Coming out Jakuba Jankto, który dla międzynarodowego futbolu jest przełomem, w Polsce znaczy niewiele. Homofobia kwitnie na naszych stadionach i nic nie wskazuje na to, żeby coś miało się zmienić.
Artykuł pierwotnie opublikowany w marcu 2023 roku
Kiedy Jakub Jankto wchodził na boisko w 70. minucie meczu Sparty Praga z FK Jablonec, w powietrzu czuć było napięcie. Jak środowisko piłkarskie zareaguje na piłkarza-geja? – zastanawiali się niektórzy. Oczywiście przed Jankto o swojej seksualności otwarcie mówili już Jake Daniels z Blackpool czy Josh Cavallo z australijskiego Adelaide United, jednak Czech został pierwszy reprezentantem kraju, zawodnikiem międzynarodowym, który podpisał kontrakt z klubem z jednej z najlepszych lig w Europie (w jego przypadku z hiszpańskim Getafe) i publicznie ogłosił, że jest gejem. Co się stanie podczas pierwszego meczu po wyjściu z szafy?
Jeśli ktoś liczył na kontrowersje albo wzruszające obrazki, to mógł się rozczarować. Ludzie na stadionie zachowali się… zwyczajnie: część przywitała go oklaskami, a niektórzy dorzucili kilka motywujących przyśpiewek. Tylko tyle i aż tyle. Czesi z dojrzałości dostali piątkę. Jak w podobnym teście spisaliby się Polacy?
Szukanie atencji
Ważne info, pepik gejzer – skomentował jeden z internautów. I co, order mamy mu dać? – pyta inny. Trener teraz musi uważać, jakie dyspozycje przekazuje zawodnikowi. Dyspozycja “pokryj go” może zostać źle odebrana i zrozumiana przez zawodnika – lecimy dalej z festiwalem humoru. Jest też klasyczny argument o atencji: Kto to jest? Jak szuka sensacji, niech pokaże, jak potrafi grać w piłkę!
Ten ostatni głos nie jest osamotniony i towarzyszy coming-outom od samego początku. Kiedy były angielski napastnik Justin Fashanu ogłosił, że jest gejem, jego brat John chodził do brytyjskich mediów i przekonywał, że piłkarz kłamie, żeby zwrócić na siebie uwagę. Oskarżeń nie wycofał nawet po samobójstwie Justina, przyznał tylko, że z perspektywy czasu żałuje kilku krytycznych komentarzy, które rzucił w głośnym wywiadzie dla The Voice pt. Mój brat-gej jest wyrzutkiem.
Zachód odrobił lekcje
Justin Fashanu odebrał sobie życie w 1998 roku, w liście pożegnalnym tłumaczył, że nie chce przynosić wstydu swojej rodzinie i przyjaciołom. Patrząc na to, co dzieje się na polskich stadionach, można odnieść wrażenie, że jesteśmy mniej więcej na tym samym etapie, co 25 lat temu Brytyjczycy, którzy dziś w znacznej większości deklarują wsparcie dla środowisk LGBT.
Z badań Paddy Power i Gay Times, w których wzięło udział ponad tysiąc heteroseksualnych kibiców z całej Wielkiej Brytanii, wynika, że prawie połowa chciałaby, żeby homoseksualni piłkarze się ujawniali. 36% uważa że homofobia nie jest już problemem na trybunach, a 37% – że piłka nożna staje się coraz bardziej bezpieczna dla osób nieheteronormatywnych.
Ostatnie lata przyniosły rzeczywisty i znaczący postęp w walce z dyskryminacją społeczności LGBTQ+ wśród fanów piłki nożnej, ale mamy jeszcze wiele do zrobienia – komentował CEO Gay Times, Tag Warner. Pokazują to pozostałe wyniki badań. Prawie połowa kibiców stwierdziła, że homoseksualiści wciąż mogą nie czuć się mile widziani na meczach Premier League, a dwie trzecie z nich przyznało, że nie zareagowałoby na homofobiczne przyśpiewki. Badani byli też krytyczni wobec działań władz ligi. 70% zaznaczyło, że w ich oczach Angielski Związek Piłki Nożnej nie robi wystarczająco dużo, żeby zapobiec homofobii; mimo corocznej akcji Rainbow Laces, wspieraniu organizacji równościowych i piętnowaniu dyskryminacji. W odpowiedzi Football Association i Premier League obiecały poprawę.
Co w tym czasie robią przedstawiciele polskiej piłki?
Chłopak, dziewczyna – normalna rodzina
Zawsze i wszędzie pedalstwo, pedofilia, dewiacja tępione będzie – napisali kiedyś na transparencie kibice Śląska Wrocław. Do poetyckiego konkursu dołączyły inne ekipy, między innymi ultrasi Pogoni, którzy przygotowali materiał z napisem: Pedofile, pedały i inne zboczone świnie. Nie ma dla Was miejsca w Szczecinie! Natomiast na stadionie Lechii Gdańsk zawisła flaga z hasłem: Sodomici, pedały i pedofile z LGBT, łapy precz od naszych dzieci. Na najbardziej oryginalny pomysł wpadli w Kielcach, gdzie miejscowi Koroniarze przemalowali kolorowe ławki na żółto-czerwone barwy swojego klubu.
To kilka losowych przykładów na stadionowy trend w całym kraju. Bo gdy tylko w debacie publicznej wraca ten temat (a dzieje się to zazwyczaj przy okazji wyborów), trybuny w różnych zakątkach Polski reagują niemal identycznie. Tak jakby fani mieli jeden przygotowany transparent i tylko się nim wymieniali, bo homofobia to coś, co niewątpliwie łączy podzielone na codzień środowisko piłkarskie.
Specjalnie mowa tu o środowisku piłkarskim, a nie kibicowskim, bo wyśpiewywane przez kibiców slogany są później powtarzane przez niektórych piłkarzy. Odsłoniły to wywiady w Weszło FM, podczas których dziennikarze pytali zawodników z różnych drużyn w Ekstraklasie o ich podejście do homoseksualizmu w futbolu. Gej w szatni? Nie spotkałem na swojej drodze jeszcze. Może był ukryty… Generalnie wydaje mi się jednak, że nie przeszedłby – odpowiedział w 2018 roku Konrad Wrzesiński, piłkarz Zagłębia Sosnowiec.
A w prywatnym życiu? Tutaj Wrzesiński był dużo bardziej radykalny. Nie bardzo, bo miałem śmieszne sytuacje z gejami, więc raczej nie. Pewnie kojarzycie wszyscy „BlaBlaCar”. Nie było połączenia z Warszawy do Łodzi, więc kolega, który miał aplikację, załatwił mi transport. (…) Od samego początku wiedziałem, że coś jest nie tak. Z przodu było dwóch typków, a z tyłu dziewczyna. Usiadłem i jedziemy, a oni przymilają się do siebie. Od razu było widać, że gejowska para – opowiadał. Napisałem do kolegi SMS-a, w niecenzuralnych słowach, że załatwił mi transport z gejami. Zwykle szybko odpisuje, a teraz była cisza przez 20 minut. Sprawdzam telefon i okazało się, że przez przypadek wysłałem SMS-a do tego kierowcy – zakończył Wrzesiński.
Nie uważacie jego historii za śmieszną? To może rozbawią Was anegdoty Adriana Błąda z GKS-u Katowice, który wspominał zawodnika z – jak to ujął – stojącą kuśką podczas potreningowych kąpieli. Ale już go w Polsce nie ma – zapewnił.
Wisienką na torcie jest wypowiedź Rafała Wolsztyńskiego, dziś napastnika Chrobrego Głogów, kiedyś Górnika Zabrze. Także na antenie Weszło FM przyznał, że choć w ekstraklasie nie zaakceptowałby geja w drużynie, to już w Realu Madryt tak. Myślę, że gdyby Real się po mnie zgłosił, to nie miałbym z tym problemu. Jeżeli zostajemy na krajowym podwórku, byłyby ciężary – powiedział, dorzucając, że w tym przypadku liczy się wysokość tygodniówki. Jeśli zarabiasz dużo, to homoseksualiści nie przeszkadzają.
Z wypowiedzi takich jak ta Wolsztyńskiego można się śmiać, ale nie można ich bagatelizować. To właśnie w ten sposób homofobia i toksyczny maczyzm są pielęgnowane w polskim sporcie. Tak wyraża się cicha akceptacja na wulgarne transparenty, żarty czy wyzwiska. Najgorsze, że władze Ekstraklasy nie mają żadnego pomysłu na walkę z nimi, a władze klubów wręcz nie chcą tego robić. Jedyną reakcją są śmiesznie niskie kary. Za transparent o zboczonych świniach Pogoń Szczecin musiała zapłacić 5 tysięcy złotych.
Dla porównania: kiedy pracownicy Tottenhamu dowiedzieli się, że jeden z ich kibiców wykrzykiwał w kierunku piłkarzy Chelsea homofobiczne hasło rent boys [chłopcy do wynajęcia], od razu zgłosili sprawę na policję, która jeszcze tego samego dnia go aresztowała.
W Polsce najgłośniejszą kontrofensywę przeprowadził właściciel Polonii Warszawa, Gregoire Nitot, zrywając transparent z przekreślonym symbolem LGBT. Bez systemowych rozwiązań taki akt zostanie jednak tylko ciekawostką, a nie drogą do realnej zmiany.
Długa droga przed Europą, a przed Polską jeszcze dłuższa
Kiedy ponad dekadę temu przeprowadzono badania wśród brytyjskich kibiców, zdecydowana większość przewidywała, że do 2014 roku przynajmniej jeden piłkarz dokona coming-outu i da przykład reszcie. Od tego czasu minęło już prawie 9 lat, w tym czasie żeński futbol stał się medialnym bastionem walki o równość, homoseksualiści ujawniali się w koszykówce, rugby czy sportach indywidualnych – w futbolu zmieniło się jednak niewiele. W wyspiarskich rozgrywkach profesjonalnych jedynym reprezentantem społeczności LGBT jest 18-letni Jake Daniels z występującego na zapleczu Premier League Blackpool. Dlaczego reszta żyje w ukryciu?
W szatni jest dużo testosteronu i żartów. Rozumiem trudność w coming-oucie wśród piłkarzy, to prawdziwe wyzwanie – mówił kiedyś Olivier Giroud. Może dlatego, że przede wszystkim nie akceptują siebie, może dlatego, że się boją? – zastanawiał się Collin Martin, homoseksualny pomocnik amerykańskiego San Diego Loyal.
Jestem gejem, a futbol to sport, w którym dorastałem, i który znienawidziłem, ponieważ nie mogłem znieść atmosfery maczyzmu i uprzedzeń. Żeby przetrwać, wytworzyłem fałszywą wersję siebie – wspominał natomiast Igor Benevenuto, pierwszy homoseksualny sędzia na arenie międzynarodowej. Futbol był „męską rzeczą”, przez zostanie piłkarzem w dłuższej perspektywie było dla mnie wykluczone. Musiałem wybrać jedyną możliwą ścieżkę: zostałem sędzią.
Jeśli w Europie zachodniej po latach pracy na rzecz równości i walki z homofobią, piłkarze wciąż boją się ujawniać, to na jakim etapie jest w tym momencie Polska, w której ten problem oficjalnie nie istnieje? Mimo licznych akcji uświadamiających w raporcie brytyjskiej Izby Gmin z 2017 roku czytamy, że postęp w lokalnej lidze jest nadal niewielki. Jaki postęp w takim razie zrobiła Ekstraklasa, co jakiś czas nakładając na kluby niskie finansowe kary?
Jak każdy chcę mieć prawo do wolności, do miłości, do życia bez strachu, uprzedzeń i przemocy. Jestem gejem i nie chcę tego dłużej ukrywać – mówił Jakub Jankto. Na razie polski futbol pracuje na to, żeby było dokładnie odwrotnie, żeby wspomniane przez Jankto strach czy uprzedzenia pozostały naszą codziennością.
Komentarze 0