Swing that dick in my direction, I'll be out of control… Z kolei to Trina, jak została okrzyknięta przez XXL Magazine, była najbardziej konsekwentną raperką wszech czasów. Przez lata regularnie nagrywała zresztą wysoko notowane albumy, a na nich równie odważne linijki. Okładka jej debiutanckiego Da Baddest Bitch (2000), na której przebrana za pielęgniarkę pobudza leżącego mężczyznę, siedząc na nim, jest jeszcze mocniejsza niż okładka Hard Core. Oczywiście należy wziąć poprawkę na to, jaka estetyka była charakterystyczna dla przełomu wieków…
Królowa jest tylko jedna
Dziś pretendentek do tronu mamy najwięcej w historii, ale tytułem królowej może pochwalić się wyłącznie Nicki Minaj. Od dekady dumnie nosi koronę. Bez względu na to, czy decyduje się przejść na emeryturę, czy wydaje album, który nie do końca spełnia oczekiwania. Nicki Minaj dla innych dziewczyn stanowi punkt odniesienia. Trudno zresztą do niej nie porównywać. Gdy rozpoczynała swoją karierę, właściwie nie miała konkurencji. W tym miejscu warto zauważyć, że brak wielu kobiet na scenie nie raz doprowadzał do nakręcania między artystkami rywalizacji. Miało to miejsce na przykład w przypadku Lil’ Kim i Foxy Brown.
Nicki Minaj została zauważona przez Lil Wayne’a dzięki swoim pierwszym mixtape’om. Weezy podpisał ją we własnej wytwórni, Young Money Entertainment, kilka miesięcy po Drake’u. Nicki miała na siebie pomysł, zawieszony między wokalnymi szaleństwami swojego mentora Lil Wayne’a a niemal kreskówkowym podejściem do kreowania własnej osoby. Przy okazji, panowanie nad językiem, rytmiką wersów i spora dawka humoru odróżniały ją od wielu innych postaci ze sceny – pisaliśmy, przyglądając się jej karierze. Bo Minaj właściwie połączyła to, czym wyróżniały się starsze od niej raperki – seksapil Lil’ Kim i szaloną, kreskówkową kreację Missy Elliot. Szybko stała się też jedną z najlepiej sprzedających się artystek w historii. Kiedy w 2016 roku znalazła się na corocznej liście 100 najbardziej wpływowych osób według TIME, Lil Wayne pisał o niej tak: Jest ikoną, szefową i wzorem do naśladowania dla wszystkich tych młodych dziewczyn. Jej etyka pracy mówi wiele i przyniosła wyniki. Imponujące jest to, że Nicki się nie zatrzymuje.
To właśnie do Nicki Minaj najczęściej porównuje się Oliwkę Brazil. Nic dziwnego, bo protegowana Lil Wayne’a właściwie stała się wzorem raperki. A co ciekawe, Minaj podobnie jak Brazil stawiano zarzuty o slut-shaming. Rzecz miała miejsce po tym, jak w 2018 roku udzieliła wywiadu Elle. Uwielbiam być sexy; nigdy nie przestanę być ekshibicjonistką – powiedziała w rozmowie. A następnie padły niesławne słowa o pracy seksualnej: Może byłam naiwna, ale nie zdawałam sobie sprawy, ile dziewczynek to dziś prostytutki. Czy są striptizerkami, czy osobami z Instagrama – są piękne i mają wiele do zaoferowania. Ale dowiedziałam się, że dajesz im kilka tysięcy dolarów i możesz uprawiać z nimi seks. Ojej – pomyślałam. To przykre, że te dziewczyny nie znają swojej wartości (…) Smuci mnie, że być może w jakiś sposób się do tego przyczyniłam. I dodała: Wolałabym, żeby nazywano mnie snobką, suką lub zarozumiałą niż łatwą, dziwką i kurwą. To, co Nicki miała na myśli wydaje się zrozumiałe. Jednak w dzisiejszych realiach, kiedy powszechna jest świadomość, że praca seksualna jest pracą jak każda inna i powinno walczyć się o jej dekryminalizację, tego typu słowa są krzywdzące. Wersy Oliwki Brazil o eskortach również, ale o tym już pisaliśmy.
W kolejce do tronu
Zwłaszcza końcówka ubiegłej dekady przyniosła nam wiele nowych raperek. Część z nich, tak jak Megan Thee Stallion i Lizzo, na stałe rozgościła się w mainstreamie i szybko zaczęła doganiać Nicki Minaj. Inne działają na scenie alternatywnej i nagrywają szalone projekty jak Rico Nasty, której debiutancki album jakiś czas temu polecaliśmy na łamach newonce, albo CupkKake, do której również ze względu na teksty porównuje się Oliwkę Brazil. Są też te zaangażowane jak Noname czy Rapsody. Najbardziej przełomowym momentem było jednak objawienie się Cardi B – konkurentki Nicki Minaj. Wywodząca się z nowojorskiego Bronksu raperka najpierw dorabiała w klubach ze striptizem, za co do dziś spotyka się z krytyką. Swojej przeszłości się jednak nie wstydzi. Bo też nie ma do tego powodów. Wiele tutejszych kobiet pokazało mi, jak być silniejszą. Pokochałam występy. Poczułam się ładna… Cieszę się z tego rozdziału w moim życiu. Wiele osób się naśmiewa się z tego, że pracowałam jako striptizerka. Nie żałuję tego, bo dużo się nauczyłam. Czuję, że dzięki temu dojrzałam – powiedziała. I nawija o tym w kawałkach, na przykład w Bodak Yellow, dzięki któremu zdobyła większą popularność – You in the club just to party, I'm there, I get paid a fee.
To, co należy odnotować, to fakt, że o ile znanym rapującym mężczyznom można zarzucać zbyt małą charyzmę i przebojowość, tak kobietom już nie. Wszystkie raperki, które odnoszą sukcesy, muszą ją mieć. Bez wielkiej pewności siebie, przebojowości i odwagi zwyczajnie nie mają szans się wybić. Tymi cechami może pochwalić się również zasługująca na wspomnienie w tym artykule Megan Thee Stallion. Pochodząca z Teksasu raperka wypłynęła na przestrzeni dwóch ostatnich dwóch latach. I już wtedy, jeszcze na długo zanim nagrała WAP, przybliżaliśmy jej sylwetkę. Dziś, choć w Polsce nie mówi się o niej tyle, ile o Nicki Minaj czy Cardi B, jest jedną z topowych raperek. W tekstach Megan nie ma przypadku. To świadoma kobieta, która wie, co chce powiedzieć i pokazać światu. Emanuje swoją naturalną urodą, nie ukrywa się z seksem obecnym w wielu jej numerach, potrafi napisać lepszą braggę niż koledzy z wytwórni, a co najważniejsze - nie są to słowa bez pokrycia. Megan jest autentyczna, utalentowana, piękna i ma dobry warsztat – pisaliśmy.
W Polsce również możemy wymienić kilka raperek, również tych o odważniejszym wizerunku i tekstach. AdMa, Ryfa Ri, od niedawna także Dziarma i w końcu Oliwka Brazil. A jedną z pierwszych na tym polu była zainspirowana Lil’ Kim WdoWa. Dziś od odważnego debiutu Braggadacabra (2002), jak i ówczesnej postaci, poniekąd się odcina. Gdy wydawałam „Braggacadabra”, miałam 19 lat, zdawałam na studia. Zrobiłam sobie wtedy jakieś kiczowate sesje zdjęciowe, kreowałam taki, a nie inny wizerunek. Ludzie, wierząc w to, że jestem tym, kogo zobaczyli na okładce, strasznie mnie zawiedli – powiedziała mi parę lat temu w wywiadzie. Jednak różnica pomiędzy nią i niektórymi innymi raperkami jest taka, że autorka Big Mommy jest sobą. Zaznaczyła to zresztą w rozmowie z Young Leosią na antenie newonce.radio. To słychać, więc nie mamy prawa jej nie wierzyć.
Komentarze 0