Zamachy na World Trade Center, premiera Discovery duetu Daft Punk, zwycięstwo Adama Małysza w Turnieju Czterech Skoczni, start Wikipedii, iTunesa i Windowsa XP. Może zabrzmi to dziwnie, ale od tych wszystkich wydarzeń mija w tym roku 20 lat.
Jeśli spojrzy się na listę gier, które ukazały się w 2001 roku, można złapać się z wrażenia za głowę. Jeden z najciekawszych okresów względem wirtualnej rozrywki i wysyp premier, które pozostają w sercach – i na dyskach – graczy do dziś. Początki kultowych serii, pozycje rewolucjonizujące gatunki, przełomowe rozwiązania graficzne i rozkwit szóstej generacji konsol. Poza pecetami, w wielu domach królowało wtedy PlayStation 2, tempa próbowało mu dotrzymać Nintendo GameCube, a swoje pierwsze kroki stawiała marka Xbox, która do Polski dotarła dopiero trzy lata później. Od tej fantastycznej ery względem świata gier mijają w tym roku dwie dekady, get used to it.
Czym zachwycaliśmy się za dzieciaka, co zapamiętaliśmy z początku lat 2000. i jakie gry odmieniły branżę gamingu raz na zawsze? Nie da się mówić o historii gier nie wspominając kilkunastu tytułów, które właśnie skończyły – lub za moment skończą – okrągłe 20 lat. A jeśli chcecie być na bieżąco z wirtualnym światem rozrywki, sprawdzajcie audycję i podcast Strzałką chodzisz, spacją skaczesz.
Grand Theft Auto III
Trzecia odsłona Grand Theft Auto była absolutnie innowacyjna i odmieniła tę franczyzę na lata. Nie mogło być inaczej, skoro trójka była pierwszą produkcją Rockstar zrealizowaną w trójwymiarze. Wcześniejsze z nich, GTA i GTA II posiadały izometryczny rzut 2D, a to, co przyniosły przestępcze przygody Claude’a na stałe wyznaczyło kierunek, w którym specjalizowali się później deweloperzy słynnego studia oraz ich liczni naśladowcy. W skrócie: sposób eksplorowania Liberty City był przełomem.
Nie obyło się bez masy kontrowersji, bez wypominania bezsensownej przemocy i epatowania seksem. W przeciwieństwie do tej polskiej gry, trzecia odsłona Grand Theft Auto z pewnością nie znalazłaby się na liście nieobowiązkowych lektur szkolnych. Nie przeszkodziło to jednak w zdobyciu dziesiątek nagród, obecności wśród najlepszych gier 2001 roku i zostania produkcją postrzeganą, jako wpływową i zmieniającą zasady – hehe – gry. Można się pokusić o stwierdzenie, że bez GTA III nie byłoby takiej popularności sandboksów i gier z otwartym światem, jakiej – od wielu lat – jesteśmy świadkami. Szacunek za klasyk.
Max Payne
O ile GTA III zmieniło podejście w myśleniu o rozwoju produkcji z otwartym światem, tak Max Payne zrewolucjonizował użycie trybu slow motion. W tej materii, wpływ pomysłów Remedy Entertainment na tworzenie gier można porównać do tego, co na wielkim ekranie zaprezentowały siostry Wachowskie w swoim klasyku science-fiction, czyli pierwszej części Matriksa. Ale nowatorski na tamte czasy bullet-time nie był jedynym wyróżnikiem przygód byłego detektywa NYPD. Scenariusz Maxa Payne’a obfitował w przeróżne, nie tylko popkulturowe nawiązania. Zainspirowany filmami Johna Woo, wykorzystujący elementy nordyckiej mitologii, oddający hołd komiksom i estetyce neo-noir, a do tego traktujący o skrywanym rządowym spisku i tajnych organizacjach. Zaraz, zaraz, to na pewno nie 2021?
Devil May Cry
Też mieliście tak, że przeszukiwaliście w domu tajemne schowki, w których rodzice ukrywali gry nieodpowiednie dla małolatów? Tak właśnie wyglądała moja inicjacja z serią DMC, po której nie ukrywam - regularnie nie mogłem zasnąć. Nic dziwnego, skoro mroczny hack’n’slash z łowcą demonów w roli protagonisty epatował nie tylko przemocą, ale też gotycką, monumentalną i przerażającą estetyką oraz oczywiście obrzydliwymi i nieposiadającymi żadnych przyjaznych intencji piekielnymi wynaturzeniami. Jeśli byliście szczęśliwymi posiadaczami PlayStation 2, przygody srebrnowłosego Dantego bankowo znajdowały się w waszej bibliotece.
Co jednak powodowało, że ciężko było oderwać się od Devil May Cry to uzależniający gameplay, nagradzający system walki i właśnie ten osobliwy klimat, który początkowo odpychał, a później wciągał na długie godziny. Do tego znakomity, niepokojący soundtrack i bohater, którego nie dało się nie lubić. Dzieło Hidekiego Kamiyi wyznaczało trendy i miało niepodważalny wpływ nie tylko na japońską, ale i amerykańską popkulturę. Wystarczy wspomnieć, że Dante doczekał się komiksów, powieści, a także setek gadżetów związanych z marką wykreowaną przez Capcom. Piękna przygoda trwa zresztą do dziś, a jedną z bardziej wyczekiwanych premier jest zapowiadany serial anime od Netfliksa.
Halo: Combat Evolved
Lada moment na sklepowe półki – i Game Passa – wjedzie Halo Infinite, czyli czternasta (!) część xboksowego ekskluziwu i szósta biorąc pod uwagę główny, FPS-owy cykl. Co stanowi doskonały pretekst, żeby przypomnieć sobie wcześniejsze przygody Master Chiefa. Jedynka ujrzała światło dzienne dokładnie 15 listopada 2001 roku i z miejsca stała się jedną z najważniejszych gier w historii shooterów. Combat Evolved było startowym tytułem pierwszego Xboksa i powodem, dla którego wiele osób nabyło tę konsolę.
Kilkadziesiąt branżowych nagród, dziesiątki tytułów gry roku, zachwyty właściwie z każdej możliwej strony i ogromny impakt, który na dobre zmienił podejście nie tylko do FPS-ów. Unikatowe uniwersum, oryginalny styl graficzny i zapadająca w pamięć muzyka – to wszystko cechy charakterystyczne Halo, które wyróżniały tę grę w momencie premiery i wyróżniają do dziś. A jeśli korzystacie z systemu Windows i zastanawialiście się kiedykolwiek, skąd wzięło się imię głosowej asystentki Cortany, to już wiecie.
Pro Evolution Soccer
Tak, w 2001 roku swój żywot rozpoczęła piłkarska seria, która była – i nadal jest – w zasadzie jedyną poważną konkurencją dla wciąż popularniejszej FIFY. Co prawda, najwięcej szumu narobiła szósta część, która w tym roku skończy okrągłe 15 lat, ale warto odnotować moment, w którym wszystko się zaczęło. Debiutancki PES spotkał się z ciepłym przyjęciem krytyków i zachęcił Japończyków z Konami do kontynuowania rozwoju brandu, która rywalizuje ramię w ramię - przynajmniej w kontekście grywalności - z popularniejszą i nastawioną na bardziej arcade’ową rozgrywkę grą EA Sports. U was jak, team FIFA czy team PES?
Burnout
Też irytowało was, kiedy w wielu wyścigowych symulacjach nie można było spektakularnie rozbić swojego samochodu? Często z powodów licencyjnych, bo przecież uznane marki wolały nie pokazywać sportowych fur w opłakanym stanie. Tego podejścia nie uświadczymy u twórców Burnouta, którzy w przeciwieństwie do innych ścigałek kładą większy nacisk na zabójczy slalom podczas natężonego ruchu drogowego oraz na stłuczki, którymi najczęściej kończyło się pędzenie ulicami miasta z zawrotną prędkością. I słynny tryb crash, polegający na zdemolowaniu fur jak największej liczby przeciwników, który pojawił się jednak dopiero w drugiej części. Ze współczesnej perspektywy ciężko powiedzieć, aby jedynka przetrwała próbę czasu, ale już kolejne odsłony serii wcale nie prezentują się tak archaicznie.
Gothic
Jeśli miałbym wskazać kultowe RPG-i, które zrobiły mi dzieciństwo to jednym tchem wymieniłbym obok siebie Diablo 2, Neverwinter Nights i właśnie Gothica. Klasyk spod rąk niemieckich deweloperów z Piranha Bytes kojarzy się z czasami, kiedy za uciułane kieszonkowe regularnie kupowało się gry zapakowane w niebieskie pudełka i oznaczone hasłem Extra Klasyka. Pierwsza część przygód na wyspie Khorinis skończyła dwie dyszki dokładnie 15 marca 2021 i patrząc na późniejszy rozwój marki oraz to, jak wyglądają obecnie role playing games z opcją otwartego świata trzeba przyznać, że Gothic zestarzał się raczej niekorzystnie. Z czystego sentymentu.
Animal Crossing
Kiedy naszą planetę zalała pandemia koronawirusa, a rząd wprowadził pierwszy poważny lockdown, najnowsza odsłona Animal Crossing – z podtytułem New Horizons – uratowała mi wiele wiosennych wieczorów (i poranków, pozdro dla kumatych). Japońska seria gier po raz pierwszy zaistniała w świadomości odbiorców 20 lat temu, kiedy na rynku ukazała się jej premierowa część. Pierwotnie wypuszczona na konsolę Nintendo 64, później zapdejtowana do nowszej generacji, czyli charakterystycznego GameCube’a. Kto by się spodziewał, że urocza symulacja sielankowego życia doczeka się cult following takich rozmiarów.
Żądny nieustannego zysku bohater gry Tom Nook rozpoczął działanie swojego kapitalistycznego imperium już na początku XXI wieku i kontynuuje swój lukratywny biznes po dziś dzień. Animal Crossing doczekało się w sumie pięciu części i trzech spin-offów, które składają się na zawrotne 60 mln sprzedanych egzemplarzy. I pyk, strzeliło dwadzieścia lat spłacania długów zaciągniętych w dzwonkach. To po ile te rzepy?
Luigi's Mansion
Kiedy na rynek wchodziła odważna designersko konsola Nintendo GameCube, jednym ze startowych tytułów była właśnie pierwsza część Luigi’s Mansion. Nieco mniej popularny braciak hydraulika Mario zasługuje na pełne uznanie, bo przecież gry akcji z jego udziałem to zabawa z najwyższej półki. Wydana w 2001 roku premierowa odsłona serii spotkała się z ciepłym przyjęciem krytyków pomimo dość krótkiego czasu trwania i stała się piątą najlepiej sprzedającą się grą na GameCube’a.
Przyznać się, kto nie pograłby w tę japońską odpowiedź na Ghostbusters, w której sympatyczny Luigi łapie do swojego – zaprojektowanego przez równie słynnego profesora E. Gadda – wszelkie astralne byty zakłócające ludzki spokój. Ubrany na zielono hydraulik wracał zresztą do nawiedzonej posiadłości jeszcze dwukrotnie, a najnowsza, trzecia część jest jedną z najlepszych gier dostępnych obecnie na Switcha. Klasyk!
Red Faction
Ludzie od dziesiątek lat marzyli – i wciąż marzą – o skolonizowaniu Marsa. 20 lat po premierze Red Faction doczekaliśmy się kolejnej misji łazika dostarczającego naukowcom niezbędnych materiałów do badań. Ta futurystyczna na swoje czasy strzelanka rozgrywa się w późnym okresie XXI wieku, kiedy na Czerwonej Planecie dochodzi do regularnych walk o wpływy. Tajemnicza korporacja Ultor, nanotechnologia i czipy, zaraza dziesiątkująca marsjańską osadę górniczą i polityczny spisek w tle.
Czy to nie brzmi nazbyt profetycznie? Do 2075 roku jeszcze nam trochę brakuje, ale nie zdziwilibyśmy się, gdyby scenariusz z Red Faction ziścił się również w naszej rzeczywistości. Nie ma się co dziwić, skoro produkcja inspirowała się wieloma twórcami z gatunku science-fiction, w tym m.in. Philipem K. Dickiem. Oj, regularnie odwiedziało się wtedy kafejki.
Silent Hill 2
Obok Resident Evil, jest to – bez dwóch zdań – najbardziej rozpoznawalna marka na świecie, jeśli chodzi o wirtualne horrory. Już sama okładka kultowej produkcji Konami powoduje dreszcze i niepokój, a co dopiero jej zawartość. Silent Hill 2 wypełniony był nawiązaniami do popkultury, sztuki i tuzów światowego kina – Lyncha, Cronenberga i Finchera – a jego autorzy wyraźnie inspirowali się Zbrodnią i karą Fiodora Dostojewskiego.
Fabuła? Główny bohater drugiej części, James Sunderland, zmuszony jest do eksploracji spowitego gęstą mgłą demonicznego miasta w celu odnalezienia swojej zaginionej żony. Wspomnieliśmy o wybitnych reżyserach, to warto dodać jeszcze wątki projektowania wyglądu paskudnych kreatur (w tym Piramidogłowego), z którymi musiał mierzyć się gracz oraz przeszywającego soundtracku Akiry Yamaokiego podkreślającego upiorny klimat. Silent Hill 2 to absolutny kanon gamingu i pozycja, bez której nie powstałoby wiele późniejszych survival horrorów z wyraźnym akcentem na zwiedzanie mrocznych zakątków ludzkiej psychiki.
Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty
Czy ktoś w ogóle wie, o co dokładnie chodzi w fabule Metal Gear Solid? Słynny ekskluziw konsoli PlayStation doczekał się wyjątkowego statusu w wielu kręgach, a jego protagonista - szpieg Solid Snake - jest jedną z bardziej emblematycznych postaci, jakie kiedykolwiek powołano do życia w grach. Dzieło Hideo Kojimy słynęło z wysokiego poziomu trudności i zawiłej fabularnej konstrukcji, a do tego wręcz maniakalnej potrzeby nieustannego ukrywania się i obserwowania zmieniającego się otoczenia. Jak to w grach typu stealth bywa, o błędy było niezwykle łatwo. W Sons of Liberty nastąpiła symboliczna zmiana bohatera, a pałeczkę po Snake’u przejął młody adept Raiden.
Kojima stworzył niezwykle wpływową grę, do której często przypisywano takie zasługi, jak rozwój nurtu postmodernistycznego i ogromny impakt względem niekonwencjonalnego myślenia o grach. Awangardowe rozwiązania przyniosły serii wielu fanów, ale też spowodowało, że nie wszystkim udało się przekroczyć ten stosunkowo wysoki próg wejścia. Nic dziwnego, skoro Japończycy upchnęli tutaj całe spektrum niełatwych tematów, od tych filozoficznych poprzez egzystencjalne aż do poruszających wątki teorii spiskowych, AI czy rządowych programów mających na celu kontrolę społeczeństwa. Mówi się, że Kojima przewidział w tej grze social mediową hegemonię Facebooka i erę fake newsów. Jednym słowem: grubo.
Pamiętam, że za małolata kompletnie nie kumałem, co dzieje się na ekranie i po prostu próbowałem ukończyć przynajmniej kilka etapów MGS 2. Z jakim skutkiem, możecie się domyśleć.
Black & White
Słynna gra gamingowego wizjonera Petera Molyneuxa – który ma na koncie m.in. serię Fable – też kończy w tym roku okrągłe 20 lat. W Black & White gracz wciela się w boską siłę, której celem jest ochrona ludzkości przed hordami zła. Brzmi trywialnie, ale symulacja znana była z przywiązywania wagi do podejmowanych decyzji i idących za nimi kwestii moralnych. Odwieczna walka dobra ze złem odbywała się tu zarówno na polu dosłownym, jak i bardziej subtelnym, a gra szybko zdobyła status wybitnej, na której wzorowali się inni twórcy. Po spektakularnym sukcesie jedynki, sequel B&W ukazał się cztery lata później.
Serious Sam: The First Encounter
Nie tylko Luka Modrić, Krist Novoselic i Goran Višnjić. Do grona najsłynniejszych chorwackich popkulturowych skarbów należy zaliczyć grę Serious Sam, która wyszła spod rąk zagrzebskiego studia Croteam. FPS w klasycznym wydaniu i nastawiony na kompletną rozpierduchę, w którym protagonista musi zmierzyć się ze swoim nemezis Mentalem na terenach Egiptu. Czysty entertainment.
Nie doszukujcie się tutaj nazbyt skomplikowanej mechaniki i szczegółowego gameplayu. Serious Sam był przykładem idealnego no-brainera pozwalającego na błogie odstresowanie się po całym dniu ciężkiej pracy. Nie każda gra może być tak złożona, jak Metal Gear Solid czy Undertale.
Return to Castle Wolfenstein
Jak to szło, Hail Hydra? Podobnie, jak w marvelowskim Kapitanie Ameryce, tak w słynnym FPS-ie Return to Castle Wolfenstein II Wojna Światowa zyskała enigmatyczny, lekko przerażający wątek okultystyczny. Brytyjski agent William B.J. Blazkowicz na tropie sekciarskiego spisku Paranormalnej Dywizji SS, a wszystko w klasycznym, wojennym shooterze, który był rebootem i jednocześnie duchowym spadkobiercą Castle Wolfenstein z 1981 roku.
Co ciekawe, największym zainteresowaniem cieszył się nie tryb single, a multiplayer, który odcisnął również swoje piętno na rozwoju wieloosobowych strzelanek, które po dziś dzień stanowią czoło peletonu, jeśli chodzi o gry MMO.
Final Fantasy X
Z uniwersum Final Fantasy jest tak, że albo się go kocha, albo zupełnie nie akceptuje. Dziesiąta odsłona najsłynniejszego jRPG-a w historii była ruchem przełomowym z wielu powodów. Po raz pierwszy grafika wyrenderowana została w trzech wymiarach, w grze zadebiutowały głosowe dialogi pokładane przez aktorów, a do tego wprowadzono system walk turowych (CTB) względem rozgrywanych w czasie rzeczywistym (ATB).
Niech za dowód na kultowość tej gry poświadczy fakt, że X doczekała się wielu zremasterowanych wersji, które ukazały się na konsolach PlayStation 3 i 4, Nintendo Switch, Xbox One oraz na Windowsie. Jeśli chodzi o kwestie fabularne i mitologię Final Fantasy jest to tak zawiły i skomplikowany temat, że aby poznać wszystkie zależności prawdopodobnie trzeba być na bieżąco z każdą częścią. W dziesiątce, w centrum wydarzeń znajduje się protagonista Tidus, którego przygody odbywają się w magicznej krainie Spiry. U mnie japoński klasyk spoczywa na półce otagowanej hasłem do nadrobienia przy nadmiarze wolnego czasu.