Członkowie Jackass starzeją się. Coraz mniej w nich chęci do zgrywy, coraz więcej refleksji na temat zbyt szybko upływającego czasu. Dlatego w nowych filmach miejsce radosnych żartów zajmują poważne rozmowy. Kim jesteśmy? Na ile to, co osiągnęliśmy, dało nam szczęście? I w ogóle – czym jest szczęście?
Tak mógłby zaczynać się ten tekst, gdyby nie fakt, że już w pierwszej scenie Jackass 4.5 czterech wariatów leje sobie do odbytów ostry sos tabasko.
U chłopaków bez zmian, choć na włosach już szron. Długo oczekiwany Jackass Forever przynosi dokładnie to, na co czekali fani serii – brak jakiegokolwiek poprawiania raz obranego kursu. Poza, oczywiście, podkręceniem ostrości żartów, bo nie po to ludzie czekali kolejną dekadę, żeby zadowolić się skeczem, w którym wystrzelony z armaty Johnny Knoxville wpada do wody. To znaczy, takie dowcipy też są. Ale w mniejszości.
O Jackass Forever wiele mówiło się w mediach także w kontekście dwóch istotnych sytuacji. Pierwszą był wybuch pandemii, który nieomal pogrzebał ten projekt; symptomatyczna jest zmiana w wyglądzie współprodukującego film Johnny'ego, który w pół roku osiwiał jak gołąb. Drugą – odejście z ekipy Bama Margery. I od tego warto zacząć, dlatego przeczytajcie nasze wrażenia po seansach Jackass Forever oraz Jackass 4.5 – paradokumentu, opisującego powstawanie regularnego filmu.
Jest życie po Bamie Margerze
Na to wszystko patrzyło się ze smutkiem, bo Bam od lat mierzy się ze swoimi demonami na oczach milionów. Kiedy już wydawało się, że pokonał alkoholizm, narkomanię i lekomanię, na jaw wyszły afery wokół realizacji Jackass Forever. Margera był niemożliwy do współpracy, odmawiał badań alkomatem i poddawania się testom. Klamka zapadła po tym, jak zaczął grozić reżyserowi Jeffowi Tremaine'owi i jego rodzinie. Bam dostał sądowy zakaz zbliżania się do twórcy, a co za tym idzie – wyleciał z ekipy, choć członkowie przez cały czas deklarowali, że chcą mu pomóc. W ramach zemsty pohukiwał w internecie, odradzając fanom wybieranie się na ten film.
Finalnie Bam został praktycznie wymazany z Jackass Forever i Jackass 4.5. Praktycznie, bo w Forever pojawia się dosłownie na moment – jeśli uda wam się go wypatrzyć to brawo, bo nie jest to łatwe. Jego nazwisko znajduje się hen, na końcu napisów, co więcej – o ile w Jackass Forever znalazł się hołd złożony tragicznie zmarłemu Ryanowi Dunnowi, o tyle o Margerze nikt nie wspomina. Najwyraźniej napsuł wszystkim tyle krwi, że zwyczajnie nie chcą mieć już z nim nic wspólnego. A przecież to on był – może po Johnnym Knoxville'u i na równi ze Stevem-O – najbardziej rozpoznawalnym członkiem składu.
Wydaje się, że jego rolę przejęli nowi członkowie ekipy. Bo tak, jeśli jeszcze nie wiedzieliście – do Jackass dołączyło aż pięć osób. Najwięcej uwagi przykuwa ważący 180 kg Zach Holmes, wiecznie uchachany, za to raczej oszczędny w słowach człowiek z wydziaranym tęczowym penisem na brzuchu. Sporo na ekranie widać też podstarzałego surfera Poopiesa, aczkolwiek o ile Zach z miejsca znalazł sobie niszę za sprawą swojej fizyczności, o tyle Poopies chyba jeszcze do końca nie wie, jakim typem żartownisia chce być. Pozostała trójka: Afroamerykanie Jasper Dolphin, Eric Manaka i pierwsza kobieta w uniwersum Jackass, Rachel Wolfson, znajdują się na drugim planie. Cała piątka jest sympatyczna, ale na ten moment brakuje im tej charyzmy, którą starszyzna ma od lat. Na zastąpienie Bama Margery wystarczy, natomiast gdyby z czasem mieli wysypać się także inni starzy załoganci, to niestety, ale chyba trzeba będzie raz na zawsze zawinąć żagle.
Wszystkie światła na Dangera Ehrena
To chyba największa niespodzianka – Ehren McGhehey, przez lata jeden z mniej rozpoznawalnych członków ekipy, gra w Jackass Forever pierwsze skrzypce. Prawdopodobnie nie z własnej woli. Bo jakby to ująć... Podczas seansu czuć, że Ehren dość dyskretnie chwali się swoją inteligencją. I że liderzy, Johnny Knoxville i Steve-O, skwapliwie to wykorzystują. McGhehey pojawia się w chyba największej liczbie skeczy, z reguły tych najbrutalniejszych. Uwierzcie – ten tekst pisze człowiek, który w liceum obejrzał wszystkie odcinki serialu na MTV, ma też za sobą trzy części pełnometrażowego Jackassa. A mimo to w scenie, w której jądra Ehrena poddawane są próbom bólu, po raz pierwszy pomyślałem, że to już jest za daleko. Jeśli ten gość nie jest kaleką, to znaczy, że Jackassi muszą jakoś to ukrywać.
Danger Ehren był też łatwym obiektem żartów, bo jako jedyny autentycznie irytował się na pranki ze strony kolegów. A każdy, kto oglądał poprzednie filmy, wie, że to jak zaproszenie do tańca. Kiedy Bam Margera przyznał się kiedyś do lęku przez wężami, reszta ekipy radośnie wrzuciła go do pomieszczenia pełnego jadowitych gadów. Jak Wee Man wściekał się, że Johnny potajemnie psuje mu fryzurę maszynką – Knoxville hasał za nim przez pół filmu, co i rusz wycinając mu na głowie kolejne łyse placki.
Szybciej, mocniej i jeszcze bardziej boli
O tym, że przy Jackass Forever ekipa podniosła sobie próg wytrzymałości naprawdę wysoko, niech świadczy to, że efektem jednego z żartów był przyjazd na plan karetki pogotowia, która odwiozła półżywego Knoxville'a do szpitala. Jest grubo. Bardzo grubo. Leje się krew, strzelają kości, a poczciwy Lance Bangs, czyli operator, który przy co bardziej obrzydliwych skeczach nie wytrzymywał i wymiotował za kamerą, tutaj – jak skrzętnie zanotował Johnny – rzyga nie raz – dwa razy, jak działo się przy poprzednich częściach, ale aż sześciokrotnie. Tu mały znak czasów; wskutek pandemii część ekipy realizującej chodziła na planie w maseczkach. I Lance... Rozwiejemy wątpliwości: tak, Bangs wielokrotnie puszczał pawia do maseczki, którą cały czas miał na twarzy.
A jeśli myślicie, że nie zobaczycie na ekranie nic bardziej obrzydliwego, to poczekajcie do momentu, w którym Chris Pontius wypija... Dobra, nawet nie chcemy o tym myśleć. W każdym razie widzom podczas seansu może udzielić się ból, jaki czuli członkowie ekipy.
Kochajmy zwierzaki
Co łączy genitalia z dzikimi zwierzętami? To dwa tematy, wokół których obraca się większość skeczy. Przyrodzenia ekipy są katowane z regularnością szwajcarskiego zegarka; rzecz jasna najmocniej obrywa Danger Ehren. W wielu momentach nośnikami jackassowego humoru są zwierzaki; w Jackass Forever swoje role mają węże, niedźwiedź czy drapieżne ptactwo. I spoko, ale trochę brakuje jednak w tym wszystkim świeżych, wielopiętrowych konceptów; praktycznie jedynym złożonym skeczem jest Milczenie owiec. Chciałoby się też więcej humoru sytuacyjnego, ale pomysły kończą się na Johnnym Knoxville'u w przebraniu staruszka. Tu warto dodać, że postać emerytowanego Irvina to nie jedyny follow-up do poprzednich części Jackass. Chyba niewiele zdradzimy, mówiąc, że Dave England znów zrobi kupę w niewłaściwym miejscu... Niewiele wnoszą też goście: Eric Andre, Machine Gun Kelly i Tyler, The Creator pojawiają się na ekranie wyłącznie w charakterze ciekawostki. W odróżnieniu od kilku amerykańskich sportowców... ale tu akurat nie będziemy zdradzać, po co zatrudniono ich przy paru epizodach.
Warto? Tak, ale tylko jeśli lubicie poprzednie części. Kto wie, czy to nie jest ich last dance; chłopakom bliżej już do emerytalnego wieku. Mam 51 lat i k@#$a, nie wiem, po co to robię! – wydziera się w pewnym momencie Preston Lacy i to w zasadzie mówi wszystko. Kolejnej części jackassowcy mogliby już zwyczajnie nie przeżyć.
Komentarze 0