17 grudnia na Netfliksie pojawi się drugi sezon serialowego Wiedźmina. Choć pierwszy był dość nierówny, to i tak odniósł spory sukces, wywołując kolejną międzynarodową falę zainteresowania historiami Geralta autorstwa Andrzeja Sapkowskiego. Nie da się ukryć, że to w tym momencie jeden z, o ile nie najbardziej rozpoznawalny produkt rodzimej popkultury. Sam Andrzej Sapkowski przez wiele lat cieszył się uznaniem wśród europejskich czytelników i czytelniczek literatury fantastycznej i możliwe, że ta historia by na tym się skończyła, gdyby nie pewne studio z ambicjami.
Dlaczego Wiedźmin tak rozpalił wyobraźnię i jakie były szczeble jego międzynarodowego sukcesu? Jest kilka frapujących punktów tej historii i niezależnie od tego, czy właśnie ogrywacie Dziki Gon po raz pierwszy (lub po raz kolejny), przypominacie sobie pierwszy sezon netfliksowego serialu, czy czytacie sagę Sapkowskiego, warto prześledzić drogę Geralta ze skromnych stron opowiadania napisanego w PRL-owskiej Polsce do statusu ikony globalnej popkultury.
Jest 1986 rok. Wokół dogorywa ostatni etap rozkładającego się systemu. Ekonomista z wykształcenia i tłumacz z pasji, Andrzej Sapkowski, zaczyna pisać opowiadania do pisma Fantastyka. Debiutuje opowiadaniem zatytułowanym Wiedźmin, które podesłał na konkurs. Kolejne teksty z Geraltem w roli głównej ukazują się w czasopiśmie w miarę regularnie. W 1992 i 1993 trafiają do zbiorów opowiadań Miecz przeznaczenia i Ostatnie życzenie. Między 1994 a 1999 wydawnictwo SuperNOWA publikuje pięć powieściowych tomów składających się na sagę o Wiedźminie. W tym czasie Sapkowski zaczyna gromadzić coraz większą publiczność, a europejskie przekłady pozwalają mu zdobywać najróżniejsze nagrody w świecie fantastyki. Nic dziwnego. Proza Sapkowskiego, poza atrakcyjnymi walorami literackimi, jest dyskusją z europejskim dziedzictwem kulturowym. Operuje mitologią, historiami i symbolami, wokół których różne narody naszego kontynentu ogniskowały swoją tożsamość i historiozofię. Jednocześnie jest głęboko humanitarna, poruszająca trudne kwestie dyskryminacji, ksenofobii czy rasizmu. Kiedy koledzy po piórze osuwali się w coraz głębsze koleiny reakcjonizmu i konserwatyzmu, Sapkowski krytycznym okiem patrzył na tradycyjne struktury i dekonstruował mity, za którymi najczęściej kryło się usprawiedliwianie opresji.
To zresztą w jakiś upiorny sposób zabawne, że dzisiaj, kiedy saga o Wiedźminie żyje w sercach tylu osób, które wybierają z niej to, co chcą, a gry studia CD Projekt RED wywołały mylne wrażenie, że dzieje Geralta są jakkolwiek związane ze słowiańszczyzną, ten uniwersalny i głęboko krytyczny aspekt prozy Sapkowskiego przechodzi ludziom ponad głowami. A to właśnie on był podstawą sukcesu tej literatury w Europie na długo przed tym, kiedy Dziki Gon wywołał globalne szaleństwo na punkcie białowłosego łowcy potworów. Sapkowski tworzył również inny, odświeżający typ bohatera i uniwersum fantasy. Kontynent po Koniunkcji Sfer nie stał się miejscem wypełnionym heroicznymi czynami i istotami z baśni, które spełniają życzenia. Polski autor pokazał świat pełen społecznych i rasowych napięć, ciągłego zagrożenia nie tylko ze strony nadnaturalnego, ale przede wszystkim tych, którzy dzierżą władzę nad innymi, zarówno w skali mikro, jak i makro. Bardzo obrazowo skierował uwagę na krąg pogardy i przemocy, który generuje ludzka chciwość i żądza władzy. Geralt nie był herosem, witanym w kolejnych wioskach chlebem i solą. Był niebezpiecznym odszczepieńcem, złem koniecznym, zatrudnianym z obrzydzeniem przez miejscową ludność, nękaną przez utopce, feudalnego pana i kolejne wojny przetaczające się regularnie przez okolice. Swoją siłę zdobył nie przez dotyk wróżki, a patologiczną rodzinę zastępczą, która przerabiała dzieci na maszyny do zabijania. Kontrast do typowych opowieści fantasy spod znaku lochów i smoków był niemal szokujący. Rzecz jasna Sapkowski nie był pierwszy z mrocznym światem fantasy - Robert E. Howard był od dawna ciemniejszą alternatywą wobec Tolkiena - ale jego społeczny i historyczny słuch, pomysłowość i językowa sprawność złożyły się na zasłużony literacki sukces.
Niestety, pierwsze próby kapitalizowania sukcesu Wiedźmina nie poszły gładko. Film i serial z Michałem Żebrowskim w roli Geralta jest do dzisiaj obśmiewany za wiele rzeczy, większość z nich raczej słusznie. Polska kinematografia nie miała ani budżetu, ani pomysłu na to, jak przekonująco oddać fantastyczny świat Sapkowskiego na ekranie. Nawet jeśli był to świat low fantasy, gdzie magia to potężna i rzadka siła, a całość była o wiele bardziej osadzona w rzeczywistości. Nawet dzisiaj kino gatunkowe to ciężka sprawa dla rodzimego filmu, a co dopiero w 2001 roku. Co ciekawe, producentem był Lew Rywin, bohater jednej z najgłośniejszych politycznych afer III RP. Nie sądzę, że wyszłoby lepiej, gdyby Wiedźmina z Żebrowskim produkował sam Lucyfer, bo ten projekt był od samego początku skazany na niepowodzenie. Czy da się odratować cokolwiek z tej pierwszej, koślawej próby? Raczej nie, poza tym, że Żebrowski to smakowity beefcake, który wyglądał dość przekonująco w roli Geralta. Nawet nie porównuję poziomu tej produkcji do serialu Netfliksa, który sam ma trochę problemów, ale przynajmniej da się go oglądać bez ścierania zębów na miał. Wiedźmińska gra RPG, która pojawiła się równolegle z polską produkcją, również okazała się klapą. Tu drobna ciekawostka: Sapkowski jest autorem gry fabularnej Oko Yrrhedesa, którą wypuściło wydawnictwo Mag w 1995 roku. Drogi RPG-ów - co prawda na ekranie, ale wciąż - i autora Wiedźmina przetną się raz jeszcze, tym razem w scenariuszu, którego na pewno nikt nie przewidywał.
Na początku 2020 roku, 27 lat po swojej polskiej premierze i 13 po pierwszym wydaniu angielskiego tłumaczenia, Ostatnie życzenie wylądowało na liście bestsellerów New York Timesa. To zwieńczenie pewnej sekwencji wydarzeń, która rozpoczęła się, kiedy małe, lecz ambitne studio wyrosłe z firmy dystrybucyjnej, wykupiło licencję na zrobienie gry komputerowej w świecie Wiedźmina. Kwota transakcji nie jest tajemnicą - 35 tysięcy złotych, płatne w dwóch ratach. Sam Sapkowski przez lata był znany z lekceważących, a czasem nawet ofensywnych komentarzy, zarówno pod adresem gier jako medium, jak i samych osób grających. Nietrudno zobaczyć w nich rozgoryczenie własną ignorancją w momencie zawierania umowy z CD Projekt RED - rozgoryczenie, które doprowadziło do podpisania ugody ze studiem w 2019 roku. Autor domagał się 60 milionów złotych z tytułu niedoszacowania pierwotnego wynagrodzenia. Sapkowski nie zdawał sobie sprawy z potencjału gier wideo i zamiast oferowanego procentu od zysków, wziął kwotę z góry. Żeby być fair, w ówczesnej sytuacji kulturalno-rynkowej trudno było przewidzieć aż tak gigantyczny rozrost, nawet nie tyle samego Wiedźmina, co całej branży gier. Szczęśliwie Sapkowski i CDPR dogadali się poza sądem. Autor nie byłby sobą, gdyby nie palnął czasem, że międzynarodowy sukces jego książek w 2020 to żadna zasługa serialu, czy gry, a jego własna. W jakimś stopniu ma rację - to w końcu on stworzył te fenomenalne postaci i historie. Ale to trylogia gier CD Projekt RED i sprokurowany jej sukcesem serial wyniosły autora Ostatniego życzenia do pierwszej dziesiątki bestsellerów New York Timesa.
Pierwsza gra ukazała się w 2007 roku i zebrała zarówno porządne recenzje, jak i przychylność grającej społeczności. Mimo wielu technicznych niedoskonałości, dziwacznych decyzji dotyczących samej rozgrywki (kolekcjonowanie kart z miłosnymi zdobyczami…) i relatywnie niskiego budżetu, pierwszy Wiedźmin jest wciąż porządnym RPG-iem. Spora w tym zasługa świata przedstawionego, świetnej fabuły i dialogów, oferujących spory wybór po stronie grających. Wydany w 2011 Wiedźmin 2: Zabójcy królów jeszcze bardziej poszedł w stronę wyborów. Gra wyglądała i działała lepiej, ale przede wszystkim oferowała dwie różne ścieżki fabularne i szereg znaczących decyzji po drodze. CD Projekt RED rosło w siłę i inwestowało dalej. Wiedźmin 3: Dziki Gon z 2015 roku to już tytuł rywalizujący na równi z produkcjami największych studiów. Gra do dzisiaj sprzedała się w ponad 30 milionach kopii. Zasłużenie. Dziki Gon to lekcja mistrzostwa w tworzeniu ciekawych zadań, z pięknym światem do eksploracji i intrygującymi postaciami zapadającymi w pamięć. Nie jest to tytuł idealny - premiera gry była obarczona plejadą technicznych bugów, a system walki jest chaotyczny i mało satysfakcjonujący - ale to, co robi, robi wybitnie. Sukces Dzikiego Gonu odpalił ponowny sukces książek, które pojawiły się w nowych edycjach, z growym Geraltem na okładce.
Netflix, wciąż łakomy na kolejne własności intelektualne do przerobienia na seriale, wyprodukował serial z Henrym Cavillem w roli głównej. Popularność serialu podbiła popularność gier i książek, domykając popkulturowe perpetuum mobile. W 2021 Wiedźmin nie jest tylko nerdowskim skarbem, funkcjonującym na obrzeżach kultury popularnej. Jest ikoną globalnej rozrywki. Trylogia CD Projekt RED to niejedyne gry wideo z jego wizerunkiem, a niezbyt udany RPG z przełomu wieków to tylko jedno z licznych wcieleń świata Sapkowskiego na stołach osób grających w gry fabularne, karcianki i planszówki. Kiedy jako nastolatek przedzierałem się mozolnie przez wszystkie książki pana Andrzeja, nie spodziewałem się, że obcuję z czymś, co podbije cały świat, we wszelkich możliwych formach gotowych do konsumpcji. 17 grudnia po raz kolejny wyruszymy w wyprawę z Geraltem. Uzbrojony w przełożone na dziesiątki języków książki, ograny na wszystkich możliwych platformach, rozpoznawalny od Moskwy po Los Angeles. Wiedźmin z Polski.