Pan i władca inceli. Co przyczyniło się do hype'u na Andrew Tate'a?

Zobacz również:Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, Komorowski, Duda… Jak wyglądały wybory prezydenckie od 1990 roku?
Andrew Tate.jpg
kadr z rozmowy Jake'a Paula z Andrew Tate'em

Popularność jednej z aktualnie najczęściej wyszukiwanych osób w internecie wychodzi od kilku zjawisk – kultury social mediów, sieciowej mizoginii, ale i mocnych zwłaszcza w ostatnich latach ruchów prokobiecych.

Zbanowała go Meta, przez co nie mógł już publikować ani na Facebooku, ani Instagramie. W niedzielę swój ban dorzucił także TikTok. Według przedstawicieli chińskiego giganta, konto Tate'a zniknęło ze względu na naruszenie praw serwisu i podżeganie do przemocy wobec pojedynczych osób lub grup ludzi. Ale on już swoje zarobił, zwłaszcza przez działalność internetowej akademii Tate's Hustlers University, inkasującej przelewy od tysięcy pogubionych mężczyzn, którzy marzą o tym, by być tacy, jak ich idol.

Najjaśniejsza gwiazda manosfery

Sieciowa działalność Andrew Tate'a jest wykwitem incelstwa, obwiniającego kobiety za wszelkie niepowodzenia wśród mężczyzn. W końcu to przez nie faceci zdradzają, bo przecież, gdyby były wobec swoich partnerów w porządku, to oni nie chcieliby się oglądać za innymi, prawda? Do tego dochodzi jeszcze przyzwolenie bicia partnerek za zdrady, fantazje na temat posiadania wielu kobiet jako symbolu statusu społecznego (tu cytat z bohatera tego tekstu: kiedy wchodzę z 25 dziwkami do klubu, to kto jest najbogatszym typem w lokalu?). Narracja Tate'a to podręcznikowy przykład manosfery, przerażającego zjawiska, kumulującego w sobie mizoginię, turbokapitalizm (tu jeszcze jeden cytat z uniwersum Tate'a: każdy, kogo nie stać na Lambo, jest frajerem), pseudonaukę – oczywiście, że Tate nie wierzy w pandemię (kiedy mówiłem o tym jako pierwszy, nikt mi nie wierzył!); regularnie śmiał się też z depresji i terapii dla borykających się z problemami psychicznymi, bo to przecież dla lamusów. Oraz, a jakże, samouwielbienie. To w przypadku Andrew Tate'a jest tak komiksowe, że gdyby ktoś uznał, że jego rozbudowany biceps to nie efekt uprawiania kickboxingu, a kompulsywnej onanii przed lustrem – uwierzylibyśmy.

Żarty na bok, bo poglądy tego faceta są niebezpieczne. I zanim ktoś wyskoczy z klasyczną poradą zdystansowania się, bo to przecież tylko żarty i w ogóle to tę histerię nakręcają feministki, przypomnijmy choćby Elliota Rodgera, który w 2014 roku zastrzelił sześć osób, publikując przedtem 137-stronicowy manifest, w którym motywował to zemstą wobec kobiet za wszelkie upokorzenia, jakie doznał z ich strony. Albo w ogóle przeczytajmy stronę na Wikipedii, która dokumentuje wszystkie przypadki incelskich zbrodni. Jakkolwiek upiornie to nie zabrzmi, Andrew Tate jest jednym z niewielu, który ma odwagę publicznie mówić to, co uważają miliony facetów. Dlatego jest bohaterem jednej z najszybszych sieciowych karier od dawna.

Maczyzm w 2022? A można, jak najbardziej!

Co prawda jego Tate's Hustlers University to nie nauka poniżania kobiet, a kurs szybkiego zarabiania pieniędzy – oczywiście poruszamy się przez cały czas w uniwersum spekulacji i kryptowalut – ale dopiero dzięki tej wiedzy mamy szanse na opływanie w luksusy. A co za tym idzie – przebieranie w kobietach, którym przecież idzie tylko o portfel. Kult otoczonego modelkami macho, który wolałby umrzeć, niż stanąć do zdjęcia bez zwitka banknotów w dłoni, wciąż ma się w sieci znakomicie, choć mijają lata, a mentalni praszczurowie Tate'a pokroju Dana Bilzeriana już dawno znajdują się w muzeum pamięci internetu. I to jest jedna z najważniejszych przyczyn sukcesu tego człowieka. Truizmem jest powtarzanie, że social media potrafią wpędzić w kompleksy nawet największego narcyza. Ale tu tkwi klucz to frustracji wszystkich tych milionów młodych, przeciętnych chłopaków, którzy nigdy nie będą tak przystojni i bogaci, jak śledzeni przezeń influencerzy. Nigdy też nie będą mieli tak pięknych dziewczyn, bo przecież te nie zainteresują się jakimiś przegrywami. I tu do akcji wkracza Andrew Tate, oznajmiając – to wina kobiet. To przez nie jesteście smutni i źli, bo mają was w dupie. Bądźcie jak ja, zarabiajcie pieniądze, a wszystko się zmieni. Takie spłycone do maksimum przekazy wciąż działają na pewien typ ludzi, o czym zresztą doskonale wiecie, jeśli widzieliście drugą część Sali samobójców.

Brzydcy i wściekli

Czyli nieprzystawanie do sieciowych kanonów piękna – to jedno. Ale czym innym jest nieprzystawanie do kanonów piękna w ogóle. Kiedy w sierpniu 2019 roku 24-letni Connor Betts zastrzelił w Dayton (stan Ohio) 9 osób, policja momentalnie postarała się o dotarcie do jakichkolwiek dokumentów, które mogłyby wyjaśnić motywy zbrodni. Okazuje się, że jeszcze będąc uczniem Betts stworzył listę koleżanek, które pragnął zgwałcić, bo odrzucały jego zaloty. Znajomi wspominali też, że często wypowiadał się o kobietach pogardliwie, nazywał je szmatami albo kurwami. Zawody miłosne, poczucie odrzucenia przez kobiety, permanentne niedowartościowanie – wszystko to paliwo, napędzające chłopaków do nienawiści wobec płci przeciwnej, wyrażanej także na przeróżnej maści czatach czy chanach. Andrew Tate może i nie miał takich problemów, za to doskonale rozumiał tych młodych mężczyzn. Potrafił w kilku zdaniach dosadnie wyartykułować to, na co inni potrzebowali godzin. A że logika, kierująca działaniem jego silnie antyfeministycznego uniwersum jest prosta, to i przemyślenia Tate'a dotarły do odbiorców z praktycznie każdej grupy społecznej. Nie przeszkodziły im ciągnące się za patoinfluencerem śledztwa w sprawie handlu ludźmi. Obudowanie jego wizerunku gangsterską mitologią tylko uatrakcyjniło tę postać.

Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet

Wreszcie ruchy prokobiece – stugłowa hydra, niszcząca życia porządnych chłopaków. Tu też poglądy Andrew Tate'a są proste jak drut. Kolejny cytat? Kiedy siedzę w knajpie z kobietą, która kłóci się ze mną o to, że robi wiele rzeczy jak mężczyzna, zamiast po prostu być miłą i dać mi zapłacić rachunek, to wiem, że tracę z nią czas. Cwane? Cwane, bo uderzające w mit dżentelmeństwa, wychowu odebranego przez babcie i dziadków z innych epok. Kobieta ma się uśmiechać i być ładna, a wszelkie próby wyjścia poza ten stereotyp rujnują konstrukt, na który pracowały pokolenia. Ten lęk napędza narrację Tate'a. Lęk przed odejściem dawnego, spokojnego świata, gdzie pozycja faceta była niepodważalna i ogólnie wszystko było takie proste. Lęk przed tym, że kobiety mogą wykazać męską niewiedzę, mogą ich skrytykować albo – co najgorsze dla każdego incela – wyśmiać. Stąd wizualizowanie opozycji w krzykliwych feministkach, nijak niepasujących do odgórnie narzuconego stereotypu dobrej kobiety. Bo je Andrew Tate kocha i toleruje. Tak, kocham kobiety. 100% osób, z którymi uprawiałem kiedykolwiek seks, stanowią kobiety. Byłoby to nawet zabawne gdyby nie to, że jest tak straszne. Zwłaszcza że tworzenie wyimaginowanego wroga przez Tate'a niebezpiecznie przypomina mental wszelkich radykalnych, fundamentalnych grup czy politycznych autokratów, szukających pretekstu do swoich działań. Jak to szło, ukraińscy naziści...?

I tak jak wspomnianej hydrze, pochodzącemu z mitologii greckiej stworowi wodnemu, po ucięciu jednej głowy odrastały dwie albo trzy kolejne, tak na jednego zbanowanego Andrew Tate'a przypadnie kilku naśladowców – mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet. I mogą zrobić z tej nienawiści biznesowy użytek.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.
Komentarze 0