Jerzyk Krzyżyk i „gitarowy trap”: to nie ruch, to czysta ekspresja

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Jerzyk Krzyżyk
fot. Henryk Brzeski

Na oficjalnym debiucie warszawskiego wunderkinda dzieje się więcej niż w całych dyskografiach 90% krajowych artystów. W związku z tym czeka nas zalew komentarzy o supremacji gitar i ich powrocie do łask. Ta płytka i dość jałowa refleksja może przyćmić wagę tego, co robi w tej chwili Jerzyk Krzyżyk.

W zinie towarzyszącym wydaniu Serca, Filip Kalinowski poświęca 20 tysięcy znaków na zmaganie się z historiografią współczesnej muzyki. Esej Jebać retro, czyli muzyka czasów bezczasu przygląda się plemiennej skłonności do katalogowania i przejmowania określonych prądów muzycznych. Niejako ubiega więc naturalne, nudne pytania rodzaju czy Jerzyk Krzyżyk to artysta rockowy czy rapowy? Nie zamierzam się wdawać w polemikę ze, skądinąd w większości słusznymi, tezami redakcyjnego kolegi. Ode mnie wystarczą na chwilę dwa stwierdzenia: babciu, to jest zajebiste oraz Jerzyk Krzyżyk to po prostu artysta.

Na podstawowym poziomie Serce, oficjalny debiut parającego się muzyczną alchemią twórcy, faktycznie splata ze sobą dwa mocne wątki stylistyczne – nowofalowe faktury żywych instrumentów doprawione punkowym nerwem (naturalnym punktem odniesienia może być tu Cool Kids of Death) oraz ornamentykę zaczerpniętą z najbarwniejszych wykwitów trapu. Wojtek Urbański, head honcho Dyspensa Records i producent całego longplaya, swoją czujnością spiął szeroką paletę dźwięków. Dzięki temu oba czerepy tego dwugłowego smoka w zgodzie zieją ogniem na wiklinowe fundamenty współczesnego, głupiego społeczeństwa.

Przykłady? Otwierające Tańczę sam kanalizuje radykalny indywidualizm autora, ale klarowny miks całości sprawia, że poszczególne instrumenty są starogreckim chórem, który polifonicznie wspomaga protagonistę dramatu. Na kontrze, Ona mi z udziałem Alicka z Ćpaj Stajlu to na tę chwilę polski ekwiwalent Shoota Cartiego i Uziego – numer, który w tych samych proporcjach jest poppunkowym, słodkim hiciorem i trapowym bangerem. Aparacik i Taki i nie taki wychylają wajchę w kierunku gitarowego rozpierdolu. Ten pierwszy językowo korzysta też ze stricte ejtisowej poetyki krajowego undergroundu (Jestem Jerzyk / W Boga nie chcę wierzyć). Na tym etapie wiemy już, że język Krzyżyka zagina gramatykę na własne potrzeby i zmyślnie używa frapujących skrótów myślowych – upotocznia zwerbalizowane emocje i interakcje.

Jerzyk Krzyżyk
fot. Henryk Brzeski

Węże na szyi to z kolei Samara show. Kawałki o dynamice dziewczyn i chłopców to nic nowego. Ale ten jest rześki i szczery. Jerzyk z zaproszonymi gośćmi i ścisłym gronem współpracowników działa synergicznie. I nic nie udowadnia tego mocniej niż Neo Zomo. Producent wykonawczy pozwolił sobie na jeden ze swoich urbanizmów – electropopowy podkład, który jest dźwiękową symulacją schodzenia koksu z organizmu i stanu, w którym każde światło świeci zbyt mocno. W tym miejscu Tymek próbowałby podebrać liryczną narrację od Weeknda. Jerzyk z kolei kreską Picassa maluje Panoramę racławicką pełną konfliktów enigmatycznej natury. Stylistycznie to jazda bez trzymanki. Ale morda wychodzi z tego cała i uśmiechnięta.

Siłą Serca jest, że to, co nie powinno się udać, udaje się. Tak samo jest w Boys Boys Boys (niestety niebędącego coverem Sabriny), które przypomina, że Alick jest lokalnym królem używania autotune’a. Rarri wjeżdża w infantylne z pozoru tony, ale samoświadomość tego numeru zmienia potencjalny problem w największy atut. I jedynie melodramatyczny i zaskakująco poważny kawałek tytułowy, który wieńczy całe wydawnictwo, budzi wątpliwości w swojej egzekucji (chociaż niemal jazzujący fortepian jest imponującym akcentem). 26 i pół minuty, a pomysłów i wartościowego contentu więcej niż u 90% rapowej i rockowej sceny na przestrzeni kompletnych dyskografii.

Serce to jedna z bardziej ekscytujących polskich płyt ostatnich lat. Przykład na połączenie popowych instynktów, radykalnych rozwiązań, zmyślnego operowania dźwiękiem i oryginalnej liryki. To płyta, która bije i żyje. I wpisuje się dość ciekawie w szerszy kontekst. Wspomniany już Filip Kalinowski będzie mógł przeanalizować potencjalne uogólnienia, których zaraz się dopuszcze. Życzliwe ucho może jednak na obecnym poziomie łączyć kropki rozsiane na polskiej scenie przez ostatni rok.

Zdechły Osa misję jebania hip-hopu realizuje dzięki punkowej żarliwości i wrażliwości. Szczyl na Polskiej Florydzie umieścił dwa nowofalowe kawałki demonstrującego jego najmocniejsze strony i zbliżają w stronę Archiego Marshalla, a nie stałego podopiecznego Magiery stojącego na straży świątyni starej szkoły. Bracia Kacperczyk, w poszukiwaniu świeżości, nagrali trapowy pop rock lub poprockowy trap, który powinien lecieć w każdym radiu. Teraz, sprzeczne pozornie żywioły na dużą skalę łączy Jerzyk Krzyżyk. Każdy z tych przypadków jest całkowicie osobny w swojej specyfice. Slogany o powrocie gitar byłyby tu jedynie klanową propagandą i sygnalizowałyby poziom otwartości głowy na poziomie Wiesława Weissa z Teraz Rocka. Tu nie chodzi o wpisywanie się w dane kody lub etos – chodzi o niezgodę na wpisywanie się w konkretne z nich i poszukiwanie metody wyrazu, która będzie szczera i satysfakcjonująca. To nie jest próba odróżnienia się w celu samego odróżnienia się, a prosta konkluzja, że konkretne emocje symbolizować może dany koktajl substancji, myśli i dźwięków zawarty w audialnej formie.

Jerzyk Krzyżyk - Serce (cover).jpg
Okładka płyty „Serce” Jerzyka Krzyżyka

Etykietki są tu nieważne. Potraktujmy je jako konia trojańskiego, w którym siedzi gromada zdolnych młodziaków, którzy muszą być usłyszeni, by kontynuować progres rodzimej sceny, która nie opiera się na podbieraniu trendów, ale ekspresji opierającej się na przemyślanym doborze dźwięków. A może wszelkie analizy z lotu ptaka w wykonaniu osób takich jak ja (wypatrujących konkretnej całościowej wizji i utopijnej przyszłości, w której krajowa muzyka jest zwyczajnie lepsza) to tylko zbędna paplanina. Niech się dzieje.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W muzycznym świecie szuka ciekawych dźwięków, ale też wyróżniających się idei – niezależnie od gatunku. Bo najważniejszy jest dla niego ludzki aspekt sztuki. Zajmuje się także kulturą internetu i zajawkami, które można określić jako nerdowskie. Wcześniej jego teksty publikowały m.in. „Aktivist”, „K Mag”, Poptown czy „Art & Business”.
Komentarze 0