Odliczacie dni do premiery Diuny? Zachwycaliście się serialowym The Expanse? Wypatrujecie, kiedy zadebiutuje Fundacja? A może wylewaliście zły i ściskaliście pięści z gniewu oglądając Opowieści Podręcznej?
Jeśli zgadza się chociaż jedna odpowiedź: możecie nazwać się miłośnikami science-fiction. Przynajmniej tego w nowoczesnym, streamingowo-kinowym wydaniu. Dobrze wiedzieć, jacy pisarze i pisarki stoją za źródłami współczesnych adaptacji. Gatunek ten od lat fascynował nie tylko naukowe środowiska, ale też popkulturę czy nawet filozofię. Przecież większość z autorów/-ek nie tworzyło jedynie dla przyjemności. Umiejętnie przemycali problemy społeczno-polityczne czy związane z dyskryminacją mniejszości. Piętnowali autorytarne rządy, snuli utopijne - lub dystopijne - predykcje i zastanawiali się nad ludzką egzystencją.
Niektórzy przewidywali przyszłość z precyzją twórców serialu Simpsonowie. Przecież Philip K. Dick czy Stanisław Lem są uważani nie tylko za wizjonerów, ale i swoistych proroków. Nawet, jeśli w niektórych przypadkach są to samospełniające się przepowiednie. Jeszcze inni próbowali realnie wpłynąć na rzeczywistość. Byli też tacy, którzy łączyli oba sposoby. Czyli przyjemne z pożytecznym. Niezależnie od obranego kierunku, ciężko odrzucić dziedzictwo i wpływ kanonu science-fiction na popkulturę XXI wieku.
I jeszcze jedno. Paręnaście miesięcy temu sprawdzaliśmy, jakie współczesne wynalazki były wymyślone przez twórców literatury sci-fi lata temu; uwaga, był np. elektroniczny papieros! Wymyślić patent, działający na takich samych zasadach jak np. Vuse ePen, czyli e-papieros z 95% mniejszą zawartością substancji toksycznych względem normalnego papierosa, ale kilkadziesiąt lat temu? To już nie jest kwestia wyobraźni, tylko nauki i łączenia faktów. A w tych rzeczach przywołani przez nas pisarze byli naprawdę mocni.