Z drugiej strony - nie lubię być mieszany z gównem - mówi nam Wudoe w szczerej rozmowie po premierze albumu Montana Max.
Album Montana Max zadebiutował na szczycie listy OLiS. Spodziewałeś się tak dobrej sprzedaży?
Nie, zupełnie nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Podczas promocji płyty działo się bardzo dużo rzeczy, zarówno dobrych, jak i złych. Nie sądziłem nawet, że album uplasuje się choćby w pierwszej piątce. Szczyt listy to kolosalne zaskoczenie. Nie jest to jedyna, pozytywna niespodzianka związana z tym krążkiem – również po raz pierwszy wyprzedaliśmy cały nakład preorderu.
To co, kupiłeś sobie w nagrodę jakieś nowe buty?
Nie, nie kupiłem żadnych nowych kicksów (śmiech). Obecnie czekam tylko na restock kilku ulubionych par z młodości.
Na nowej płycie nawijasz: Moja kultura nie jest już kulturą, dziś jest gównem. Rozwiniesz?
Z przyjemnością. Mam wrażenie, że to, co przyciągnęło mnie jako młodego człowieka do kultury rapowej, dziś absolutnie nie istnieje. Wartości i wiedza, które były dla mnie interesujące i pomagały kształtować młodzieńczy charakter, zostały spłycone do rapowania o drogich furach i prochach. Muzyka, która dla mnie była drogą ucieczki od złych emocji, dziś jest jedynie celebracją pustego i płytkiego stylu życia. Naturalnie jest to ogólnikowe stwierdzenie, bo jest dużo muzyki niosącej ze sobą wartość. Jednak takie treści są marginalizowane i niedocenione.
To ciekawe, bo zdarzyło mi się kilka razy przeczytać o twojej nowej płycie, że jest płytka i zamyka się w tematach: jaranie trawki, rap o rapie, dziewczyna modelka, buty i dobre ubranie. Co byś odpowiedział ludziom, którzy tak uważają?
Szkoda, że potrafią z niej wyciągnąć jedynie to. Nie chcę narzucać interpretacji mojej muzyki. Nigdy nie lubiłem tego robić. Natomiast w moim odczuciu to również świadczy o tym, jak pobieżnie przesłuchali album i na co zwrócili uwagę. Nie zrozum mnie źle, ale w numerach Sztuczna, Ramen, Statystyka jest znacznie więcej treści dającej do myślenia. Swoją drogą Palermo to też moim zdaniem numer melancholijny i nostalgiczny.
To jest krążek diametralnie inny niż Niepamięć. Być może ludzie czekali na kolejny mroczny koncept album, a dostali coś zupełnie innego.
Rok temu w rozmowie z Jarkiem Kuźniarem tłumaczyłeś, że twoja twórczość dzieli się na agresywne i dynamiczne numery oraz kawałki bardziej refleksyjne i stonowane. Kilka lat temu w wywiadzie dla newonce.net mówiłeś: Czasami mam ochotę wszystko rozpierdalać, czuję się silny i niepokonany. Innym razem zamykam się w sobie, nie odbieram telefonów i siedzę cały dzień w domu. Mam wrażenie, że nowy album to wypadkowa tych dwóch postaw.
Zgodzę się, że Montana Max to płyta zróżnicowana, która ukazuje różne strony mojej osobowości. Mam w sobie wiele sprzeczności i konsekwentnie to podkreślam. Pracując nad tym albumem, nie zależało mi na stworzeniu jednolitego i spójnego klimatycznie projektu. Chciałem przenieść na niego jak najwięcej emocji, które towarzyszyły mi w trakcie jego powstawania. Poza tym proces twórczy tej płyty diametralnie różnił się od pozostałych.
Jakie emocje towarzyszyły ci w trakcie powstawania Montana Max?
Mówiąc o emocjach, muszę na początku opisać sposób powstawania tej płyty. Przede wszystkim znalazłem miejsce - studio, w którym mogę siedzieć, ile chcę i kiedy chcę. Mogąc w pełni wykorzystać taką możliwość, nauczyłem się podstaw realizacji, aby nagrywać siebie samego. Dzięki temu po raz pierwszy zacząłem robić muzykę bez presji czasu i obecności drugiej osoby. To bardzo mnie wyzwoliło i spowodowało, że poczułem energię i zajawkę na robienie muzyki, jakiej nie miałem od lat. Emocje zawarte na tej płycie to przede wszystkim entuzjazm i spełnienie, ale nie brakuje momentów melancholii.
Skoro jesteśmy przy melancholii - wiem, że jarałeś się muzyką Nipseya Hussle. Duża strata dla świata rapu, co?
Jestem zdruzgotany. W ciągu ostatniego roku odeszło dwóch moich ulubionych wykonawców, których słuchałem w zasadzie na zmianę. Mac Miller i Nip. Pierwszy genialnie kreatywny, spontaniczny; drugi solidny i zaangażowany w swoją społeczność. Obaj goszczą niezwykle często w moich głośnikach, więc dawno nie było mi tak przykro...

Zgadza się. Ten album również finalnie nagrywałem w Erem. Natomiast cały proces twórczy oraz wersje demo powstawały w miejscu, o którym pisałem wcześniej. Pomyłka wynikła ze zwykłego niedopatrzenia i braku sprawdzenia ścieżki dźwiękowej przeze mnie. To mój błąd i biorę go na klatę. Nie wiem, czy numer przyjąłby się lepiej, gdyby audio zawierało właściwy mix i master. Myślę, że wielu ludziom nie spodobał się właśnie ze względu na złe brzmienie. Osobiście lubię ten singiel i jest on dla mnie szczególny. Jednak zdaję sobie sprawę, że mógł się nie spodobać. Akceptuję święte prawo słuchacza.
Słuchacz ma pełne prawo oceniać, ale czasami nie wiem, czy ludzie czepiają się wizerunku na Instagramie, czy twojej muzyki. Spotykasz się z tym na co dzień? Dziś uważany jestem za rapową szafiarkę – przyznałeś niedawno w rozmowie z Red Bullem.
(śmiech) Najwyraźniej cienka granica dzieli najlepiej ubranego polskiego rapera i szafiarkę rapu. Nie mam problemu z tym, co się dzieje wokół mojej osoby. Żyję jak chcę, robię co chcę, ubieram się jak chcę i współpracuję z kim chcę. Innym się to może podobać lub nie. W żaden sposób nie odczuwam tego w swoim prywatnym życiu. To opinie głoszone w sieci przez ludzi, którzy nigdy nie mieli okazji mnie poznać i stanąć ze mną twarzą w twarz. Nie sugeruję się takimi opiniami, ale na pewno jest ich więcej niż 6 czy 7 lat temu. W końcu dorobiłem się hejterów. Chyba powinienem to rozpatrywać jako nowe osiągnięcie.
Czyli ich obecność jest bardziej odczuwalna niż kiedyś?
Tak, jest ich więcej, ale w żaden sposób to nie wpływa na moją muzykę czy życie. Nic nikomu nie muszę udowadniać, tak samo nie muszę podobać się każdemu.
Oprócz hejterów dorobiłeś się swojego przeciwnika na scenie. Jeszcze parę lat temu Tede gościł na twojej płycie, a na początku roku zaczepił cię ponownie w nowym singlu. Co pomyślałeś? Radość, że będzie promocja płyty czy irytacja, że znowu zaczyna się zamieszanie z Granieckim?
Kiedy dowiedziałem się o dissie, byłem zajęty zupełnie innymi rzeczami, które były i są ważniejsze niż postękiwania starego aferzysty. Niespecjalnie się skupiłem na tym dissie. Ucieszyło mnie to, że media odnotowały fakt mojej egzystencji i to, że pracuję nad nowym albumem. Z drugiej strony - nie lubię być mieszany z gównem. Chciałbym, aby ludzie doceniali mnie za muzykę, a nie za uczestnictwo w konflikcie. Niestety w naszych warunkach jest to nierealne.
Gdzie wojna, którą zapowiadałeś? Zmieniłeś zdanie?
Wydaje mi się, że Jacek sądził, że beef zwiększy popyt na jego twórczość, a kolejne części jeszcze bardziej go podkręcą. Nie chcę pomagać mu w promocji ani jego muzyki, ani jego osoby. Pewnie dostanie jeden lub dwa wersy w momencie, kiedy ja uznam to za stosowne. A może wcześniej spotkamy się gdzieś na mieście i wszystko wyjaśnimy sobie twarzą w twarz. Tak jak pisałem wyżej, chciałbym, żeby ludzie doceniali mnie za muzykę, którą tworzę, nie za konflikty, w których uczestniczę. Mnie taka promocja jest zupełnie niepotrzebna.
Masz na nowym albumie utwór Statystyka, który opowiada o twojej życiowej postawie i stawianiu na siebie. Zrobiłeś to, gdy sześć lat temu odszedłeś z regularnej pracy. Jak z perspektywy czasu patrzysz na tę decyzję? Czy były momenty braku koniunktury, kiedy myślałeś, że trzeba będzie wrócić?
Rap to element mojego życia, moja pasja i obecnie jestem bardzo zadowolony, że pozwala mi płacić rachunki i kłaść jedzenie na stół. Początkowo nie wiązałem z nim nadziei zawodowych. Skończyłem studia, przez 5 lat chodziłem do pracy i dopiero kiedy byłem pewien, że przez dłuższy czas utrzymam się jedynie z muzyki, postawiłem wyłącznie na nią. Nie sądzę, że rap będzie mnie karmił za 10, 15 lat. Myślę, że niebawem zacznę korzystać z innych umiejętności, które posiadam i zawodowo zajmę się czymś innym. Muzyka jednak nadal będzie moim sposobem na rozładowanie emocji i spędzanie wolnego czasu.
Tworzyłem, kiedy nie miałem grosza przy sobie i kiedy miałem ich całkiem sporo. Z perspektywy czasu nie żałuję tej decyzji, mimo wielu trudnych momentów. Gdybym został w pracy, może miałbym dziś kierownicze stanowisko z pięciocyfrową pensją. Nie sądzę jednak, że dałoby mi to takie szczęście, jak zamknięcie się w studio na 7 godzin i nagranie nowego numeru. Mając możliwość podjęcia tej decyzji ponownie, postąpiłbym identycznie.
Skoro mowa o umiejętnościach, w jednym z wywiadów ostatnio powiedziałeś, że nauczyłeś się bezkompromisowości od Kaza Bałagane. Czym ujęli cię inni goście z płyty, że postanowiłeś ich zaprosić?
Przede wszystkim chciałem pracować z gośćmi, z którymi nie tworzyłem wcześniej. Robiąc album, poczułem nową energię i chciałem żeby goście obecni na płycie odzwierciedlili poniekąd mój stan. Kaz jest klasą samą w sobie, nieporównywalny do nikogo, odseparowany od sceny wielkim dystansem do siebie. Bardzo to szanuję. Życzę mu szybkiego powrotu do rodziny. Frosti to człowiek wyjątkowo otwarty twórczo, wychowany muzycznie i ulicznie zarazem. Dzięki współpracy z nim przestałem patrzeć na muzykę w schematyczny sposób i łatwiej zacząłem przekraczać muzyczne granice. Janek dodał płycie dużo luźnej energii i fajnego klimatu. Na płycie pojawiają się także Sztoss, świetnie dopełniający klimat w Żadnej, a Szopeen moim zdaniem najlepiej w tym kraju wykorzystuje potencjał autotune. OKI, najszybciej rapujący kot z młodej szkoły. Flojd, którego chciałem zaprosić na album od czasów naszego wspólnego numeru z albumu HuczuHucza. Onar - raper legenda, związany dawniej z moim osiedlem, bardzo cenię go za szczerość – album Czyste buty, brudne serce długo jeździł ze mną w furce. No i naturalnie Włodi, z którym chciałem nagrać nasz pierwszy wspólny numer o paleniu.
Mówisz, że poczułeś nową energię, nagrywając ten album, więc w jakim miejscu jesteś obecnie?
W tej chwili skupiam się głównie na swojej rodzinie. Najbliżsi i ich szczęście są dla mnie najważniejsze. Muzyka i inne aspekty życia schodzą na dalszy plan. Zamierzam odpocząć po pracy nad albumem. Po części to już się udało. Studio w którym pracowałem nad płytą, zmienia lokalizację. I zapewne dużo energii i czasu pochłonie budowanie nowego miejsca, w którym powstanie kolejny krążek.
