Rawenna to miasto kojarzące się miłośnikom włoskiej siatkówki z wielkimi sukcesami. W latach 90. świętowano tam trzy triumfy w Champions League. Po sukcesach nie pozostało już jednak nic. Zamiast tego przez dekady kibice byli świadkami wielu zamknięć i połączeń miejscowych ekip. Obecnie Consar RCM to czerwona latarnia Serie A bez choćby jednego triumfu w sezonie. Bałagan i liczne zmiany w organizacji powodują, że trudno jest dostrzec promienie nadziei na lepsze jutro.
Zero zwycięstw, dwanaście porażek, dwa punkty, siedem wygranych i ponad trzydzieści przegranych setów. Bilans Porto Robur Costa (lub Consaru RCM, bo pod taką nazwą występuje klub w Serie A) Rawenny w tym sezonie Serie A jest nie tyle słaby, ile tragiczny. Dwa oczka to zasługa doprowadzenia do tie-breaków w starciach przeciwko Allianzowi Milano i Kioene Padovie.
Nadgorliwi mogą powiedzieć, że kluby w Rawennie powstawały i upadały, a dzisiejszy zespół nie ma związku z dawną ekipą. To jednak dojrzewające przez dziesięciolecia zamiłowanie do volleya sprawiało, że nawet gdy w mieście zespoły popadały w tarapaty, szybko znajdowano rozwiązanie, a to w postaci powstania nowego tworu, a to poprzez łączenie miejscowych drużyn.
ZŁOTE LATA
Aby zrozumieć z czym mamy do czynienia, należy wspomnieć o najważniejszych mariażach w raweńskiej siatkówce. W latach 40. i 50. we włoskich rozgrywkach brylował Robur Ravenna. Biało-niebiescy pięciokrotnie zdobywali tytuł, lecz szybko po ostatnim mistrzostwie zrezygnowali z dalszej rywalizacji wśród seniorów, skupiając się na juniorach. Kilkanaście lat później na parę lat wrócili na szczyt, by znów zamknąć się na szkolenie młodzieży. Pierwotny Robur istniał do 2006 roku, gdy połączył się z lokalnym l'Associazione Sportiva Angelo Costa Ravenna tworząc Robur Angelo Costa Sports Group.
W międzyczasie, konkretnie w latach 80., w tym samym mieście królował inny zespół – żeński. Olimpia wówczas hurtem kolekcjonowała mistrzostwie trofea. Do dziś nie znalazła się żadna drużyna, która podobnie jak ta wygrałaby Serie A jedenaście razy z rzędu.
Jaki ma to związek z męską siatkówką? Pieniądze. Sponsorzy Olimpii postanowili stworzyć podobnie mocny klub męski w swoim mieście. Odkupili licencję od Casadio, klubu z Serie A2, by szybko awansować do elity. Tam do gry weszły jeszcze większe pieniądze. Dało to mistrzostwo Włoch i Klubowe Mistrzostwo Świata w 1991 roku. W następnych latach doszły także trzy zwycięstwa w Lidze Mistrzów, wpisujące Rawennę do grona legendarnych zespołów siatkówki. W tamtym okresie zespół tworzyły takie postacie jak Fabio Vullo, Andrea Gardini, Renan Dal Zotto, Vigor Bovolenta czy Karch Kiraly. Dla tego ostatniego był to jedyny zagraniczny epizod w karierze. Legenda siatkówki kilka miesięcy temu w długiej rozmowie z naszym portalem z wielką sympatią wypowiadała się o występach na Półwyspie Apenińskim:
– Kocham ten okres. Spędziłem w Rawennie dwa lata. Tamtejsza liga była wówczas zbiorem najlepszych siatkarzy świata. Każdy, kto liczył się w środowisku, lądował we Włoszech. Wydaje mi się, że najbardziej przydała się wykształcona tam chęć nauki. Od razu po przylocie postawiłem sobie za cel zrozumienie włoskiego. Udało się, choć kosztowało to sporo wysiłku. Teraz mogę powiedzieć, że nauczyło mnie to żądzy ciągłego rozwoju. Tego, aby nie poprzestawać na tym, co znasz – opowiadał trener obecnych mistrzyń olimpijskich.
Warto wspomnieć, że w latach 90. prężnie rozwijała się akademia Porto Ravenny. Za jej sukcesy mocno odpowiadał Aleksander Skiba. Polski szkoleniowiec wyjechał do Włoch po pracy z naszą kadrą. To między innymi on opiekował się młodymi gwiazdami włoskiej siatkówki, które później stały się filarami drużyny Azzurich.
MARIAŻ
Tuż po największych sukcesach skończyły się wielkie pieniądze. Porto Ravenna stała się ligowym średniakiem, choć w 1997 roku wygrała jeszcze CEV Cup. Trzy lata później klub sprzedał licencję do nowo powstałego Trentino Volley. Podobnie jak wcześnie Robur, tak i tutaj nie zniszczono akademii. Lata później pozwoliło to na ponownie powstanie zespołu seniorskiego. Klub wspinał się od czwartej ligi, by w sezonie 2012/13 wywalczyć awans na zaplecze ekstraklasy. W tym samym czasie, opisywany wcześniej Robur Angelo Costa Sports Group od kilku lat balansował pomiędzy Serie A1 a A2. W nowe rozgrywki w Rawennie postanowiono wejść jako jedność. Oba kluby połączyły się ze sobą tworząc Porto Robur Costa.
Pomimo gry na licencji młodszego zespołu, na stanowisku nowego tworu pozostał opiekun „starszego brata”, Marco Bonitta. To bardzo dobrze znana postać nie tylko dla włoskiej, ale także i dla polskiej siatki. Przed laty prowadził reprezentację kobiet, a kilka tygodni temu był bohaterem głośnego zamieszania, gdy w kontrowersyjnych okolicznościach rozstał się z Indykpol AZS-em Olsztyn. Jak u nas mu nie wychodziło, tak w Rawennie sumiennie działał przez wiele lat, łącząc to z pracą przy kadrach młodzieżowych. Już w pierwszym sezonie klub wypadł solidnie, kończąc ligę na dziewiątym miejscu i zdobywając przepustkę do udziału w Pucharze Challenge. Skład tamtego zespołu tworzyli siatkarze, którzy dziś stanowią o sile klubów PlusLigi – Klemen Cebulj czy Benjamin Toniutti.
Po sezonie Bonitta odszedł na dwa lata z klubu, obejmując po latach przerwy ponownie funkcję selekcjonera kadry Italii pań. Zastąpił go Waldo Kantor, któremu udało się poprowadzić zespół aż do półfinału europejskich pucharów. Po igrzyskach do klubu wrócił jednak dawny szkoleniowiec, który jako dyrektor generalny umieścił na fotelu trenera swojego asystenta Fabio Soliego. Były rozgrywający zespołów Serie A poprawił wyczyn wcześniejszego opiekuna, wygrywając Puchar Challenge w 2018 roku.
SZKOŁA DLA MŁODYCH
Trzy lata temu na stanowisko trenera wrócił Bonitta. Od tego momentu możemy mówić o nowej odsłonie Rawenny – tej, którą zna każdy fan ligi włoskiej. Doświadczony trener zaczął mocno stawiać na młodych utalentowanych zawodników. To u niego pierwsze poważne kroki w seniorskiej siatkówce stawiali Daniele Lavia, Giulio Pinali, Lorenzo Cortesia i Francesco Recine – czwórka siatkarzy, która w ubiegłym roku pod wodzą Ferdinando de Giorgiego sięgnęła nieoczekiwanie po złoto EuroVolleya. Po sukcesie gratulacje odbierał nie tylko „Fefe” i jego zawodnicy, ale także (były już wtedy) szkoleniowiec Rawenny.
Consar uchodził za dobrą szkołę przygotowawczą dla młodych graczy. Co więcej, nie oznaczało to słabych wyników. W pandemicznych rozgrywkach 2019/20 drużyna zajmowała miejsce w play-offach, zanim zawieszano rywalizację. W następnych było niewiele słabiej. Wiele osób spodziewało się zażartej walki o utrzymanie, a tymczasem ekipa ze wschodniej części Włoch zajęła bezpieczną dziewiątą lokatę. Z kolei do obecnego sezonu przystępowała już inna Rawenna.
POMIESZANIE Z POPLĄTANIEM
Zapytany o największy powód do dumy w ciągu pięciu sezonów pracy, Bonitta odpowiedział: – Oddałem wszystko w ciągu tych pięciu lat: duszę, serce, ciało, każdą kroplę energii… wszystko! Czuję to mocno – wyznał portalowi „Setteserequi”.
Z poprzedniego składu w klubie pozostali tylko Mattia Orioli i Matteo Pirazzoli. Reszta, włącznie z trenerem, Emmanuele Zaninim, dołączyła zaledwie kilka miesięcy temu. Jednym ze wzmocnień okazał się Mateusz Biernat. Transfer polskiego rozgrywającego był zaskoczeniem, bo przed wyjazdem nie rozegrał ani jednego meczu w PlusLidze. Do Włoch trafił z pierwszoligowej eWinner Gwardii Wrocław.
Cały tegoroczny skład Rawenny to mieszanka Włochów bez wielkiego doświadczenia z zagranicznymi siatkarzami nieznającymi dobrze realiów Serie A. Daniela Giovanetti, prezes klubu, na konferencji prasowej prezentującej zespół sporo mówiła o duchu walki i poświęcenia. Z góry można było zakładać, że tylko cud pomoże klubowi wyjść na prostą. Ten się jednak nie wydarzył i nawet z dużą dozą optymizmu trudno znaleźć światełko w tunelu. Przeglądając drużynowe statystyki, Ravenna wszędzie plasuje się na szarym końcu. W porównaniu do przedostatniej Vibo Valenttii ma siedem „oczek” w tabeli i aż blisko trzysta w klasyfikacji małych punktów mniej. Najwięcej, bo 183 zdobył ich Niels Klapwijk, który jeszcze niedawno grał w Rumunii.
W ostatnich dniach o Consarze zrobiło się głośno, lecz nie z powodów sportowych. Dimityr Dimitrow, zmiennik Holendra na ataku, uczestniczył w wypadku samochodowym. To dodatkowo utrudnia pracę Zaniniemu, któremu i tak nie może liczyć na sensowne wzmocnienia, a nawet na dostępność całego obecnego składu. Koronawirus w ostatnim czasie mocno dotknął zespół sprawiając, że nie rozegrali ani jednego ligowego spotkania od 12 grudnia. Nawet gdy wszyscy wrócą do zdrowia, przyszłość w Serie A przybiera dla Rawenny ciemne barwy. W przeszłości prędzej czy później znajdował się ktoś, kto doprowadzał miejscową siatkówkę z powrotem na dobre tory. Niezależnie od preferencji kibicowskich miasto z regionu Emilia-Romania na stałe wpisało się do pamięci włoskiego volleya, a jego zniknięcie nie pozostałoby niezauważone.
Komentarze 0