Muzyczna kartka z kalendarza, czyli newonce wspomina kozackie albumy, które w tym roku będą obchodzić okrągłe rocznice. Zanim na dobre rozkręci się ten rok i zostaniecie zatopieni w lawinie muzycznych nowości, polecamy na chwilę się zatrzymać i spojrzeć w przeszłość.
Nas – Illmatic (1994)
Album, który często się określa najlepszymi 40 minutami w historii hip-hopu czy też biblią rapu. Mocne i skrajne etykiety, ale lata mijają, a fani gatunku raczej z nimi nie polemizują. W kwietniu 1994 roku ukazał się debiutancki album Nasira Jonesa, który pomimo ledwie dwudziestu jeden lat na karku, dostarczył fanom wyjątkowo dojrzałe i poetyckie treści. Nie poszedł przy tym na kompromis, więc Illmatic stał się żywym zapisem miasta rapu, miasta przestępstw. Jaki był Nowy Jork początku lat 90. widziany oczami młodego Nasa? Illmatic aż kipi od zawartego na nim hardcore’u i rzeczywistości wypełnionej epidemią cracku, przemocą, dilerami; a wszystkie te motywy spina surrealny i mroczny klimat, znany z klasycznych filmów noir. A to wszystko do akompaniamentu ciężkich, ale też jazzujących bitów, absolutnej śmietanki beatmakerów jak DJ Premier, Q-Tip, Pete Rock, Large Professor, MC Serch. Ciekawostka na koniec: Nas niedawno był gościem programu LeBrona Jamesa pt. The Shop, gdzie ujawnił, że nazwa Illmatic pochodzi od ksywy powszechnie znanego typa z Queensbridge. Album na maxa osadzony w rzeczywistości.
Dr. Dre – 2001 (1999)
Kariera Dobrego Doktora nabrała nowego tempa, gdy producent zaczął w 1998 roku pracę z Eminemem. Postać utalentowanego (i farbowanego) blondyna, odcisnęła istotne piętno na drugim solowym albumie Dre. Szczególnie singiel Forgot About Dre, gdzie kapitalnie zaprezentował się Marshall, dobrze streszczał podejście publiki do muzyki Andre Younga, który wydawał się być dawno po swoim artystycznym prime. Poprzedni album Dr. Dre Presents the Aftermath nie był sukcesem, a i sam artysta czuł się trochę wypalony w drugiej połowie lat 90., o czym wspominał w dokumencie The Defiant Ones. Naszpikowane hitami 2001 to produkcja, obok której nie można było przejść obojętnie. Wystarczy tylko odpalić singiel Still D.R.E, napędzany klawiszami Scotta Storcha i nawijką Snoop Dogga, aby się o tym przekonać. Sukces tego albumu miał zresztą olbrzymi wpływ na innego superproducenta. Kanye Westa w 2005 roku opowiadał magazynowi Rolling Stone, że jego soulowe brzmienie zostało bardzo mocno zainspirowane przez utwór Xxplosive.
Kanye West – The College Dropout (2004)
I miss the old Kanye - zdarza się często słyszeć z różnych stron. Jeśli pada taki zwrot w towarzystwie, wiedz, że w powietrzu unosi się silny sentyment do wybitnego debiutu Mr.Westa. Gdzie leżą podwaliny jego sukcesu? Kanye na początku lat dwutysięcznych nie był wybitnym raperem, ale miał jasny i klarowny pomysł na swój image (backpack rapper wyróżniający się w tłumie gangsta MC’s) oraz olbrzymie pokłady wrażliwości i poczucia humoru w tekstach. Przy okazji The College Dropout łączył ponad podziałami, będąc urzeczywistnieniem popularnego zwrotu the best of both worlds. Na płycie znalazło się miejsce zarówno dla królów mainstreamu (Jay-Z, Ludacris, Jamie Foxx), jak i bardziej zaangażowanych społecznie wykonawców (Common, Talib Kweli, Mos Def). No i brzmienie, o którym już napisano w zasadzie wszystko… Znane soulowe sample, ale wykorzystane w oryginalny sposób. Ciepłe i jazzowe produkcje, ale nie pozbawione przebojowości. Bądźmy szczerzy: też czasem tęsknimy za starym Kanye.
Mos Def – The Ecstatic (2009)
2009 nie był w amerykańskim rapie wybitnym rokiem. Eminemowi ponownie się pogorszyło (Relapse nagrodzony nagrodą Grammy), Jay-Z starał się wskrzesić magię przeszłości (album-wydmuszka The Blueprint 3), a Common eksperymentował bez polotu (Universal Mind Control wyprodukowane głównie przez The Neptunes). W tle wielkich rapowych wydarzeń, po cichutku, bardzo udany album wypuścił Mos Def. Jak to w przypadku artysty, nie zabrakło głębszych i złożonych treści opartych na odniesieniach do Islamu, samplowaniu wypowiedzi Malcolma X, czy komentowaniu wojny w Iraku. Jednak sukces płyty kryje się przede wszystkim w jej brzmieniu, wypadkowej bardzo eklektycznego kolażu: od afrobeatu, przez inspiracje muzyką Bliskiego Wschodu, aż po acid rock. Płyta ostatecznie zyskała uznanie nie tylko wtajemniczonych fanów consious rapu, lecz także Akademii Grammy, która nominowała The Ecstatic do nagrody za najlepszy rap album.
Schoolboy Q – Oxymoron (2014)
Jay Rock i Kendrick Lamar swoimi debiutami utorowali drogę dla kolejnego reprezentanta Top Dawg Entertainment, który skrywał prawdziwy dynamit zachodniego wybrzeża na miarę dwudziestego pierwszego wieku. Oczekiwania wobec debiutu Q były olbrzymie, gdy w eterze lądował banger za bangerem, zapowiadające album: Man of the Year, Break the Bank, Collard Green. Na płycie spotkali się producenci związani z TDE (Sounwave, THC) oraz najgorętsze ksywy rapowej konsolety (Pharrell, Mike Will Made It, The Alchemist). Schoolboy z kolei dostarczył sporo agresywnej nawijki z różnorodnymi pomysłami na flow, co Rolling Stone komentował w ten sposób: Schoolboy Q ma bardzo elastyczny głos, który przypomina finezyjne narzędzie. Może Schoolboy nie miał nigdy szansy na zostanie człowiekiem roku magazynu Time, ale dla fanów rapu był mocnym kandydatem do tego tytułu