Obrosło wieloma mitami i teoriami spiskowymi. Mówiło się o nim głównie w kontekście dzieci – tych niegrzecznych, co nie potrafią usiedzieć w miejscu. Teraz to zaburzenie diagnozuje u siebie wielu dorosłych, którzy w sieci łączą się w grupy wsparcia. O problemie rapowali nawet OKI i Taco. Czym tak naprawdę jest ADHD i dlaczego coraz częściej się o nim mówi? Artykuł pierwotnie ukazał się w lipcu 2022 roku.
Co się tak wiercisz? Masz ADHD? Prawdopodobnie każdy, kto uczęszczał do szkoły podstawowej w latach 90. – i później – niejednokrotnie usłyszał te słowa. Mogli powtarzać je między sobą uczniowie. Mogli przywoływać je rodzice. Ale osobiście spotykałem się z sytuacjami, w których wypowiadali je również nauczyciele.
Mieć ADHD znaczyło zwykle tyle, co być niegrzecznym. I takie podejście zataczało szerokie kręgi. Akronim prędko wszedł do mowy potocznej i stał się małą obelgą. Ta zwykle miała dyscyplinować uczniów, którzy nie potrafili usiedzieć na swoich miejscach. To wspomnienie z czasów szkolnych zostało świetnie sportretowane przez Wojciecha Bąkowskiego w utworze Niwei, Generał Hermaszewski. Bąkowski, naśladujący mowę potoczną i powidoki dialogów, wypowiada słowa: A dzieciok siedzi, nie grzecznieje, nie je. Po chwili sięga po onomatopeję naśladującą uderzenia i wykrzykuje: A De Ha De ma/MAMA/MAMAAA.
ADHD – czyli co?
A czym w rzeczywistości jest ADHD? Zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi klasyfikowany jest jako zaburzenie neurorozwojowe, które cechuje się m.in. nadpobudliwością czy impulsywnością. Osoby zmagające się z tym problemem najczęściej mają trudności z utrzymaniem wytrwałości w wykonywaniu monotonnych zadań wymagających dłuższego zaangażowania poznawczego. Mają także – większe niż rówieśnicy – trudności z regulowaniem emocji. Stąd – w latach młodzieńczych – mogą pojawiać się u nich na przykład gorsze wyniki w nauce, problemy z zachowaniem czy nadwrażliwość. Według danych WHO w 2013 roku na świecie było 39 milionów osób z ADHD. To jedno z najczęstszych zaburzeń psychiatrycznych, które diagnozuje się u dzieci. Jednak za sprawą wspomnianych mitów i stereotypów – wiele osób z ADHD, które osiągnęły dorosłość, nigdy nie otrzymało poprawnej diagnozy. I to wydaje się ciekawym, choć niepokojącym zjawiskiem. Bo przecież ADHD z twarzą wiercącego się dziecka to obraz bardzo mocno spłycony. W końcu opisywane zaburzenie – zwłaszcza w połączeniu z innymi problemami psychicznymi – może przybierać różne postaci. I co najważniejsze – nie jest czymś, z czego się wyrasta. Zatem, jeśli zauważasz, że od lat dana aktywność daje ci satysfakcję przez krótki czas, nie umiesz skupić się na jednym celu, skaczesz z zadania na zadanie lub zapominasz o wielu rzeczach, istnieje prawdopodobieństwo, że właśnie zmagasz się z tym problemem.
Nastroje powoli się zmieniają
Na szczęście z czasem narracja odnosząca się do tego obszaru zaczęła się zmieniać. W Polsce już w 2005 roku wystartowała kampania społeczna Zrozumieć dziecko z ADHD, która miała na celu szerzenie wiedzyo problemie i walkę z krążącymi wokół niego stereotypami. Przewodnicząca Zarządu Krajowego Stowarzyszenia Niezwykłe Dzieci, Halina Kantor – jedna z osób odpowiedzialnych za tę akcję – pisała wówczas, że ani rodzice, ani nauczyciele nie potrafią stosować zaleceń terapeutów. A te wymagały przede wszystkim cierpliwości i konsekwencji. Czyli paradoksalnie tego, z czym osoby z ADHD mają największy problem.
Dzisiaj świadomość dotycząca nie tylko zaburzeń, ale i chorób psychicznych jest nieporównywalnie większa. Wiele mówi o tym choćby sam fakt, że odnotowuje się coraz więcej zgłoszeń do specjalistów. Choć według publikacji CBOS sprzed trzech lat po 2005 roku zmniejszyła się liczba ludzi uważających, że warunki w Polsce sprzyjają chorobom psychicznym, co ma związek m.in. ze zmniejszeniem się bezrobocia, dane WHO wykazały, że do połowy ubiegłej dekady w Europie nastąpił wzrost rozpoznawalności zaburzeń psychicznych o 16 proc. Dotyczy to również naszego kraju. Niedawny raport Rzecznika Praw Obywatelskich informował, że od 1990 do 2017 roku zarejestrowano w kraju o 119 proc. więcej przypadków zaburzeń psychiatrycznych – przy uwzględnieniu opieki zarówno ambulatoryjnej, jak i stacjonarnej. Niestety ciągle łączy się to z innym problemem natury społecznej. Polacy po prostu uznają problemy psychiczne za coś wstydliwego. Badania z zeszłego roku dowodzą, że wciąż większość grup wiekowych postrzega tak np. depresję. W kontekście zapowiadanej przez WHO epidemii tej choroby, to również dane niepokojące.
O tym problemie wspomina mi na swoim przykładzie Jacek Ambrosiewicz. – Ludzie, tacy jak ja, boją się mówić o zdrowiu psychicznym, bo niewiedza w temacie – a w najgorszym ignorancja – może nieść ze sobą poważne konsekwencje. Czyli jeszcze większą izolację i brak zrozumienia. Jacek pracował m.in. dla Netfliksa i Ubisoft, bywał mówcą podczas TedX i otwarcie mówi w mediach o swoich problemach z ADHD oraz o dawnych zmaganiach z myślami samobójczymi. – Widzę jednak, że coraz więcej firm szuka wsparcia z zewnątrz dla pracowników z problemami. By pomóc zrozumieć, by zacząć rozmowę. To dobre pierwsze kroki, ale mam nadzieję, że będziemy coraz częściej otwierać się na te konwersacje i na ludzi, którzy cierpią przez brak tej konwersacji – dodaje.
I faktycznie, mimo że tendencje do ukrywania problemów psychicznych są u nas silnie, widzimy już małe przełomy. Każdy, kto bacznie obserwuje polską opinię publiczną, wie, że zarówno o depresji, jak i o zaburzeniach typu ADHD, mówi się nie tylko z pomocą kampanii społecznych. Mówią o nich nawet duże korporacje, wykorzystując tematykę społeczną do komunikacji. Wszak i one wiedzą, że obecnie – z punktu widzenia wizerunkowego – warto inwestować pieniądze w szerzenie wiedzy na temat problemów psychicznych poprzez działania CSR.
– Ja miałem to szczęście, że kiedy robiłem „coming-out”, byłem w bardzo otwartym na wszelkie rozmowy otoczeniu. Dla wielu wokół mnie było to pierwsze zetknięcie z tą tematyką, jednak chęć wsparcia zwyciężyła. Ludzie bardzo chcieli zrozumieć przez co przechodzę na co dzień i długo szukaliśmy rozwiązań w środowisku zawodowym i prywatnym, które będą złotym środkiem dla wszystkich – mówi Ambrosiewicz o momencie, gdy zaczął publicznie wyjawiać, że ma problemy psychiczne. – Nigdy nie miałem zamiaru wprowadzać zmian, które przeszkadzałyby ludziom dookoła mnie i jestem pewny, że to, co ostatecznie zmienialiśmy, nie miało wpływu na otoczenie, ale miało gigantyczny wpływ na mnie – opowiada o pracy nad sobą. – Jestem niesamowicie dumny, czytając, że pomagam też innym. Ludzie mi piszą, że czytając o mnie, nie czują się sami ze swoimi problemami psychicznymi. I rzadko zdają sobie sprawę, że pisząc do mnie, sprawiają, że ja nie czuję się w tym sam również – dodaje, gdy zapytałem go o reakcje na artykuły, w których opisywał, jak żyje z ADHD.
Praca na rzecz nagłośnienia problemu – jak ta, którą wykonuje Jacek – przynosi efekty. Mam na myśli setki głosów, które wybrzmiewają codziennie – przede wszystkim w mediach społecznościowych. Głównie za pośrednictwem prywatnych kont, które poprzez infografiki przekazują wiedzę dotyczącą życia z zaburzeniami czy chorobami psychicznymi. Jeśli dorzucimy do tego facebookowe grupy – a te poświęcone tematowi ADHD u dorosłych liczą nawet kilkanaście tysięcy członków – mamy pełny obraz skali zapotrzebowania na informacje związane ze zdrowiem psychicznym.
ADHD jako blokada
Czy taki trend dostrzegają podczas swojej pracy na co dzień z pacjentami również psychiatrzy i psychologowie? – Świadomość dotycząca skali występowania ADHD wśród osób dorosłych faktycznie znacznie wzrosła w Polsce w ostatnich kilku latach – mówi mi dr n. med. Kajetana Foryciarz. To specjalistka w diagnostyce i leczeniu ADHD u osób dorosłych oraz zaburzeń współistniejących. Prowadzi specjalny ośrodek, specjalizujący się w diagnostyce i pomocy dorosłym z ADHD. Jako główną przyczynę wzrostu wiedzy na temat ADHD dr Foryciarz wymienia także – coraz powszechniejsze – publikacje w tym temacie, gdzie zwracana jest uwaga na możliwość uzyskania skutecznej pomocy. Do tego dodaje, że takie zaburzenie często stanowi rodzaj blokady, która stoi na przeszkodzie w wykorzystaniu życiowego potencjału danej osoby.
Co ciekawe – temat nagłaśnia coraz śmielej popkultura. Kiedy OKI wypuścił swój Produkt47, na jednej ze wspomnianych grup poświęconych zespołowi nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi, momentalnie ktoś zamieścił screen z odsłuchu. Na zdjęciu widniał player odtwarzający – tutaj zero zaskoczenia – utwór ADHD. Kawałek z gościnnym udziałem Taco Hemingwaya został tam okrzyknięty najlepszym storytellingiem w temacie tego zaburzenia.
ADHD i teorie spiskowe
Pomimo tych wszystkich przykładów – dorosłe osoby z ADHD wciąż muszą mierzyć się z problemami związanymi z akceptacją ich zaburzenia. Jednym z najczęstszych przykładów bagatelizowania tego stanu jest sprowadzanie go do wymysłu. Albo do zwyczajnego rozleniwienia. Na ten temat krąży też wiele teorii spiskowych. W 2019 roku na polskim Facebooku pojawił się fake news o ADHD, który doczekał się ponad kilkudziesięciu tysięcy reakcji na szurskich grupkach i profilach. Post udostępniany m.in. w grupie Stop aferzystom i oszustom Polski zawierał stwierdzenie, jakoby Leon Eisenberg, uważany za ojca ADHD, miał przyznać, że jest to choroba fikcyjna. W rzeczywistości okazało się, że to słowa wyrwane z kontekstu, a autor wpisu błędnie interpretował tezę naukowca. Sprawę komentował wówczas m.in. serwis Demagog. Choć Eisenberg używał sformułowania: ADHD jest doskonałym przykładem sfabrykowanego zaburzenia – w pełnej wersji wypowiedź odnosiła się do tego, że lekarze zbyt często diagnozują je u dzieci, przypisując tabletki, bez dokonywania odpowiednich badań czy określania przyczyn psychospołecznych danych zachowań. Nigdzie natomiast nie pojawiła się teza, jakoby był to problem wymyślony.
ADHD Does Not Exist – to z kolei tytuł książki dr. Richarda Saula, behawiorysty i neurologa. W tym głośnym i kontrowersyjnym tytule – naukowiec, który badał zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi przez pięć dekad, zaproponował – szokującą w środowisku psychiatrii – konkluzję. Jego zdaniem ADHD nie jest osobną jednostką, a sumą objawów ponad dwudziestu innych zaburzeń psychicznych i fizycznych. Jak widać – przez lata pojawiały się więc różne tezy związane z tym stanem, jednak żadne poważne źródła nie negowały jego istnienia. Choć wiele z nich próbowało ujmować problem bardzo szeroko.
ADHD ma podłoże genetyczne
Co wiemy na tę chwilę? Jakie jest źródło ADHD? Czy to kwestia genów, czy może zaburzenie determinowane raczej przez czynniki zewnętrzne?
– ADHD, klasyfikowane jako zaburzenie neurorozwojowe, to pewna odmienność biologicznego rozwoju mózgu. Uwarunkowanie genetyczne tego zespołu oraz odmienności niektórych struktur mózgowych są dobrze potwierdzone, chociaż obecnie jeszcze ani badania genetyczne, ani badania obrazowe mózgu nie mogą służyć pomocą w stawianiu diagnozy – tłumaczy Kajetana Foryciarz. – Podobnie jak w przypadku pozostałych obszarów psychiatrii czy psychologii, na trudności z jakimi boryka się pacjent, składają się skutki korzystnych i niekorzystnych wydarzeń życiowych oraz cechy uwarunkowane biologią mózgu. Jeden objaw, który pacjent zgłasza, może wynikać z kilku różnych przyczyn, a jedna przyczyna skutkować powstaniem kilku różnych objawów. Te z kolei mogą się wzajemnie przeplatać – wyjaśnia specjalistka.
W jej ośrodku, w trakcie procesu diagnozy, wszystkie aspekty muszą zostać uwzględnione i dokładnie przeanalizowane. W grę wchodzą więc różne obszary natury psychicznej, ale też somatycznej. A co w sytuacji, kiedy proces diagnozy byłby niepełny, pospieszny czy wyrywkowy? – W takim przypadku pacjent po prostu nie uzyskuje optymalnej pomocy – niezależnie, czy mamy do czynienia z diagnozą „na wyrost”, czy z zaniechaniem jej postawienia tam, gdzie powinno to mieć miejsce – mówi dr Foryciarz.
Czy osoby z ADHD, które nie podejmują leczenia farmakologicznego, są skazane na borykanie się z wiecznymi trudnościami? Dr Foryciarz, w rozmowie z Michaliną Mruczyk dla Strefy Psyche Uniwersytetu SWPS, zwróciła uwagę, że ludzie z objawami ADHD sprawdzają się świetnie na wielu płaszczyznach. Zarówno w kwestii towarzyskiej – zwykle są bardzo aktywne wśród innych i otwarte na zmiany (choć nie w każdym przypadku), jak i zawodowej. Jeśli chodzi o tę ostatnią kwestię – hiperaktywność może sprawdzać się przykładowo na stanowisku dyrektora kreatywnego. Dzięki niej ktoś jest w stanie zaproponować wiele ciekawych pomysłów. A że z racji pozycji nie musi realizować wymyślonej koncepcji w całości samodzielnie, nie jest obciążony trudem walki o systematyczność i konsekwencję w dopracowywaniu detali. Czyli nie musi zajmować się tym, co wymaga wytrwałości, której zwykle brakuje osobom z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi.
Dr Foryciarz podkreśla jednak, że przykłady osób z ADHD, które świetnie sobie radzą i nie doświadczają nadmiernego cierpienia w żadnym z ważnych obszarów życia, należą raczej do wyjątków. Winne są temu liczne, większe i mniejsze negatywne doświadczenia już od najmłodszych lat, które nie pomagają w budowaniu stabilnego poczucia własnej wartości. Specjaliści są zgodni, że dzieci z cechami nadpobudliwości czy rozkojarzenia wielokrotnie częściej niż ich rówieśnicy są negatywnie oceniane, wyśmiewane czy traktowane jako niegodne zaufania. I z takim bagażem wkraczają w dorosłość.
Warto skorzystać z pomocy
Dr Foryciarz jest ostrożna ze wskazaniem pracy dla osób z ADHD. Nie ma dwóch takich samych osób z ADHD. Tak, jak nie ma dwóch takich samych osób w ogóle, więc każde uogólnienie może być mylące. – Nie ma zawodu, który byłby polecany lub odradzany dla osoby z ADHD. Mam przekonanie, że najważniejszym jest, aby taka osoba była świadoma swoich pasji czy zainteresowań i za nimi podążała – tłumaczy specjalistka. – Osoby z ADHD są wśród przedstawicieli wszystkich zawodów – zarówno tych związanych z kreatywnością, byciem w ciągłym ruchu czy adrenaliną, jak i tych wymagających spokoju i niezwykłej precyzji czy skrupulatnych obliczeń. Bo osoba z ADHD może wiele osiągnąć w tym, co lubi lub w tym, do czego ma inną, silną wewnętrzną motywację – zwraca uwagę Foryciarz.
Pozytywna motywacja jest z pewnością istotna także na poziomie samej terapii czy nawet diagnozy. No właśnie – bo w przypadku dorosłych z ADHD może pojawiać się pytanie, czy jest sens diagnozowania się w późnym wieku. I co to właściwie daje? Świetnie tłumaczy to w jednym z postów @margotstarr, szerząca na Instagramie wiedzę na temat tego zaburzenia. Jednym z istotniejszych punktów jej wpisu jest ulga. Czyli pewnego rodzaju zrozumienie, że przyczyną jakichś niepowodzeń lub niedociągnięć w życiu nie było to, co ktoś mógł nam wmawiać. Czyli wspominane już wcześniej lenistwo. Że nie musimy się za niektóre rzeczy obwiniać i uświadomić sobie, że przeszkodą był po prostu fakt, że ma się inną budowę mózgu.
Prowadząca konto @margotstarr wskazuje także nie tylko zalety życia ze zdiagnozowanym ADHD, ale i pokazuje, że osoby z tym zaburzeniem nie muszą czuć się same. W jednym ze starszych postów autorka wymienia m.in. znanych ludzi z ADHD. Wśród nich znajdziemy Emmę Stone, Hugh Granta czy księcia Harry’ego.
Oczywiście dla ustalenia tego, czy mamy ADHD, istotna jest diagnoza różnicująca. Dzięki niej możemy poznać przyczyny naszych objawów. A za nimi wcale nie musi kryć się zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi, a po prostu inne zaburzenia. Niemniej świadomość społeczna problemu jest bardzo ważna. Zwłaszcza, że żyjemy w dobie urządzeń łatwo rozpraszających uwagę. Warto wiedzieć więc, że istnieją zarówno farmakologiczne, jak i pozafarmakologiczne sposoby postępowania. I te opcje warto przedyskutować z lekarzem znającym zagadnienie. Powszechność tych wszystkich informacji to w końcu też szansa na to, że zaburzenie – już zdiagnozowane – zostanie zrozumiane przez otoczenie. A wspierające i wyrozumiałe środowisko to klucz do budowania relacji zdrowo wpływających na psychikę. Warto o tym pamiętać, gdy media znów poinformują o kolejnej fali zmagań z problemami psychicznymi.
Komentarze 0