3 rzeczy, dzięki którym lepiej zrozumiecie płytę chillwagonu

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
chillwagon-1.jpg

Pierwsze wydawnictwo polskiej supergrupy wywołuje skrajne opinie, dlatego po kilku solidnych odsłuchach mówimy wam, o co tu w ogóle biega.

Jak już wspominaliśmy przed weekendem, 6 grudnia był jednym z tych dni w polskim rapie, gdy uwaga słuchaczy podzieliła się na kilka mocno oczekiwanych płyt.

Jesteśmy przekonani, że spora część odbiorców spędziła kawałek doby przy odsłuchach chillwagonu. Komentarze w sieci są niemal zero-jedynkowe, a wydaje się, że na ten projekt trzeba spoglądać mając na uwadze szerszą perspektywę. Zaraz dowiecie się czemu.

1
To pierwszy w Polsce viral-rap

Wirusowymi materiałami w serwisie YouTube bardzo często zostają hybrydy, które w jakiś sposób kojarzą się z rapem – że wystarczy wspomnieć nieszczęsnego Ronniego Ferrariego, łączącego nawijkową leksykę z discopolowym anturażem. Przypadek chillwagonu jest jednak inny. Mamy tu do czynienia z traktowaniem rapu na serio, ale zarazem poszukiwaniem wypadkowej złożonej ze wszystkiego, co może być nośne. Kawałki z albumu to mniejsze lub większe zupełnie niezobowiązujące, bangerowe posse-cuty ociekające ziołem, hajsem i splendorem. Do tego kolejne gorące ksywy nie tyle przekazują treści, ile nawijają earwormowymi, powtarzanymi claimami, które wrzynają się w pamięć. Siłą rzeczy nie ma tu miejsca na Bóg wie jakie barsy czy rozkminy. To ma działać bezwarunkowo, najszerzej jak się da – i faktycznie działa, czy komuś się to podoba, czy nie.

2
To podkreślenie statusu Borixona

Trudno kłócić się z faktem, że Borygo jest jednym z największym wygranych tej dekady w polskim rapie. Album chillwagonu jest więc dla niego zwieńczeniem naprawdę dobrych lat dziesiątych – i to pod wieloma względami. Na wydanym dopiero co krążku to właśnie legendarny kielczanin wiedzie prym; już od pierwszego kawałka słychać, że towarzystwo sporo młodszych raperów mu służy, bo gdy oni próbują kombinować na podkładach z nawijką, on wbija się jak herszt bandy bez żadnych udziwnień, manifestując tym samym swój status. Nie tylko zresztą raperski – wiadomo, w 2019 roku mamy już w słuchawkach faceta, który jest na szczycie, ale ten jeszcze parę lat wcześniej musiał na nowo walczyć o swoje. Robił to choćby za pomocą Gangu Albanii, który był jego drugą próbą stworzenia kontrowersyjnego, komercyjnego, mającego szeroki oddźwięk projektu (za pierwszą możemy spokojnie uznać Hardkorową Komercję). W tym przypadku zadziałało powiedzonko do trzech razy sztuka – potrzeba było tylko chłodnego wyciągnięcia wniosków, odpowiedniego towarzystwa i właściwego czasu na scenie.

3
To wizytówka nowego podejścia do kwestii wydawniczych

Już podczas promocji materiału, o którym mowa w tym tekście, gruchnęła informacja, że chillwagon ma być czymś więcej niż tylko lotnym, zawiązanym na moment kolektywem. Wraz ze wsparciem Mateusza Jędrzejewicza, jednego z najbardziej obrotnych managerów w branży, Borixon stworzył agencję chillwagon.co, która (jak zapowiada sam raper) będzie pomagać młodym artystom w budowaniu ich niezależności na rynku muzycznym. Widząc, co działo się w czasie poprzedzającym premierę albumu, trzeba przyznać, że ten duet jak żaden czuje, jak tworzy się hypetrain. Robienie challenge'ów, złoty drop, podwyższanie ceny na Black Friday, specyficzne trailerowanie kawałków w streamingu, no i przede wszystkim traktowanie muzyki nie jak celu, lecz środka, o czym była już mowa wcześniej... Można stawiać dolary przeciw orzechom, że w latach dwudziestych takie podejście będzie już na porządku dziennym, a jednym z impulsów zmiany będzie właśnie środowisko Rekina.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.
Podobał Ci się ten artykuł?

Kliknij, żeby widzieć więcej podobnych w swoim feedzie.