Maroko to prawdziwy “czarny koń” mundialu w Katarze. Piłkarze Walida Regraguiego już wygrali, choć ostatecznie nie zagrają w finale, tylko zmierzą się o brąz z Chorwatami. Ich losy to opowieść o fantastycznej obronie, trenerze-pasjonacie i oddanych zawodnikach. Ale też migracjach, szukaniu tożsamości i drużynie, która spaja rozrzuconych po całej Europie marokańskich migrantów.
Dziś trudno opowiadać o marokańskim futbolu, nie mówiąc o migracjach. Trzon najlepszego zespołu w ich historii stanowią w dużej mierze zawodnicy urodzeni poza Marokiem. Hakim Ziyech, Noussair Mazraoui i Sofyan Amrabat pochodzą z Holandii, Achraf Hakimi z Hiszpanii, Yassine Bounou z Kanady, a Romain Saiss czy Sofiane Boufal z Francji. Idealnie wpisał się w ten trend selekcjoner Walid Regragui, który większość życia spędził w Paryżu.
Nikt nie ma z tym problemu. Urodzili się za granicą, ale ich krew jest marokańska. Dlaczego Hakim Ziyech wybrał Maroko? Powiedział, że to głos serca – przekonywał w rozmowie z "The Washington Post" Hucham Achrayah, właściciel marokańskiej kawiarnii w centrum Brukseli.
W podobne tony uderzał Regragui, przekonując na konferencji prasowej, że reprezentacja Maroka zyskuje na połączeniu zawodników z lokalnych boisk z tymi zza granicą. Jedni podtrzymują więź z kibicami z kraju, drudzy budują poczucie tożsamości w diasporach w Europie.
Ludzie utożsamiają się z nami. Jednoczymy Marokańczyków. To ważniejsze od pieniędzy czy trofeów – stwierdził 47-latek.
Jedność to dla całego narodu klucz, ponieważ migranci z Maroka w przeciwieństwie do Turków czy Algierczyków są rozproszeni po różnych krajach. Nie mają jednego centrum, jednego państwa, w którym mogłaby skupiać się ich migrancka społeczność. Spotkamy ich we Francji czy Belgii – z którą w latach 60. podpisali umowę, mającą zwiększyć ilość taniej siły roboczej podczas powojennego boomu ekonomicznego – ale też Holandii, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii. Szacuje się, że w sumie na emigracji żyje ponad 5 milionów Marokańczyków, czyli prawie 12% populacji.
Przykład dla Afryki
Rządzący wyrazili potrzebę łączenia marokańskich diaspor już kilkanaście lat temu, tworząc szereg projektów dla emigrantów z całego świata. W ich ramach organizowano między innymi wycieczki do Maroka czy obozy sportowe dla młodzieży, czego efekty pokazały wyniki badań Rady Wspólnoty Marokańskiej, według których aż 61% europejskich Marokańczyków z grupy wiekowej 18-35 przynajmniej raz w roku odwiedza kraj swoich przodków.
Najbardziej uwidacznia to jednak piłkarska reprezentacja, która za sprawą wieloletniej pracy polityków i związkowców stała się modna i często nawet bardziej atrakcyjna niż europejskie potęgi. To nie było miejsce dla mnie, nie czułem się jak w domu – mówił o zgrupowaniu hiszpańskiej młodzieżówki Achraf Hakimi. Nie ma konkretnej przyczyny, po prostu tak czułem. Jako Marokańczyk chciałem grać dla Maroka – skwitował.
Podobnie było z Hakimem Ziyechem. Skrzydłowy Chelsea odrzucił Holandię, stawiając na Maroko, czym naraził się piłkarskiej legendzie, Marco van Bastenowi, który nazwał go głupcem.
Oczywiście trzeba przypuszczać, że Ziyech i Hakimi wynieśli poczucie przynależności z domu, ale na ich wybory mogły mieć wpływ organizowane przez Maroko obozy i spotkania dla młodzieży z Europy. To właśnie one przekonują dziś młodych zawodników do gry dla “Lwów Atlasu”, pokazują im walory sportowe oraz wzmacniają patriotyzm.
Z marokańskich metod powinny brać przykład inne federacje z Afryki. Choćby Ghana robiła wszystko, żeby rok przed mundialem skusić Cody'ego Gakpo, Eddiego Nketiaha czy Calluma Hudosona Odoia. Ostatecznie cała trójka odrzuciła jej zaloty, nie widząc w nich nic poza próbą łatwego podniesienia poziomu sportowego. Ghańczycy nie potrafili wzbudzić w piłkarzach sentymentów patriotycznych, które w przypadku Marokańczyków były wypracowywane przez lata.
Dwunarodowość i wykluczenie
Cieszę się, kiedy Hiszpania wygrywa, mam przecież hiszpańskie obywatelstwo – mówił reporterowi Reutersa Madrytczyk z marokańskimi korzeniami. – Ale Maroko nigdy nie wygrało mundialu, dlatego po ich zwycięstwie nie mogłem być szczęśliwszy! – dodał.
Wtóruje mu Adil z Brukseli: W 2018 roku byliśmy wielkimi kibicami Belgii, bo uważamy ją za nasz kraj. Teraz wspieramy Maroko, ale Belgię też mamy w sercach! – tłumaczył, zaznaczając, że w kadrze, która w Rosji sięgnęła po brąz, znaleźli się pochodzący z Maroka Marouane Fellaini i Nacer Chadli.
Kiedy tylko coś się dzieje, winni są Marokańczycy.
Relacja potomków marokańskich migrantów z krajami, w których się urodzili, nie należy jednak do najłatwiejszych. Podczas świętowania wygranego meczu z Belgią na ulicach Brukseli wybuchły zamieszki. Kibice starli się z policją, spłonął samochód i jedna osoba została ranna.
To wyraz frustracji – tłumaczył niemieckim mediom DW Mohamed El Marcouchu, belgijski pięściarz pochodzący z Maroka. Według niego lokalne władze dyskryminują imigrantów. Kiedy tylko coś się dzieje, winni są Marokańczycy. Policja widzi w nas złych ludzi – przyznał ze smutkiem.
Teoretycznie konflikt organów ścigania ze społecznościami imigranckimi zaognił się po zamachach terrorystycznych, które wstrząsnęły Francją i Belgią w 2016 roku. Śledztwo policji wykazało, że to właśnie w zamieszkiwanym w dużym stopniu przez przyjezdnych z północnej Afryki Molenbeeku zamachowcy przygotowywali się do ataków. Marcouchu twierdzi jednak, że to tylko wymówka dla inwigilacji i prześladowań. Kiedy byłem mały, życie tam było wieczną zabawą z policją w kotka i myszkę – wspomina.
Wyrażenie buntu podczas meczów nie było dla niego zaskoczeniem, a raczej naturalną konsekwencją gettoizacji, z którą zmaga się Belgia. Marokańskim europejczykom trudno przełamać bariery społeczne, przez co mimo upływu czasu nie zmienia się ich status. Większość z nich dalej mieszka w Molenbeeku i innych częściach miasta, gdzie panuje wysoki współczynnik ubóstwa, przestępczości czy bezrobocia. Wieloma szargają mieszane emocje. Czują jednocześnie przywiązanie do Belgii i wrogość wobec niej spowodowaną brakiem akceptacji.
Także dlatego sukces podopiecznych Regraguiego jest tak ważny. Reprezentanci Maroka uosabiają pozytywne cechy społeczeństwa multikulturowego. Dają przykład harmonii w europejsko-arabskim zespole, rozkochując w sobie cały piłkarski świat. Wyniki na mundialu to ogromny krok naprzód dla marokańskiego futbolu. Ale też szansa dla marokańskich emigrantów na budowanie jedności i poczucia przynależności oraz uwolnienie się od stereotypów.