Ostatnio gorzej działo się w Hawkins i nie chodzi tylko o to, że Rosjanie w podziemiach galerii handlowej zaczęli kombinować nad otwarciem bramy między światami. O ile pierwszy sezon to – otoczony kultem – przebój o niemożliwym do przecenienia impakcie popkulturowym (m.in. na poziomie renesansu ejtisów), o tyle każdy kolejny przynosił raczej ochłodzenie emocji. I gdy wydawało się, że bracia Duffer doszli do ściany, udało im się ponownie wzbudzić ekscytację Stranger Things, obierając kierunek na teen horror.
W kolejnej odsłonie serialu pojawia się więc i szalony morderca, i nawiedzony dom, a tłem wydarzeń jest satanic panic, czyli zbiorowe szaleństwo Amerykanów na punkcie satanistycznej ośmiornicy, do której należeć mieli choćby gracze Dungeons & Dragons... Więcej o tym zjawisku pisaliśmy przy okazji materiału na temat reportażu Szatan w naszym domu i serialu Synowie Sama.

Po Bitwie o Starcourt z poprzedniego sezonu, która w świadomości lokalnej społeczności funkcjonuje jako pożar, całe miasteczko liże rany. Zaczyna funkcjonować przekonanie, że ten skrawek ziemi w stanie Indiana jest przeklęty. Co w sumie, biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia, nie jest dalekie od prawdy.
Marzec, 1986 roku. Grupa przyjaciół została rozbita. Rodzina Byersów wraz z Jedenastką (Millie Bobby Brown), która utraciła moce, przeniosła się do Lenora Hills w Kalifornii. Ex-superbohaterka nie potrafi odnaleźć się w licealnej rzeczywistości. Jest prześladowana przez rówieśników i – tak jak Will (Noah Schnapp) – z utęsknieniem wyczekuje ferii wiosennych i odwiedzin Mike'a (Finn Wolfhard). Zjarus – Jonathan (Charlie Heaton) i redaktorka lokalnej gazety – Nancy (Natalia Dyer) też nie mogliby się doczekać wolnego, ale nie wychodzi im związek na odległość, więc nie spotkają się tej wiosny. Mike (Finn Wolfhard) i Dustin (Gaten Matarazzo) pozostali nerdami – grają w gry fabularne jako członkowie Klubu Ognia Piekielnego pod skrzydłami Eddiego Munsona (Joseph Quinn), który wygląda jak młody Eddie Van Halen. Z kolei Lucas (Caleb McLaughlin) stara się poprawić coolness factor jako zawodnik szkolnej drużyny koszykówki. Znacznie oddalił się od Max (Sadie Sink), która przeżywa traumę po śmierci Billy'ego w Stratcourt. Steve (Joe Keery) i Robin (Maya Hawke) pracują razem w wypożyczalni kaset video. On ma problem z tym, że randkuje na potęgę, ale nic konkretnego z tego nie wynika, a ona, że nie wie, jak zagadać do dziewczyny, która jej się podoba...
Brzmi jak najzwyklejszy serial młodzieżowy? Nic z tych rzeczy. Już w pierwszych sekwencjach otwierającego epizodu następuje powrót do września 1979 roku i Narodowego Laboratorium w Hawkins, gdzie dzieciaki siłą telekinezy napędzają resoraki i bączki, a wkrótce ma tam miejsce masakra. Na końcu dochodzi natomiast do zabójstwa, a że jest mu bliżej raczej do uniwersum Egzorcysty niż CSI – jedyny świadek ucieka przerażony z miejsca zdarzenia, stając się głównym podejrzanym. Tymczasem Joyce (Winona Ryder) otrzymuje tajemniczą paczkę z Rosji i zwraca się o pomoc do Murraya (Brett Gelman)...
Czwarty sezon Stranger Things rozgrywa się więc na kilku równoległych płaszczyznach. Ekipa z Hawkins – wśród paniki, podsycanej przez koszykarzy żądnych samosądu – stara się na miejscu rozwiązać zagadkę kolejnych zabójstw. Odkrywa przy tym czarną kartę z historii miasteczka; trafia do – wspomnianego – nawiedzonego domu, a ostatecznie także na Drugą Stronę. Przeciwstawne siły rządowe wpadają na trop Jedenastki, która musi zmierzyć się ze swoją przeszłością. Rusza jej na pomoc ekipa z Kalifornii. No i jest akcja na Kamczatce, co zostało już zasygnalizowane w post-credits scene ostatniego odcinka trójki.

Znowu doskwiera ten rosyjski plot, który miał pewnie stanowić nawiązanie do zimnowojennego science fiction, ale jest szyty zbyt grubymi nićmi, zaburzając dynamikę serialu. I nie mija tęsknota za kameralnością pierwszej odsłony serialu, bo Dufferowie ponownie snują tu bombastyczną opowieść. Ożywczym zabiegiem okazuje się jednak wprowadzenie elementów jak z American Horror Story; upiornych retrospekcji, szpitala psychiatrycznego, demonicznego antagonisty.
Poza tym – piorunujący jest finał, gdy połączone zostają wszystkie wątki. Nawet, jeżeli następuje to w sposób odrobinę naciągany – tak ekscytującego odcinka jak zamknięcie pierwszej części czwartego sezonu nie było od czasu pierwszego hype'u na Stranger Things w 2016 roku. Tylko jak po tym doczekać do lipca na premierę dwóch epizodów, stanowiących drugą część?!
