Od parunastu dni po sieci krąży pierwszy zwiastun obrazu, do którego MGK napisał scenariusz, wcielając się przy tym w główną rolę. Powstało już w historii kina wiele filmów o upadłych gwiazdach – i to jest jeszcze jeden przykład.
Chociaż Cole, główny bohater, jest cały czas na topie. Jeśli upadek, to moralny, bo na ekranie obserwujemy wrak człowieka. Cole snuje się wiecznie naćpany, pogrążając w zawiesinie marazmu. Ma córkę, wychowywaną przez byłą partnerkę, ale i z jedną, i z drugą nie umie się dogadać. Ma też asystentkę, która z czasem zaczyna być jednocześnie kimś w rodzaju siostry, psychoterapeutki, generalnie kogoś, komu Cole może zaufać. I tak naprawdę, choć jest gwiazdą z piękną willą w Los Angeles, za wiele radości w jego życiu nie ma. Reżyser Tim Sutton skrupulatnie zapisuje wszystkie te momenty, kiedy w życiu jego bohatera widać światło. Na przykład podczas nagrywki w studiu. Albo bezustannie dotykając kryształu kwarcu, jedynej rzeczy, która jest w stanie dać mu moc. A przynajmniej jemu samemu tak się wydaje.
Pokazywany na tegorocznym festiwalu filmowym w Berlinie Taurus zebrał zaskakująco dobre recenzje. Choć część dziennikarzy przyznawała, że pod efektowną otoczką wizualną kryje się dobrze znana historia o tych, którzy nie potrafili udźwignąć ciężaru sławy i trochę im się posypało w życiu, to doceniono szczerość Machine Gun Kelly'ego... A właściwie Colsona Bakera, bo raper podpisuje się pod tym filmem własnym nazwiskiem. Nie ukrywa autobiograficznych wątków; zresztą w rolę jego byłej partnerki wciela się Megan Fox, co tylko potęguje dokumentalizm Taurusa. Ale i nie daje jednoznacznej odpowiedzi na to, na ile film jest faktycznym zapisem z tych gorszych momentów kariery Machine Gun Kelly'ego, a na ile fabułą, ucieleśnieniem zbiorowych wyobrażeń o światku celebrytów.
Co w Taurusie najlepsze, to chyba skupienia na tym, jak obsesyjnie gwiazdy traktują same siebie; można odnieść wrażenie, że nie istnieją momenty, w których Cole nie myśli o sobie. Co ciekawe, wszystkie pojawiające się na ekranie postacie są prezentowane wyłącznie poprzez ich powiązania z głównym bohaterem; on tu naprawdę wychodzi z każdej lodówki. Poza tym Tim Sutton (reżyser do tej pory znany wyłącznie z kina niszowego) dobrze odrobił lekcję z umiejętności nakreślenia mrocznego portretu Los Angeles. Niczym w Neon Demon czy Tajemnicach Silver Lake to miasto tętniące niepokojem. Pożerające zbyt słabych na to, by albo osiągnąć sukces, albo móc się z nim zmierzyć. Zbudowane na straconych nadziejach tych, którzy liczyli, że będą gwiazdami i jednocześnie pozostaną normalni. Nic z tych rzeczy – sugeruje, pokazując kolejny dzień, który Cole zaczyna od tzw. węgorza.
Nie znamy jeszcze dokładnej daty kinowej i streamingowej premiery Taurusa. Będzie można go za to zobaczyć na tegorocznej, 13. już odsłonie American Film Festival, największego w Europie festiwalu poświęconego współczesnej kinematografii amerykańskiej. Podczas wrocławskiej imprezy premierowo będzie można obejrzeć m.in. Do ostatniej kości Luki Guadagnino, Wieloryba Darrena Aronofsky'ego czy Moonage Daydream, głośny dokument o życiu Davida Bowiego. Festiwal odbywa się w dniach 8-13 listopada we wrocławskim Kinie Nowe Horyzonty; część online potrwa o tydzień dłużej – od 8 do 20 listopada. Jak co roku newonce jest patronem medialnym imprezy. Aby poznać więcej szczegółów dotyczących festiwalu i prezentowanych na nim filmów, sprawdźcie koniecznie oficjalną stronę American Film Festival oraz kanały FB i IG. Taurus zostanie pokazany dwukrotnie – w piątek 11 listopada o godzinie 13:00 i dzień później o 21:15. Będzie można go też obejrzeć online, na stronie festiwalu.
Komentarze 0