Ciekawe przypadki Pitchforka - jednego z najważniejszych muzycznych mediów na świecie

Zobacz również:Hyperpopowa rewolta. Czy tak brzmi przyszłość muzyki popularnej?
Arcade Fire
Arcade Fire, fot. Simone Joyner/Getty Images

Od bandy, która nie lubi nikogo przez status hipsterskich tastemakerów po próbę uczynienia świata muzyki bardziej inkluzywnym. Historia Pitchforka to zapis tego, jak wiele razy konkretne medium może się zmienić w stosunkowo krótkim czasie.

Artykuł pierwotnie opublikowany w 2022 roku

Muzyka, forma kreatywnej ekspresji składającej się z dźwięku i ciszy wyrażonych w czasie, otrzymała ocenę 6.8 na 10 w recenzji opublikowanej w poniedziałek na łamach Pitchfork Media - znanym portalu zajmującym się krytyką muzyczną - głosił żartobliwy artykuł, który ukazał się na The Onion we wrześniu 2007 roku. Łatwo odczytać intencję tej konkretnej publikacji: Pitchfork czepia się i wybrzydza, by zwrócić na siebie uwagę. Ale druga strona tego medalu jest bardziej interesująca: W świecie, w którym oceny krytyki muzycznej podlegają gigantycznej inflacji (a wystarczy spojrzeć na archiwum Metacritic, by odnieść wrażenie, że niemal każdy album, który wychodzi, jest oceniany co najmniej życzliwie), Pitchfork jest medium, które konsekwentnie krytykuje albumy, by pokazywać także zjawiska, które faktycznie się wyróżniają i są warte uwagi.

To oczywiście stopklatka sprzed kilkunastu lat. Obecnie portal ten jest bowiem w zupełnie innym miejscu - w posiadaniu koncernu Condé Nast, z nowym kierownictwem i z perspektywą wprowadzenia paywalla (taki ruch został bowiem zapowiedziany w 2019 roku, temat zdążył jednak ucichnąć). Przez te wszystkie lata Pitchfork zachował kulturotwórczą moc, choć stopniowo zmieniał kierunek jej oddziaływania. Nie da się jednak stawiać diagnoz odnośnie obecnego kształtu hegemona indie światka bez rekonstrukcji jego losów.

Stwórz i zniszcz

Choć portal postał w 1995 roku jako Turntable, jego genezę datuje się na 1996 - wtedy właśnie powstało Pitchfork Media. Dziecko Ryana Schreibera, studenta z Minneapolis, można było nazwać blogiem poświęconym z początku głównie amerykańskiej gitarowej alternatywie. Zainaugurowany recenzją Pacer The Amps, zespołu Kim Deal z Pixies, projekt od samego początku posługiwał się swoją charakterystyczną, zaokrągloną do dziesiątego miejsca po przecinku skalą ocen. W 1999 r. Schreiber przeniósł się do Chicago, gdzie stopniowo rekrutował kolejnych piszących i zagęszczał kalendarz publikacji. Strona mogła sobie pozwolić na odpalenie sekcji z newsami i z fanowskiego bloga zaczęła przemieniać się w pełnoprawne, komercyjne medium. Pierwsze teksty zaczęli tam upubliczniać m.in. Mark Richardson, Chriss Ott, Dominique Leone oraz Brent DiCrenscenzo. Ten ostatni stał się nawet synonimem ostrej i niezwykle krytycznej linii magazynu oraz literackiej inwencji w przekraczaniu granic formuły tradycyjnej recenzji muzycznej. Z redakcji wyleciał z hukiem, gdy okazało się, że jego recenzja To the 5 Borroughs Beastie Boys zawiera fikcyjną korespondencję z szefem powiązanej z zespołem firmy PR-owej Nasty Little Man.

I to głównie negatywne opinie definiowały wczesne lata działalności P4K oraz decydowały o wpływowości tytułu w pewnych kręgach. Do dziś panuje przekonanie, że okrągłe zero wystawione w 2004 roku płycie Travistan Travisa Morrisona, którego The Dismemberment Plan ledwie 5 lat wcześniej wydało Emergency & I, najlepszy album 1999 roku według Pitchforka, w zasadzie skończyło karierę indie rockowego muzyka, który następną płytę wydał pod innym szyldem. Równolegle jednak rozpoczynał się proces w długiej perspektywie dużo ważniejszy dla schedy biblii hipsterów.

W 2003 r. wystartowała bowiem rubryka Best New Music - dystynkcja zarezerwowana wyłącznie dla wydawnictw, które według redakcji faktycznie są najlepsze w danym czasie. Atest dostawały tutaj pierwsze projekty związane z DFA Records oraz zespoły pokroju Broken Social Scene, The Walkmen czy The Decemberists. Kanon współczesnego eksperymentu, muzyki poważnej i elektroniki wykuwał Mark Richardson w swoim peanach na temat twórczości Williama Basinskiego czy Jóhanna Jóhannssona. Kontrolę graniczną przechodziły rewelacje z UK pokroju Franz Ferdinand czy Bloc Party oraz tamtejsza scena grime’owa na czele z Dizzeem Rascalem. Entuzjastyczne noty zbierały też wczesne dokonania Kanye Westa. Ale o nim za moment.

Ale początki Best New Music to przede wszystkim amerykański oraz kanadyjski indie rock - oraz indie folk przeróżnej maści. Wśród garści zespołów zupełnie zapomnianych (brawa dla kogokolwiek, kto pamięta takie nazwy jak Cyann & Ben, The Deadly Snakes, The Plastic Constellations, Wilderness czy The Bost Least Likely To) są jednak te, które zostały z nami o wiele dłużej. Czy Pitchfork jest odpowiedzialny za niebotyczny sukces Arcade Fire, które ledwie 6 lat po wydaniu pierwszej płyty zgarnęło Grammy Award dla najlepszego albumu i stało się z miejsca headlinerem największych festiwali na ziemi? Nie, ale pracownicy wytwórni Merge wspominali, że po niezwykle entuzjastycznej recenzji Funeral (9.7 na 10) przez kilka tygodni nie nadążano z dodrukiem longplaya.

Pitchfork swoimi rekomendacjami zaczął w jakimś stopniu wyznaczać puls muzycznej blogosfery, która dzieliła się muzyką za pośrednictwem linków do portali filesharingowych. Stempel w postaci słów best new music stawał się gwarantem zainteresowania ze strony publiki i innych mediów oraz znacząco katalizował sławę wielu projektów. Publikacje takie jak Pitchfork zwyczajnie decydują, kiedy coś się wydarza. Mogą sobie założyć - ‘przyspieszymy dany proces i stanie się to… teraz’. To był dla nas kopniak w krocze, straciliśmy panowanie nad wszystkim - mówił w wywiadzie Lee Sargent z Clap Your Hands Say Yeah, których debiutancki album został wypromowany właśnie przez ten portal.

Brooklyn - centrum sterowania wszechświatem

Apogeum kulturotwórczej siły oddziaływania, wytwarzanej przez tytuł, do dziś wydaje się harmider wygenerowany przez brooklińską scenę pierwszej dekady XXI wieku. Szum wokół Animal Collective, Grizzly Bear czy TV on the Radio pozycjonował te zespoły przed bramami mainstreamu, ale w stratosferze zupełnie nowej kategorii rozpoznawalności. Wyprzedający się co roku Pitchfork Festival w chicagowskim Union Park oraz prężnie działający oddział wideo rejestrujący wywiady i występy na żywo dopełniały obrazu pełnoprawnej kultury narosłej wokół określonej muzyki. Pitchfork wraz ze swoimi rekomendacjami stał się synonimiczną częścią hipsterskiej estetyki oraz komponentem marzenia o wspaniałym, sielskim życiu na Brooklynie, gdzie dzieją się najfajniejsze rzeczy na świecie. W ten sposób portal wykuł swego rodzaju coolness factor - szczyt aspiracji dla jednych i obiekt drwin dla innych.

Nic nie może jednak trwać wiecznie. I na wielu poziomach ten rozdział w historii wpływowego portalu zamyka maksymalna nota wystawiona My Beautiful Dark Twisted Fantasy Kanye Westa pod koniec 2010 roku. Pierwsza perfekcyjna ocena od czasu okrągłej dziesiątki dla Yankee Hotel Foxtrot Wilco wydanego w 2002 r. Przekaz tego konkretnego ruchu był pod wieloma względami jasny. Medium, które dotychczas wykazywało umiarkowane zainteresowanie rapem uznało, że instant classicem jest ambitne opus magnum hip-hopowego megalomaniaka. Dotychczas tytułem albumu roku wyróżniano jedynie dzieła białych artystów (i - z wyjątkiem The Knife - mężczyzn). Zainteresowanie Pitchforka rapem od tego momentu znacząco wzrosło, co obrazują także trzy albumy roku dla Kendricka Lamara i jeden dla Run the Jewels. Horyzont zainteresowań redakcji zaczął się znacząco rozszerzać oraz stopniowo iść także w stronę popu. Beyoncé i Rihanna coraz częściej zaczęły gościć na portalu, który kiedyś jawnie gardził głównym nurtem.

Należy więc sobie zadać pytanie, co właściwie się zmieniło. Czy to głodni coraz większych wpływów dziennikarze zaczęli patrzeć łakomymi oczyma na wielki świat i perspektywę oddziaływania na możliwie największe grono odbiorców, czy może to mainstream zaczął się zmieniać i iść w coraz ciekawszą stronę? Odpowiedź jak zawsze leży gdzieś pośrodku. Ale kluczowy wydaje się rozwój poglądu, że ciekawą muzykę można znaleźć wszędzie, a okopywanie się w zasiekach własnych ustalonych preferencji rodzi jedynie stagnację i znudzenie. Przejęcie tytułu przez posiadający w swoim portfolio m.in. Vogue i GQ, koncern Condé Nast w 2015 roku podsyciło ogień pod garem z gotującą się smołą - opiniami o sprzedaniu się i nieodwracalnym kursie w czarną dziurę komercji.

Przyszłość jest różna

I faktycznie, kiedyś ciężko byłoby wyobrazić, że Pitchfork poświęci jeden cały dzień na rewaluację swoich opinii na temat poszczególnych pozycji z dyskografii Taylor Swift. Ale to tylko część rewizjonistycznego dyskursu, który ma miejsce na łamach strony. Ta bowiem opublikowała w ostatnich latach nowe wersje swoich podsumowań - np. zestawienia najlepszych albumów lat 80-tych. Białe rockowe kapele ustąpiły miejsca czarnoskórym artystom oraz artystkom. Sonic Youth i Talking Heads przegrali z Kate Bush, N.W.A, Michaelem Jacksonem oraz Prince’em, który wygrał drugą edycję zestawienia. To przykład na inkluzywną politykę tytułu, która z roku na rok jest coraz bardziej wyczuwalna. Celebrujący niedawno 25 lat istnienia magazyn patrzył w przeszłość, wyróżniając najważniejsze postaci i dokonania w muzyce całego ćwierćwiecza. Ale bardziej znamienne były jego typy na przyszłość oraz rozmowa Pitchfork’s 25 Next Roundtable, w której wzięli udział Yaeji, Amaarae, KeiyaA, Angel Bat Dawid oraz Bartees Strange. 4 kobiety i 1 mężczyzna - wszyscy różnego pochodzenia etnicznego. I jednym z głównych tematów ich dyskusji była właśnie sytuacja osób o innym kolorze skóry niż biały na rynku muzycznym. Oraz fakt, że pomimo upływających dekad nadal jest daleka od ideału.

To nie kwestia politpoprawności. Podobnie jak w kinie i literaturze, najciekawsze perspektywy to te, które odbiegają od ogólnie przyjętych norm i otaczających nas schematów. Miło jest odnaleźć siebie w czyjejś twórczości lub poczuć duchowe pokrewieństwo, ale te opowieści także potrafią stać się rutyną. I tak być może stało się z poszczególnymi pitchforkowymi kanonami. W tej chwili bowiem ciężko odnaleźć jedną dominującą tendencję wśród rekomendacji oznaczonych logiem Best New Music - dominują polifonia oraz różnorodność. Akcelerowana przez streamingi i mobilny internet atomizacja doznań sprawia, że każdy żyje nieco czym innym i to także ma swoje odzwierciedlenie w amerykocentrycznym rynku muzycznym, który rzadko kiedy jest się w stanie scalić, by żyć określoną premierą lub zjawiskiem. Pitchfork stracił więc predyspozycje do wyznaczania rytmu w muzycznym showbiznesie. Być może żadna publikacja ich nie ma, bo internet stał się zbyt tłoczny. Ale nakreślona akapit wcześniej misja, którą obecnie realizuje tytuł, sygnalizuje, że być może najciekawsze jest dopiero przed nami.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W muzycznym świecie szuka ciekawych dźwięków, ale też wyróżniających się idei – niezależnie od gatunku. Bo najważniejszy jest dla niego ludzki aspekt sztuki. Zajmuje się także kulturą internetu i zajawkami, które można określić jako nerdowskie. Wcześniej jego teksty publikowały m.in. „Aktivist”, „K Mag”, Poptown czy „Art & Business”.
Komentarze 0