Po cichu i pod prąd. HAŁASTRA wchodzi z buta do głównego nurtu (RECENZJA)

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Hałastra
materiały promocyjne

Przez ich drugi album przewijają się między innymi Kizo, Taco Hemingway czy Wilku WDZ, ale to Kwiatek Haze i Książę Mazowiecki grają tu nieustannie* pierwsze skrzypce. Witamy w Kotlinie.

Kombinatoryka to dyscyplina rdzennie polska. Często wręcz, kiedy rozmawiam z ludźmi zza granicy i usiłuję opisać, czym się charakteryzuje polska dusza, opowiadam im o wojnie i biedzie, chłopstwie i romantyzmie, snach o potędze i… kombinowaniu. I zawsze głowię się, jak przetłumaczyć na angielski to do cna tutejsze pojęcie. Trochę jest to combining, trochę scheming, a trochę hustling; nieustanny życiowy slalom, w którym za paliki do mijania służą cudze interesy i kodeks karny, a na mecie czeka różnie rozumiany dobrobyt. Zazwyczaj mało spektakularna, acz często skuteczna zabawa w kotka i myszkę z codziennością.

Kombinatoryka to też tytuł drugiego albumu HAŁASTRY. Tytuł na wskroś pasujący do twórczości tego duetu – już w czasach podziemnej Pierwszej sztuki rozpatrywałem ich stylówę głównie w kategoriach… tutejszości. Podobnie jak Żyta, PRO8L3M czy Kaza Bałagane, Kwiatka Haze’a i Księcia Mazowieckiego widzę w roli wiernych kontynuatorów rodzimych tradycji podwórkowych. Dawnych cwaniaków, którym kontrafałdy lepiej było nie zawracać i późniejszych od nich, wychowanków Ciemnej Strony, którzy definicję polskiego rapu ubrali w melancholię, patos i hermetyzm, w smyczki, pianina i przekaz, w formę chuligańskiego raportu z osiedla w najlepszym wykonaniu. HAŁASTRA nie bez kozery kojarzy się z reprezentantami Griseldy. Oddanymi wyznawcami starych zasad, którzy nad tęsknotę za dawnymi czasami postawią zawsze progres i ze swadą wyglądane brzmienie jutra. Do cna konsekwentnymi, lecz w żadnym wypadku nie ortodoksyjnymi żołnierzami stylu, klimatu i prawdziwości. Żeby te wszystkie kwestie połączyć i jeszcze względem aktualnie przyjętych prawideł rynku swoje zasięgi nieustannie zwiększać, trzeba się dzisiaj mocno... nakombinować.

O ile bowiem stylówę Kwiatka i Księcia doceniłem już przy pierwszym zetknięciu z ich nagraniami, o tyle ich przyszłego transferu do 2020 i udziału w club2020 raczej bym wówczas nie przewidział. Ze spotkania z krajowym, rapowym mainstreamem HAŁASTRA wyszła jednak obronną ręką. Nie straciła swojej w mig rozpoznawalnej charakterystyki, na pewno znacznie poszerzyła grupę docelową, a teraz przyszedł czas, żeby ostatecznie zweryfikować stabilność tego gruntu. Zdjąć maskę, spuścić wodę, pokazać swą prawdziwą twarz i dać ludziom na testa ten towar już w podziemiu sprawdzony, maksymalnie* czysty. Bo to Warszawa - state of mind / Aspiracja - przejąć świat / Ciężka sztanga - klata, bark / Kombinatoryka - cały czas.

Kombinatoryka rozpoczyna się więc szemranym storytellingiem opisującym wizytę u któregoś osiedlowego hurtownika, a kończy się modlitwą o boskie stawiennictwo w tej ciągłej pogoni za swoim. O ile jednak większość sceny swoje widzi tylko pod postacią kolejnych zer na koncie, o tyle Kwiatek i Książę oprócz zysków dążą też do wiedzy i jak największej autonomii od tego systemu skurwiałego, co zaprasza do wyścigu na finiszu z garbem (to akurat CRANK ALL). Przez długość rzeczonego longplaya rozkładają więc przekaz na czynniki pierwsze, przepraszają bliskich za to, że nie potrafią żyć inaczej i kręcą coraz to kolejne krótkie filmy o WWA. Swój drugi album widzą zresztą – zgodnie z tym, co piszą w pressie – jako rapowe kino noir. Kino to tymczasem więcej niż z dorobkiem Hustona, Langa czy Hitchcocka ma wspólnego z filmografią Truffauta, Melville’a czy Malle’a. Narrację buduje na bazie klimatu, nie fabuły, didaskalia odmalowuje równie pieczołowicie jak bohaterów tego dramatu, ogrom rzeczy pozostawia w niedopowiedzeniu. Dobrymi przykładami takiego modelu działania są numery Krótki film z WWA i Pan nocy i księżyca, gdzie ciemne i duszne bity pieruuna i Miroffa z Nikolą rozbrzmiewają budzącymi podskórny niepokój, pociągłymi syrenami, przy wtórze których HAŁASTRA zdaje raport z tych miejsc, gdzie pierdolona nerwica / Rządzi nami jebana mennica / Dlatego ten gniew na naszych licach.

Podobnie jak wspomniana już tu Griselda, Książę i Kwiatek robią rap kupiecki. Przemytniczy i dystrybucyjny rap małych transakcji, z których finalnie można wynieść wielkie pieniądze. Kręgi, w których rzeczony handel się odbywa, są zawsze mocno hermetyczne, więc i hermetyczny jest również rap HAŁASTRY – jak worek strunowy.

Jest to rap wąskiego kontekstu i wysokiego progu wejścia, a jednocześnie rap na tyle klimatyczny, że można się w nim bezwiednie zanurzyć czy wręcz bezrefleksyjnie utonąć. Pozostając przy kinematograficznych metaforach, spotkanie z Kombinatoryką będzie dla wielu odbiorców równie satysfakcjonujące jak seans któregoś współczesnego azjatyckiego neo-noir. Niby wszystkich niuansów człowiek nie rozumie, kulturowo jest mu to po wielokroć obce, a jednocześnie też ten świat jest na tyle spójny i angażujący, że nie sposób się z niego wyrwać. I choć świat ten jest mocno powtarzalny i na dłuższą metą nieco żmudny, to i w tym widzę wartość, bo podobnie jak nowoczesne kino gangsterskie, odkłamuje w ten sposób dawne widzenie życia poza prawem jako pasma nieustanych zwrotów akcji. Spektakularnych wzlotów, spektakularnych upadków i na wskroś spektakularnej codzienności. Tu jest tylko stres i determinacja, zasady i paranoja, pasja i kombinatoryka. I podobnie jak w przypadku najciekawszych przedstawicieli nurtów ulicznych jest tu również szereg ludzkich zachowań, które przekładają się nie tylko na kryminał, ale i nieufność wobec systemu, którą po prostu warto w sobie pielęgnować. Nieważne, czy jest się hurtownikiem, detalistą czy zwykłym, szarym obywatelem.

halastra.jpg
fot. materiały promocyjne

Za to, jak bardzo angażujący jest ten materiał odpowiadają w dużej mierze didaskalia. Czyli bity, do których Kwiatek i Książę od samego początku mieli dobre wyczucie i na wskroś autorski, nieco psychoaktywny sznyt. Nieważne bowiem, czy instrumentale na ten krążek oddali Miroff, HVLL, The Returners, Trzy, Pieruun, Gunda, HUT, Hubi, Nikola, Enes, Poly czy SHDOW – za każdym razem stoją w równie stabilnym, jak wygodnym rozkroku pomiędzy tym, co dawno już minęło i tym, co dopiero przyszło. Ze swadą czerpią ze współczesnej elektroniki, dialogują z trapem czy drillem, subbass traktują jako podstawę kompozycji, a jednocześnie od nośnego, smyczkowego sampla nie stronią, hipnotyczny perkusyjny rytm traktują jako niewzruszony punkt odniesienia, a ornamentykę oddają często w ręce DJ’a, który, jak Phunk’ill w Przekazie, tnie nie tylko dźwięk, ale również czasoprzestrzeń. Nie ma tu szkoły starej czy nowej, ale są lekcje wyniesione z niejednej uczelni i wielu zdalnych kursów realizowanych w światowym rapie od lat dziewięćdziesiątych po dziś.

I tu właśnie dochodzimy do tych dwóch gwiazdek, które pojawiły się wcześniej. O ile bowiem Bałagane, Gicik, Włodi, Wilku i CRANK ALL wpasowują się w ten klimat wprost idealnie, a Kizo, Kukon i Sarius od niego za bardzo nie odstają, o tyle Otso, Taco czy Rosalie. pasują tu jak kwiatki do kożucha czy też barwna, miękka tapicerka do czarnej, dilerskiej bety. Kiedy łapią za mikrofony, są na tyle osobni i w swojej ekspresji charakterystyczni, że się gubię i zastanawiam, kto tu gra te pierwsze skrzypce i czy przypadkiem ten towar nie jest, względem starego, osiedlowego konwenansu, delikatnie pożeniony. I choć to tylko refreny, to zdają się nadawać ton tym kilku numerom, do których dorzuciłbym jeszcze nieco ckliwą Odnowę. Tę zależność jednak również rozumiem, bo przecież in Poland we don’t say it’s too niche to fit into the mainstream, we say da się wykombinować and I think it’s beautiful. Bo za cenę tych kilku moich skipów HAŁASTRA zyskuje nieporównywalnie szerszy punkt dotarcia i zaplecze dużej, opiniotwórczej wytwórni. Coś, co Księciu i Kwiatkowi należy się już przynajmniej od czasów Sztuki Arkana Mixtape, bo pracują na to od lat sztywno, bez wyłamki / Żeby zamknąć mordę tym, co powątpiewali.

O to, że główny nurt zmyje z nich wszelkie znamiona autentyczności, a ich charakterystyka rozpłynie się w biznesowych zależnościach i zalewie aktualnych trendów, się tymczasem zupełnie nie martwię. Bo tego, że wyszli właśnie z poligonu na front HAŁASTRA jest w pełni świadoma i nawet o tym nawija w jednym z moich ulubionych rapowych numerów tego roku, równie nośnym jak poważnym, nowocześnie oldschoolowym Domu (SHDØW i Hawky, co za bit), który domyka ten album.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.