6 oldskulowych raperów, których Borixon mógłby wypromować w drugim sezonie chillwagonchallenge

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
janwyga.jpg

Trudno powiedzieć o tych gościach, że są niespełnionymi talentami, bo swoje przecież zrobili, ale... wykreowanie hype'u przez kieleckiego weterana zdecydowanie by im się przydało.

Historię polskiego rapu piszą nie tylko bezterminowi zwycięzcy zapełniający kluby i w 2009, i w 2019 roku. Jest przecież grono ważnych nawijaczy, którzy w pewnym momencie wydawali klasyki i dostawali propsy, a teraz ślad po nich zaginął.

Jak twierdzi Borixon, druga odsłona chillwagonowego challenge'u da szansę wygasłym artystom z wieloletnim stażem na konkretny powrót na scenę. Komu jak komu, ale Rekinowi w kwestiach promocyjnych możemy zdecydowanie zaufać, więc bez wahania podrzucamy i jemu, i wam zawodników, którzy powinni się zmotywować i znowu wziąć w dłonie majka.

1
Duże Pe

W poszukiwaniu archetypicznego rapera kompletnego, który już zawiesił mikrofon na kołku, trzeba odbyć podróż do Warszawy. Nie ma wątpliwości co do tego, że Duże Pe mógłby być wzorcem hip-hopu umieszczonym w Sèvres – był kozackim freestyle'owcem, miał flow, charyzmę i linijki, nie bał się też eksperymentów nie tylko w obrębie wybranego przez siebie gatunku muzycznego. Nawet w tym momencie nie do końca wiadomo, czemu (mimo znajdowania się w niemal wszystkich rankingach najlepszych raperów w historii polskiego rapu) nie został z nami na dobre. Można podejrzewać, że to wina podążania za swoimi zajawkami, która od dłuższego czasu materializuje się choćby w byciu agentem piłkarskim. Kawałek z zaskoczenia, po latach niebytu, jeszcze jednak nikomu nie zaszkodził, prawda?

2
HST

Skalę obecnej popularności reprezentanta Katowic dobrze obrazuje wpisanie frazy HST w wyszukiwarkę Google i zobaczenie, że o raperze ani widu, ani słychu, ale są za to okna. Rzecz to niewyobrażalna, jeśli pamięta się pierwszą solówkę Masy ludu. Na językach (2002), która w każdym aspekcie wyprzedzała swoje czasy – bity skrzyły się od elektronicznych, bangerowych tropów, za to styl nawijki nie uciekał od swojskiego, śląskiego folkloru. Drugi krążek, wydany dwanaście lat później, wykręcił całkiem przyzwoite odsłony na YouTube, ale wielkiego wybuchu nie było, m.in. dlatego, że od debiutu scena zdążyła się zmienić, a i 2014 był zwiastunem prawdziwej rewolucji. Być może teraz, przy potężnym rynku, Hastu mógłby uszczknąć dla siebie kawał ogromnego tortu i żyć spox dzięki muzyce?

3
Jajonasz

W latach 90. bycie naraz producentem i raperem naprawdę było na wagę złota. Pomyślcie sami: wszystko funkcjonuje jeszcze chałupniczo jak siemasz, po necie się nie gada, a jakoś nagrywać przecież trzeba. Człowiek sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem, więc każda rzecz idzie sprawniej. Jajonasz, znany również jako Lukatricks, był przy kilkunastu ważnych projektach rapowych na przestrzeni dobrej dekady, uczestnicząc w nich jako twórca podkładów i nawijacz. Jego najważniejszym wydawnictwem pozostaje Czarne Złoto (2010), które pokazywało niesamowity potencjał nadal tkwiący w Śląsku – w końcu było specyficznym posse-cutem. Istnieje cień szansy, że pełnokrwiste produkcje i dosadne linie znalazłyby swoich entuzjastów także teraz.

4
Śliwka Tuitam

Każdy raper, który łączy obecnie rap z elektroniką różnego sortu i sznytu, powinien podziękować Śliwce. Koleś od samego początku brzmiał jak wysłannik z odmętów kosmosu – działając w projekcie Ego prowadził polski hip-hop przez meandry chilloutu, zaś w Pijanych Powietrzem (tworzonych razem z Fokusem) oswajał słuchaczy m.in. z drum'n'bassem oraz ambientem. Chociaż te projekty nie spotkały się z zapalczywą krytyką, nie znalazły również szerokiego grona słuchaczy. To była czysta awangarda, przeznaczona dla poszukujących. Wydaje się, że w kolejnej dekadzie miszmasz gatunkowy z sensownym tekstem i odpowiednio ustawionym flow mógłby zażreć jak zły. Do boju, Borygo!

5
Wyga

Jedną z największych zagadek polskiego rynku rapowego pozostanie już na zawsze to, czemu łódzka grupa Afront nie zrobiła dużej kariery. Dość powiedzieć, że tworzyli ją charakterystyczni, cenieni raperzy, a jej pierwsze dwa albumy wyszły pod szyldem Asfalt Records. Za oficjalny koniec działalności składu możemy spokojnie uznać singiel Vlade Divac z 2013 roku, ale przecież Wyga stworzył też chwilę wcześniej solowy materiał (wyga.co z 2011) czy współtworzył projekt Polskie Karate. Aż dziw bierze, że tak sprawny i nieszablonowy MC nie doczekał się dużej, ogólnopolskiej sławy, bo zasługiwał na nią jak mało kto.

6
Zajka

Musimy się wam do czegoś przyznać: trochę nie możemy doczekać się momentu, w którym najstarsi raperzy w naszym kraju dobiją do pięćdziesiątki (Edasa nie liczymy). Ciekawi nas, o czym będą wtedy nawijać, a odpowiedź na to pytanie mógłby dać powrót sceniczny Zajki, obecnie 46-letniego faceta, który bardzo (ale to bardzo) dawno temu działał w legendarnym Wzgórzu Ya-Pa 3. Wyróżniał się wtedy totalnym wariactwem w liniach i ponadprzeciętną liczbą wrzutów na temat spółkowania, więc kollabo z jakimś niegryzącym się w język małolatem mogłoby wyjść cokolwiek interesująco. Przypuszczamy, że szef chillwagonu ma jeszcze numer do dawnego kolegi po piórze, więc liczymy na to, że niebawem weteran będzie mógł zacytować: u je dzwoni.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.