„Jak nagrać 1szą płytę?”: Łona dał przykład dwadzieścia lat temu na „Końcu żartów”

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
lona.jpg

W świadomości masowego odbiorcy figura rapera długo była utożsamiana z blokowym zakapiorstwem i wtórnym analfabetyzmem. Szlak z osiedla do tygodników opinii – na poważnie – dwie dekady temu zaczął przecierać szczeciński optymista, właściciel samochodu marki Trabant, włamywacz.

Ogromną pracę na tym polu wykonał wcześniej Fisz, wydając w 2000 roku album Polepione dźwięki. Sukces tamtego debiutu i zainteresowanie, jakie wywoływał syn Wojciecha Waglewskiego z Voo Voo, stały się znaczącymi katalizatorami różnorodności w obrębie gatunku. Do pewnego momentu faktycznie dominowały tu prosto z ulicy wieści, ale w końcu przyszedł czas na rozmaite rozgałęzienia stylistyczne. W tym rap inteligencki, na które to szufladkowanie - dokonywane niejako w tonie elitarystycznej krytyki kultury – Fisz zżywał się w jednym z wywiadów. Hip-hop studencki - to by było dobre. Daj spokój, coś takiego mnie zupełnie nie interesuje. Tworzenie na siłę jakiegoś inteligenckiego hip-hopu jest dla mnie niezrozumiałe. Moim zdaniem hip-hop na świecie jest inteligentną muzyką. Wszyscy ci, którzy chwytają za mikrofony mają coś do powiedzenia.

Bartosz Waglewski posiłkował się surrealistycznym obrazowaniem i odwoływał do makrokosmosu emocji. W tym samym czasie – pięćset kilometrów na zachód od Ursynowa – powstał wzorzec, jak robić hip-hop, korzystając z narzędzi publicystycznych czy kabaretowych. Kabaretowych w rozumieniu Kabaretu Starszych Panów, a nie Polskiej Nocy Kabaretowej.

Szarobura poetyka wielkiej płyty? Adam Zieliński jest z dobrego domu. Jego dziadek przyjechał do Szczecina z Poznania, by objąć stanowisko dyrektora wodociągów. Kupił wówczas willę w lepszej części miasta. Łona wychowywał się więc na elitarnym osiedlu, które z blokowiskiem co najwyżej sąsiadowało. Na przekór obowiązującym stereotypom, ten bananowiec zaczął – jak wielu rówieśników – zabawę w rap w chałupniczych warunkach. A Szczecin stanowił wtedy mocny punkt na hip-hopowej mapie Polski (m.in. za sprawą składu Snuz czy audycji WuDoo Aśki Tyszkiewicz) i wkrótce o zespole Łony, Wiele C.T., zrobiło się dosyć głośno. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych dwa kawałki tej formacji znalazły się na składance Asfalt Wiosna 99. Została ona skompilowana przez Tytusa, późniejszego szefa wytwórni od Fisza, Ostrego i Taco. Następnie w drugim obiegu ukazał się materiał Owoce miasta, który przyniósł Wiele C.T. środowiskową sławę.

Największym wygranym tamtego wydawnictwa był właśnie Zieliński, który zjadał kolegów umiejętnościami, charyzmą i erudycją. Na YouTube można obecnie znaleźć popisy młodego Leo Messiego w szkółce Barcelony, La Masia. To była właśnie taka sytuacja.

Niedługo później Tytus zaproponował Adamowi wydanie samodzielnego debiutu w swoim labelu. Krążek Koniec żartów zdefiniował właściwie oddzielną kategorię estetyczną na rodzimej scenie. Literackie zabawy słowem, społeczne zaangażowanie, błyskotliwość, polot... Naszym chłopakom brakuje luzu? Nie w tym przypadku.

Choć Łona operował – wytrenowanym do perfekcji – językiem rymów i beatów, jego styl był podporządkowany pewnemu dualizmowi. Łączył w sobie spuściznę polskiej piosenki autorskiej i poetyckiej spod znak Piwnicy pod Baranami, Długosza czy Turnaua oraz przywiązanie do pełnokrwistego rapu ze Stanów Zjednoczonych. Na tym poziomie Łona odegrał poważną rolę kulturotwórczą. Opracował własny patent na to, jak bez zgrzytu zaadaptować poniekąd obce wzorce do słowiańskich warunków. Być może właśnie dlatego stał się wykonawcą, od którego dzieciaki spoza domyślnego targetu zaczynały przygodę z hip-hopem. W tym dzieciaki, które piszą te słowa.

Najcelniej fenomen Łony zdefiniował on sam, opowiadając w Antologii Polskiego Rapu o tym, jak ukształtowała się jego artystyczna tożsamość: W domu słuchało się Młynarskiego, Kabaretu Starszych Panów. Sporo było też późnej Piwnicy pod Baranami, Długosza, młodego Turnaua, Kantego Pawluśkiewicza. To chłonąłem, że tak powiem, z urodzenia, zaś z czasów, w których dorastałem, pamiętam Dog Eat Dog, H-Blockx, House of Pain czy Funkdoobiest. Mocno generalizując: w czasach, gdy triumfy święcił generyczny, osiedlowy rap i rodził się bauns (kilka miesięcy przed premierą Końca żartów ukazał się przecież S.P.O.R.T.), na scenie pojawił się wykonawca, który łączył hip-hopową pasję z inteligenckim etosem, humorem uformowanym przez klasyczny literacki kabaret oraz publicystykę rodem z Gazety Wyborczej. Łona razem z Webberem (odpowiadał za patent łączenia jazzowych sampli z garażowymi bębnami) zdobył za sprawą Końca żartów rząd dusz, pokazując, jak robić stylowy rap dla normalsów – uzasadnialiśmy, umieszczając Koniec żartów w drugiej dziesiątce zestawienia 50 najważniejszych płyt w historii polskiego rapu. Nie za nisko?

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.