Wspaniały to jest rok! Wybraliśmy 12 najlepszych albumów, które ukazały się w pierwszym kwartale

ALBUMY-750-500.jpg

W obliczu globalnego kryzysu pierwsza część tytułu może brzmieć jak żart, ale biorąc pod uwagę jedynie muzyczne premiery, faktycznie nie ma najmniejszych powodów do narzekań.

O tym, jak obfity pod tym względem był okres od początku stycznia do końca marca, świadczy nie tylko wyselekcjonowana dwunastka (sześć tytułów z Polski i sześć ze świata), ale także temperatura dyskusji w redakcji oraz wydawnictwa, które ostatecznie się w zestawieniu nie zmieściły.

Panuje opinia, że we współczesnej piłce siłę drużyn mierzy się potencjałem ławki rezerwowych. U nas na tej ławce znaleźli się m.in. Artur Rojek, Oki, PRO8L3M i TUZZA po stronie polskiej, a po stronie reszty świata - choćby Denzel Curry czy Pop Smoke, więc konkurencja była diabelnie mocna.

1
Mac Miller - Circles (17 stycznia)

To bez wątpienia najbardziej emocjonalny i najdojrzalszy materiał Maca. Ten krążek - na całej długości dosyć przygnębiający z jedynie kilkoma momentami oddechu - może stanowić wyciszającą terapię, a równocześnie da się go interpretować jako depresyjny list pożegnalny. Co jednak najważniejsze - właśnie na Circles Mac Miller poznał samego siebie lepiej niż kiedykolwiek wcześniej i tym samym dał nam zajrzeć głębiej w swoją osobowość, problemy i refleksje.

A tu znajdziecie pełną recenzję albumu.

2
Mata - 100 dni do matury (17 stycznia)

Kiedy cała Polska czuła się w obowiązku, żeby wyrazić swoje - mniej lub bardziej lotne - zdanie na temat hitowej Patointeligencji, sporemu gronu wydawało się, że 100 dni do matury będzie zadumanym nad kondycją młodzieży moralitetem i głosem pokolenia czasów wszechobecnej cyfry. I co? I guzik, żeby nie powiedzieć dosadniej. Mata zrobił psikusa tym, którzy zbliżają się do rapu raz na ruski rok, by zdekodować kawałek czy płytę wyimkowo i z tezą - bez znajomości kontekstu. Jego krążek jest cudownie przyziemny (acz z paroma błyskotliwymi przemyśleniami), antybraggowy i niespotykanie umuzykalniony jak na wiek gospodarza. Stwierdzenie, że Matczak to ktoś pokroju Taco Hemingwaya, tyle że kieruje treści do nieco młodszych odbiorców, zupełnie nie jest przesadzone.

3
J Hus - Big Conspiracy (24 marca)

Londyńczyk gambijskiego pochodzenia odkrywa karty zwichrowanego życiorysu na niebanalnym i świetnie brzmiącym Big Conspiracy. Jak to jest być dzieckiem afrykańskich imigrantów, żyjąc na ulicach największego miasta Wielkiej Brytanii? Dlaczego kilkukrotnie był aresztowany za posiadanie noża w przestrzeni publicznej i jak wpłynął na niego incydent, w którym skończył z pięcioma dźgnięciami? Oczywiście jako ofiara. Media i fani budują wokół życiorysu J Husa niezliczone historie, z którymi ten rozprawia się za pomocą Big Conpiracy. I to w elegancki sposób - rapując i śpiewając, a także łącząc elementy czarnej muzyki z całego świata.

4
Białas - H8 (1 lutego)

Jak wydaje się w tym momencie - za parę lat, gdy bardzo skondensowane albumy staną się oczywistą oczywistością, będziemy mogli śmiało powiedzieć, że H8 było jednym z najważniejszych katalizatorów zmiany długości krążków w polskim rapie. Powracającemu Beezy'emu udało się bowiem w dwudziestu minutach zamknąć wciągającą historię dorastania związanego z rewidowaniem własnych poglądów na życie, kilka kapitalnych, wymykających się szufladkom bitów i podać garść pomysłów na zuniwersalizowanie flow, by wyrwać je prawidłom traporapu. Wielka, choć mała rzecz.

Artykuł Refleksyjny jak nigdy, silny jak zwykle. Białas powrócił minialbumem H8 – jak nam się podoba? możecie przeczytać tutaj.

5
NOON - Nobody Nothing Nowhere (22 lutego)

Jeszcze parę sezonów wstecz co bardziej kumaci słuchacze naśmiewali się z szerokiej reprezentacji kumpli z jednej paczki, ale teraz nie ma wątpliwości: polski rap producentami stoi. Mimo tego nadal nie możemy podarować Noonowi, że w poszukiwaniu spełnienia muzycznego oddalił się od ekosystemu rymów i bitów, by móc na własnych zasadach podążyć drogą bardziej eksperymentalną. Ogromna to strata, o czym przekonuje choćby Nobody Nothing Nowhere – wykreowany przez Bugajaka świat dusznego klimatu, szalejącej miejscami perki i zimnych, leśnych dźwięków. Wprawne ucho wyłapie dodatkowo w mig nawiązania stylistyczne do kultowej noon-rapowej stylistyki. Polecamy słuchać w skupieniu.

6
Princess Nokia - Everything Sucks (26 lutego)

Choć wydane za jednym zamachem płyty Everything is Beautiful i Everything Sucks są sugestywnym przedstawieniem dualizmu raperki, to stawiamy na tę drugą, mroczniejszą propozycję. Dziesięć kawałków oddaje intensywny tydzień spędzony w Nowym Jorku; szaleńczy, nieprzewidywalny i pełen niepokoju czas, którego najlżejszym momentem jest - opowiedziana z subtelnością - historia o traumach z dziecięcych lat. W porównaniu do Everything is Beautiful to co prawda zupełnie chaotyczna dycha, ale właśnie tutaj Princess Nokia zabiera nas do przerażającego wesołego miasteczka, gdzie - pomimo pewnego dyskomfortu - chce się zostać dłużej.

7
Coals - docusoap (6 marca)

Papiery na granie mieli zarówno Freddy Adu, jak i Dawid Janczyk, a nic z tego nie wyszło, więc same predyspozycje i przebłyski talentu jeszcze o niczym nie świadczą. Z Coalsami jest jednak całkiem inna historia. Za sprawą Homework, Tamagotchi i Klan rozpatrywaliśmy ich w kategorii obietnicy, która właśnie została spełniona. Jeszcze nikt u nas z takim rozmachem nie zaprzągł dream popu (za kilka miesięcy trzydziestolecie Heaven or Las Vegas - warto zapamiętać) w służbę trapu i eksperymentu w służbę chwytliwych piosenek. docusoap to pop surrealism zrealizowany ze światowym rozmachem. Być może najlepsza polska płyta z tej kategorii ever.

8
Lil Uzi Vert - Eternal Atake (6 marca)

Na Eternal Atake czekaliśmy tak długo, że nasze oczekiwania względem najnowszego albumu Lil Uzi Verta urosły do astronomicznych rozmiarów. Na szczęście protegowany Young Thuga stworzył materiał z poziomu kosmicznego spodka, do którego został porwany, pisząc niezwykle melodyjne linijki. To bez wątpienia najlepsza dotąd płyta Uziego, który pokazuje, że ma warsztat, niemal hurtowo dostarcza zmian flow i sypie błyskotliwymi punchami jak z rękawa. Nawet jego - ścielące się gęsto - kasztany nie przeszkadzają, a nadają całości pewien urok. No i trzeba powiedzieć, że te beaty (m.in. Cashmere Cat, Chief Keef, Dez Wright, TM88 i Wheezy) zostają w głowie na długo!

Szeroki tekst poświęcony Eternal Atake jest dostępny tutaj.

9
Barto'cut12 - Sztuczne Kwiaty (20 marca)

Włożyłem w to wiele pracy, nerwów, a nawet łez. Przez bardzo długi czas robiłem ten album dzień w dzień - z przerwą jedynie na Combo z Hadesem. Były momenty, że już odpadałem i chciałem sobie darować, bo myślałem, że nie podołam zadaniu, ale pomagał mi mój przyjaciel i hypeman, Peepz - napisał do nas Barto'cut12 po tym, jak ukazała się ta recenzja Sztucznych kwiatów. Dobrze, że w tzw. międzyczasie nie zabrakło mu samozaparcia. Dzięki temu już w pierwszych miesiącach roku dorzucamy mały klasyk do rapowej listy lektur obowiązkowych.

10
The Weeknd - After Hours (20 marca)

After Hours przynosi nostalgię za minionymi latami i wcześniejszymi krążkami oraz kolejne spojrzenie na niespełnioną miłość, co jest klasycznym motywem w numerach The Weeknd. Ten album to także popowo-disco-r&b-elektroniczna mieszanka gatunkowa z dodatkiem filmowej atmosfery. Spójność zostaje jednak zachowana, dzięki zastosowaniu prostych rozwiązań na płaszczyźnie wokalnej i instrumentalnej. To nie przypadek, że After Hours cały czas utrzymuje się na pierwszym miejscu amerykańskiej list przebojów.

Nasze wrażenie po pierwszych odsłuchach znajdziecie tu.

11
Dua Lipa - Future Nostalgia (27 marca)

Gdyby wszystko poszło po myśli Dui Lipy, Future Nostalgia nie mógłby znaleźć się w tym zestawieniu. Pierwotnie album miał ujrzeć światło dzienne 3 kwietnia, ale w związku z wyciekiem - premierę przyspieszono o tydzień. W ten sposób brytyjska wokalistka tydzień wcześniej zapisała się we współczesnej popowej hagiografii za sprawą tego spektakularnego wydawnictwa, stojącego pod znakiem wspaniałych, mainstreamowych wykopalisk. Jak celnie ujął to recenzent Pitchforka: Future Nostalgia sounds like three Madonna eras at once. Dua Lipa powołuje się na inspiracje Blondie czy Moloko, jej producenci zasypują nas gradem sampli - od INXS do Your Woman White Town i teoretycznie można by jej zarzucić brak autorskiego pierwiastka, ale wszystko rekompensuje zwariowane repeat value. Nie ma lipy!

Pełną recenzję Future Nostalgia znajdziecie tutaj.

12
Pejzaż - Blues (27 marca)

Obok PRO8L3Mu to właśnie Bartosz Kruczyński ma u nas największe dokonania w dziedzinie popkulturowego upcyklingu. Współtwórca Ptaków i reprezentant The Very Polish Cut-Outs w cieniu zagrożenia epidemicznego powrócił niedawno z kolejnym duchologicznym arcydziełem. Wcześniej - na Ostatnim dniu lata - tkał nostalgiczne bangery rodem z peerelowskich ośrodków wczasowych. Tym razem zostajemy przeniesieni do nocnego klubu z czasów początku transformacji ustrojowej. Kruczyński sampluje Marię Sadowską i Reni Jusis, ale równocześnie dotyka co jakiś czas tej melancholii, która definiowała Przelot. To jest emblematyczny house na miarę Europy Wschodniej!

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.