
Lata obcowania z mainstreamowym popem nauczyły nas, że słuchanie wielu postaci z jego panteonu to przypał. I wtedy wchodzi Dua Lipa.
Dua oznacza po albańsku miłość, a piosenkarka za młodu odczuwała dyskomfort, musząc posługiwać się tym egzotycznym imieniem: all I wanted was to be called Hannah, Sarah, Ella… anything normal.
Sarah Lipa? Nie do przyjęcia. Choć Dua nie jest też zbyt komfortowa dla nas, piszących, bo stwarza sporo problemów fleksyjnych (za każdym razem, gdy chcemy na szybko przekazać jej imię w celowniku, doznajemy krótkiego zaćmienia umysłu), to nie wyobrażamy sobie, żeby występowała już pod jakimkolwiek innym pseudonimem. Dlaczego? Bo Dua Lipa po swojej najnowszej płycie to więcej, niż kolejna popowa gwiazda. To zjawisko.
Czasy przypałowego popu minęły?
Kiedy Dua Lipa dopiero zaczynała swoją karierę, numery pokroju Be The One, Hotter Than Hell czy Blow Your Mind (Mwah) latały w komercyjnych rozgłośniach radiowych z częstotliwością Sarsy czy zespołu Pectus, z tą tylko różnicą, że przy niej nie mieliśmy ciarek żenady. Ten przyjemny pop ewoluował w coś zdecydowanie lepszego, ciekawszego, a przede wszystkim – w coś wartościowego.
Moment wydania albumu Dua Lipa w 2017 roku był swoistym przełamaniem – okazało się, że kosowska wokalista ma w sobie to coś, czemu poddał się prawie cały świat. Jej niewymuszona, autentyczna charyzma spotkała się ogromną sympatią zarówno fanów, jak i krytyków muzycznych. Nowa Madonna? Nie, ale i tak było dobrze.
Debiutancka płyta wokalistki nie była świetna – była po prostu okej. Brakowało tam punktu zaczepienia i artystycznej wizji, która byłaby spoiwem całego projektu. Zamiast tego dostaliśmy playlistę złożoną z kilku dobrych, tanecznych kawałków i tematycznego misz-maszu. Future Nostalgia to jednak krążek, który zwiastuje karierę olbrzymich rozmiarów.
Jest pop i jest Dua Lipa
Muzyka popularna ma to do siebie, że lubi schematy. Utarte ścieżki wytyczone przez protoplastów – i to najczęściej w postaci producentów, którzy przy największych popowych hitach odpowiadają za zdecydowaną większość ich sukcesu. Odbieganie od wytyczonych ram jest niepożądane, no bo jak to – gwiazda popu odważyła się na stworzenie czegoś, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni? Ta muzyka ma się podobać większości, w związku z czym pozwalanie sobie na eksperymenty w jej obrębie jest tak rzadko spotykane, jak… artystka pokroju Dui (taką fleksję podaje dr Kłosińska) Lipy.
Przypadek poprzednich wydawnictw Lipy zdawał się potwierdzać regułę – tematyka piosenek wokalistki układała się w jednej linii z aktualnym trendem, podobne podkłady muzyczne można było spotkać u innych popowych gwiazd, a teledyski towarzyszące numerom nęciły zgrabnymi ujęciami, prostymi ale efektownymi choreografiami i kolorami. Future Nostalgia oferuje już znacznie więcej – zarówno tekstowo, tematycznie, muzycznie, jak i estetycznie.
Nieprzypadkowa nostalgia
Future Nostalgia jest muzycznym spotkaniem w połowie drogi tego, co było i tego, co dopiero będzie. Dua, a raczej sztab muzyków, producentów i techników stojących za jej najnowszym wydawnictwem, zrobili świetną robotę w kategorii muzycznego recyklingu. Odwołania do muzyki lat 80., 90. i 00. są oczywiste, a Future Nostalgia podaje je na złotej, nieco pastiszowej, ale ładnej paterze.
Główny element muzycznego przelotu po minionych dekadach to wykorzystywane całkiem namiętnie (a jak na album popowy – bardzo namiętnie) sample. Począwszy od okropnego Telephone Lady Gagi (2010) i La Grenade Clary Luciani w Hallucinate, przez hitowe Need You Tonight od INXS, po sampel w Love Again - tym starszym i często przypałowym kawałkom nadano drugie życie. To nie odgrzewanie kotleta sprzed kilku dni, a doskonałe użycie materiałów, które inaczej na wiele by się już dzisiaj nie zdały. Love Again sampluje na przykład kawałek z lat trzydziestych dwudziestego wieku – My Woman od Lew Stone & the Monseigneur Band... a tak naprawdę zdecydowanie popularniejszy przebój z końcówki 90’s: Your Woman grupy White Town. Ten przedziwny zabieg sprawdził się w przypadku piosenki świetnie, bo charakterystyczna melodia wręcz pachnie latami dziewięćdziesiątymi, a stonowany wokal Lipy i taneczne motywy dodają numerowi zupełnie innego wymiaru.
Ale mamy też do czynienia z nieco mniej oczywistymi zabiegami. Taneczne, nieco sprośne Physical przywołuje na myśl numer Olivii Newton John o tym samym tytule z 1981 roku. Let’s get physical – nawołują obie wokalistki w refrenach swoich numerów, a na teledyskach wykonują podobne ćwiczenia gimnastyczne. Zresztą samo Workout Video Lipy przypomina też inne tego typu eksperymenty z przeszłości – przede wszystkim rozsławione filmiki instruktażowe z domowymi ćwiczeniami z lat osiemdziesiątych i ich bohaterów odzianych od stóp do głów w ciasną lycrę. Albo Call On Me Erica Prydza.
Sama wokalistka nie rezygnuje z korzystania pełnymi garściami z dorobku twórczego gwiazd, na których wyrósł pop. Gdzieniegdzie Dua brzmi jak Gloria Gaynor, przemykają się także ukłony w stronę Robyn, Donny Summer, Prince’a czy Madonny. Nie, nie powiemy gdzie, bo szukanie tych odniesień to integralna część zabawy z Future Nostalgia, a nie chcemy, żebyście po lekturze tego tekstu mówili: a kto to przyszedł? Pan newonce, niszczyciel dobrej zabawy i pogromca uśmiechów dzieci.
Za każdym odsłuchem jest tak samo dobrze
Czasami bywa tak, że zachwycamy się jakimś albumem po kilku pierwszych przesłuchaniach, ale koniec końców rzadko do niego wracamy. Z prozaicznych przyczyn – zwykle po prostu o nim zapominamy. Future Nostalgia nie da o sobie zapomnieć tak łatwo, bo to bardziej muzyczny statement. Oczywiście – istnieją artystki i artyści, którzy swój pop redefiniują na każdej kolejnej płycie i w większości przypadków tworzą albumy nie gorsze niż 7/10. Do takich przykładów możemy zaliczyć choćby Janelle Monáe, jednak spójrzmy prawdzie w oczy – Dua Lipa to nazwisko znajdujące się na skali popularności kilka półek wyżej.
Spodziewaliśmy się, że Future Nostalgia nie przyniesie ze sobą powiewu świeżości, a Dua Lipa postawi na sprawdzone w swoim przypadku schematy i da się porwać nurtom aktualnego popu. Myliliśmy się: ten krążek jest spójny i brzmi nadzwyczaj dobrze (może oprócz nieco odstającego od reszty beatu do Good In Bed wyprodukowanego przez twórców Mo Bamba i Panini – Take A Daytrip).
Poza kwestiami stricte brzmieniowymi, Future Nostalgia to także bardzo ważny album pod względem doboru tematyki. Chcielibyśmy, żeby album Lipy był ostatecznym głosem w kwestii walki o prawdziwe, nie tylko papierowe równouprawnienie kobiet, jednak to byłoby zbyt daleko idącą nadinterpretacją. Najważniejsze jest jednak to, że krążek będzie ważnym w tę stronę krokiem – Dua nie boi się mówić o rzeczywistości, w jakiej przychodzi dojrzewać dziewczynom (Boys Will Be Boys opowiada o konieczności szybszego dojrzewania kobiet przez czyhające na nie zagrożenia); o swojej seksualności (Physical, Good In Bed, czy programowe Future Nostalgia: I know you ain’t used to a female alpha) – i to wszystko w manierze, która… nadaje się do tańca.
Tak, Future Nostalgia to skoczny album. Tak, są na nim elementy pastiszu i odrobina popowej groteski. Tak, znajdziecie na nim też dawną Duę Lipę. Ale po tym krążku wiemy, że mamy do czynienia z kobietą świadomą swojej siły, pozycji, swojego talentu i rzecz jasna seksapilu. Jeśli tak ma brzmieć autorski pop, to nie mamy nic przeciwko.