PRO8L3M: Ryba psuje się od głowy (WYWIAD)

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
okadka-newonce-spadyRGBcieple.jpg

O zarzutach z strony krytyka Gazety Wyborczej, postrzeganiu prawdziwości w rapie i wielu innych rzeczach - Filip Kalinowski spotkał się z członkami PRO8L3M-u na długi wywiad.

Przy okazji premiery Widma kilku krajowych dziennikarzy muzycznych przypomniało sobie Ground Zero Mixtape i skrytykowało wasze podejście do kobiet. Przemysław Gulda nazwał was jednym z najbardziej mizoginistycznych zespołów w Polsce, a utwór Na audiencji określił piosenką jawnie nawołującą do gwałtu i gloryfikującą go. Chcielibyście to jakoś skomentować?

Oskar: Nie zagłębiałem się jakoś szczególnie w całą tę dyskusję, ale kumpel mi cytował jej fragmenty i to, że ktoś tam pisał, że Na audiencji to jest kreacja, rola, jaką przyjmuję. Nie, kurwa, to nie jest żadna kreacja. Tak się dzieje, tak się robi i tak jest. Ale to, że tak się dzieje, bo dwie dorosłe osoby się na to zgadzają i chcą tak zrobić, chcą się porządnie zerżnąć, to nie znaczy, że…

Steez: …że jest w tym coś złego. I też nie widzę niczego złego w rapowaniu o tym, choć - oczywiście - jest wiele kobiet, które nie lubią takiej formy współżycia, czy wielu gości, którzy mają problem, że ktoś tak robi i jeszcze w taki sposób o tym nawija...

Mają do tego pełne prawo, ale nie powinni używać w tym kontekście słowa gwałt, bo sytuacja opisana w tym kawałku nie ma nic wspólnego z gwałtem. Jeśli dwie strony wyrażają na coś zgodę, to mają pełną swobodę tego, jak chcą prowadzić swoje życie intymne. Mogą robić sobie nawzajem, co im się żywnie podoba. Jeśli ta podstawowa granica przyzwolenia nie zostaje przekroczona - a w kawałku Na audiencji ewidentnie nie zostaje - to nie widzę żadnego problemu w tym, że ktoś tak sobie spędza wolny czas. I też nie widzę żadnego powodu, dlaczego nie można by o tym mówić czy rapować. W naszych numerach nikt nie nazywa kobiet kurwami, nie ubliża im i na pewno nie nawołuje do gwałtu.

Oskar, zatrzymajmy się na chwilę przy tej kreacji, o której wspomniałeś. Rzadko, ale zdarza ci się pisać numery w pewnej konwencji. Wasza twórczość wydaje mi się wręcz przełomowa w kwestii tego, jak polski rap postrzega prawdziwość. Bo nawet jeśli niektóre z tekstów nie są - a nawet nie mogą być - zapisem twoich przeżyć, to zawsze jest w nich tytułowe 200 procent prawdy.

Oskar: Piszę czasem kawałki, które są oczywistymi wytworami fantazji, swego rodzaju scenariuszami. Natomiast wyrażam się w nich ja i rzeczy, które tam mówię, wynikają z moich przeżyć, przemyśleń i tego, jaki jestem. Przykładem takiego podejścia jest 2040. Wiadomo, że jest to wytwór fantazji - nasze wspólne wyobrażenie, którego finalna forma wynika z wielu rozmów, jakie poprzedzały nagranie. Natomiast rzeczy, które się tam dzieją, są przeniesione wprost z naszego świata i tylko odbite w tym lustrze przyszłości. Tak sobie wyobrażam siebie i Piotrka w tym 2040 roku. Opowiadam o nas takich, jakimi jesteśmy dziś, ale zastanawiam się nad tym, co moglibyśmy reprezentować tam, jak byśmy się w takiej sytuacji odnaleźli.

Steez: Jak słyszę numer Monza, to wiem, że Oskar nie jest żadnym easy riderem, który całe życie spędza za kółkiem, katując auto z dziewczyną obok na siedzeniu. Ale i wiem, że musiał te wszystkie rzeczy przeżyć, odhaczyć i zaliczyć w jakiś sposób, żeby o tym nawinąć. I się na tym zna, to słychać. Bo jeżeli budujesz jakąś formę fantazji, która jest mocno osadzona w twojej rzeczywistości, jeżeli przedstawiasz ją w autentyczny sposób, to jesteś wiarygodny, a ta konwencja jest czytelna. Nikt nie jeździ całymi dniami furą i nie zrywa linki od ręcznego, wchodząc w każdy zakręt. Ale niektórzy wiedzą, jak to się robi. I kiedyś to przeżyli.

Oskar: Trzeba odróżnić takie kawałki jak Monza od takich, jak Na audiencji. Wiadomo, że ja teraz nie zrobię samochodu, który stoi za oknem, bo… po co? W takich kawałkach odbijają się jakieś moje myśli czy fantazje, a w tych drugich jest relacja z rzeczywistości jeden do jednego. One są w 100% szczere, choć przewijają się w nich różne wydarzenia, które miały miejsce na jakiejś przestrzeni czasu, zmielone ze sobą i ładnie podane - tak, żeby dobrze się ich słuchało.

oskar-i-steez-rodek-fina.jpg

Steez: Mówisz o świecie, który jest ci w jakiś sposób bliski. I mówisz o nim w sposób autentyczny. Wiadomo, że jest w tych tekstach pewne nagromadzenie różnych ekstremalnych sytuacji, których nikt chyba nie przeżywa z taką intensywnością, ale mówienie o rzeczach prozaicznych po prostu nie jest takie ciekawe. Nota bene wydaje mi się, że na naszym najnowszym albumie nastąpił pewien zwrot i tych sytuacji prozaicznych jest nieporównywalnie więcej niż wcześniej. Choćby numer otwierający płytę, Prawdy nie mówi nikt. Tam nie ma jakiegoś szczególnie zawiłego storytellingu, całość jest bardzo przyziemna.

Oskar: Ja w ogóle przy tej płycie chciałem pisać głównie o takich przyziemnych, prozaicznych rzeczach, o zwykłym życiu, a nie tych wszystkich hardcore’owych sytuacjach, przez które przeszliśmy. Ale, jak widać, nie do końca mi to wychodzi…

Ja mam wrażenie, że wy w pewnym stopniu zmieniliście pojęcie prawdy w polskim rapie, bo w jego 90’sowych początkach słuchacze mogliby rozliczać was z każdego wypowiedzianego słowa. Na przykład z tego, że gram DMT do jointa to trochę za dużo.

Steez: W latach 90., kiedy w Polsce formował się uliczny hip-hop, punktem wyjścia było stuprocentowe osadzenie go w swoich realiach. Ta wiarygodność była rozumiana ortodoksyjnie, polscy raperzy śmiali się z amerykańskich, że ci wynajmują sobie samochody czy łańcuchy na potrzeby teledysków. Natomiast hip-hop przez te blisko 30 lat bardzo poszedł do przodu, jego ramy gatunkowe mocno się poluźniły i dziś nikt już nie krytykuje nikogo za to, że w jego kawałkach rzeczywistość miesza się z fantazją. Bo weźmy na warsztat chociażby Napad na bankiet z płyty Sokoła. Ktoś mógłby powiedzieć, że jak to, Wojtek z Uzi, Oskar wali go na łeb, a jeszcze gdzieś w tym wszystkim Taco snuje się po tym raucie, no niewyobrażalne. A jak weźmiesz trzech autentycznych raperów i wrzucisz ich w pewną wymyśloną sytuację, to jednak ma to znamiona prawdziwości.

Oskar: Jeśli chodzi o kwestię autentyzmu w rapie, to ona nie ma za wiele wspólnego z relacjonowaniem swojego życia w tekstach jeden do jednego. Powiedzmy, że chcesz napisać kawałek o tym, jak jest na przykład na wakacjach - jesteś sobie z dziewczyną czy chłopakami na plaży i pijecie wódkę, prosty temat. I dla mnie taki numer nie będzie bardziej prawdziwy, kiedy wrócisz z tego wyjazdu i opiszesz po kolei, co tam się stało. Będzie tak samo prawdziwy wtedy, kiedy byłeś na takich wakacjach 10 razy i dobrze wiesz, jak to wszystko działa. To, czy o 17 dopiero się najarałeś, czy już piłeś wódkę, nie ma żadnego znaczenia, bo byłeś tam X razy i bierzesz te wszystkie sytuacje z 15 lipca 2008 i 6 sierpnia 2012, z Chałup, Łeby i sreby, mielisz to wszystko w swojej bani i wypluwasz z siebie w jak najfajniejszej formie. Jak nie byłeś na takich wakacjach ani razu, to wypierdalaj, nie masz prawa o tym pisać. Ale jak byłeś 100 razy, to chuj w to, czy pić zacząłeś rano, czy dopiero po południu.

Pełen wywiad z PRO8L3M-em znajdziecie w piątym numerze magazynu newonce.paper, który możecie kupić w naszym sklepie. Poza tym w magazynie m.in. rozmowy z Paluchem, Tuzzą, Juice WRLD czy Arturem Rojkiem oraz teksty o prawicowym rapie z USA czy wpływie Afryki na nowe brzmienia.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.