Środki psychoaktywne bez paniki? Patronujemy jednej z najważniejszych książek 2021 roku (FRAGMENT)

Zobacz również:Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, Komorowski, Duda… Jak wyglądały wybory prezydenckie od 1990 roku?
Karton
Paul Faith - PA Images/PA Images via Getty Images

Zagrożenia związane z nielegalnymi narkotykami są dobrze znane i rzadko kwestionowane, ale czy mamy świadomość, jak szkodliwe w porównaniu z nimi są alkohol lub tytoń? Jakie są konsekwencje zakazu badań medycznych nad magicznymi grzybami, LSD i konopiami? O tym, co trzeba wiedzieć na temat legalnych i nielegalnych substancji psychoaktywnych pisze w Narkotykach bez paniki profesor David Nutt.

Objęliśmy patronatem ubiegłoroczny hit Krytyki Politycznej i już dzisiaj o 21:00 w audycji Podgórska Ogólnie na antenie newonce.radio pojawi się Maciej Lorenc; członek zarządu Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego, autor Czy psychodeliki uratują świat? i... tłumacz Narkotyków bez paniki.

Ale to nie wszystko, bo mamy też teaser książki Davida Nutta. Na zachętę przed pełną wersją, która jest o tyle ważnym wydawnictwem na naszym rynku, że edukacja narkotykowa w Polsce wciąż kuleje:

„Środki psychoaktywne są wytworem złożonej gry ewolucyjnej. W mia­rę jak grzyby i rośliny ewoluowały, niektóre z nich zaczęły produkować w swoich owocnikach, liściach albo nasionach nowe substancje, aby za ich pomocą odstraszać owady i inne zwierzęta, które się nimi żywi­ły. Zwiększało to bowiem ich szanse na przetrwanie i reprodukcję. Te nowe substancje wywoływały u zwierząt dezorientację albo przeciąża­ły ich układ nerwowy i powodowały u nich zatrucie, naśladując związ­ki, które występowały naturalnie w ich organizmach i decydowały o ich zachowaniu.

Owady i większe stworzenia na drodze ewolucji przystosowywały się do tych zmian i czasami pojawiało się w nich upodobanie do roślin­nych środków psychoaktywnych. Wiele zwierząt żyjących na wolności poszukuje tego rodzaju substancji: kozy zjadają ziarna kawy, a świnie i słonie uwielbiają alkohol zawarty w gnijących owocach. W warunkach laboratoryjnych małe ssaki, takie jak myszy i szczury, reagują bardzo po­dobnie jak ludzie i uzależniają się od tych samych substancji. Używane przez nas współcześnie środki psychoaktywne w większości przypadków albo są wytwarzane bezpośrednio z roślin, albo stanowią syntetyczne pochodne związków zawartych w roślinach (...)

Kwiat
Paul Chinn/San Francisco Chronicle via Getty Images

Używamy środków psychoaktywnych z dwóch głównych powodów: żeby doświadczyć przyjemności i żeby złagodzić cierpienie. W uproszcze­niu można określić te dwa podejścia jako użycie rekreacyjne i użycie medyczne, ale chociaż międzynarodowe traktaty z lat 60. stworzyły ścisły podział prawny pomiędzy tymi kategoriami, granica pomiędzy nimi jest w rzeczywistości bardzo niewyraźna. Najbardziej oczywistymi przykładami są takie środki jak konopie i LSD, które umieszczono w naj­bardziej restrykcyjnej kategorii 1 (obejmującej substancje bez uznanej wartości medycznej), więc każde ich użycie jest postrzegane jako re­kreacyjne, mimo że w oczywisty sposób zmniejszają cierpienie wielu pacjentów z takimi dolegliwościami jak stwardnienie rozsiane czy klaste­rowe bóle głowy. W przypadku konopi ta sytuacja niedawno się zmieniła; w ponad dwudziestu krajach (między innymi w Zjednoczonym Króle­stwie i Stanach Zjednoczonych) dopuszczono wykorzystywanie jej do celów medycznych, ale w większości miejsc nadal jest nielegalna. Psycho­deliki natomiast pozostają nielegalne w niemal wszystkich państwach na świecie, pomimo rosnącej liczby dowodów na ich użyteczność kliniczną (wyjątkiem są niektóre kraje amerykańskie zezwalające na przyjmowanie ayahuaski, grzybów psylocybinowych i pejotlu).

Inne środki psychoaktywne o uznanych, ale niewielkich zastoso­waniach medycznych (na przykład heroina stosowana do uśmierzenia silnego bólu) mogą zmniejszać cierpienie nawet wtedy, gdy korzysta się z nich poza oczywistym kontekstem terapeutycznym. Dla osób z głębo­kimi urazami psychicznymi (na przykład żołnierzy z PTSD) przyjmowa­nie takich substancji jak heroina może być jedyną czynnością, za której sprawą ich życie staje się znośne. Ludzie często używają alkoholu do prób samoleczenia traum.

Przyjmowanie środków psychoaktywnych dla przyjemności wiąże się z wieloma zjawiskami, które wykraczają poza ich mechaniczny wpływ na nasze mózgi. Musimy oczekiwać, że poczujemy przyjemność: większość z nas uznałaby przypadkowe zażycie narkotyku za coś skrajnie nieprzyjem­nego i prawdopodobnie pomyślałaby, że została otruta albo że przechodzi przez epizod psychotyczny. Świadoma decyzja o przyjęciu substancji ma decydujące znaczenie dla wywoływanych przez nią efektów i nawet zwie­rzęta doświadczają różnych skutków w zależności od tego, czy przyjęły ją z własnej woli, czy nie. Szczury, które biernie otrzymują kokainę w zastrzy­kach, uzależniają się od niej fizyczne (doświadczają zespołu abstynencyjne­go, jeśli jej nie dostaną), ale ich uzależnienie jest znacznie silniejsze (pod względem aktywnego szukania substancji), gdy muszą samodzielnie naci­snąć dźwignię, żeby zaaplikować sobie narkotyk.

Przyjmowanie środków psychoaktywnych często ma charakter to­warzyski i zazwyczaj zażywa się je w grupach, w których wywoływane przez nie poczucie odhamowania i gadatliwość sprzyjają powstawaniu więzi społecznych. Korzystanie z określonej substancji albo zażywanie jej w określony sposób może stać się istotnym elementem tożsamości i przyczyniać się do ważnych zmian w społeczeństwie. Na przykład żucie liści koki w Boliwii zyskało na popularności po zwycięstwie autochtona w tamtejszych wyborach prezydenckich, a większej równości płciowej często towarzyszy wzrost liczby palących kobiet. Odmowa uczestnictwa we wspólnym przyjmowaniu środków psychoaktywnych może pociągać za sobą bardzo nieprzyjemne odczucia, o czym doskonale wiedzą na­stolatkowie zmagający się z presją rówieśników, a także wiele dorosłych osób, które kiedykolwiek odrzuciły propozycję wypicia alkoholu w pubie.

Stosowanie niektórych substancji, zwłaszcza psychodelików, może być przepełnione głębokim znaczeniem. Przyjmowanie środków psy­choaktywnych w religijnym i rytualnym kontekście jest nazywane uży­ciem enteogenicznym i zaciera granicę pomiędzy użyciem rekreacyjnym a użyciem medycznym. Czasami tego rodzaju sytuacje są wyraźnie skon­centrowane na uzdrawianiu, ale czasem jest tak, że substancję przyj­muje szaman, a nie pacjent (tak właśnie używano tytoniu w niektórych tradycyjnych ceremoniach indiańskich). W innych przypadkach środki psychoaktywne mają pomagać w dotarciu do sekretnej wiedzy albo świę­tego doświadczenia. Niekiedy przyjmuje je wyłącznie szaman, a kiedy indziej cała wspólnota – przykładem jest spożywanie pejotlu w ramach Tubylczego Kościoła Amerykańskiego [Native American Church]. Uży­cie enteogeniczne może wiązać się z przyjemnymi momentami pełnymi euforii i ekstazy, ale ludzie często opisują te doświadczenia jako boleśnie intensywne: jako ciężką próbę, którą musieli przejść, a nie jako eskapi­styczny odlot. Pod tym względem użycie enteogeniczne bardzo różni się od użycia rekreacyjnego, takiego jak przyjmowanie LSD w klubach z muzyką taneczną. Tę różnicę dostrzeżono chociażby w 1996 roku, w którym członkowie Tubylczego Kościoła Amerykańskiego otrzymali specjalne zezwolenie na spożywanie pejotlu w ramach swoich ceremonii.

Czasami ludzie czerpią przyjemność z przyjmowania środków psy­choaktywnych, ponieważ podoba im się związane z tym ryzyko. Jest to szczególnie widoczne w przypadku rekreacyjnego używania niektórych le­ków na receptę: amerykańscy uczniowie i uczennice, którzy zażywają niele­galnie Ritalin, reagują na niego zupełnie inaczej niż osoby, które stosują go zgodnie z zaleceniami swojego lekarza. Obie grupy korzystają z tej samej substancji czynnej, ale przyjmowanie jej na imprezach z przyjaciółmi ze świadomą intencją miłego spędzenia czasu i przeżycia odlotu powoduje, że faktycznie może ona wywoływać odlot (nawet jeśli nie wynika to wy­łącznie z jej działania!). Kiedy natomiast uczniowie i uczennice używają Ri­talinu w szkole, żeby poprawić koncentrację i być w stanie pracować, a nie żeby doświadczyć odlotu, środek ten nie działa na nich narkotycznie.

Określona czynność może być nielegalna w jednym kontekście, ale dozwolona w innych okolicznościach – jeżeli na przykład wasza babcia ma receptę na Valium, może przyjmować ten lek w pełni legalnie, ale gdybyście to wy połknęli jej Valium, zostałoby to uznane za niezgodne z prawem. W ostatnich latach wśród młodych ludzi ze Zjednoczonego Królestwa i innych krajów europejskich pojawił się nowy trend polegający na tym, że umyślnie odurzają się w tak dużym stopniu (zazwyczaj za po­mocą alkoholu), aby nie pamiętać, że się nawalili albo urżnęli. Może być trudne do zrozumienia, dlaczego czerpią z tego przyjemność, ale prawdopodobnie wiąże się to ze społecznym prestiżem niektórych zacho­wań, na które ludzie pozwalają sobie w stanie całkowitego odhamowania.

Użycie alkoholu we współczesnych społeczeństwach zachodnich po­kazuje, jak problematyczne bywa wyznaczenie granicy między przyjmowa­niem środków psychoaktywnych w celu złagodzenia cierpienia a przyjmo­waniem ich dla przyjemności. W skrajnych przypadkach ludzie z niewielką liczbą receptorów GABA mogą żyć w ciągłym niepokoju i czuć się normal­nie wyłącznie pod wpływem alkoholu. Choć z pewnością nie jest to ideal­ne lekarstwo, ich główną motywacją do picia bynajmniej nie jest pogoń za przyjemnością. Warto również wspomnieć, że na świecie żyją miliony ludzi, którym bez alkoholu trudno jest uspokoić się po pracy – picie stanowi dla nich łagodny sposób na samodzielne złagodzenie stresu związanego z życiem zawodowym. Oczywiście często spożywają go w pubach albo barach, a relaks i rozmowy z przyjaciółmi są dla nich zarówno przyjemne, jak i lecznicze. Zażywanie substancji w przyjaznym kontekście oferowanym przez bary spra­wia, że ludzie czują się lepiej albo wręcz dobrze, a jeśli większość ich życia towarzyskiego odbywa się właśnie w tych miejscach, rezygnacja z cho­dzenia do nich wynikająca z chęci zmniejszenia ilości spożywanego alkoho­lu może doprowadzić do tego, że poczują się nieszczęśliwi i osamotnieni.

Grzyby
Roger Cremers/Bloomberg via Getty Images

Na koniec chciałbym nadmienić, że niewielka część użytkowników środków psychoaktywnych sięga po nie z powodu uzależnienia. Nałóg zaciera granicę pomiędzy bólem a przy­jemnością. Często zdarza się tak, że ludzie zaczynają przyjmować jakąś substancję, żeby doświadczyć przyjemnych efektów, ale po jakimś czasie uzależniają się od niej, a jej zażywanie staje się dla nich jedynym sposo­bem na złagodzenie intensywnego głodu i nieprzyjemnych fizycznych objawów abstynencyjnych (...)

Ludzie od zawsze celowo zażywają środki psychoaktywne, a nasze mózgi są przystosowane do reagowania na nie. W tym sensie przyjmowanie tych substancji jest naturalne. Obecnie mamy jednak dostęp do oczysz­czonych narkotyków i jesteśmy w stanie bardzo szybko dostarczać je do naszych mózgów, wskutek czego wiele z nich oddziałuje na nas znacznie silniej niż substancje, które towarzyszyły nam w procesie ewolucji. W re­zultacie są one bardziej efektywne i potencjalnie bardziej szkodliwe. Je­żeli chcemy redukować wywoływane przez nie szkody, musimy rozumieć zarówno nasze naturalne impulsy, jak i współczesny kontekst kulturowy otaczający przyjmowanie środków psychoaktywnych.

W medycynie przywiązuje się dużą wagę do porównywania kosztów i korzyści danej substancji, nawet jeśli ten proces nie zawsze przebiega idealnie. W przypadku niektórych środków dobroczynne skutki nie są ofi­cjalnie uznawane; w przypadku innych nie jest jasne, czy ostatecznej oce­ny stosunku kosztów i korzyści powinien dokonać pacjent, lekarze, organ regulacyjny, czy firma farmaceutyczna. Ludzie wydają się jednak przy­najmniej rozumieć, że substancja nie jest jedynym źródłem szkód i że minimalizacja owych szkód wiąże się z utrzymywaniem w równowadze dwóch zagrożeń: zagrożenia wynikającego z dalszej choroby i zagrożenia wynikającego z negatywnych efektów wywoływanych przez substancję. Żaden rząd nie dążyłby do zredukowania liczby ludzi przyjmujących okre­ślone leki, gdyby poprawiały ogólne zdrowie narodu.

Istnieje kilka różnych szkół myślenia o minimalizacji szkód zwią­zanych z rekreacyjnym przyjmowaniem środków psychoaktywnych. Jed­na z nich dąży do tego, żeby całkowicie wyplenić dekadenckie użycie wszelkich substancji – pragnie świata wolnego od narkotyków, który próbowano stworzyć za sprawą Jednolitej konwencji o środkach odurzają­cych uchwalonej przez ONZ w 1961 roku. Takie podejście dobrze wygląda w tabloidach, ale w praktyce ma wiele wad. Przede wszystkim używanie środków psychoaktywnych przynosi użytkowniczkom i użytkownikom wymierne korzyści, między innymi przyjemność, więc walka z tymi sub­stancjami może doprowadzić do innego rodzaju szkód, takich jak wzrost liczby problemów zdrowotnych związanych ze stresem. Widać to między innymi na przykładzie alkoholu, a picie podczas kontaktów towarzyskich albo picie w celu odprężenia się po pracy może być naprawdę korzystne (choć związane z tym szkody również są jak najbardziej realne). Rząd z pewnością może dążyć do tego, żeby ludziom łatwiej było cieszyć się korzyściami z pobytu w barze lub pubie, a jednocześnie żeby szkodzili so­bie w mniejszym stopniu. Pierwszą opcją jest podniesienie ceny alkoholu, drugą – zagwarantowanie, że napoje bezalkoholowe będą tańsze i bardziej dostępne, a trzecią opcją – finansowanie badań nad stworzeniem bez­pieczniejszej alternatywy. Całkowity zakaz chodzenia do barów i pubów wpłynąłby negatywnie na zdrowie obywatelek i obywateli w innych ob­szarach, a na dodatek wywołałby oburzenie społeczne.

Grzyby
Jahi Chikwendiu/The Washington Post via Getty Images

Istnieje również czysto praktyczny powód, by zaakceptować, że nadużywanie środków psychoaktywnych w mniejszym lub większym stopniu zawsze będzie częścią naszych społeczeństw: po prostu nie wie­my, jak zatrzymać to zjawisko. Ludzie z natury dążą do przyjemności. W ramach swojego normalnego funkcjonowania nasze mózgi uwalniają endorfiny i dopaminę, aby wywołać u nas poczucie dobrostanu w nagro­dę za dobrze wykonane zadanie, za spędzanie czasu z najbliższymi, za medytację, za modlitwę albo za grupowe działania, takie jak śpiewanie i tańczenie. To poczucie dobrostanu tworzy wspomnienia, które uczą nas, jakie doświadczenia powinniśmy powtarzać. Narkotyki w niezwykle potężny sposób oddziałują na te naturalne systemy uczenia się, często wywołując jedne z najbardziej intensywnych doświadczeń w ludzkim ży­ciu. Jesteśmy zaprogramowani do lubienia i pamiętania tych doświadczeń, więc nawet niezwykle surowe kary niekoniecznie działają odstraszająco, ale niewątpliwie wywołują wiele innych rodzajów szkód.

Kiedy zaakceptujemy, że ludzie zawsze będą korzystać ze środków psychoaktywnych dla przyjemności i że ważne jest minimalizowanie wynikających z tego szkód, wówczas zrozumienie powodów leżących u podstaw przyjmowania tych substancji może dostarczyć nam in­spiracji w kwestii tego, w jaki sposób powinniśmy te szkody zmniej­szać. Jeżeli częścią przyjemności oferowanej przez narkotyk jest po­zytywny kontekst społeczny związany z jego używaniem, moglibyśmy pomyśleć o stworzeniu podobnych kontekstów, w których nie będzie się on znajdował w centrum uwagi – przykładem mogą być wspomniane przeze mnie opcje dotyczące zmniejszenia szkód wynikających z cho­dzenia do barów lub pubów. Jeśli jednak ludzie dążą do ryzykownych doświadczeń, będą narażać się na szkody niezależnie od tego, jakie sub­stancje przyjmują.

Rzucenie wyzwania kulturze ekstremalnej intoksykacji jest jednym z najtrudniejszych zadań, które przed nami stoją, ale wykonanie tego kro­ku jest niezbędne, abyśmy mogli zredukować szkody wywoływane przez środki psychoaktywne. Jednym z najlepszych zabezpieczeń przed wyżej wspomnianym ryzykanctwem jest pozwolenie, by wokół używek rozwi­nęły się pozytywne kultury, które położą nacisk na umiarkowane spożycie, a nie odurzanie się do nieprzytomności – w pewnym sensie chodzi mi tutaj o stworzenie swego rodzaju enteogenicznych kontekstów społecz­nych, podobnych do tradycyjnych sposobów używania psychodelików i innych środków. Pomogłoby to chronić ludzi przed doraźnymi proble­mami wynikającymi z ekstremalnej intoksykacji, a także przed nałogami: północnoamerykańscy Indianie przez tysiące lat unikali uzależnienia od tytoniu, ponieważ otoczyli jego użycie rytuałami i przestrzegali ścisłych ograniczeń dotyczących tego, kiedy i jak można go przyjmować. Poja­wienie się tego rodzaju kontekstów we współczesnym świecie zachodnim jest raczej mało prawdopodobne, ale w redukowaniu szkód z pewnością pomogłoby stworzenie społecznego kodeksu, który określałby, jakie za­chowania są akceptowalne, a jakie nieakceptowalne podczas zażywania takich substancji jak alkohol i kokaina.

Środki psychoaktywne stanowią ważny element naszej ewolucyjnej historii i jesteśmy nimi otoczeni każdego dnia. Większość ludzi przyjmuje je codziennie i bardzo sobie ceni wynikające z tego korzyści. Jednost­ki, wspólnoty i rządy powinny stać się bardziej świadome powodów, dla których tak bardzo lubimy sięgać po te substancje, a także zastanowić się nad tym, w jaki sposób możemy zmaksymalizować ich korzystne aspekty przy jednoczesnej minimalizacji wywoływanych przez nie szkód”.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.