Od Caroline Derpienski po Buddę. Jak dzisiejsi influencerzy czerpią z... Testovirona

Derpienski.jpg
fot. ig @carolinederpienski

W czasach rosnących nierówności społecznych i popkultura, i patokultura coraz częściej karmią się uczuciem zazdrości. Dlatego w strategiach budowania kariery współczesnych celebrytów odbijają się echa twórczości Testovirona.

Emocja ważna dla Polaków? Jakby przeczesać sieć, w końcu trafimy na jedną odpowiedź. Możemy z nią zetknąć się także, wertując dzieła kultury. Ta odpowiedź to: zazdrość. Napięcie, które znamy ją już z Balladyny Słowackiego. Ale w czasach internetu emocja ta odgrywa coraz bardziej kluczową rolę.

Kiedy somsiad tankuje samochód do pełna. Pewnie znacie ten przeorany mem. Zdobi go przytoczony podpis i fotografia nosacza sundajskiego. Poza zwierzęcia zdaje się sugerować, że jest niezadowolone. Całość oczywiście nawiązuje do stereotypowej nienawiści Polaków do współrodaków. Nienawiści powodowanej faktem, że innym się powodzi.

Zawistny jak Polak? To z kolei tytuł jednego z artykułów na Wirtualnej Polsce. W jego wstępie cytowany jest psycholog Jacek Santorski, który twierdzi, że zawiść wypływa z małego poczucia własnej wartości. Na takie analizy natknąć się zresztą w polskiej prasie nietrudno. To o nas mówi przysłowie o psie ogrodnika – brzmi lead z artykułu z 2014 roku. Napisały go redaktorki Newsweeka: Renata Kim i Ewelina Lis. Dziennikarki już w tytule sugerowały, że cudzy sukces najzwyczajniej boli Polaka. Na końcu tekstu czeka na nas mało zaskakująca konkluzja. Że jesteśmy krajem zazdrośników.

Przywarę tę gęsto ogrywa też popkultura. Zwłaszcza film. Od trylogii z Kargulem i Pawlakiem, aż po kino współczesne. Polacy nie lubią, jak inni Polacy są szczęśliwi – mówi Arek, jeden z bohaterów Hiacynta. Choć obraz Piotra Domalewskiego traktuje o nagonce przeprowadzonej przez Milicję Obywatelską na osoby homoseksualne w latach 80. – i tam wykorzystano motyw zawiści. Podobnie jak w słynnej Modlitwie Polaka – czyli w kultowej scenie z Dnia Świra Marka Koterskiego. Gdy rzeczona modlitwa się rozpoczyna, zbiorowy bohater, czyli mieszkańcy bloku, przemawiają unisono minorowym tonem z balkonów, że życzą innym rodakom AIDS-a i raka.

Zazdrość w liczbach

I rzeczywiście te narodowe stereotypy to nie tylko mądrość ludowa. Znajdują one również swoje potwierdzenie w badaniach. Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez panel badawczy Ariadna – większość Polaków zazdrości czegoś innym. Choć jeszcze w 2020 roku zazdrościliśmy sąsiadom zdrowia, w ostatnim czasie skupiamy się przede wszystkim na pieniądzach. I o tym obiekcie pożądania myślą przede wszystkim osoby młode. Wśród badanej grupy w przedziale 18-24 lata aż 53% osób zazdrości innym pieniędzy. Kwestie materialne znalazły się na szczycie przyczyn wprawiających w złość również przy uwzględnieniu innych grup. I to wokół nich zdaje się orbitować polska wyobraźnia.

Ta wyliczanka danych i przykładów ma oczywiście w tym tekście swoje uzasadnienie. Jakie? Otóż próby wzbudzania zazdrości stały się w ostatnich latach jedną z czołowych strategii prowokacji w polskim internecie. Zapoczątkował je wybitny troll, który ukształtował język memosfery. Ale w czasach influencingu z jego spuścizny czerpią także inne trolle. Tylko te mniej zagadkowe i niewywrotowe w swoich działaniach. Często błyskawicznie kapitalizujące zasięgi generowane przez tę metodę.

Testo: to z niego oni wszyscy

Zacznijmy od trolla prekursora. Łukasz Stanisławowski, znany jako Testoviron, według internetowych śledztw ma podobno mieszkać w Carpentersville w stanie Illinois. Tam miał dorobić się dużych pieniędzy za pracę w biurze projektowym. Zasłynął, ekhm, z obrażania Polaków. Jeśli zastanawiacie się, skąd wzięły się przytoczone na wstępie memy z nosaczami – to także sprawka tego gościa. Działalność rozpoczął pod koniec pierwszej dekady XXI wieku i starał się tworzyć anonimowo. Bazował choćby na wywoływaniu antysemickich resentymentów, używając fikcyjnego nazwiska Zimmerman. Uderzał też w rasizm, czy w najgorsze, dawniej funkcjonujące stereotypy na temat Polaków – stereotypy związane z higieną.

Ale głównym orężem Testo było granie na nutę zazdrości. Jego celowe szafowanie bogactwem na filmach to najczęściej powtarzający się motyw w twórczości. Choć z dzisiejszej perspektywy wszystko to wygląda na jawny trolling, 15 lat temu nagrania Polaka z USA doprowadzały do szału wielu komentatorów. Co świadczy o tym, że Stanisławowski trafił w piętę achillesową. To satyra – mówił później w jedynym istniejącym wywiadzie, kiedy tajemniczy reprezentant fanowskiej społeczności zagaił go, czy to, co pojawia się u niego w filmach, jest jego prawdziwą opinią na temat Polaków.

Mogłoby się wydawać, że ciężko w warunkach współczesnego internetu powtórzyć tak oczywiste zaczepki. Tymczasem one nie tylko ciągle działają Ba! Na wywołaniu zazdrości budowane są wręcz masowo współczesne kariery. Parę internetowych celebrytów czy celebrytek dowodzi tego w szczególności.

Dollarsowa królowa, patoinfluencer i nowy filantrop

Najświeższy przykład? Caroline Derpienski. Kolejna młoda dziewczyna, która po Natalii Janoszek stała się celem demaskacji Krzysztofa Stanowskiego. Ale jawne prowokacje nabrały u Derpienski tempa dopiero w ostatnim czasie. Bo wcześniej w drodze po sławę próbowała także innych sztuczek.

Historię jej popularności Helena Łygas w NaTemat określiła: fake it till you (dont) make it. Caroline, początkowo znana po prostu jako Karolina z Białegostoku, bazowała przykładowo na pokazywaniu się w towarzystwie znanych ludzi. Mimo tego, że później ci znani ludzie, jak było w przypadku wstawiania na Instagram selfie z Jessiką Mercedes, do znajomości z Karoliną średnio chcieli się przyznawać. Sam Stanowski w analizie fenomenu influencerki bardziej skupiał się na przeszłości jej partnera, 61-letniego Krzysztofa Porowskiego. Bo to on ma być człowiekiem stojącym za blichtrem, którym Caroline prowokuje dzisiaj. Twórca Kanału Zero zwracał uwagę na kontrowersje wokół biznesmena. M.in. na to, że ten niegdyś spędził w areszcie 2,5 roku po zatrzymaniu przez Urząd Ochrony Państwa pod zarzutem wyłudzeń sporych sum z ZUS-u, po czym został uniewinniony.

Samą Derpienski wprost nazwał trollem. I faktycznie, jeśli spojrzymy na młodą Polkę, określającą się dollarsową królową i poruszającą się po Miami w różowym rolls-roysie z printem swojej twarzy na bocznych drzwiach, nie mamy złudzeń, że to gra. Kiedy Karolina na swoich wideo, czy nawet podczas wywiadu ze Stanowskim, wchodzi do luksusowych butików, zawsze szuka najdroższych torebek czy obuwia. Podkreśla to swoim wystudiowanym amerykańskim akcentem. Abstrahując od tego, skąd ma na to pieniądze i czy faktycznie posiada jacht w Miami – nie da się ukryć, że pobrzmiewają w tym wszystkim echa trollingu Testovirona. Wyłączając fakt, że za płaszczykiem dystansu Caroline skrywa jednak bardzo serio traktującą siebie dziewczynę. Dowodem na to jest choćby konflikt z samym Stanowskim, który wybuchł po opublikowaniu przez niego materiału.

Co ciekawe, dollarsowa królowa u progów aktualnej kariery zaliczyła występ u youtubera, który z prowokacyjnym stylem Testo także ma wiele wspólnego. Z tą różnicą, że ten ostatni był realnie śmieszny. Natomiast pierwszy zasłynął ultracyniczną patokarierą w sieci, która upadła tak szybko, jak się zaczęła. Niesławny Lord Kruszwil, bo o nim mowa, budził swojego czasu emocje większości nastolatków w Polsce. W końcu zgromadził w szczycie popularności grubo ponad 2 miliony subskrypcji na YouTubie. Dopóki oczywiście nie został zdjęty z platformy za naruszenia regulaminu. Niektórzy nawet nazywali go synem Testovirona. Właśnie z racji tego, że de facto czerpał po grubości z jego metody, tylko tworząc bardziej wyreżyserowane i sztucznie odgrywane treści. Patoinfluencer stworzył postać bananowego dzieciaka kąpiącego się w złocie czy niszczącego maskotki Świeżaki. Karolinę Derpieńską możemy zobaczyć akurat w jego teledysku do pseudośmiesznego kawałka Kukurydza. Wszak i za sprawą muzyki Kruszel próbował prowokować.

Warto przypomnieć, że Testoviron miał być rzekomo ścigany przez patriotów za ojkofobię. Jednak dziś, na tle postaci takich jak Kruszwil, który słynął z mizoginistycznych treści, a jego pranki podpadały pod znamiona molestowania dzieci – jak ten z zachęcaniem 10-latka do łapania dziewczyn za pośladki – Testo wydaje się osobowością krystaliczną.

Kruszwil nie był jednak jedynym głośnym youtuberem znanym z metody Stanisławowskiego. Prowokowanie hajsem i szybkimi samochodami to przecież też początki kariery Buddy. Influencera, który jednak przewyższa o klasę przytaczanego wcześniej prowokatora ze Szczecina. Budda dziś tworzy wręcz mit czołowego darczyńcy polskiego internetu. Niemniej pamiętajmy, że testovironowa strategia pozwoliła mu się wybić na starcie. Wszystko za sprawą żartobliwej inicjatywy pod nazwą bananowe życie. Cała ściema polegała na tym, że youtuber wywodzi się tak naprawdę z rodziny z problemami i nie jest żadnym bananem – o czym pisaliśmy jakiś czas temu na newonce.

Jeśli do tych wszystkich przykładów dołóżmy jeszcze kontrowersje wokół raperów rzucających hajsem, otrzymamy bardziej kompletny obraz kultury budowanej na prowokowaniu zazdrości. Sentino lubi to. Wnioski?

Testoviron okazał się gościem wyprzedzającym swoje czasy. Epigoni zawdzięczają mu testowanie sposobów na przykuwanie uwagi Polaków. Bo okazało się, że to właśnie zazdrość o materialne dobra to jeden z najbardziej dymogennych czynników w Polsce. I ta emocja, co najgorsze, w czasach powiększających się różnic społecznych będzie odgrywać coraz większą rolę.

Ironią losu jest tylko to, że nikt w czasach Testo nie mógł się tego spodziewać. Tego, że wzbudzanie zazdrości wkrótce okaże się ciekawym i przede wszystkim dochodowym sposobem na życie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisze o memach, trendach internetowych i popkulturze. Współpracuje głównie z serwisami lajfstajlowymi oraz muzycznymi. Wydał książkę poetycką „Pamiętnik z powstania” (2013). Pracuje jako copywriter.
Komentarze 0