Bedoes pozostaje nadekspresyjnym, hiperaktywnym raperem, który na każdym kroku stara się poszerzać spektrum delivery i środków wyrazu, ale poczynił też krok do przodu. Na tyle okiełznał wykonawcze i writerskie zapędy, że nawet najwięksi antagoniści będą musieli odnotować minimalizację cringe'ówy. Rewolucję Romantyczną podporządkował wiwisekcji rozstania, motywowi started from the bottom, now we're here, introspekcjom i autoterapeutyzowaniu, reżyserowaniu na trackach sensacyjnego filmu z polskich przedmieść i nieuleczalnemu moralizatorstwu. Ewidentnie - jako autorowi tekstów - wyjście poza strefę komfortu sprawia mu trudność. W końcu żart z bingiem opublikowany przez Bekę z rapsów nie wziął się znikąd. Tym bardziej ożywczo sprawdza się tutaj skondensowany storytelling Białasa z Wędrowca Nad Morzem Mgły czy zwrotka Eisa z Kapitalizmu wklejona do Moich ludzi, co pozwala spojrzeć na ten kawałek w szerszym, historycznym kontekście. Oddajmy Borysowi jednak, że tych - eksploatowanych w nieskończoność - wątków nigdy nie ujął sprawniej niż na tej płycie. Poza tym kluczowy dla niego pozostaje teatr emocji. Zdarza się, że puszcza oko do słuchacza, rapując jestem zawsze z gangiem jak teletubisie, prowokuje, wygaduje dyrdymały, ale ten materiał został wykrzyczany z wątroby; napisany krwią. I trzeba to przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Albo i nie.
Ale Rewolucja Romantyczna również niepokoi. W utworze 1998 (mam to we krwi), który swoją drogą zrobił z Bedoesa pieszczoszka salonu - on dziwił się, że nie był na Open'erze, bo - według bookera - nie szanuje kobiet. Z mizoginistycznych slurów, których nigdy u niego nie brakowało - tłumaczył się: są kobiety, za które idę w ogień i są takie, których nie znoszę, co jest szemrane intelektualnie. Teraz do linijek typu poderwę twoją sukę nawet w gównie ujebany albo Jeśli mogę prosić, proszę powiedz mi, gdzie znajdę drugą taką kurwę - dopisuje A jej polik zna mój gorzki gniew. A to w najlepszym wypadku stanowi ponurą próbę poetyzowania czy trywializowania przemocy wobec kobiet.