Czterdzieści lat temu ten film określano jako puste, przesadnie brutalne i wulgarne kino klasy B., a jego reżyser otrzymał nominację do Złotej Maliny. Kurt Vonnegut i John Irving z obrzydzeniem patrzyli na to, co dzieje się na ekranie i wyszli z sali kinowej na scenie z piłą łańcuchową. Dzisiaj Człowiek z blizną Briana De Palmy jest dziełem ikonicznym. Jego wpływ na popkulturę – począwszy od muzyki, przez komiks, na grach wideo kończąc – jest niemierzalny według zwykłych kryteriów.
Snoop Dogg, jako nastolatek, oglądał Człowieka z blizną średnio raz w miesiącu, twierdząc, że każdy w jego sąsiedztwie wiedział, przez co przechodzi główny bohater i to właśnie pod jego wpływem w końcu sięgnął po mikrofon. Inny przykład? Blink-182 zyskali swoją nazwę dzięki filmowi De Palmy. Słowo fuck pada w nim z ust Tony’ego Montany dokładnie 182 razy. GTA: Vice City to jeszcze jeden przykład – kluczowe lokacje w grze, jak Malibu Club czy willa barona narkotykowego Ricardo Diaza, są żywcem wyjęte z Człowieka z blizną, nie wspominając o wątku imigrantów z Kuby, queście z piłą łańcuchową i kwiecistej koszuli głównego bohatera.
Niech przemoc będzie przesadzona, niech język będzie przesadzony
W latach 1979-2005 Lawrence Grobel, dziennikarz uznawany za mistrza wywiadów, autor biografii Trumana Capote’a i Marlona Brando, przeprowadził serię rozmów z Alem Pacino. Na pytanie, czy Tony Montana jest postacią karykaturalną, Pacino odpowiedział: Aktor zawsze boi się, że pójdzie o krok za daleko i popadnie w przesadę […] W tym przypadku lepiej dać się ponieść niż traktować tę postać serio. To staje się oczywiste, gdy się ten film ogląda, choć ludzie różnie na niego reagują. Niektórzy nie lubią takich jazd, pomiędzy rzeczywistością a operetką. Gdy oglądaliśmy z Kathleen [Kathleen Quinlan, ówczesna partnerka Pacino – przyp. red.] wersję ostateczną, zapytałem, czy ma ochotę zatańczyć. Po latach stwierdził: De Palma miał koncepcję, aby we wszystkim przesadzać: „niech przemoc będzie przesadzona, niech język będzie przesadzony”. W duchu film jest brechtowski. Operowy. To najbardziej lubiany film, jaki w życiu nakręciłem, chociaż ludzie z początku inaczej na niego reagowali.
Z wywiadu z Pacino wynika, że to on był pomysłodawcą i siłą napędową tego projektu. Wyreżyserowany przez Briana De Palmę w roku 1983 Człowiek z blizną to remake klasycznego kryminału z lat 30., który stał się matrycą dla wielu późniejszych filmów, które uznaje się dzisiaj za panteon kina gangsterskiego. Gdy grałem w „Karierze Arturo Ui” na scenie Broadwayu, oglądaliśmy stare filmy z lat 30., a jedynym, którego nie udało się zdobyć, był właśnie „Człowiek z Blizną” [prawa do filmu były zamrożone przez kilka dekad i nie mógł być on wyświetlany w amerykańskich kinach – przyp. red.] – wspominał Pacino. – Jakiś czas później, gdy kręciłem w Kalifornii, natknąłem się na malutkie kino na Sunset Boulevard. Wyświetlano tam właśnie ten film. Obejrzałem go, był wspaniały. Pomyślałem, że warto by zrobić remake. Pacino natychmiast zadzwonił do swojego menadżera, Martina Bregmana. Był on również producentem Serpico i Pieskiego popołudnia, czyli filmów, które umożliwiły Pacino transfer z desek nowojorskich teatrów na duży ekran.
Bregman rozpuścił wici po znajomych filmowcach w Hollywood. Pierwotnie reżyserem filmu miał być Sidney Lumet, który wymyślił, aby jego akcję przenieść z lat 30. do współczesnego Miami, targanego problemami wynikającymi z handlu narkotykami i napięć rasowych. Głównym bohaterem miał zostać jeden z tysięcy imigrantów, którzy na początku lat 80. przypłynęli do USA z Kuby. Lumet ostatecznie wycofał się projektu, a na jego miejscu pojawił się Brian De Palma, który słynął z dosłownej brutalności swoich filmów (nawiasem mówiąc, Pozdrowienia z roku 1968, były pierwszym filmem w historii, który otrzymał kategorię wiekową X), a do prac nad scenariuszem zaproszenie otrzymał Oliver Stone. Jego research obejmował wielomiesięczne podróże po Florydzie. W międzyczasie Stone walczył z własnym uzależnieniem od kokainy. Praca nad filmem miała pomóc mu wyjść z nałogu.
Podczas gdy scenariusz się klarował, Pacino przystąpił do własnych przygotowań. Jak sam twierdzi, po raz pierwszy w karierze dopuścił do budowania postaci tak wiele osób. Do swojego domu zaprosił kostiumografa, makijażystkę i fryzjera, którzy wspólnie z nim próbowali ustalić, jak będzie wyglądał Tony Montana. Ponadto Pacino tygodniami pracował nad akcentem, konsultował się z licznymi trenerami, a także specjalistami od walki na noże. Jego głównymi punktami odniesienia byli panamski bokser Roberto Durán i… Meryl Streep. Bardzo mnie zainspirowała jej w filmie Wybór Zofii. Jej zaangażowanie w rolę cudzoziemki, z innego świata, było solidne i... bardzo odważne – tłumaczył Pacino w rozmowie z Groblem. Warto przypomnieć, że Streep zagrała w tamtym filmie Polkę ocalałą z Holokaustu.
Tony Montana – symbol mariel boatlift i rozpasanego konsumpcjonizmu
Elementy ikoniczne z tego filmu można długo wymieniać, ale jego kośćcem tematycznym pozostaje kwestia osadzenia akcji w realiach lat 80. De Palma widział w Człowieku z blizną szansę na realizację kina politycznego, które byłoby bezpośrednią krytyką administracji Reagana i jednoczesnym jej oskarżeniem o napływ kokainy na Wschodnie Wybrzeże. Film nawiązuje do tzw. mariel boatlift, czyli masowego exodusu z Kuby. W 1980 r. na południe Florydy przypłynęło setki tysięcy zdesperowanych uchodźców. Hrabstwo Dade doświadczyło wówczas najpoważniejszych niepokojów rasowych od stulecia, ale było świadkiem całkiem nowego: napływu tak wielkiej liczby przybyszów z Ameryki Łacińskiej, że nagle i czarni, i biali mieszkańcy okazali się mniejszością. Siedemdziesiąt pięć procent mieszkańców należało do takiej czy innej mniejszości, a największą stanowili Kubańczycy – pisał Nicholas Griffin w książce Miami 1980. Rok niebezpiecznych dni.
Cały proces był ściśle kontrolowany przez Fidela Castro, który postanowił zasypać południe Florydy dysydentami, ofiarami politycznych represji, a przede wszystkim niebezpiecznymi kryminalistami, by w ten sposób rozsadzić budżet Miami i podnieść poziom przestępczości w mieście. Kubański dyktator dopiął swego i potwierdzały to statystyki. Tylko w pierwszym kwartale 1980 roku doszło do 30 zabójstw na tle narkotykowym. W pewnym momencie redakcja „Miami Herald” odnotowała, że do morderstw dochodzi z dnia na dzień. Nagłówki mówiły o „czterech morderstwach w ciągu czterech godzin” i „publicznej egzekucji, do której doszło w biały dzień na hali przylotów największego lotniska stanu”. Wskaźnik zabójstw utrzymywał się na stałym poziomie we wszystkich amerykańskich miastach z wyjątkiem Miami, gdzie drastycznie podskoczyła liczba morderstw. Za każdym razem były one powiązane z handlem kokainą, ale warto zaznaczyć, że młodzi czarni mężczyźni byli często bezpodstawnie, na fali rasistowskich uprzedzeń, brani za podejrzanych. Nie zmienia to jednak faktu, że zgodnie z szacunkami Waszyngtonu narkotykowe podziemie na południu Florydy generowało kilkadziesiąt miliardów dolarów obrotu rocznie.
Tony Montana – Kubańczyk, który przybywa do Miami z portu w Mariel, niczym niewyróżniającej się wioski portowej położonej w odległości czterdziestu minut jazdy od Hawany – jest w zasadzie symbolem tamtego czasu. Historia człowieka, który przebył drogą od handlującego kokainą dilera do króla narkobiznesu, znajdowała potwierdzenie w rzeczywistości, Nie ma przesady w cytowanej już tutaj scenie z piłą mechaniczną, zdarzały się sytuacje o wiele drastyczniejsze. Griffin w swojej książce opisywał przypadek jednego z detektywów z biura zabójstw, który odnalazł w kanale zwłoki anonimowego Kolumbijczyka: ofiara była rozkrojona od szyi aż do kości łonowej, wypatroszona i obwiązana łańcuchami. Niemniej, De Palmie nie zależało na klasycznej narracji reporterskiej, a na epickiej, szekspirowskiej wręcz strukturze opowieści – porównywał on Montanę do Ryszarda III, pozbawionego skrupułów króla Anglii, który był w stanie dopuścić się najstraszniejszych zbrodni dla dojścia do władzy i którego, ostatecznie, los ukarał za popełnione niegodziwości.
Istnieje jeszcze jedno podskórne znaczenie Człowieka z blizną, o którym De Palma przez lata opowiadał – można czytać ten film nie tyle jako studium gangstera i jego moralnego rozkładu, ale jako krytykę rozpasanego konsumpcjonizmu i zachłannej chęci posiadania, jaka w tym czasie postępuje w amerykańskim społeczeństwie. Montana – pokonując kolejne szczeble w przestępczej hierarchii – staje się w pewnym momencie karykaturą samego siebie. Kreskówkowym odpowiednikiem nałogowego konsumenta, który za wszelką cenę chciał pławić się w szampańskich luksusach, aż w końcu zamieszkał w wyłożonej marmurami i złotem willi z basenami, tarasami i ogrodami z tygrysem bengalskim. Ironia polega na tym, że bohater, który przybył do Ameryki bez grosza przy duszy, ginie w kiczowatej scenerii, pod neonowym napisem: The World is Yours (Świat należy do ciebie – tłum. red.). Nawiasem mówiąc w finałowej sekwencji Człowieka z blizną palce maczał Steven Spielberg, który pewnego dnia pojawił się na planie u De Palmy i chwycił za kamerę.
Film jednak już w trakcie produkcji spotkał się z licznymi protestami – założenie twórców, że w centrum historii ma zostać przedstawiony gangster i narkoman kubańskiego pochodzenia, zostało uznane za rasistowskie, stygmatyzujące i powielające tego typu uproszczony wizerunek w masowej wyobraźni, a władze Miami odrzuciły prośbę o kręcenie w mieście, obawiając się, że spowoduje to załamanie ruchu turystycznego. Zamiast tego znaczna część filmu została nakręcona w Los Angeles – jednym z wyjątków była wspomniana scena z piłą, która powstała na słynnym deptaku Ocean Drive w Miami Beach.
Ulubiony film twojego ulubionego rapera
Dwadzieścia lat po premierze Człowieka z blizną Grobel zapytał Pacino, czego nauczył się o sobie grając Tony’ego Montanę. W trakcie kręcenia filmu rzucił się na mnie pies, a ja… klepnąłem go po nosie. Nie mogłem uwierzyć, że to zrobiłem. Normalnie wziąłbym nogi za pas, ale wtedy byłem nieustraszony. Podoba mi się brak strachu w tej postaci To jedna z wielkich zalet aktorstwa: móc powiedzieć człowiekowi, który grozi ci piłą mechaniczną, aby ją sobie wsadził w dupę. Paradoksalnie więc te cechy mi imponowały – mówił Pacino. – Podoba mi się zarazem, że Tony Montana jest dwuwymiarowy. Nie chciałem, aby skrywał w sobie tajemnicę: jest tym, na kogo wygląda, i to mi się w nim podobało. Nie musiałem się zbytnio zastanawiać. Dlatego też był tak wstrząśnięty, gdy zabił swojego przyjaciela. Nie mógł sobie dać z tym rady, więc odciął się od świata i wpadł w kokainę.
Nic dziwnego, że dziedzictwo filmu De Palmy w kolejnych dekadach cudownie procentowało w popkulturze. Liczba raperów, którzy do niego się odwoływali, jest trudna do zliczenia: Kool G Rap, Nas, Jay-Z, Biggie, AZ, Big Pun, Chief Keef, Outkast, Lil Wayne, Future i wielu innych. Wpływ, jaki Człowiek z blizną wywarł na gatunek był tak ogromny, że wytwórnia Def Jam Records wyprodukowała w 2003 roku dokument pt. Scarface: Origins of a Hip-Hop Classic, w którym czołowi gracze ówczesnej sceny opowiadają o swojej miłości do filmu. Raekwon nazywa go biblią, a Fat Joe określa Montanę mianem Ghetto superstar. Trend stał się tak wyraźny, że De Palma został po latach poproszony przez wytwórnię Universal o zmontowanie nowej wersji filmu i w niej zastąpienie oryginalnej, syntezatorowej ścieżki dźwiękowej Giorgio Morodera, hip-hopowymi trackami, ale ostatecznie odmówił.
Na koniec trzeba przywołać jeszcze jedno nawiązanie: Bob Dylan w 2020 roku wypuścił utwór My Own Version of You, w którym pojawia się linijka: I'll take the Scarface Pacino and the Godfather Brando / Mix 'em up in a tank and get a robot commando (Wezmę Pacino z „Człowieka z blizną” i Brando z „Ojca Chrzestnego” / Zmieszam ich w zbiorniku i dostanę robota-komandosa – tłum. red.). Niewykluczone, że kino za kilka dekad skorzysta z tego pomysłu i doprowadzi do podobnego crossovera na ekranie. Tymczasem przed miesiącem pojawiła się informacja, że zapowiadany od kilku lat remake Człowieka z blizną oparty na autorskim scenariuszu braci Coen i reżyserowany przez Lucę Guadagnino – który na swoim koncie ma przecież śmiałą interpretację Suspirii Dario Argento – trafił do kosza. Na współczesną interpretację historii Tony’ego Montany przyjdzie nam jeszcze poczekać.