Ruszyła maszyna! Najbliższy czas upłynie u nas pod znakiem popkulturowych podsumowań. Na pierwszy ogień – najbardziej cenione przez nas utwory nagrane przez rodzimych artystów; kolejne dni przyniosą natomiast polskie i zagraniczne albumy oraz zagraniczne piosenki.
W rzeczywistości idealnej należałoby poczekać z tym do końca roku, ale i tak wykazaliśmy się cierpliwością, skoro taki Time opublikował swój ranking już pod koniec listopada. Podsumowujemy więc okres spomiędzy zestawień best of the year i jeżeli coś zaskoczy nas na plus już po publikacji, znajdzie to odbicie za dwanaście miesięcy. W tym roku stawiamy przy tym na zwarte listy TOP 10, chcąc właśnie w tej formule skondensować muzyczne highlighty. Lecimy szeroko, więc nie zabraknie i mainstreamu, i undergroundu; bohaterów masowej wyobraźni i newcomerów; TikToka i ulicy, trapówy i klasycznego brzmienia. Poprzednio triumfowała ekipa Ćpaj Stajl z Krowodrzą. Jak jest tym razem?
asthma – „się zmieniło trochę” (prod. BAHsick)
Nie trzeba wgryzać się w linijki asthmy, by zauważyć, że faktycznie zmieniło się więcej niż trochę. Zaangażowany społecznie raper pozwala sobie na moment oddechu przy pomocy singla, który jest wzorcem dźwiękowej duchoty. Ten sam chłopak, który niedawno razem z KRS-One na jednym tracku gloryfikował rap, teraz wlatuje w oniryczny mumble, który na swój sposób na nowo wykuwa definicję trip hopu w oderwaniu od jego bristolskich korzeni. Kierunek tego wojażu w nieznane wyznaczają złowieszcze syntezatorowe rozbłyski rodem ze Strefy 11 oraz dopełniające je gitarowe ryki, za które odpowiada Jan Sosnowski. Te charakterne elementy swoją czujną basówą podlał z kolei BAHsick. Tak nie brzmi w Polsce teraz nikt. I to w sumie bardzo przykre. Cyryl Rozwadowski
asster – „HORYZONT” (prod. Kabu Beats)
Czy w końcoworocznej topce uwzględniliśmy numer z beatem na samplu z I Like To Move It? Tak, a co? Asster wjechał do świadomości szerszej fanbazy jak Conrado Moreno do studia TVP. I z miejsca zawstydził swoim delivery połowę sceny. Techniczna topka; do odnotowania powidoki surowej i dynamicznej nawijki Miłego ATZ. Łódzki newcomer wie, co ma robić żeby zwiększyć ci puls. Melodyjny trap, ale bez mamrotania pod nosem. Proste melodie, ale bez wstydliwego banału. Żaden wannabe, tylko materiał na jednego z ciekawszych raperów na rodzimej scenie. Young Igi, OKI czy Rusina już czują oddech na plecach. Lech Podhalicz
HVNCWOTY feat. Dizkret – „Flanki” (prod. Soulpete)
Po pierwszej nutce Flanki trafiły do kanonu letniaków jak (nomen omen) Letniak, Spaleni innym słońcem, Dobre czasy czy Schodki. Albo Stare Naje, bo Soulpete ma po prostu dar do słonecznej nostalgii. Tym razem pięknie wykorzystał sample z I Really Really Love You Father's Children. Na tym samym patencie zrobiony został numer Logica i Wiza Khalify – Breath Control, ale u Piotrka doskonalsza jest dramaturgia z tym wokalnym fragmentem dopiero w drugiej zwrotce. Nieodjebywalny jest też refren Barto z nienachalną, superstylową melodyzacją. No i Dizkret, który – chociaż nagrywa niewiele – znowu ląduje u nas w singlowym podsumowaniu; tym razem za tę cwaną puentę. Marek Fall
SENTINO – „Midas” (prod. CrackHouse)
Nawet, jeśli forma Sentino nieco słabsza niż w poprzednim roku, to dominacja genetyczna utrzymana zostaje na zadowalającym poziomie. Polemika o tym, który wers był tym najczęściej śpiewanym na przestrzeni ostatnich miesięcy jest zupełnie bezcelowa. Wszystko, czego tylko dotknę… błyskawicznie zamknęło grę, a unikatowe skille liryczne Sebastiana objawiły się również tu. Midas to nie tylko nieznośny earworm i letniak doskonały. To również rozliczenie się z ciężką przeszłością i wyjście z jej cienia z podniesionym czołem. To piosenka sukcesu, wiary w siebie, świadomości własnych słabości. Lichwa trwa, ruletka się kręci / rosną do wódeczki mi chęci; jestem bossem, co nie chce być bossem. Patrzcie tylko, ile tu egzystencjalnych rozterek. Sentino postać tragiczna jak Tony Montana i stary Murański. Lech Podhalicz
OKI – „Fresh Water Soda” (prod. SHDOW)
OKI zapuszcza się w rejony Young Stoner Life, ale marka tej wody jest polska. Ten thuggerowy track to czarny koń PRODUKTU47; jak Maroko mundialu w Katarze. Nieskomplikowany i triumfalny bit SHDWA. Chwytliwa nawijka Oskara uzupełniona o melodyjny wokal Oscara. Sytuacja, jak z mema ze Spider-Manami stojącymi w kółeczku. Każdy zadowolony z efektu: i słuchacze, i wykonawcy. W kontekście tegorocznego albumu OKIEGO jest to mniej oczywisty hicior, ale serio, lepszego growera nie uświadczycie. Pamiętajcie o nawadnianiu i dajcie sobie więcej orzeźwiającej sody. Mineralizować, nie moralizować. Lech Podhalicz
MIŁY ATZ feat. DZIARMA – „MONEY MOVE” (prod. Miroff, ATZ)
Gdy wjeżdża ich stilo, typy nie stoją jak słup. Skoro tak brzmiała zapowiedź płyty, to wiadomo, że Roller musiał wjechać na grubo. Miły ATZ i Dziarma niespodziewanie połączyli siły, tworząc dancehallowy banger, jakiego brakowało na polskiej scenie. Wyjątkowe flow Atezecioka, braggowy tekst, najlepsza kobieca rapowa zwrotka tego roku i beat współprodukowany przez Miroffa. A to wszystko utrzymane w brzmieniu lat dwutysięcznych. Odpalcie ten numer i spróbujcie się do niego nie bujać. Karina Lachmirowicz
Dominika Plonka, Miroff feat. Wuja HZG – „NA JAW”
O tej piosenkarce jeszcze będzie głośno. Wśród inspiracji Dominika Plonka wskazuje Jorję Smith, Amę Lou i Snoh Aalegrę, co wyraźnie słychać w wydanych dotąd numerach. A przy okazji singla stworzonego we współpracy z Miroffem i Wują HZG udowadnia też, że świetnie odnajduje się w brzmieniach UK garage. Choć do tej pory tworzyła przede wszystkim w soulowo-popowym klimacie, liczymy, że jeszcze sięgnie po rapowe tune’y. Bo jej charakterystyczna barwa głosu i UK soundowe produkcje to połączenie doskonałe. Karina Lachmirowicz
2115 feat. Bedoes 2115, White 2115 – „Bedoesiara” (prod. @atutowy, Abel de Jong)
Swoje rapowe hymny mają hustlerzy, stonerzy, dziesioniarze czy nawet żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. Dziwnym trafem, kobiety – statystycznie połowa ziemskiej populacji – nie miały ich dotychczas zbyt wiele. Polski hip-hop bardzo mocno otworzył się w ostatnich latach na odbiorczynie, ale te mogą słuchać o samych sobie głównie jako obiektach westchnień lub akcesoriach udanego scenariusza nocnego wyjścia na miasto; są elementami scenografii w biografiach mocnych chłopów. White i Bedoes, z błogosławieństwem całego 2115, postanowili je jednak uczynić protagonistkami. I Bedoesiara wymiata. Nie tylko jako domyślna bohaterka śmiało krocząca przez życie, ale także jako orzeźwiający hiphouse’owy banger pełen dobrze przekminionych, lekkich i zabawnych wersów. Potrzeba dużych cojones, by z pozycji popularnego rapera poddawać się lirycznemu gender-bendingowi. Ale te monstrualne jaja są tylko metaforą, bo mają je nie tylko Łajcior i Bedi, ale przede wszystkim wszystkie Bedoesiary. Cyryl Rozwadowski
1988 feat. Berson, Wilku WDZ, DJ Zeten – „Lot Przez Miasto”
Wiele mówi w kontekście Lotu Przez Miasto to, co zdradził u nas 1988 przy okazji laudacji dla Wilka WDZ: co ciekawe – jak nagrywaliśmy z Wilkiem i Bersonem, to Berson – reprezentujący młode pokolenie – powiedział, że czuje większy związek z Hemp Gru, które rezonowało jeszcze w dość późnym okresie, niż z Molestą, stanowiącą dla niego melodię odleglejszej przeszłości. I w tym stonerskim hymnie z Rulety od razu wyczuwalne jest charakterne, ponadgeneracyjne porozumienie. Najlepszy uliczny numer na tej scenie od chuj-wie-kiedy; niewiele lepszych rzeczy mogłoby się tu wydarzyć niż rozwinięcie współpracy z Lotu w pełnometrażowy projekt. Marek Fall
Otsochodzi – „KFC” (prod. Serafin x Ltwn)
Otsochodzi w tym roku znowu znalazł się w szczytowym punkcie sinusoidy, potwierdzając wysoką dyspozycję już po całym zamieszaniu, które wcześniej wywołał wspólnie z Young Igim i Okim. I to – co prawda – OIO zasłynęło z wysokobudżetowych, trapowych bangerów, ale Otso w KFC sam to rozpierdala, jakby miał sugar rush od zjedzenia całej bombonierki. Dostał earwormowy beat od duetu Serafin x Ltwn, dokonał ekstrawertycznej realizacji wokali – co zresztą w dużej mierze definiuje brzmienie Tarcho Terroru, pobraggował, jak trzeba było – rzucił od niechcenia kaskadę rymów i zrobił przy tym większą nawałnicę od tej, która przerwała jego koncert na Open’erze. Marek Fall
Komentarze 0