Rozmawiając o najlepszych przyjmujących świata poprzedniej dekady, nie sposób o nim nie wspomnieć. Gablota trofeów ugina się od ciężaru, a przeglądając indywidualny dorobek, oko przykuwają często pojawiające się trzy literki „MVP”. Zdecydowana większość to zasługa fenomenalnej formy w latach 2010-19. Dziś Osmany Juantorena mówi o exodusie z Półwyspu Apenińskiego w miejsce, gdzie nadal będzie mógł w praktyce czuć się gwiazdą.
Póki co obecny sezon nie układa się korzystnie dla 36-latka. W Serie A zagrał do tej pory zaledwie trzynaście setów, z czego osiem w pierwszych dwóch spotkaniach. Początkowo nic nie wskazywało na kłopoty, przyjmujący grał jak zwykle. Z czasem pojawiły się problemy zdrowotne, które do dziś mniej lub bardziej powstrzymują Juantorenę od osiągnięcia pełni formy. Mimo że w ostatnim czasie czuje się coraz lepiej, to nie można go uznawać za w pełni wyleczonego. W rozmowie z „La Gazzetta dello Sport” opowiadał, że nadal nie może atakować, a jego ewentualna gra musi ograniczać się tylko do zagrywki i przyjęcia.
Mocno chciał być z zespołem podczas turnieju w Brazylii. Otwarcie mówił o chęci przejścia do historii i stania się pierwszym siatkarzem, który sześciokrotnie cieszył się z triumfu w tym turnieju. Plany spełzły na niczym, gdyż to Sada Cruzeiro zabrała dla siebie w tym roku trofeum. Nie wiadomo ile jeszcze podobnych szans otrzyma urodzony na Kubie były reprezentant Włoch. Ostatnio zebrał się na wypowiedź, w której zdradził plany na najbliższe miesiące:
– Myślę o odejściu [z Lube] po zakończeniu sezonu. Jestem zmęczony, nie jest łatwo znaleźć motywację. Wygrałem wszystko. Mam jeszcze rok kontraktu, ale wspólnie z klubem podejmiemy decyzję co dalej – mówił „LGdS” przyjmujący jednocześnie deklarując, że nie zwiąże się z żadnym ligowym rywalem sześciokrotnych mistrzów Włoch.
ZNAK JAKOŚCI W OFENSYWIE
Włoch zerka dziś w kierunku rynku azjatyckiego, gdzie nadal przy dobrym zdrowiu mógłby robić różnice na parkietach. Tamtejsze rozgrywki zapraszają do siebie nielicznych obcokrajowców. Ma to związek z limitami dla „nie miejscowych” zawodników. Przykładowo w japońskim Panasonic Panthers jedynym siatkarzem spoza Kraju Kwitnącej Wiśni jest Michał Kubiak, a w Wolfdogs Nagoya Bartosz Kurek.
Nie wiadomo czy rzeczywiście pomysł z odejściem z Włoch jest kwestią wspomnianej motywacji, czy próbą znalezienia nowego środowiska, w którym znów to na nim będą zawieszone oczy większości sympatyków siatkówki.
Przeglądając statystyki z trwającego już jedenaście sezonów pobytu Juantoreny w Serie A, w oczy rzuca się świetna skuteczność w ataku. Odkąd w 2009 roku, po trzyletniej dyskwalifikacji, związał się z Trentino, tylko w jednym okresie legitymował się skutecznością na poziomie poniżej 55 procent. Było to w podczas pandemicznego sezonu, przedwcześnie przerwanej w marcu ubiegłego roku (46,4 procent). Niemniej, biorąc pod uwagę fakt, że mowa tu o skali całych rozgrywek, w tym przypadku można mówić o ogromnym wyczynie.
Gdy Juantorena dwa lata temu triumfował z Lube w Lidze Mistrzów, znalazł się w klasyfikacji strzelców na dziesiątym miejscu, w tym za kolegą z drużyny Cwetanem Sokołowem. W ostatniej kampanii Lube nieoczekiwanie dla siebie przegrało ćwierćfinał z późniejszym triumfatorem z Kędzierzyna-Koźla. W tej samej klasyfikacji trzeba było go szukać już na 25. pozycji. Siatkarz nie zawiódł ofensywnie także na ostatnich igrzyskach, w których Italia odpadła w 1/4 finału, a w których to również indywidualnie uplasował się na dziewiątym miejscu w rankingu najlepiej punktujących.
Warto jednak zwrócić uwagę, że w porównaniu z sezonami sprzed dekady, Juantorena nie serwuje już tylu asów co kiedyś. Oczywiście, podobnie jak w wielu innych rubrykach najgorsze liczby notował w trakcie przedwcześnie zakończonego sezonu 2019/20. Najlepszy współczynnik zanotował w sezonie 2011/2012 (0,83). Dzięki fenomenalnemu serwisowi z początku przygody z Serie A, do dziś Juantorena może pochwalić świetną średnią 0,50 asa na set. Szkopuł tym, że w ostatnich latach nie zbliżył się do podanego wyniku. Również w Lidze Mistrzów i na IO w Japonii nie serwował tak efektywnie, jak przyzwyczaiły nas dawne legendarne momenty.
LETNIA EKSPLOATACJA
Na przestrzeni lat obserwuje się spadek liczby przyjęć u Włocha. Proporcjonalnie popełnia mniej błędów niż dawniej, ale jeśli chodzi o procent perfekcyjnego przyjęcia najlepsze lata ma już za sobą. W skali solidnych przyjmujących to nadal dość dobry poziom, lecz Juantorena z pewnością czuje oddech młodej konkurencji, która rokrocznie nie odpuszcza.
Przez lata dużym atutem, na który cześć osób nie zwracała uwagi, był fakt, że przyjmujący nie był mocno eksploatowany. Chodzi tu głównie o letni okres reprezentacyjny. Juantorena grał dla kadry Kuby do 2006 roku. Pięć lat później otrzymał włoskie obywatelstwo. Już wtedy zaczęto mówić o potencjalnych włączeniu do kadry. Wówczas głośne weto przeciwko naturalizowaniu postawili między innymi Dragan Travica czy Iwan Zajcew – notabene zawodnicy, którzy także mogliby spokojnie występować w innych kadrach. Do 2015 roku Włoch mógł w lecie poświęcać czas zarówno na posezonową regenerację, jak i na spokojne przygotowanie fizyczne do kolejnych rozgrywek.
Odkąd dołączył do Azzurrich sytuacja się zmieniła. Do wyczerpujących rozgrywek Serie A i Ligi Mistrzów doszły miesiące rywalizacji wraz z drużyną narodową. Siatkarz był częścią srebrnej drużyny z Rio de Janeiro. W Tokio sukcesu nie powtórzył. Po turnieju postanowił pożegnać się z kadrą.
– Chciałem zakończyć karierę na podium lub chociaż mieć na to szansę. Takie zakończenie bardzo mnie boli. Taki jest sport – opowiadał podłamany zawodnik krajowym mediom. Chwilę później symbolicznie i nieoficjalnie „przekazał” swój numer „5” Alessandrowi Michieletto, wschodzącej gwieździe włoskiego volleya, którego poniekąd namaszczono na następcę Juantoreny.
NAPŁYW MŁODZIEŻY
– Jestem już staruszkiem, chciałbym tu w Lube zakończyć moją karierę. No, chyba że za te trzy lata dalej będę w sobie czuł chęć gry – mówił w lipcu ubiegłego roku bohater tekstu. Czas pokazał, że przez kilkanaście miesięcy plany na przyszłość uległy sporej zmianie. Juantorena pomału przyzwyczaja się do tego, że do wielkiej siatkówki pukają młodzi.
Przykładów daleko szukać nie musi. W kontekście klubu z Civitanovy w ostatnim czasie dużo się mówi między innymi o dwóch talentach. Gabi Garcia Fernandez rozgrywa pierwszy sezon na zawodowstwie. Portorykański atakujący ma za sobą grę na Brigham Young University w NCAA. W ojczyźnie uchodzi za zawodnika z wielkim potencjałem, który może pójść w ślady słynnego Hectora Soto. Z kolei rodak 35-latka gra w Italii drugi rok. To zaledwie 20-letni przyjmujący obdarzony podobnymi warunkami fizycznymi co krajan. „La Gazetta” nie omieszkała zapytać się doświadczonego zawodnika o opinię.
– Marlon wszedł już do świata Lube w najlepszym wydaniu od zeszłego sezonu, a w tym roku udowadnia swoją wartość. Z kolei Gabi to chłopiec, który ma wielką chęć do nauki. Znalezienie się po studiach w pierwszym profesjonalnym sezonie we Włoszech jako atakujący, już pokazuje, że jest dojrzały. Najbardziej podoba mi się w nim to, że mało mówi, a dużo pracuje – mówił wicemistrz olimpijski sprzed pięciu lat.
Jeżeli pomysł Juantoreny na transfer do Azji wypali, to z pewnością czeka go wybuch podobnej popularności, jaki przed laty miał miejsce w Europie. Przykładowo japońscy fani bardzo emocjonalnie podchodzą do gwiazd swoich zespołów. Nie oznacza to jednak, że przyjmującego czeka odcinanie kuponów od kariery. Elitarność cudzoziemca oraz dobre wynagrodzenie powodują, że kluby sporo po nich oczekują. Jak mówiła na łamach naszego portalu Freya Aelbrecht, tamtejsze organizacje przeważnie kontraktują przyjmujących, atakujących lub ewentualnie ofensywnych środkowych. To na nich spoczywa największa odpowiedzialność za zdobywanie punktów.
Odejście z Włoch oznaczałoby jednak zmniejszenie presji. Azjatyckie rozgrywki nie są monitorowane tak bacznie jak włoskie, uchodzące za najlepsze na świecie. Być może to jest jeden z powodów chęci odejścia. Przyzwoity poziom, przyzwoite środowisko i przyzwoite pieniądze – trudno wymagać więcej. Tym bardziej że swoje w siatce siatkarz już zrobił. Na kolejne igrzyska szans raczej nie ma, a klubowymi tytułami mógłby podzielić się z wieloma kumplami po fachu.