Początek 2021 przyniósł nie tylko atak na amerykański Kapitol, coup d'état w Birmie i lądowanie łazika NASA na Marsie, ale również kolejny skok popularności technologii blockchain.
A co za tym idzie, momentalny wzrost spekulacji, rozważań i rozmów na tematy związane z kryptowalutami, zdecentralizowanymi serwisami oraz ekscytacji najnowszym trendem na przecięciu technologii i sztuki, czyli NFT. O tym zaskakującym i wciąż jeszcze nie do końca zrozumiałym zjawisku pisaliśmy szerzej tu, wspominaliśmy też o Banksym, który postanowił dokonać publicznego spalenia swojej fizycznej pracy, zdigitalizować ją i wystawić na aukcję w formacie non-fungible token.
A jako że newonce to dla wielu wciąż portal głównie o rapie, nie mogliśmy też pominąć hip-hopowego wątku, jaki przy okazji Bitcoinów, Ethereum i innych kryptowalutowych nowinek pojawiał się regularnie.
Gdzie jest mój Bitcoin?
Na początku tego roku kryptowalutowe dyskusje wystrzeliły w eter ze znacznie większą siłą niż dotychczas. Ale to nie oznacza, że mamy pierwszą sytuację, w której świat zachłysnął się tajemniczymi transakcjami. Jeśli pamiętacie bitcoinowy boom sprzed kilku lat to dobrze się składa, bo już wtedy na hype train wskoczyli m.in. 50 Cent, Wu-Tang Clan, Snoop Dogg, Jay Z czy nieżyjący już Nipsey Hussle. Autor Get Rich or Die Tryin’ wszedł na rynek jeszcze w 2014, kiedy postanowił sprzedawać za pomocą kryptowalut swój album Animal Ambition. Podawano wówczas, że dorobił się na tym fortuny, ale szybko okazało się, że 50… zapomniał o tym fakcie i zarobek o wysokości 700 Bitcoinów - co dawało wtedy kilkuset tysięcy dolarów, a obecnie wyniosłoby $38 mln - przeszedł mu koło nosa. U mnie spokojnie, powoli do przodu, u ciebie wahania jak kryptowaluty.
Z kolei cztery lata temu swoje blockchainowe podboje przeprowadził Ghostface Killah, członek Wu-Tang Clanu, ale z zamiaru zrewolucjonizowania rynku nic nie wyszło, bo waluta Cream nie osiągnęła zawrotnej wartości, a cała sprawa rozeszła się po kościach. Natomiast Jay-Z i Hussle pieniądze zarobione na obracaniu kryptowalutami przeznaczali na pomoc ubogim. Zresztą Hova - do spółki z założycielem Twittera, Jackiem Dorseyem - wpłacił niedawno równowartość 500 Bitcoinów na darowiznę dla potrzebujących w Indiach i Afryce. Natomiast Megan Thee Stallion postanowiła, że rozda $1 mln w Bitcoinach swoim fanom i fankom, bo... może. Czego tu nie rozumieć?
W chęciach raperów do inwestowania w kryptowaluty można dopatrywać się wrodzonej tendencji do flexu, ciśnienia na sławę i nieustannej potrzeby wyznaczania nowych trendów. Koniec końców chodzi o popisywanie się, kto szybciej, kto więcej i kto bardziej. Inny ciekawy wątek to powiązania sieci blockchainowych i wykorzystywanych tam walut ze światkiem przestępczym. Nie jest żadną tajemnicą, że w ich ciemnych zakamarkach odbywa się wiele niezgodnych z prawem transakcji. Wystarczy wspomnieć o zamawianiu narkotyków, handlu bronią i innych szemranych akcjach. A jest to możliwe m.in. ze względu na decentralizację owych struktur. Raperzy dostają zatem obietnicę tego, że dzięki kryptowalutom mogą obejść obowiązujące prawo i - co za tym idzie - uniknąć kontaktu z instytucjami, z którymi woleliby go nie mieć.
NFT, czyli nowy fajny trend
Jeśli myśleliście, że relacja rapu i NFT zaczęła się w 2021, to musimy wyprowadzić was z błędu. Swoją szansę na blockchainowych giełdach aukcyjnych wyczuł MF Doom, który na kilka tygodni przed śmiercią postanowił wprowadzić do obiegu grafiki - wykonane w technologii augmented-reality - przedstawiające jego ikoniczną maskę. Wpływowy artysta nawiązał współpracę z serwisem Illust Space, a na halloweenową aukcję trafiło 11 masek w 4 wariantach. Jak się okazuje, Supervillain był nie tylko artystycznym wizjonerem, ale miał też nosa do pionierskich rozwiązań na polu biznesowym.
W momencie, w którym NFT trafiło do głównego nurtu, a niewystawienie swoich dzieł jest już w celebryckim świecie poważnym faux pas, za tworzenie zdigitalizowanej sztuki wzięli się m.in. Lil Yachty, Killy, Post Malone i Soulja Boy. Umówmy się - artyści niespecjalnie grzeszący inteligencją i polotem, ale za to z ciągotami do kontrowersji. Całej trójce udało się spieniężyć cyfrowe dzieła, a ceny, do jakich dobiły, wahają się pomiędzy $1 tys. a $16 tys. Jak na początek to całkiem przyzwoite sumy. Yachty i Malone korzystają ze szwajcarskiej platformy Fyooz, z kolei Soulja Boy - który zasłynął już z kilku genialnych biznesowych pomysłów, jak np. sprzedaż bootlegowych konsol do gier czy wprowadzenia na rynek SouljaWatch, będącego ubogim klonem smartwatcha Apple - używa portalu Rarible. Kolejnym przykładem szaleństwa wokół kryptowalut jest rosnąca zajawka tematem u Meek Milla, którego często można spotkać w aplikacji Clubhouse, dyskutującego właśnie o tego rodzaju inwestycjach. Następny ważny gracz? Kto wie, kto wie.
Co ciekawe, Lil Yachty pozazdrościł starszemu kumplowi Akonowi i wzorem autora najgorszego earworma ever - tak, chodzi o Lonely - postanowił odpalić własną kryptowalutę. YachtyCoin dołączył zatem do Akoina (tu ewidentnie należy się jakaś nagroda za copy), który ma stać się oficjalną walutą Akon City - utopijnego, futurystycznego projektu realizowanego przez celebrytę w rodzimym Senegalu. Jakie uniwersum, taka Wakanda.
Patrząc na fakt, że w 2021 roku wartość całego rynku kryptowalut wyniosła prawie $900 miliardów, z czego ponad $560 mld przypisuje się Bitcoinowi, tak zaangażowane podejście wielu raperów zupełnie przestaje dziwić. Skoro masz ogrom hajsu do wydania, to dlaczego nie zainwestować go w rynek, którego bańka jest teraz ewidentnie pompowana do granic możliwości? Wysiłek żaden, a potencjalne zyski mogą okazać się gigantyczne. Dorzućmy do tego clout, przechwałki i wzbudzanie zazdrości w środowisku, a otrzymamy gotowy przepis na przyciągnięcie uwagi wykonawców kochających hedonizm, konsumpcję, hype i rozgłos. Czyli co, raperzy do spółki z Doliną Krzemową i innymi popularnymi muzykami przejmują Web 3.0? Let's goooooo.