TOP 20 najlepszych zagranicznych singli 2020 roku

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
Podsumowanie.jpg

Najwyższy czas zacząć 2020isoverparty! Aż do Świąt kompleksowo podsumujemy muzyczne highlighty z ostatnich dwunastu miesięcy, przechodząc kolejno przez zagraniczne i polskie single, a następnie - zagraniczne i polskie albumy. W pierwszej z wymienionych kategorii przed rokiem triumfowała FKA twigs i sad day. Jak będzie tym razem?

Już po raz piąty jako redakcja newonce.net sporządzamy podobną rekapitulację. Rozstrzygnięcia z lat 2016, 2017, 2018 przypominaliśmy przed rokiem w ramach rozgrzewki, poprzedzającej kolejne rankingi - w tym: tradycyjny top światowych kawałków. Kwestie formalne odhaczone, niech gra soundtrack czasu wielkiej smuty, światowej pandemii i nieustannego lockdownu.

1
20. 21 Savage x Metro Boomin - Runnin

Sporo mówi się o wyczerpywaniu pewnej formuły, której pioniera i natchnionego apologetę wypada upatrywać m.in. właśnie w Metro. W tym kontekście można zaryzykować stwierdzenie, że Savage Mode II jest dla rapu ostatniej dekady tym, czym Zwinger dla baroku. Można, bo jednak ostatni materiał otrzaskanego duetu nie jest pozbawiony poważnych błędów i całą rozmowę powinno poprzedzić skrócenie tracklisty o połowę. Ale już samo Runnin jest jak z teflonu i nic do niego nie przywiera. To rozwinięcie subgatunku w kierunku złowieszczego dreszczowca z fabryki snów, które – symbolicznie – swój początek znajduje w oldchoolowym samplu z I Thought It Took a Little Time (But Today I Fell in Love) Diany Ross. Ponadczasowa sprawa. Marek Fall

2
19. ZillaKami x SosMula - HURTWORLD ‘99

Gdyby Run-DMC przewidzieli, jak skończą się mariaże gitar z hip-hopem, zamiast nagrywać z Aerosmith pewnie poszliby do spowiedzi! City Morgue nie robią właściwie niczego, co nie pojawiałoby się u nich od 2018 roku w górę, ale doprowadzają swoje hardkor disko do plugawej perfekcji. Te riffy jak z najlepszych lat Slipknota i potępieńcze delivery robią z HURTWORLD ‘99 automat do headbangingu; w dużym stopniu niedoceniony współczesny klasyk hardcore rapu. Marek Fall

3
18. Playboi Carti - @ MEH

Nie żadne meh, a bezdyskusyjnie wybitny Playboi Carti zapowiadający album Whole Lotta Red, który - póki co - jest zawieszony w bliżej nieokreślonym limbo. Na tyle dużo mówi się jednak o przyszłotygodniowej dacie dropu, że być może faktycznie długo wyczekiwany sofomor Cartiego lada moment wyłoni się z tego stanu hibernacji? @ MEH jest definicją stylu 24-letniego rapera; spiczowany baby voice na odważnym, kodeinowo-ambientowym bicie i w wyalienowanej otoczce. Jak widać - złote dziecko z Atlanty nie musi wydawać całej płyty, żeby bez specjalnego wysiłku pozamiatać większość sceny. Lech Podhalicz

4
17. Dua Lipa - Physical

Numer, który podbiłby wszystkie siłownie, kluby fitness i pilates, gdyby tylko były otwarte. Zasłuchana w popie lat 80. Dua Lipa (i to mocno - odpalcie sobie na YouTube numer pod tym samym tytułem, ale autorstwa Olivii Newton-John) połączyła retro beat z przestrzennymi efektami i ukręciła jeden z największych popowych bangerów roku; kawałek, który niemal od pierwszych sekund pędzi jak Corvette przez pikselowe Los Angeles. Świat katował do porzygania - blisko pół miliarda odtworzeń na Spotify - a i tak się nie nudzi. Niech już sobie Dua Lipa rżnie z ejtisów, jeśli efekt ma tak wyglądać. Jacek Sobczyński

5
16. Phoebe Bridgers - Kyoto

Ten track jest jak poranna wizyta w 7-Eleven po śniadaniowe onigiri i uwielbianą przez Japończyków butelkowaną kawę. Kawaii melodyjki zostawmy jednak automatom z convenience store’ów, bo Phoebe Bridgers uderza tutaj w personalne nostalgiczne tony. Drugi singiel z fantastycznego albumu Punisher to wycieczka do prefektury Kyoto, przemierzanie tamtejszych ulic z chłodną matchą w ręku i podziwianie zwisających zewsząd trakcyjnych kabli. To nie żaden break-up song, to nie ckliwe wypociny, a perełka w koronie tegorocznego indie rocka z domieszką emo. Bridgers wjeżdża z popową introspekcją jak shinkanseny na peron Hachijoguchi. Lech Podhalicz

6
15. Frank Ocean - Dear April

Czekaliśmy i czekaliśmy, ale jednak w tym roku nie ukazał się nowy krążek Franka Oceana. Światło dzienne ujrzały za to dwa numery - Dear April i Cayendo, z których właśnie ten pierwszy zasługuje na szczególne wyróżnienie. Singiel, którego premiera miała miejsce w przedziwnym dla wszystkich okresie pierwszego lockdownu, okazał się strzałem w dziesiątkę pod względem timingu. Popowa ballada z syntezatorowymi brzmieniami może aspirować do miana samotniczego hymnu doby social-distancingu. Karina Lachmirowicz

7
14. Sevdaliza - Lamp Lady

Gotycka, apokaliptyczna ballada podbita brzmieniem Bristol Sound i nieodłącznymi Sevdalizie motywami muzyki Bliskiego Wschodu. No nie możemy o tym inaczej, skoro w postmodernie wszystko już było. Chociaż sama pewnie nie miałaby nic przeciwko opisywaniu jej twórczości poprzez szereg nawiązań. Co w Sevdalizie i Lamp Lady szczególnie interesujące? To, że cały czas gra u siebie. I przekłada te inspiracje na płaszczyznę world music, zamiast robić odwrotnie, wychodząc od bezpiecznej elektroniki, do której może dodać elementy przynależne swojemu kręgowi kulturowemu. Efektem wyjątkowo obrazowy utwór o kosmogonicznej wizji łączenia się światów, gdzie tytułowa Lamp Lady płynie ku słońcu, rozważając o miłości. Erich von Daniken i Zaratustra byliby zachwyceni. Jacek Sobczyński

8
13. King Krule - Alone, Omen 3

King Krule to wunderkind w stylu Freddyego Adu – z tą różnicą, że pokładane oczekiwania spełnił z nawiązką. W zgodnej ocenie recenzentów nie udało mu się co prawda przebić z tegorocznym Man Alive! nieodjebywalnego The Ooz, ale nadal nikt nie ma podjazdu do jego wariacji na temat muzycznego dziedzictwa Londynu, punk rocka i barowej piosenki autorskiej. Za sprawą Alone, Omen 3 Archy leje miód na serce, dostarczając poruszającą mantrę o pogodzeniu z rzeczywistością. Ma to pewnie nierozerwalny związek z tym, że jest teraz młodym ojcem, a cały materiał zdarzyło mu się opisać jako document of pre-fatherhood. Ależ te dzieci szybko rosną! Marek Fall

9
12. The Weeknd - Blinding Lights

Urocza jest ta transformacja The Weeknda z onirycznego zbokola w reinkarnację Michaela Jacksona, jaka dokonała się na przestrzeni mijającej dekady. Jego dekady. Abel podsumował ją tak, że w 2020 roku zjadł konkurencję w wyścigu popularności, wykręcił fantastyczne liczby, zgarnął środowiskowy props, dobre oceny krytyki i tylko przyznający Grammy członkowie Narodowej Akademii Sztuki i Techniki Rejestracji odstawili zdezorientowanego Travoltę i jakoś nie dostrzegli, że facet zwyczajnie przeskoczył skocznię jak Małysz w Willingen. Nie byłoby tego sukcesu bez fantastycznego, ejtisowego Blinding Lights. Parkietowego hitu, w którym The Weeknd znów wchodzi w ulubioną skórę opuszczonego przez świat ducha, który snuje się po ulicach miasta i wzdycha do utraconej miłości. Jacek Sobczyński

10
11. WiFiGawd - Outside

Zjarkowy low-key wajb połączony ze słonecznym radiowym soundem? Wychowujący się w społeczności rasta WiFiGawd serwuje słuchaczom przesterowaną, mocarną stopę, cloudową estetykę i bitowy minimalizm, dostarczając dwuminutową pigułkę szczęścia. To nie żaden - przeleżały w lodówce - bigos, a raczej przepyszna szamka skonsumowana w samym peaku błogiej gastrofazy. Chcielibyśmy mieć tyle luzu, co ten pracowity ziomal z Waszyngtonu. Lech Podhalicz

11
10. Megan Thee Stallion - Savage Remix (feat. Beyoncé)

Beyoncé ma nosa do nagrywania remiksów, które szybko stają się viralowymi hitami. Po Flawless z gościnnym występem Nicki Minaj czy numerze J Balvina i Willy’ego Williama Mi Gente, do którego piosenkarka dograła zwrotkę - przyszła pora na jeszcze większą bombę w postaci Savage. W kawałku, z którego zyski zostały przekazane na pomoc osobom dotkniętym przez koronawirusa, doszło więc do połączenia sił muzycznego giganta - Beyoncé ze stale rosnącym fenomenem rapowej sceny ostatnich lat - Megan Thee Stallion. Collab, o który każdy prosił i każdy potrzebował. A do tego wszystkiego trzy grosze dorzucił jeszcze TikTok, tworząc z Savage prawdopodobnie największy hit tego roku. Karina Lachmirowicz

12
9. Pa Salieu - My Family

Czy to współczesny brytyjski odpowiednik Pour ceux? Podobnie jak we wzorowym tracku Mafii K’1 Fry, rusztowanie My Family opiera się na osiedlowym gniewie. Pa Salieu i BackRoad Gee doskonale się uzupełniają, wystrzeliwując linijki o poszanowaniu ulicznych zasad niczym serie z karabinu L85 Endeavour. Po takiej dawce motywacyjnej nawijki nie pozostaje nic innego, jak tylko chwycić za bejsbola i bronić własnych wartości niczym Najman Jasnej Góry.

Poza tym - właśnie dla takich numerów znosi się limity poziomu głośności. Lech Podhalicz

13
8. FLOHIO - Unveiled

Flohio wjechała z jedną z najbardziej wyczekiwanych premier 2020 roku, czyli debiutanckim mixtape’em, a Unveiled to jego najjaśniejszy punkt. Numer wyprodukowany przez Take a Daytrip śmiało można nazwać esencją jej mrocznego przekazu, zuchwałego flow i szorstkiego stylu. To tu londyńska raperka emanuje pewnością siebie i zapewnia, że jej popularność będzie stale rosła, a przy okazji obala mit monotonnego trapu. Ktoś jeszcze ma wątpliwości co do jakości kobiecego rapu w 2020? More hype, more rage! Karina Lachmirowicz

14
7. Run The Jewels - Yankee and the Brave (ep. 4)

Penerski szturm z kanonadą werbla i stopy wydaje się perfekcyjnie skrojoną ilustracją dźwiękową pod ten moment w historii, gdy do hardkorowego przebodźcowania i powszechnego zaburzenia koncentracji doszły nowa czarna śmierć i Minneapolis w ogniu. Yankee and the Brave (ep. 4) może i trwa dwie minuty z hakiem, ale ma intensywność mixtape’u złożonego z esencjonalnych fragmentów Run the Jewels. Blade Runner 2049 to przy tym My Little Pony. Dajcie im przeciwnika! Marek Fall

15
6. BKTHERULA - Summer

Uwaga, przerwa na ważny komunikat dla fanek/fanów Playboia Cartiego i Pi'erre’a Bourne’a. Jeśli jeszcze jej nie znacie, to od tego momentu Bktherula jest waszą nową ulubioną raperką nawijającą na ambientowo-cloudowych bitach pisał niedawno Lech Podhalicz. Osiemnastolatka z Atlanty to postać, której w tym roku nie dało się nie zauważyć, więc to żadne zaskoczenie, że upomnieli się o nią włodarze Warnera. Summer było jej pierwszym singlem w majorsie, więc można powiedzieć, że ładnie się przedstawiła przed milionami słuchaczy. Autorka fantastycznego mixtape'u Nirvana - jak nikt inny – zdefiniowała nostalgię tegorocznego lata, którego nie było. Marek Fall

16
5. Christine and the Queens - People, I've been sad

Numer otwierający EP-kę La vita nuova to przejmująca synthowa ballada w stylu Enyi i Annie Lennox, ale przefiltrowana przez krystaliczną produkcję AD 2020. Genderqueerowa artystka od kilku lat znajduje się w czołówce art-popowego peletonu, któremu jednak bliżej do pościelowych odłamów PC Music, aniżeli do najntisowego kiczu i melancholijnych wypocin. People I've been sad jest bilingualną, wzruszającą kompozycją, która w (niezamierzony) profetyczny sposób opowiada o nieuniknionych konsekwencjach lockdownu i social distancingu. Czekamy tylko, aż posłuży za tło do jakiejś ckliwej romantycznej sceny w niezależnym melodramacie ze stajni A24. Lech Podhalicz

17
4. Chloe x Halle - Do It

Tak brzmią girlsbandy 2020 roku! Chloe i Halle zaznaczyły swoją pozycję na scenie, prezentując roztańczony, ale subtelny letniak z pogranicza R&B i dance-popu. I choć na tle nieco bardziej eksperymentalnych brzmień z ich obozu Do It stanowi bez wątpienia materiał na instant hit - siostry bynajmniej nie idą na całego w mainstream. Ten harmonijny numer to logiczny pomost pomiędzy debiutanckim The Kids Are Alright a stylistyką z tegorocznego Ungodly Hour. Konsekwentne podążanie w tym kierunku może szybko uczynić z nich dominatorki w swojej kategorii. Karina Lachmirowicz

18
3. Denzel Curry, Kenny Beats - DIET_

Are you ready for the motherfuckin' giant? - pyta w drugiej zwrotce Denzel, a my odpowiadamy: nie - w żadnym wypadku nie byliśmy gotowi na to agresywne delivery i kombinowane flow, których katalizatorem jest tutaj pozornie chaotyczny beat Kenny'ego. Curry stopniuje napięcie, raptownie przyspieszając i zwalniając, żeby w finale zaserwować wykrzyczane wersy w hołdzie dla DMX’a. Ten pokręcony numer to bez wątpienia najbardziej wyrazisty popis zarówno wszechstronnych zdolności rapera z Carol City, jak i unikalnych brzmień naszego ulubionego hip-hopowego beatmakera 2020. Karina Lachmirowicz

19
2. Yves Tumor - Kerosene!

Na papierze Sean Bowie wydawał się skazany na underground, ale wraz z premierą Safe In The Hands Of Love stał się pierwszoplanową postacią wytwórni Warp. Umościł się przy tym w przedsionku mainstreamu, gdzie wniósł intrygujący transhumanizm i igranie z genderowymi konwencjami jak kiedyś David Bowie. I tegoroczne Heaven to a Tortured Mind jeszcze uprawomocnia tę analogię. Zobrazowane perwersyjno-motoryzacyjnym klipem jak Kraksa Ballarda, Kerosene! to rework seventiesowych hymnów na miarę czasów Cyberpunk 2077. Tylko bez bugów. Marek Fall

20
1. Rico Nasty - IPHONE

Zajawa na hyperpop wystrzeliła w 2020 roku do rozmiarów, których mainstream nie mógł dłużej lekceważyć. A Rico Nasty, buntownicza punkówa, wprowadziła ten mikrogatunek na rapowe salony.

IPHONE jest singlem doprowadzonym do absolutu. Długość zachęcająca do skorzystania z opcji infinite loop, a do tego odważna, ale nie przegięta produkcja - wyciągnięcie ręki do tych, którym na myśl o twórczości 100 gecs włosy jeżą się na głowie. Dylan Brady - połówka tego uzależnionego od monsterków duetu - połączył brud przesterowanych gitar i przebojowość bubblegum popu. W idealnych proporcjach wyciągnął z osobowości Rico Nasty esencjonalne czynniki: cukierkowość Tacobelli i zadziorność Trap Lavigne, a w efekcie otrzymaliśmy utwór stanowiący stuprocentowy destylat 2020. Lech Podhalicz

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.